Jackie Collins. Fot.Facebook |
Witamy w OFF THE STAGE ONLINE
Filip Cuprych: Zastanawiałaś się kiedykolwiek dlaczego jesteś tak popularną pisarką, dlaczego ludzie tak chętnie sięgają po Twoje książki i dlaczego cokolwiek wydajesz od razu staje się bestselerem?
Jackie Collins: Być może dlatego, że piszę o tym, co wiem i znam. Nie martwię się gramatyką, składnią czy czymś takim. Piszę tak, jak sama lubię czytać książki. Są więc szybkie i dzikie, a czytelników przyciągają postaci, które kreuję.
FC: Czy Hollywood było odpowiednim miejsce na rozpoczęcie kariery? Czy, gdybyś wyjechała gdzieś indziej, też zdobyłabyś doświadczenie i "pożywkę" dla swoich powieści?
Myślę, że tak. Zamożni ludzie są wszędzie więc zawsze jest o kim pisać. Ale Hollywood jest miejscem szczególnym. Przyjechałam tu jako nastolatka i od tamtego momentu znajduję wiele fascynujących historii, bo i wielu fascynujących ludzi tu przyjeżdża. Wielu pochodzi z całego świata, tu próbują zrobić karierę. Takie próby przemiany z przeciętnego człowieka w bogacza są ciekawe i bardzo lubię o nich pisać.
FC: Z pewnością pamiętasz rok 1987 i wywiad, którego udzieliłaś Terry'emy Woganowi. Byłaś wtedy Ty i Barbara Cartland, która stwierdziła, że Twoje książki są obsceniczne, ohydne, że to czyste zło i że Ty osobiście jesteś odpowiedzialna za każdego perwersa w Anglii...
...a ja powiedziałam "Dziękuję" (śmiech)
FC: ...lepszej promocji nie można było sobie chyba wtedy wyobrazić?
No właśnie. Barbara Cartland była nieco staroświecka, nie mająca zbyt wiele wspólnego z teraźniejszością. Wtedy pisałam bardzo "obrazowe" książki, a ludziom nie mieściło się w głowie, że kobieta może tak otwarcie pisać o seksie. Wydaje mi się, że byłam swojego rodzaju prekursorką jeśli chodzi o seks w powieści.
FC: To jak z muzyką rockową. W pewnym momencie ludzi znoudziły piosenki o motylkach, kwiatkach i wszystkim, co piękne. Zechcieli czegoś nowego...
...czegoś kontrowersyjnego, tak. I wydaje mi się, że im to dałam. Dałam czytelnikom kobiety silne, które nie czekały aż ktoś przyjdzie i się z nimi ożeni. To było nowością dla każdego. Książka "Świat jest pełen żonatych mężczyzn" spotkała się z ostrą krytyką, ale odniosła też ogromny sukces.
FC: Była też zakazana.
Tak. Zakazano jej sprzedaży w Australii, w RPA, w Bostonie ... (śmiech). Niemal wszędzie gdzieś na całym świecie była zakazana.
FC: Mówisz, że nigdy nie planujesz jakieś historii, o której piszesz w książce, że nie masz żadnego scenariusza, że wszystko samo rozwija się w trakcie pisania. Ale nie boisz się, że wpadniesz w jakąś pułapkę? Wracasz do niektórych wątków jeśli nagle coś wyda Ci się ciekawsze?
Nie, nigdy niczego nie zmieniam. Piszę teraz kolejną powieść i tak z dnia na dzień nie mam pojęcia co się w niej wydarzy. Wydaje mi się, że to też wciąga moich czytelników. Ta niewiadoma na kolejnej kartce. Mówią mi "Nie jesteśmy w stanie odłożyć książki", a ja im mówię "Nie jestem w stanie odłożyć długopisu".
Anne-Marie W.: W jakim stopniu (jeśli w ogóle) cenzurujesz swoje książki?
Anne-Marie, w ogóle ich nie cenzuruję. Wydaje mi się, że trzeba pisać to, co się w danej chwili czuje. Ale też nie pisałabym o czymś, czego nie chcę dotykać. Jak choćby przemocy wobec dzieci czy zwierząt. Trzymałabym się z dala od tego.
FC: Wiedząc, że tak wielu ludzi czyta Twoje książki na świecie, czułaś kiedykolwiek większą odpowiedzialność za to, o czym w swoich książkach mówisz?
Nie, dlatego, że ci ludzie na całym świecie kochają moje książki. Kiedyś przyjechałam do Polski, a zanim do Waszego kraju dotarłam, straciłam głos. Wysiadłam z samolotu i poczułam się jak Michael Jackson. Nie mogłam mówić, głos odmówił mi posłuszeństwa, ale ludzie byli dla mnie niezwykle życzliwi. Fantastycznie było odwiedzić obcy dla mnie kraj i spotkać się z takim przyjęciem ze strony ludzi, którzy kochają czytać o bajkowym stylu życia innych.
Lynda SH.: Czy jako pisarka, bardziej przywiązujesz się do swoich bohaterów jeśli cieszą się szczególną popularnością wśród czytelników?
Lynda, muszę powiedzieć, że Lucky Santangelo pojawiła się już w 7 czy 8 książkach. Właśnie dlatego, że czytelnicy tak bardzo ją kochają i nigdy nie mają dość. Lucky wróciła więc w mojej najnowszej książce "The Santangelos" i tym razem z planem zemsty. Nie chcę się z nią rozstawać. Jest silną, konkretną kobietą. Kocham jej postać i strasznie się cieszę, że moi czytelnicy również.
FC: Czy Twoi czytelnicy mają wpływ na to, co piszesz? Czy sugerują co powinno się wydarzyć i przytrafić Twoim bohaterom? A jeśli tak, czy kiedykolwiek skorzystałaś z jakieś sugestii?
Najczęściej proszą, żeby któryś z wcześniejszych bohaterów powrócił, albo żebym więcej czasu poświęciła któremuś innemu. Kochają ich i ciągle chcą, żeby się pojawiali w kolejnych powieściach. I czasami to robię. Obecnie piszę książkę, w której skupiam się na postaci Flynna z "The Power Trip". Był bardzo interesujący, więc zdecydowałam, że wróci.
FC: Kłócisz się czasami ze swoimi bohaterami? Czy może musisz być jak stanowcza matka i kazać im robić i mówić to, co sama zaplanujesz? A może słuchasz ich i dochodzicie do kompromisów?
(śmiech) ... Muszę ich słuchać i szukać kompromisów. Jak i teraz, kiedy Flynn poszedł do łóżka z niewłaściwą kobietą. No i zaczyna to analizować. Sam pyta "Czemu ja to zobiłem?". On wie, że kobiety pragną emocjonalnej więzi, podczas gdy wielu mężczyznom chodzi tylko o seks.
FC: Masz niezwykłą moc decydowania o tym, co Twoi bohaterowie mówią i robią. Czy kiedykolwiek traktowałaś swój zawód jako okazję do ...nie chcę powiedzieć "głoszenia kazań"... wiesz co mam na myśli?
Zmarły Louis Malle, który był mężem Candice Bergen (która z kolei zagrała w filmie "Żony Hollywood" na podstawie mojej książki) był któregoś dnia obecny na planie filmowym. Podszedł do mnie i powiedział "Wiesz co... Ty jednak jesteś sprośną moralistką". I tak się składa, że miał rację. Tak, jestem moralistką. Być może dlatego, że w dzieciństwie oglądałam filmy z cowboyami...wiesz, dobrzy faceci i źli faceci. W moich książkach zawsze pojawiają się ci źli, ale to ci dobrzy zawsze wygrywają.
FC: Silne, niezależne kobiety zawsze dominują Twoje książki. Ale kiedy tak patrzysz na dzisiejsze kobiety, które chcą uchodzić za silne...czy kiedykolwiek myślisz sobie "Moja droga, jesteś jedynie głupia i żaden z ciebie wzór do naśladowania"?
Tak, czasami tak myślę, bo kobiety powinny mieć więcej szacunku do samych siebie. Niektóre kobiety-gwiazdy, z wyjątkowym talentem pojawiają się na imprezach ubrane jak striptizerki. I mam ochotę powiedzieć im "Nie to chcemy widzieć. Chcemy podziwiać Twój talent, a nie Twój tyłek."
FC: To kto dziś jest wzorem dla naśladowania dla kobiet?
Wydaje mi się, że Angelina Jolie jest wspaniałym wzorem. Jest silną kobietą, robi wiele dobrego dla świata. Ma za sobą burzliwą przeszłość. I wydaje mi się, że byłaby fantastyczna jako Lucky Santangelo.
Jeni R.: Jesteś nie tylko pisarką, ale także czytelnikiem. Jesteś surowym sędzią, kiedy czytasz cudze książki?
Jeni, próbuję czytać książki do końca, bo nie lubię z nich po prostu rezygnować. Czasami czytam pobieżnie, jeśli mnie nie wciągają. Lubię fikcję nafaszerowaną najróżniejszymi wydarzeniami. Lubię thrillery i komedie. Generalnie, kocham czytać. Staram się czytać co najmniej dwie książki tygodniowo.
Erik D.: Czy masz jakieś swoje ulubione książki?
Erik, wszystkie moje ulubione książki są mojego autorstwa. Niemniej, książki, po które najchętniej sięgam to "Ojciec Chrzestny" Mario Puzo, "Wielki Gatsby" Scotta Fitzgeralda. I uwielbiam wszystko, co napisał Dickens, bo świetnie potrafił opowiadać najróżniejsze historie.
Priscilla P.: Kto jest Twoim ulubionym autorem romansów?
Nie czytam romansów. Nawet nie nazywam swoich książek romansami. Nazywam je "książkami o relacjach międzyludzkich". Lubię czytać Harlana Cobena, który skłania się bardziej ku thrillerom, albo Josepha Findera, który pisze naprawdę interesujące historie. Lubię też książki o gangsterach. To zawsze się przyjemnie czyta.
Olof A.: Można odnieść wrażenie, że pokazujesz wszystko i wszystkich wokół Ciebie. Bezpiecznie jest być w Twoim towarzystwie?
(śmiech)... Myślę, że bardzo, ponieważ zmieniam imiona moich bohaterów, żeby w ten sposób chronić tych, którzy nie do końca są święci. W ten sposób ktoś może odnieśc wrażenie, że czyta o jakiejś fikcyjnej postać, kiedy tak naprawdę czyta o sobie. W książce "The Santangelos" jest postać Willow Price. Stworzyłam ją na podstawie kilku dziewczyn, które bywają niemal wszedzie w Hollywood. Jestem pewna, że czytając książkę będą mysleć, że poznają losy kogoś zupełnie innego.
FC: Ale wygląda też na to, że ludzie Ci po prostu ufają. Znasz wszystkich w Hollywood i wiesz co i gdzie się dzieje. A ludzie otwierają się przed Tobą, bo wiedzą, że ich nie zdradzisz.
To prawda. Opowiadają mi wiele ze swojego życia i jest to niezwykle ciekawe. Nawet aktorka, która jest żoną Sachy Barona Cohena powiedziała mi kiedyś, że mieszkała w niewielkim mieście w Australii, czytała moje książki i któregoś dnia powiedziała sobie "Kiedyś muszę przyjechać do Hollywood" (śmiech).
FC: Czy ktokolwiek kiedykolwiek oskarżył Cię o to, że napisałaś o tej osobie? Ktoś kiedyś powiedział Ci "To o mnie! Jak śmiesz!"?
Może nie "Jak śmiesz!", ale kiedy wyszła książka "Ogier", każdemu facetowi w Hollywood wydawało się, że to o nim. I byli bardzo szczęśliwi (śmiech).
Dorota W.: Skoro inni mogą znaleźć siebie w Twoich książkach, ile jest w nich Ciebie samej? Przemycasz siebie do książek, a może któraś z Twoich bohaterek to Ty?
Myślę, że bardzo dużo mnie jest w postaci Lucky Santangelo. Napisałam książkę pod tytułem "Confessions of A Wild Child". Lucky jest w niej nastolatką i wiele z tego, co się jej przytrafia, przytrafiało się i mnie. Obecnie piszę także swoją autobiografię i zauważam wiele podobieństw między mną a Lucky.
Kim E.: Czy kiedykolwiek wzorowałaś swoich bohaterów na którymś ze swoich przyjaciół?
Tak, ale całkiem sprytnie ich zakamuflowałam. Nikt nie wie kto jest kim. Muszę być bardziej uważna kiedy wzoruję swoich bohaterów na przyjaciołach. (śmiech).
Annie H.: Gdybyś sama mogła być którąś z postaci we własnej książce, kogo byś wybrała? Obstawiam Lucky Santangelo albo Madison Castelli.
O tak. Kocham je obie. Wydaje mi się, że są świetnymi wzorami do naśladowania. Ale w książce mogłabym też być mężczyzną. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby być Jackiem Pythonem z powieści "Mężowie Hollywood".
Janusz TJ: Czy pisanie było jedynym wyborem? Gdyby dzisiaj nikt nie wiedział kim jest Jackie Collins, nadal wybrałabyś pisanie książek?
Janusz, kocham pisać. To moja pasja. Sto lat temu pewnie siedziałabym przy ognisku w gronie ludzi i stwierdziłabym "opowiem wam teraz pewną historię". Trzeba wierzyć w siebie i z pasją traktować to, co się robi. Zawsze tak właśnie podchodziłam do pisania.
Stephanie B.: Co sprawiło, że zaczęłaś pisać i co ciągle pcha Cię w tym kierunku?
Po prostu mam tak wiele historii do odpowiedzenia i nigdy nie kończą mi się pomysły. Uwielbiam kreować nowe postaci, przywracać wcześniejszych bohaterów. Nigdy mnie to nie męczyło. Czasami mam wrażenie, że będę pisać zawsze, do samego końca.
FC: Wróćmy na chwilę do tego, co Barbara Cartland powiedziała o Twoich książkach - że są sprośne i ohydne. Dzisiaj wiele książek jest tak graficznych, że Twoje się z nimi nie równają. I nikt ich nie zakazuje. Czy to sposób na sukses w zawodzie pisarza?
Nie. Seks nie sprzedaje książek. Bohaterowie sprzedają książki. Czytelnika nie interesuje sam seks. Jego interesują bohaterowie danej powieści. Wiem, że na rynku jest wiele wyjątkowo graficznych książek, ale już dawno pojawiały się takie, jak "Zwrotnik Raka" czy "Zwrotnik Koziorożca" i wiele innych, także nie jest to niczym nowym.
Eleanor D.: Co poradziłabyś debiutującemu pisarzowi, żeby jego książka została wydana?
Eleanor, po pierwsze musisz pisać o czymś, o czym masz pojęcie. Po drugie, musisz pisać codzienie i sama nanosić poprawki. I po trzecie, musisz znaleźć dobrego agenta.
Shah H.: "Lucky bitches" autorstwa Jennifer Saunders i Dawn French. Co myślisz o tych skeczach?
Uważam, że są fenomenalne, prześmieszne i pochlebiające (śmiech)
FC: "The Santangelos" - czy to koniec przygód tej rodziny? A jeśli tak, czy to była trudna decyzja i jak poradzili sobie z nią Twoi czytelnicy?
To nie do końca finał historii rodziny Santangelo. To koniec historii jednego z bohaterów. Pozostali będą się nadal pojawiać. Lucky nadal istnieje. Jej dzieci, Max - bywalczyni salonów w Europie i jej syn, Bobby - właściciel klubów nocnych w Ameryce też nigdzie nie znikają i pojawią się w moich kolejnych książkach.
FC: Jackie, zanim się pożegnamy... jeszcze jedno pytanie i mam nadzieję, że to dla Ciebie niespodzianka. Nadesłała jeTwoja siostra, Dame Joan Collins...
...ahaaa...no proszę...
"Hej Jackie! Wiesz jak bardzo podoba mi się ostatnia książka o rodzinie Santangelo. Moje pytanie jest takie - kto był pierwowzorem postaci ojca Lucky - Gino Santangelo? Kogoś mi bardzo przypomina (śmiech)."
Joan ... pierwowzorem tej postaci był ktoś, kogo poznałam, kiedy pierwszy raz przyjechałam do Hollywood. Ten mężczyzna był związany z moją przyjaciółką, był nowojorskim gangsterem i miał serce ze złota. Otoczył mnie wtedy niezwykłą opieką, bardzo platoniczną i został moim ojcem chrzestnym.
Jackie, dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Ja również dziękuję i dziękuję tym wszystkim, którzy wzięli w niej udział i nadesłali swoje pytania. To była czysta przyjemność.
Rozmawiał Filip Cuprych
Partnerzy medialni OTS Online:
Zob. poprzedni wywiad w ramach OFF THE STAGE online z Lindą Evans
Chcesz nie bieżąco śledzić i uczestniczyć w życiu zawodowym Jackie Collins? Odwiedź jej profile na Twitterze i na Facebooku.
Odwiedź też stronę internetową pisarki: www.jackiecollins.com
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy