Filip Cuprych: Pani Zdzisławo, rozmawiamy przy okazji premiery Pani nowej płyty, która ukazuje się 17 lat po "Magii Serc" (nie licząc złotej kolekcji i piosenek, które wcześniej nie były wydane). To kompletnie nowy materiał. Dlaczego kazała Pani czekać na tę płytę aż tak długo?
Zdzisława Sośnicka: Rok temu, podczas naszej poprzedniej rozmowy wspomniałam chyba, że wycofałam się z życia scenicznego świadomie. Zdałam sobie sprawę, że jeśli tego nie zrobię, to popadnę w jakąś rutynę, wpadnę w jakieś muzyczne zawirowania, których nie chcę i nie pragnę. Chciałam wrócić do życia, do jego piękna. Niestety, wykonywany przeze mnie zawód przez tak długo mi to uniemożliwiał. 17 lat temu po raz ostatni stanęłam przed mikrofonem w studio. 7 lat temu przestałam w ogóle występować. Pomyślałam, że jeśli nie zrobię sobie tej przerwy właśnie wtedy, to ona nigdy się nie zdarzy.
FC.: Ale kiedy rozmawialiśmy ten rok temu i delikatnie wspominaliśmy nowy materiał, czy też możliwość jego pojawienia się, to Pani już miała piosenkę "Tańcz choćby płonął świat"...
...tak, miałam ją już parę dni. Okazało się też, że Romuald Lipko napisał tę piosenkę specjalnie dla mnie półtora roku temu. Ale ja nie chciałam nagrywać żadnej nowej płyty czy pojedynczych utworów. Nie czułam się na siłach, nie widziałam siebie na nowo w show-businessie.
Karolina B.: Wydawać się może, że zna Pani polski rynek na wylot. Czy w związku z tym, łatwiej jest Pani wydać nową płytę czy może musi Pani od nowa walczyć o swoje miejsce?
Nie. Ja o swoje miejsce nie będę walczyć. Ono gdzieś tam już jest, już się zapisało w pamięci ludzi. Zawsze powtarzam, że jesteśmy tyle warci ile zostaje nas właśnie w ludzkiej pamięci.
FC.: Zastanawia mnie jedna rzecz, czy Pani sama nie chciała się pokusić o przygotowanie swojej własnej płyty? Sama ją skomponować, sama ją napisać?
Nie, nie było nawet takiej potrzeby, bo ja nie chciałam śpiewać. To musiałoby wynikać z jakiejś mojej wewnętrznej potrzeby, a w moim przypadku jej nie było. Nie można wykonywać zawodu na 20, 60 czy nawet 80 procent. To jest niemożliwe.
FC.: No, ale w końcu przyszedł ten moment, w którym poczuła Pani, że warto, że można, że trzeba, bo ludzie czekają...
...tak i musiałam się z tym zmierzyć. Musiałam stanąć do walki z moim organizmem, z moimi strunami głosowymi. Tę walkę rozpoczęłam prawie rok temu. Do piosenki "Tańcz choćby płonął świat" musiałam się najpierw przekonać. Przez tydzień przyglądałam się jej z każdej możliwej strony. Odtwarzałam ją niemal non stop. Nie mogłam się od niej odczepić. To był jakiś koszmar i dla mnie, i dla mojej całej rodziny. Któregoś dnia mój mąż stwierdził wprost "Zrób coś z tym, bo nie mogę się od tego uwolnić. Zadzwoń do Romka Lipko i powiedz mu, żeby sobie tę piosenkę zabrał" (śmiech). Ale w pewnym momencie zaczął budzić się we mnie wielki imperatyw, który strasznie mną kierował przez długi czas. Zaczęłam się przekonywać do tej piosenki, do jej nagrania. Doszłam też do wniosku, że nagranie jednego utworu byłoby wielkim błędem. Stwierdziłam, że jeśli chcę tę piosenkę zaśpiewać, to muszę zaśpiewać dużo więcej. No i okazało się, że jest cały worek utworów, gotowych do przesłuchania i wybrania. (śmiech).
Krzysztof J.: Czym musi Panią urzec piosenka, żeby zgodziła się Pani ją zaśpiewać? Jakie są Pani wymagania, oczekiwania?
Nie mam jakichś szczególnych wymagań. Tylko moje serce musi zareagować tak, żebym nie mogła się od danej piosenki oderwać. Z piosenki musi płynąć jakaś inspiracja. Muzyka musi się w moje serce wryć. Nawet nie chodzi o tekst. Muzyka, melodia przede wszystkim. To właśnie ona zawsze działa na mnie w niezwykły sposób.
Natalia Ch.: Pani kariera zawodowa sięga już 43 lat na scenie. Wielu artystów może o takim wyniku jedynie pomarzyć. Jaki jest Pani przepis na tak niezwykły sukces?
Jeśli... to być może to, że w muzyce zawsze szukałam czegoś więcej niż tylko popularności i splendorów. Zawsze szukałam czegoś, co mnie porywało. To muzyka zawsze rządziła w moim życiu. Z tym, że nie wiem czy można to wszystko nazwać sukcesem, biorąc pod uwagę 17 lat zaprogramowanej przerwy. To przecież nie jest skuces...
FC.: ...nie zgadzam się z Panią. Przerwa jest czy nie, ale widzi Pani jak wielu ludzi stoi za Panią murem nie do zniszczenia. Przecież widzi Pani swój profil na facebooku...
...ja o ten profil bardzo dbam (śmiech). To dla mnie wielkie odkrycie. Kontakt z ludźmi bardzo mi pomógł przy tej płycie. Oni nawet o tym nie wiedzą. Pomagali mi niesamowicie, kiedy rzucałam wszystko w moim życiu i skupiałam się na pracy nad sobą, nad wokalem, kiedy przez kilka godzin dziennie i przez kilka miesięcy ćwiczyłam. Przyrzekłam sobie, że nigdy nie stanę przed mikrofonem jeśli nie będę w stanie zaśpiewać tak, żeby zapomnieć o technice śpiewania. I rzeczywiście, ona nie obowiązuje na tej płycie. Ja o niej nie myślę. Musiałam zapomnieć wręcz o tym, że istnieje coś takiego, jak skala głosu. Romek Lipko nawet nie zwracał uwagi na to, co ja do niego mówię (śmiech). A powtarzałam mu, że jestem pod wrażeniem piosenki tytułowej, ale nadal nie wiem czy ją zaśpiewam. A on nic. Kompletnie mnie lekceważył (śmiech). A ja chciałam, żeby mnie chociaż sprawdził, posłuchał. W końcu na przełomie marca i kwietnia przyjechał i zaczęliśmy pracę pełną parą.
Barbara Z.: Pani nowa piosenka ma wyryte Pani imię i nazwisko w każdym dźwięku. Ale rzadko się zdarza, żeby taką charakterystyką mogła się pochwalić większość wykonawców. Niby łatwiej jest dzisiaj pokazać się tym wszystkim, którzy mają choć odrobinę talentu, są programy telewizyjne, które takie talenty wyławiają. Ale nie ma Pani wrażenia, że dzisiaj niemal każdy chce śpiewać tak, jak ktoś? Że rzadko widzi się indywidualności, że to wszystko już się słyszało i widziało...?
...bo to jest najłatwiejsze. I to widać w najróżniejszych programach typu X Factor. Niedawno rozmawiałam o tym z moim przyjacielem, dźwiękowcem. On sam wskazuje potencjalych wykonawców kompozytorom, aranżerom, odbywają się próbne nagrania i nic z tego nie wynika. I to jest szokujące, że większość śpiewa "jak", bo tak najprościej. Przecież chodzi nie tylko o warunki wokalne.
Mariusz W.: Zgodziłaby się Pani być jurorem w programach typu Idol, X Factor?
Nie, to nie dla mnie miejsce. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej roli. Proponowano mi udział w The Voice of Poland, ale z różnych względów nie mogłam tej propozycji przyjąć.
Sylwia D.: Ma Pani na swoim koncie także karierę zagraniczną. Jak wyglądała Pani współpraca z Friedrichstadt-Palast?
To był bardzo ciekawy okres w moim życiu zawodowym. Pierwszy raz pojechałam tam w 1976 roku, nie znając w ogóle języka niemieckiego. Na szczęście miałam tłumaczkę. Mieszkałam też u kogoś, kto codziennie uczył mnie języka. Friedrichstadt Palast to było miejsce niezwykłe. Przede wszystkim dlatego, że w przedstawieniach, czy koncertach wykorzystywano wszystkie moje możliwości. I to było cudowne, niespodziewane wręcz. W Polsce, kiedy sugerowałam, że chciałabym zagrać na fortepianie, to wszyscy mówili "Ale po co to Pani? Taki kłopot. Grać na fortepianie, orkiestrą dyrygować. Zwariowała" (śmiech). Nikt nie chciał się w to bawić. A tam zupełnie odwrotnie. Kiedy usłyszeli, że chcę zagrać na fortepianie Chopina i do tego zaśpiewać, wpadali w zachwyt. Czułam ogromne wsparcie. Nie mówię, że wtedy w Polsce traktowano artystów gorzej, ale nie przykładano szczególnej wagi do tego, żeby pokazać ich jak najlepiej.
FC.: Czy gdyby wtedy pojawiła się, a może pojawiła się (?) możliwość czy propozycja kariery za granicą, skorzystałaby z niej Pani?
Propozycje były, nawet od firm fonograficznych. Ale musiałabym tam mieszkać na stałe i być całkowicie dyspozycyjna. Nie mogłabym za każdym razem prosić o paszport, żeby wyjechać, bo nikt nie miałby takiej cierpliwości. Zaznaczam jednak, że nikt mi w tym nie przeszkadzał. Ja po prostu sama takiej myśli nie dopuszczałam do siebie.
FC.: Niedawno naszym gościem była Małgosia Ostrowska. Rozmawialiśmy m.in.: o Jej przygodzie z Panem Kleksem. Pani też w filmie wzięła udział. Małgosia przyznaje, że Pan Kleks nigdy nie robił na niej wrażenia, a na Pani?
A na mnie robił (śmiech). Uważam, że to najpiękniejsza lektura dla dzieci. No i jeden z najlepszych filmów. Z niezwykła fantazją. Szkoda tylko, że już nieco sfatygowany. Powinno się go cyfrowo odświeżyć, bo to fantastyczna opowieść i dla dzieci, i dla dorosłych. Dla mnie przygoda z Panem Kleksem była doskonała. Kiedy dostałam propozycję zaśpiewania w filmie, ucieszyłam się jak dziecko (śmiech). Do tego kostiumy. Moja suknia wyszywana była perełkami. Oczywiście, sztucznymi (śmiech), ale panie wiele dni wyszywały ją, przygotowywały. Przecież każda dziewczynka, duża czy mała chciałaby być częścią takiej bajki (śmiech).
Wojciech R.: 11 lat temu Pani głos pojawił się w piosence Tede "Jak żyć". Jak doszło do tej współpracy, bo wydawać by się mogło, że raczej niespodziewane stylistyczne połączenie?
Tede przyjechał do mnie do domu, spotkaliśmy się, porozmawialiśmy. Zaprezentował mi piosenkę. Powiedziałam mu wtedy, że kilku rzeczy nie rozumiem, ale generalnie podoba mi się (śmiech). Nie widziałam żadnych przeszkód, żeby zacytował mnie, fragment utworu, który nagrałam na drugą płytę. Zaimponował mi tym, bo mógł przecież wybrać piosenkę bardziej znaną. Pomysł udało się zrealizować, piosenka zaistniała. Były potem propozycje, żebyśmy wspólnie wystąpili. Tak się nie stało, ale cieszę się, że byłam częścią jego ...projektu, bo tak to się dzisiaj określa (śmiech).
FC.: Pani Zdzisławo, w takim razie, chciałbym zatrzymać się przy dwóch Pani ogromnych przebojach: rok 1984, od 4 lat już Pani nie nagrywa i nagle dostaje Pani piosenkę "Uczymy się żyć"...
...to było też wielkie wydarzenie w moim życiu. Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego na mnie spłynęło. W tej PRL'owskiej rzeczywistości, po stanie wojennym, nagle pojawił się tak kosmiczny utwór i to z tak niesamowitym tekstem Jacka Cygana. Natychmiast po tę piosenkę sięgnęłam. Tak też było w przypadku najnowszej piosenki. Z tym, że musiałam sama ze sobą najpierw stoczyć bój. Po raz pierwszy zaśpiewałam ją 24 lutego, czyli po 5 miesiącach od chwili, kiedy ją dostałam.
FC.: Druga piosenka to "Julia i ja" - anonimowa kaseta, utwór, którego Pani nie była pewna...
... no nie, bo to był rok 1979, ja sama byłam niepewna wielu rzeczy, czułam się zawieszona, poza tym pojawiła się nagle "Evita". Ale w pewnym momencie zjawiła się też "Julia...". Stanęłam na pewnym rozdrożu, ale gdy pojawił się tekst, stwierdziłam, że na pewno tę piosenkę zaśpiewam.
FC.: I okazała się ona absolutnym hitem, który dodatkowo troszkę namieszał w Polskim Radiu.
(śmiech) Bardzo namieszał. Muszę być jednak sprawiedliwa, bo Polskie Radio było tą instytucją, która mnie wypromowała. Ale, rzeczywiście, z "Julią.." był kłopot. Radio tej piosenki nie nadawało. Nawet, kiedy robiła to Telewizja Polska i nawet, kiedy pan Walter zrobił nie tylko teledysk do piosenki, ale też cały recital. W radiu nie można jej było usłyszeć...
...no, bo przecież "piosenki o lesbijkach radio puszczać nie będzie"...
(śmiech). No, taką usłyszeliśmy odpowiedź na liczne pytania dlaczego ten utwór nie był emitowany. Mam nadzieję, że to był tylko żart. Dzisiaj mnie to śmieszy, ale wtedy nie było mi ani przyjemnie, ani do śmiechu.
Bożena D.: Gdyby planowała Pani płytę z duetami, z którymi artystami chciałaby Pani pracować?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Na przykład wokalnie nie pasuję do Zbyszka Wodeckiego, a przecież nagraliśmy razem "Z tobą chcę oglądać świat". Uwielbiam muzykalność Zbyszka. Wtedy, wiele lat temu, dostosowałam się do jego tonacji, więc pewnie mogłabym to zrobić w przypadku innych artystów (śmiech). A jest kilku, których niezwykle cenię. I nawet jeśli wszyscy dookoła mówią "nie, nie, nie" to ja jednak obstaję przy swoim. To są ludzie, którzy mają ogromny talent i bardzo mi imponują, jak na przykład Sylwia Grzeszczak. Bardzo ...i podkreślam to bardzo... szanuję Edytę Górniak i uwielbiam Edytę Bartosiewicz.
Wanda U.: Czy nowa płyta oznacza także trasę koncertową, lub przynajmniej jakieś pojedyncze koncerty?
Trasy koncertowej na pewno nie oznacza. Natomiast, nie wykluczam jednego czy dwóch koncertów. Przyznam, że byłoby to moim marzeniem. Musiałabym jednak nad tym popracować. Nad sobą, nad swoja kondycją fizyczną, bo to jednak jest wysiłek.
FC.: Pani Zdzisławo, serdecznie dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję. Także tym wszystkim, którzy przy mnie trwają od lat, którzy nie pozwolili mi o sobie zapomnieć, którzy mobilizowali mnie przez te wszystkie lata, a teraz zadali sobie trud i wzięli udział w naszej rozmowie.
Strona internetowa: www.sosnicka.com
Patronat medialny OFF THE STAGE: Polarity International, Gazetka, Bumerang Polski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy