Jan Żyliński, najbogatszy Polak w UK Fot. P.Fesyk |
Kilka tygodni temu został oficjalnym kandydatem w wyścigu o fotel burmistrza Londynu. Z Janem Żylińskim rozmawiają Kinga Plich i Kamila Hankiewicz z Pangea Magazine.
Ostatnio stało
się o Panu bardzo głośno za sprawą wyzwania, rzuconego jednemu z polityków,
który bardzo niekorzystnie wypowiada się na temat emigrantów. Czy należy w
końcu powiedzieć STOP dyskryminacji w Wielkiej Brytanii?
Urodziłem się w Londynie i mieszkam tutaj całe życie. Odczuwam dyskryminację od samego początku – w stosunku do Polaków i innych obcokrajowców. Przez ostatnie lata to się pogorszyło, między innymi dlatego, że przyjechał tu ponad milion Polaków. Jest to wyzwanie dla ludności angielskiej, ponieważ jesteśmy bardziej wydajni, rzetelni, czasami taniej pracujemy i w sytuacji, gdy jest tu sto tysięcy rodzin brytyjskich, od trzech pokoleń bezrobotnych, na zasiłkach, to Polak, który przyjedzie i w przeciągu dwóch dni znajduje pracę, jest dla nich swego rodzaju zagrożeniem.
Urodziłem się w Londynie i mieszkam tutaj całe życie. Odczuwam dyskryminację od samego początku – w stosunku do Polaków i innych obcokrajowców. Przez ostatnie lata to się pogorszyło, między innymi dlatego, że przyjechał tu ponad milion Polaków. Jest to wyzwanie dla ludności angielskiej, ponieważ jesteśmy bardziej wydajni, rzetelni, czasami taniej pracujemy i w sytuacji, gdy jest tu sto tysięcy rodzin brytyjskich, od trzech pokoleń bezrobotnych, na zasiłkach, to Polak, który przyjedzie i w przeciągu dwóch dni znajduje pracę, jest dla nich swego rodzaju zagrożeniem.
Natomiast wydaje mi się, że
Polacy dość dobrze się integrują, nie robimy rozruchów. Zyskujemy sympatię
poprzez naszą ciężką pracę, grzeczność, uśmiech i nasze śliczne Polki.
Jakiś czas temu
zamieścił Pan film na YouTube, w którym wzywa pan Nigel’a Farage’a do pojedynku
za jego komentarz odnośnie Polaków tutaj mieszkających. Jaki był odzew?
Odzew przekroczył moje
oczekiwania – ten 90-sekundowy film obejrzało ponad pół miliona osób na całym
świecie. Pan Farage odmówił pojedynku, jednak jestem pełen nadziei, bo zostały
nam jeszcze dwa tygodnie do wyborów, a jego partia traci na popularności, więc
musi zrobić coś, co zwróci na nią uwagę. (Nigel Farage przegrał wybory
parlamentarne i zrezygnował z przewodzenia antyimigracyjnej partii UKiP – przyp.
red.)
Jest Pan
postacią znaną i bardzo szanowaną w środowisku londyńskim. Robi Pan wiele, by
promować polską kulturę. Jakie ma Pan pomysły na przyszłość?
Tutaj się urodziłem, znam
społeczność brytyjską, wiem jaki jest pisany i niepisany stosunek do nas. Od 40
lat jestem biznesmenem, większość rzeczy mogę oddelegować, więc mam czas, by
zająć się polskimi sprawami. Postanowiłem, że ten pojedynek, to pierwszy krok.
W wywiadach obiecuję, że w przeciągu trzech lat zmienimy stosunek Brytyjczyków
do Polaków. Będziemy mieli pozytywny wizerunek, zostaniemy uznani za skarb
narodowy i klejnot – jeden z klejnotów w koronie Królowej.
Jest Pan
arystokratą. Z której części Polski pochodzi pańska rodzina?
Rodzina ojca pochodzi z
Warszawy, miała kamienicę w centrum. Rodzina matki pochodzi spod Płocka, gdzie
babcia miała pałac w Gozdowie – bywali tam sławni ludzie, odbywały się bale.
Pałac został spalony po wojnie przez komunistów. Babcia przyjechała do Anglii i
codziennie opowiadała mi o nim. Wyrosłem więc na micie Gozdowa i w wieku 6 lat
obiecałem babci, że odbuduję jej pałac. Myślałem, że to zrobię w Polsce, ale
całe życie mieszkam na Ealing’u i postanowiłem zrobić to tutaj.
Zawarł Pan w
designie pałacu elementy muzyki, której jest Pan pasjonatem.
Tak, lubię muzykę klasyczną,
większość elementów w moim domu jest pozłacanych, a jednym z nich jest między
innymi złoty fortepian.
Kocha Pan złoto?
Myślę, że jestem trochę
perwersyjny; to wynika z faktu, że pochodzę z dwóch kultur: polskiej i
brytyjskiej. Wiem, że zawsze można inaczej, niż ludziom się wydaje. Złoto nie
jest w modzie w dzisiejszych czasach. W Europie kojarzy się ono z Arabią
Saudyjską i Azją, ale Łazienki Królewskie czy Zamek Warszawski mają w sobie nie
mniej złota, niż ja tutaj.
Złoty Ułan jest pierwszym
pozłacanym końskim pomnikiem w Europie, który postawiłem by uczcić pamięć
mojego ojca, rotmistrza Andrzeja Żylińskiego, który 12 września 1939 roku
wraz z 11 Pułkiem Ułanów Legionowych rozpoczął
zwycięską bitwę pod Kałuszynem.
W jakiej
sytuacji znalazła się Pana rodzina po przyjeździe do Anglii?
Mama miała 20 lat, przyjechała
z moją babcią, która była po kacecie. Straciły wszystko i wszystkich bliskich,
musiały zacząć od zera, nie znając języka. Wynajmowały pokój 3x3m z pojedynczym
łóżkiem, na którym spała babcia, a mama na podłodze. Utrzymywała siebie i mamę
pracą, która dziś już nie istnieje – wyłapywaniem oczek w pończochach.
W dzisiejszych czasach stale
jesteśmy skupieni na sobie, to mnie boli, źle się czuję. W porównaniu z
pokoleniem przedwojennym, które wyrosło w biedzie, jesteśmy wręcz inwalidami.
Anglicy zakładają, że Anglia
jest najlepszym krajem na świecie i wszystko tutaj jest najlepsze. Przez 200
lat mieli same sukcesy, a my – sporo klęsk i to się odbiło na człowieku i
społeczeństwie. Dlatego Polacy się tak łatwo kłócą, bo brakuje nadziei w
ludzkich sercach. Ludzie sięgają po przemoc, po szable i pistolety, gdy tracą
nadzieję. Wtedy dochodzą do wniosku, że trzeba posługiwać się innymi sposobami.
Ma Pan nietypową
pasję, tańczy Pan balet. Od dawna?
Od dziesięciu lat. Miałem cukrzycę,
ważyłem 125kg, groziła mi śpiączka. Trzeba było coś zrobić dla ciała, więc
zacząłem chodzić na fitness, ale to okazało się nudne. Chciałem robić coś
ciekawego, a jako że jestem otoczony klasycyzmem, taniec klasyczny był
logicznym wyborem. Zrzuciłem 50kg. Teraz, niestety, trochę więcej ważę, ale
dalej kocham balet, dalej na niego chodzę. Zwykle jestem jedynym mężczyzną w
sali, w otoczeniu trzydziestu kobiet.
Tańczy Pan tylko
dla siebie, dla przyjemności, czy też udało się Panu gdzieś wystąpić?
Nie, ale na YouTube jest
filmik, jak tańczę balet, wtedy ważyłem 75kg. Wyznaczyłem sobie cel, żeby
zostać najsłynniejszym tancerzem na świecie. Myślę, że mogę to osiągnąć
dlatego, że będę najstarszym. Na pewno spełni się to w przyszłym życiu – wierzę
w reinkarnację i w kolejnym wcieleniu chcę być tancerzem.
Większość
naszego społeczeństwa to katolicy. Pan jednak wierzy w reinkarnację. Urodził
się Pan jako chrześcijanin, prawda? Skąd taki zwrot?
Jak inaczej można wytłumaczyć
fakt, że jest niesprawiedliwość w życiu? Jedno dziecko rodzi się w pałacu, a
drugie na pustyni, czy w czasie wojny. To jest niesprawiedliwe. Jedyne
wytłumaczenie dla istnienia sprawiedliwości to fakt, że coś ta istota musiała zrobić,
żeby zasłużyć na swój los. To nie przypadek, tak mi się wydaje.
Jakie ma Pan
przesłanie dla Polaków?
W nas siedzą tak zwane polskie
kompleksy, ale być Polakiem, to wielki przywilej i – przede wszystkim –
wspaniała przygoda.
Każdy Polak zna „Trylogię”. Sienkiewicz napisał ją „ku pokrzepieniu serc”. I ja to właśnie próbuję robić, bo serce jest najważniejsze. Gdy „zreperujemy” nasze serca, będziemy mogli podbić świat.
Każdy Polak zna „Trylogię”. Sienkiewicz napisał ją „ku pokrzepieniu serc”. I ja to właśnie próbuję robić, bo serce jest najważniejsze. Gdy „zreperujemy” nasze serca, będziemy mogli podbić świat.
Dziękujemy za
rozmowę!
Kinga Plich, Kamila Hankiewicz
Zdjęcia: Paweł Fesyk
Zdjęcia: Paweł Fesyk
------------------------------------------ |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy