polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Prawda o Krymie: Po pierwsze - Krym to nie Ukraina

 Kilka dni temu, robiąc zakupy w pobliskim supermarkecie natrafiłam na kieszonkowy przewodnik po Krymie (wydawnictwa portalu Bezdroża.pl). Kupiłam go, chociaż znaczna część informacji w nim zawarta jest już zdezaktualizowana i zupełnie nieprzydatna. Pewnie dlatego jego cena została ponad trzykrotnie zmniejszona z 34,90 zł na ….10 zł.

Przewodnik „Krym. Półwysep rozmaitości” został, bowiem wydany w 2010r., w czasach przynależności Autonomicznej Republiki Krymskiej do Ukrainy. Przez minione pięć lat wiele się na Krymie zmieniło…

Kupując, zdawałoby się bezużyteczny przewodnik, zdobyłam wiele informacji o półwyspie. Nie tylko o jego historii, wielonarodowej kulturze, zabytkach, geografii, obyczajach, kulinariach, które są ujęte szeroko i wielopłaszczyznowo, co jest niewątpliwą zaletą tego przewodnika.  Tak jak i dobre mapy oraz wytyczone szlaki turystyczne. Zdobyłam też w nim - wiele informacji o relacjach Krymu z Ukrainą, i to na wielu płaszczyznach, w tym też społecznej, co mnie szczególnie zainteresowało.

Autorem przewodnika  jest Artur Grossman, mieszkaniec Górnego Śląska, który jako dziennikarz, tłumacz i analityk rynków wschodnich oraz członek misji OBWE pracował i mieszkał w tym czasie we Lwowie.
Czy mieszka nadal na Ukrainie, tego nie wiem.

Co można, zatem, dowiedzieć się o Krymie z 2010 r. od Artura Grossmana? O Krymie przed przewrotem w Kijowie, przed inkorporacją do Rosji i sprzed wojny domowej na Ukrainie.

Po pierwsze - Krym to nie Ukraina
 
„Nie ulegajmy złudzeniu, że Krym przynależy do Ukrainy. Krym to nie Ukraina. Krym to 'prawie Rosja'. Język rosyjski jest tu wszech obecny, a ewentualna znajomość ukraińskiego może nam się przydać tylko po drodze” - napisał autor przewodnika, cztery lata wcześniej niż nastał kijowski Majdan.  I dodaje – „Warto nauczyć się choćby rosyjskiego alfabetu, może nam to pomóc w wielu sytuacjach. Ludzie znających któryś z zachodnich języków raczej nie znajdziemy, ale naród jest tu miły i zwykle stara się pomóc, szczególnie jak chce coś nam sprzedać”(str.28).

 

Mimo, że Krym leżał w 2010 r. w granicach Ukrainy, autonomia gwarantowała mu, że językiem oficjalnym i wykładowym był jęz. rosyjski. W tym języku, jak pisze autor przewodnika, ukazywała się większość  gazet, czasopism i książek. „Język ukraiński jest na Krymie niewidoczny – informuje potencjalnego turystę Artur Grossman, - co więcej, postrzegany jest raczej niechętnie i jego użycie może być niekiedy odebrane jako nietakt” (str.98).  Zdaniem autora przewodnika, „kwestia języka jest tym bardziej zawikłana, że większa część ukraińskiej ludności jest również rosyjskojęzyczna”.


Autor dostrzega też próby ukrainizacji Krymu poprzez wprowadzanie ukraińskich nazw na mapach regionu i na kolei.


Po drugie – niezbyt chciani Tatarzy krymscy
 
W czasach międzywojennych, tj. ZSRR - Krym był podzielony na 20 okręgów, z czego aż 11 było okręgami „narodowymi” (6 tatarskich, 2 niemieckie, 2 żydowskie i 1 ukraiński). Po 1989r. Tatarzy krymscy, represjonowani i przesiedleni z półwyspu wgłąb Rosji przez Stalina za kolaborację z hitlerowskim okupantem, mogli wrócić na Krym, ale jak się okazało - powroty nie były takie proste.
Jak podaje Artur Grossman „ na miejscu czekały ich nowe problemy. Władze Ukrainy nie były przygotowane na przyjęcie 27 tys. przybyszów i patrzyły się na nich raczej niechętnie” (str101). Powracający z Rosji na Krym Tatarzy byli bez środków do życia. Rozpoczęły się też problemy z obywatelstwem, bowiem Ukraina nie honorowała podwójnego obywatelstwa. Prawie połowa Tatarów przybyłych z Rosji - przebywała na Krymie de facto nielegalnie. Do tego nasiliły się spory o możliwość rozwijania tatarskiej kultury i swobody religijne. Tatarzy pokojowymi manifestacjami, jak podaje autor przewodnika, starali się wymusić przychylność na władzy w Kijowie.
Za prezydentury Wiktora Janukowycza sytuacja zaczęła się nieco poprawiać. „Wprowadzono pewne ułatwienia w uzyskiwaniu obywatelstwa”, powstały tatarskie szkoły i placówki kulturalne. Zaczęto wydzielać działki dla repatriantów . 


Po trzecie – nieakceptowana kultura ukraińska
 
Kultura ukraińska na półwyspie jest mało widoczna, jak zapewnia autor przewodnikaRozwijała się wokół mniejszości ukraińskiej lub była „celowo podtrzymywana przez władze Ukrainy, chcące podkreślić zależność półwyspu” (str.131) i skupiła się głownie w miastach. W Symferopolu działał Ukraiński Teatr Muzyczny, od czasu do czasu zdarzały się, jak podaje Artur Grossman, wystawy, prelekcje i inne imprezy przyciągające Ukraińców. Wychodziła też prasa w języku ukraińskim, ukazywały się książki w tym języku.
Mimo, iż władze Ukrainy podjęły decyzje o wspieraniu kultury i oświaty ukraińskiej na Krymie, w Symferopolu stoi pomnik Bogdana Chmielnickiego – pisze autor przewodnika – reformy natrafiają na duży opór.” (str. 131-132). Jak podaje dalej, w tym czasie (do 2010r.) udało się otworzyć na Krymie zaledwie 4 szkoły z językiem ukraińskim jako wykładowym, gdzie dzieci i młodzież uczyły się jednocześnie i rosyjskiego i ukraińskiego. 


Po czwarte - dorobek Rosjan na Krymie

Geneza współczesnej kultury miejskiej wiąże się z „aneksją” Krymu przez Rosjan, jak wyjaśnia autor przewodnika, w czasach Piotra I.  „Proces przekształcania miast tatarskich w rosyjskie miał charakter jednak dość płynny, a kultura rosyjska zajmowała miejsce kultury islamu, która i tak była już w regresie” (str 134). Autor przestawia też bardzo interesująco historie wielu miast Krymu, w tym też tych, zbudowanych przez Rosjan, jak stolicę Republiki Krymskiej – Symferopolu, której nazwę nadal feldmarszałek Gieorgij Patiomkin, książę Taurydy. Pierwsze budynki postawili tam Rosjanie w 1784 r. Podobnie, rzecz ma się z Sewastopolem – gdzie pierwsze budowle miejskie Rosjanie wznieśli rok wcześniej na rozkaz carycy Katarzyny II, która postanowiła, że właśnie tam „powstanie baza Floty Czarnomorskiej oraz siedziba admiralicji, stocznia, twierdza i koszary” (str.243).  Jest też historia Szcziołkina, miasta zbudowanego w czasach ZSRR w 1978r., jako zaplecza socjalnego dla powstającej w pobliżu wielkiej elektrowni atomowej. Po rozpadzie ZSRR budowę elektrowni przerwano, a mieszkańcy miasteczka zostali pozostawieni sami sobie.


 Autor przewodnika podaje, że już zahamowano wyludnianie się miasta przez sprzedaż tanio mieszkań komunalnych, które kupować zaczęli mieszkańcy Kijowa i … Moskwy. Miasto zasłynęło, jako miejsce taniego i spokojnego wypoczynku z piękną piaszczystą plażą.
Drogi na Krymie, zwłaszcza te między miastami, jak zapewnia autor przewodnika, są w znacznie lepszym stanie niż na Ukrainie (str. 48).


Autor wspomina też najlepsze i sławne na cały ZSRR i nie tylko – kurorty z borowiną w miasteczku Saki, które podczas ukraińskiej administracji Krymu znacznie podupadły. Czas tam po upadku ZSRR zamarł i sanatoria nie miały w 2010r. zbyt wiele do zaoferowania.  Warunki sanitarne na Krymie, autor przewodnika odnotował, jako generalnie złe, i jak zaznacza „co więcej, nigdzie nie znajdziemy toalet z sedesem”.(str.56).
 

Komentarz
 
Jeśli odrzuci się wszelkie informacje dot. funkcjonowania na Krymie administracji ukraińskiej (szpitali, poczty, polskich konsulatów, aptek, taksówek, bankomatów, cenników w hrywnach itp.), przewodnik jest znakomitym źródłem informacji o półwyspie. I chociaż  jego autor utożsamił się z Ukrainą pisząc go,i odnotował …”ukraińskich marynarzy” budujących na polecenie Katarzyny Wielkiej - Sewastopol , to i tak przemycił wiele interesujących informacji o tym, jak Krym wyglądał pod ukraińską administracją.

Upadek ZSRR i przyłączenie Krymu do Ukrainy zostawiło na nim swoiste piętno. Wstrzymana budowa elektrowni atomowej, problemy z nawadnianiem, podupadłe sanatoria, bałagan i niedoinwestowanie, nierozwiązane należycie sprawy społeczne z mniejszościami etnicznymi, ukrainizacja prowadzona wbrew woli mieszkańców, na siłę. To Krym 2010r.

Bogata i atrakcyjna turystycznie w czasach ZSRR Republika Krymska popadała powoli w ruinę.   

Krym „prawie Rosja” – dzisiaj jest już tam, skąd go wyrwano, w Rosji.  I na nic wszelkie zabiegi ukraińsko-unijno-amerykańskie, by odwrócić ten stan rzeczy. 

Krym wrócił do Rosji, bo czuł się jej integralną częścią, mimo całej swojej wielokulturowości, wielonarodowości i bujnej historii. To nie tylko wynik referendum, to też skutek sposobu funkcjonowania Krymu w ramach Ukrainy.

Autonomiczny Krym z Rosją łączą wspólny dla obu obszarów język rosyjski, do którego Krymianie są bardzo przywiązani, wspólna historia i świadomość przynależności do Rosji mieszkańców Krymu. Natomiast prawie nic nie łączy Krymu z Ukrainą. Ukraina jest kulturowa obca mieszkańcom półwyspu. I tą obcość doskonale pokazał, pewnie mimo woli, Artur Grossman, Polak zamieszkały na Ukrainie, w swoim przewodniku: „Krym. Półwysep rozmaitości”.

Rodzą się na kanwie tego wszystkiego proste pytania:

  • Dlaczego polscy politycy, zwłaszcza szefowie polskiej dyplomacji - nie widzieli tego, co dostrzegał,niewątpliwie zauroczony Ukrainą,  Artur Grossman,  i tak ochoczo przystąpili do realizacji polskiego poronionego pomysłu politycznego, jakim jest „Partnerstwo Wschodnie” i do zaproszenia w ramach tego politycznego projektu Ukrainy do stowarzyszenia się  z UE? 
  • Dlaczego podejmując różne, w sumie bardzo kontrowersyjne decyzje w ramach UE wobec Ukrainy, nie rozpoznali dokładnie sytuacji, jaka tam panuje, sytuacji społecznej, ekonomicznej i politycznej?
  • Dlaczego, przede wszystkim, nie oszacowano skutków swoich, nader lekkomyślnych pomysłów?
  • Skoro autor turystycznego przewodnika o Krymie, w 2010r dostrzegł i opisał wiele zjawisk, szalenie istotnych dla wewnętrznej integracji Ukrainy, traktowanej, jako jednolite, nie sfederowane państwo to, dlaczego nie dostrzegali ich polscy „eksperci”?

Ślepi, czytać ze zrozumieniem nie potrafią, mają kłopoty z logicznym myśleniem?...
 
Zofia Bąbczyńska-Jelonek, Szczecin
Kwadratura Koła Polityki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy