Carpe Dream - wyprawa drogą lądową z Polski do Australii dwóch podróżników z Krakowa jest kontynuowana. Chłopaki wzbogacają co dnia swój bagaż niesamowitych odkryć i przygód. We wrześniu zobaczymy się z nimi w Sydney. Tymczasem Jakub podsumowuje w swej osobistej refleksji wrażenia z przejazdu przez Rosję i spotkań z Rosjanami.
Ostatnio zostałem zapytany o to co w całej Rosji zrobiło na mnie największe wrażenie póki co – bez zastanowienia odpowiedziałem, że jest to ogrom tego kraju i wszystkiego co z nim związane.
* Sam kraj – największy na świecie – przejechaliśmy tutaj 5 stref czasowych a ciągle to ledwie około 2/3 tego kraju. Serio, nie ogarniesz tego jeśli nie spędzisz kilku dni w pociągu i nie popatrzysz na mape jak niewielką część Rosji przejechałeś w tym czasie.
* Moskwa – 18 000 000 ludzi (i drogo jak cholera).
* Kolej transsyberyjska – najdłuższa na świecie.
* Bajkał – słodkowodne morze po środku lądu.
Ale co najważniejsze – jeszcze jedna rzecz w Rosji jest wielka – ludzkie serca!
Jeszcze będąc w Polsce wiedziałem o Rosji głównie tyle, że przed 1989 to delikatnie mówiąc nie mieliśmy najlepszych relacji z naszymi „opiekunami” ze wschodu, później, że Putin rządzi niepodzielnie i według swoich zasad i że trzeba się Rosji bać bo nie wiadomo co Władkowi strzeli do głowy, a w ostatnich miesiącach to, że mundury takie jakich używają żołnierze tego kraju można kupić w każdym sklepie, podobnie z resztą jak czołgi, w związku z czym Rosji należy się bać jeszcze bardziej.
Podczas naszego pobytu tutaj kilka razy zostałem zapytany o to co mówi się w naszym kraju o Rosji. Odpowiadałem szczerze mówiąc, że w mediach Rosja ma raczej słaby PR w związku z wspomnianą historią, Putinem i Ukrainą ale abstrahując od tego – mi osobiście w głowie bardzo utkwiła jedna sytuacja sprzed 3 lat – mianowicie wtedy właśnie w Polsce odbywały się mistrzostwa Europy w piłce nożnej i tak się złożyło, że jak może część z Was pamięta byliśmy z Rosjanami w tej samej grupie (zresztą dla obydwu krajów na tej własnie grupie skończyła się nasza przygoda z Euro 2012). Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek kibice z Rosji postanowili zorganizować sobie przemarsz przez Warszawę i pewnie gdyby nie chodziło o kibiców tego właśnie kraju, to nie byłoby z tym większego problemu, ale rosyjskie flagi na ulicach Warszawy… chyba jeszcze za wcześnie na takie imprezy. Do marszu doszło i skończyło się to tak jak musiało się skończyć – zamieszki i bójki na ulicach Warszawy pomiędzy Rosjanami a Polakami… W następnych dniach w mediach było o tej sytuacji głośniej niż o samym Euro 2012 (przynajmniej w mediach zagranicznych bo akurat przebywałem w tym czasie w Kanadzie i zza wielkiej wody obserwowałem co tam w Polsce się wyprawia). Po kilku dniach jednak natrafiłem w sieci na jedno zdjęcie, które dało mi do myślenia bardziej niż wszystkie artykuły, relacje i reportaże związane z zamieszkami – mianowicie było to amatorskie zdjęcie któregoś z mostów w naszej stolicy, na którym ktoś niechlujnie spray’em napisał coś w tym stylu „Bracia Rosjanie – pierdolić politykę! Chodźmy dziś wieczorem napić się wspólnie wódki”.
Przed wyjazdem wiele osób bało się o nas w związku z naszym planem przejazdu przez ten kraj i tym co o tym kraju słyszymy/widzimy/czytamy ciągle w polskich mediach. Sugerowano nam, że może bezpieczniej byłoby dolecieć do Chin i tam zacząć naszą lądowo-morską przygodę. Uparliśmy się, żeby zrobić po naszemu i mogę już z pełnym przekonaniem powiedzieć, że była to słuszna decyzja bo musimy pamiętać o pewnej jednej istotnej kwestii, o której zapominamy na codzień.
Mianowicie, że historia, media i polityka to jedno, a zwyczajni ludzie to coś zupełnie innego. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie mówię, żeby zapomnieć o historii bo ta jest bardzo istotna i jak wiadomo kraj bez historii nie miałby swojej tożsamości, która podobnie jak wspólny język powoduje, że jesteśmy Polakami. Chodzi mi jednak o to, żebyśmy czasem wznieśli się ponad uprzedzenia, wzajemne niezrozumiałe animozje i to wszystko czym zatruwają nas mainstream’owe media i spróbowali popatrzeć na innych nie jak na Rosjanina, Niemca, Warszawiaka czy kogotamkolwiek jeszcze pisanego z wielkiej litery – tylko jak na człowieka – tak po prostu. No bo ostatecznie – czy ktokolwiek z nas miał jakikolwiek wpływ na to gdzie się urodził i co komu zrobili albo czego nie zrobili nasi dziadkowie? Czy podpisalibyście się pod każdą oficjalną wypowiedzią i opinią naszych polskich decydentów, która idzie w świat? Czy myślicie, że każdy Rosjanin chce rozkraść Ukrainę lub każdy mieszkaniec Korei Północnej wypowiedzieć wojnę całemu światu? Ja osobiście myślę, że większość z nich ma to wszystko głęboko w dupie i z każdym z nich chętnie napiłbym się wódki.
Na koniec muszę wspomnieć o pewnym wyjątkowym człowieku, którego poznaliśmy na wyspie Olchon na Bajkale, a którego dobroć, otwartość serca i umysłu były poza wszelkimi znanymi mi dotychczas granicami.
Sergiej Vasilenko – trafiliśmy do niego dzięki Couchsurfing’owi czyli w skrócie serwisowi internetowemu, który umożliwia zorganizowanie sobie spania za free w najróżniejszych miejscach na świecie. Myślę, że przez wielu z Was idea CS jest znana i lubiana, dla tych którzy nie mieli z nią dotychczas styczności planuje napisać odrębny artykuł w najbliższym czasie ale na razie niech wystarczy to co powyżej.
Otóż Sergiej to człowiek, który swoją postawą udowadnia, że wizja takiego podejścia do życia jak opisałem powyżej to nie utopia. Wręcz przeciwnie – to bardzo realna i właściwa postawa, która pomimo tego, że wymaga od nas wiele to równie wiele oferuje w zamian. Nasz gospodarz osiedlił się na wyspie jakiś czas temu po spędzeniu kilku wcześniejszych lat w różnych krajach w Europie w związku z czym nieźle radzi sobie z językami takimi jak angielski, francuski, grecki i oczywiście rosyjski – dodatkowo potrafi przywitać się w wielu innych dużo bardziej egzotycznych językach.
No i o co chodzi? A chodzi o to, że Sergiej ze swoją żoną i trójką dzieci mieszkają w jednym z typowych drewnianych domków w miejscowości Chużyr, tuż przy cerkwi, której dogląda, a nieopodal buduje nowy dużo bardziej wypasiony dom dla swojej rodziny (będzie prysznic – na razie jak twierdzi każdego ranka kąpie się w Bajkale!). Nowo-budowany dom udostępnia każdemu kto do niego zawita. Idea jest prosta – przyjeżdżasz nad Bajkał, szukasz spania, możesz zostać u Sergieja tak długo jak chcesz o ile niczego nie zniszczysz i po sobie posprzątasz. Jeśli znajdziesz chwilę wolnego czasu, możesz pomóc w budowie bo naprawdę jest co robić i tak niektórzy przyjeżdzają na jedną lub dwie noce i głównie latają po wyspie z aparatem korzystając z domu Sergieja tylko jako noclegowni (to też jest dla niego absolutnie spoko bo nikt nie ma obowiązku pomagać), a są i takie osoby, które zostają tydzień lub więcej i większość czasu poświęcają na pomoc w budowie – w taki oto sposób rozpoczęta w zeszłym roku budowa ma się już ku końcowi i jest szansa, że jeszcze przed nadchodzącą zimą uda się już wprowadzić do nowego mieszkania, które w całości zostało wybudowane rękami osób zwiedzających Bajkał. Kiedy dom zostanie skończony Sergiej planuje oczywiście kontynuować swoją inicjatywę, którą nazwał „Philoxenia” – kto ma chwilę niech sobie rozkmini znaczenie tego słowa.
Jakiś czas temu odwiedził Sergieja pewien koleś, który zafascynowany jego podejściem do życia i tym jakim jest dobrym człowiekiem korzystając z jednej z fundacji jakiejś rosyjskiej modelki zorganizował fundusze na wybudowanie placu zabaw dla dzieciaków z wioski. Inwestycja doszła do skutku, wszystko zmontowali oczywiście turyści odwiedzający Bajkał i tak powstał plac zabaw z naprawdę zajebistym widokiem – no i dzieciaki zamiast pałętać się po wiosce mają gdzie się wyszaleć z czego chętnie korzystały każdego dnia naszego pobytu.
No i tą optymistyczną historią zakończę ten przydługawy wpis – mam nadzieje, że ktoś dotrwał do końca i że z czasem będzie na świecie coraz więcej takich ludzi jak Sergiej (rodowity Rosjanin) – świat na pewno będzie wtedy lepszym miejscem.
Stefan Jakubowski (Carpe Dream)
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy