polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Andrzej Duda wziął udział oficjalnie w otwarciu amerykańskiej bazy wojskowej w Redzikowie k. Słupska. Część tarczy antyrakietowej USA osiągnęła gotowość operacyjną w połowie grudnia 2023 r., z prawie czteroletnim opóźnieniem. To najważniejsza bojowa inwestycja amerykańska w Polsce. Baza dysponuje stacją radarową dalekiego zasięgu i została uzbrojona w pociski przechwytujące, zdolne do zestrzeliwania rakiet międzykontynentalnych. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że otwarcie bazy w Redzikowie jest próbą przesunięcia infrastruktury militarnej USA w kierunku rosyjskiej granicy i zapowiedział, że Moskwa odpowie działaniami, które zmierzą do "zagwarantowania parytetu". * Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA. Chodzi o nieprawidłowości w Collegium Humanum, które handlowało dyplomami. Mieli z tego korzystać m. in. Ukraińcy. Oskarżenia dotyczą między innymi przyjęcia ponad miliona złotych za wystawienie tysiąca dyplomów, w tym dyplomów MBA niezbędnych do objęcia posady w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. * * * AUSTRALIA: Lider opozycji Peter Dutton i premier Anthony Albanese opublikowali w mediach społecznościowych posty, w których gratulują Donaldowi Trumpowi historycznego zwycięstwa w wyborach prezydenckich, podkreślając, że stosunki amerykańsko-australijskie będą nadal prosperować. W niedzilę natomiast wyszło na jaw, że były premier, który obecnie pełni funkcję ambasadora Australii w Stanach Zjednoczonych, po cichu wyczyścił swoje konta w mediach społecznościowych ze wszystkich "paskudnych" postów pełnych obelg pod adresem Donalda Trumpa. Rudd, który uważa się, że zarabia do 400 000 dolarów rocznie za bycie reprezentantem Australii różnych momentach opisywał Trumpa jako "zdrajcę Zachodu" i "problem dla świata". * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

poniedziałek, 15 czerwca 2015

OFF THE STAGE ONLINE: Wywiad z Lindą Evans

Gwiazda serialu "Dynastia": Linda Evans w hollywoodzkiej Alei Gwiazd / fot. Mark Shepard
Gwiazda serialu "Dynastia": Linda Evans jest dziś gościem pierwszej odsłony projektu OFF THE STAGE ONLINE, któremu patronuje  Polarity International (Wielka Brytania), Gazetka (Belgia) i Bumerang Polski (Australia) .  Pytania czytelników i fanów Lindy Evans były przyjmowane do 29 maja. Dziś przedstawiamy specjalny  wywiad, który przeprowadzil Filip Cuprych - inicjator projektu zadając słynnej aktorce swoje pytania i  oczywiście   nadesłane przez internautów. 

OFF THE STAGE ONLINE: LINDA EVANS


Powinno się wprowadzić przymiotnik "lindaevans", który oznaczałby wszystko, co miłe, uprzejme, opiekuńcze, radosne. Choć większość widzi w niej aktorkę, wcale nie tego chciała w życiu, ani o to nie zabiegała. Dla wielu pozostanie już Krystle Carrington, ale wokół niej dzieje się znacznie więcej, a co najważniejsze - jej oddani fani wspierają ją na każdym etapie jej życia. Dziś, prawdziwa legenda telewizji, Linda Evans odpowiada na pytania fanów.


 

PRZED "DYNASTIĄ"

Filip Cuprych: Czy można powiedzieć, że Twoja kariera zaczęła się zupełnie przypadkowoPoszłaś z przyjaciółką na casting i okazało się, że to Ciebie wybrano?

 Linda Evans: Tak właśnie było. Zupełny przypadek (śmiech). Poszłam z przyjaciółką, która starała się o udział w reklamie. Spytała czy mogłabym się z nią wybrać, bo nie chciała czuć się samotnie, chciała mieć z kim po prostu porozmawiać. Gerald Schnitzer, który zorganizował casting wyszedł ze swojego biura, wskazał palcem na mnie i powiedział "Teraz Twoja kolej". A ja odpowiedziałam, że jest tam tylko jako wsparcie. Na przesłuchanie poszła więc ona, a potem okazało się, że rola w reklamówce przypadła mi.

FC: Czyli Ty ją dostałaś, a ona nie?

Nie, nie. Powiedziałam Geraldowi, że nie przyjmę propozycji, ponieważ nie mogłabym tego zrobić mojej przyjaciółce. A on na to "Obiecuję, że dam jej rolę, jeśli i Ty ją przyjmiesz". No i dotrzymał słowa. Kiedy byłam w szkole średniej, zawsze byłam nieśmiała, krępowałam się stawać przed ludźmi i mówić coś publicznie. Taka wtedy byłam. Nawet moja nauczycielka sugerowała, żebym brała lekcje dramy, bo to mogło mi pomóc. W związku z tym, nie chciałam nawet brać się za jakiekolwiek reklamy. Wymiotowałam za każdym razem, kiedy mieliśmy kręcić jakąś scenę. A miałam wtedy 15 lat. Właśnie zmarł mój ojciec więc nie mogłam tak naprawdę odrzucić propozycji, bo chciałam pomagać mamie w utrzymaniu rodziny. Po tej reklamie pojawiło się kilka innych i tak się to wszystko zaczęło. Ale nie zrobiłabym tego, gdyby tata nie umarł.

FC: To co takiego reklamowałaś?

Ta pierwsza reklama dotyczyła gazowanego napoju imbirowego.

FC: Czy można powiedzieć, że serial "The Big Valley" (1965-1969) był prawdziwym testem aktorstwa, który zdałaś przy pomocy niezapomnianej Barbary Stanwyck?

Wtedy miałam 23 lata, już byłam związana kontraktem z MGM Studios i miałam na swoim koncie kilka innych produkcji, jak choćby film dla Walta Disneya, czy film "Beach Blanket Bingo", który dzisiaj jest już klasyką. "The Big Valley" był pierwszym serialem z moim udziałem, który oglądała niemal cała Ameryka. Także od tego momentu coraz więcej ludzi mnie rozpoznawało i kojarzyło.

FC: To musiało być niezwykłe spotkać Barbarę Stanwyck znowu, po latach, na planie "Dynastii"?

Oczywiście. Właściwie, kiedy kręciliśmy "Dynastię", Barbara nadal była dla mnie fantastyczną  mentorką. Kiedy pracowałam na planie "The Big Valley" zmarła moja mama. Barbara przyszła wtedy do mnie, objęła mnie i powiedziała "Mamy Ci nigdy nie zastąpię, ale postaram sie nią być od teraz". I rzeczywiście, była dla mnie do końca swojego życia. W czasach "Dynastii" potrafiła dzwonić do mnie każdego wieczora, rozmawiać o kreacjach i mówić "Wreszcie nosisz coś od Nolana Millera", bo on był jej projektantem w "The Big Valley". Pomogła mi bardzo. Była cudowną osobą.

FC: Ale ona nie była jedyną aktorką, z którą ponownie związało Cię życie zawodowe. Przed serialem pracowałaś też już z Johnem Forsythe'm na planie "Bachelor Father".

Tak. Kiedy nakręciłam tę swoją reklamę, moja koleżanka powiedziała, że powinnam mieć agenta, który załatwił mi rolę w filmie "Bachelor Father", a o dialogi wystarał się Johna Forsythe.

Roberto Martinez: Niewiele mówi się o Twojej współpracy z Johnem Derek'iem. Czy Twoi fani kiedykolwiek będą mogli obejrzeć film "Wildflowers", który wspólnie nakręciliście i czy planowane jest wydanie albumu z Twoimi zdjęciami autorstwa Johna?

O rany ...nie mam zielonego pojęcia czy ten film w jakiejkolwiek formie jeszcze gdzieś istnieje. I nic mi też nie wiadomo o zdjęciach ...(śmiech). Naprawdę nic mi o tym nie wiadomo...

FC: Właściwie to całkiem sporo filmów z Twoim udziałem do tej pory nie ukazało się na DVD, jak choćby "She'll take Romance".

To prawda. Ale nie wiem jak wyglądały umowy z producentami czy inwestorami w poszczególne projekty, więc nie wiem co się z tymi filmami później działo.

 Lori Townsend: Jak wspominasz swoją współpracę z Jamesem Garnerem?

 Kochali go wszyscy, którzy go znali. Był wspaniałym człowiekiem i aktorem. Praca z nim była czystą przyjemnością. Wspólnie zrealizowaliśmy kilka pomysłów. Uwielbiałam go.

 

"DYNASTIA"

 

 FC: Doświadczyłaś kiedykolwiek "syndromu jednej roli"? Czy Krystle była kiedykolwiek przeszkodą w zdobywaniu nowych ról?

(śmiech)... Nie, ponieważ nigdy nie chciałam być aktorką. Nigdy się na tym nie skupiałam. Moim marzeniem było wyjść za mąż i mieć dzieci. Aktorstwo nigdy nie było dla mnie ważne. Właściwie, jedynym momentem, kiedy chciałam się oderwać od codzienności był mój drugi rozwód. Dzięki Bogu pojawiła się "Dynastia", więc mogłam być niezależna i zdobyć doświadczenie, którego chciałam. Praca w serialu była czystą przyjemnością i byłam wdzięczna za to, że mogę być częścią czegoś, co ogląda praktycznie cały świat, że dzięki temu zdobyłam tak wielką rzeszę fanów. Patrzę na tę rolę jak na dar. Z pewnością nie jak na problem.

FC: "Dynastia" była maszyną do robienia pieniędzy i wszystko było przez ten tytuł sygnowane. Czy kiedykolwiek dostałaś od produkcji listę rzeczy, których nie wolno Ci zrobić poza planem? Innymi słowy - czy kiedykolwiek czułaś się "własnością" produkcji?

Nie, nigdy (śmiech) I za to jestem im do dzisiaj wdzięczna.

Helen Donna Baptiste: Czy pocałunki z Johnem Forsythem były tak prawdziwe, na jakie wyglądały?

(śmiech)... o rany ... Przede wszystkim trzeba pamiętać, że John nie był pierwszym Blake'm Carringtonem. Pierwotnie był nim George Peppard. John Forsythe go po prostu zastąpił. Kiedy zagraliśmy z Johnem pierwszą scenę, powiedział "Mała Linda Evans! Jak Ty wyrosłaś!". Był niezwykle uprzejmy i praca z nim była wielką przyjemnością. Jego żona, Julie była moją najlepszą przyjaciółką. John był opiekuńczy, troskliwy i to sprawiło, że praca z nim była lżejsza. Te pocałunki były prawdziwe, ponieważ kochałam go jako człowieka. Nie w sensie, że chciałam z nim być, ale tak, były prawdziwe.

Paige S.: Między Wami była wyjątkowa, magiczna więź. Co, według Ciebie sprawiło, że mieliście tak niezwykłe relacje na planie i poza nim?

Naprawdę szanowaliśmy się wzajemnie i byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Łączyło nas takie samo podejście do pracy, obowiązkowość. Zawsze byliśmy wszędzie na czas. Zawsze rano byliśmy pierwsi na planie, a Joan wolała pracować po południu. To była niezwykła przyjaźń, która trwała jeszcze długo po zakończeniu serialu. Wydzwanialiśmy do siebie, rozmawialiśmy  o wszystkim, całą trójką: ja, John i Julie zwiedziliśmy niemal cały świat, wspaniale się bawiliśmy.

Jane Moxon: Czy był jakiś moment z udziałem Johna, który był dla Ciebie wyjątkowy?

W drugim sezonie "Dynastia" już zaczęła odnosić ogromne sukcesy, a my obsypywani byliśmy najróżniejszymi nagrodami, byliśmy naprawdę rozpoznawani. Wrócę do szkoły średniej, do mojej nieśmiałości, niechęci do stawania przed publicznością. Dochodziło do tego, że po prostu bałam się wychodzić na scenę i odbierać jakąkolwiek nagrodę. Ale John łapał mnie wtedy za rękę i zawsze powtarzał "Jestem tu przy Tobie." I on naprawdę pomógł mi przezwyciężać tę nieśmiałość. Zawsze będę mu za to wdzięczna.

Sean Daley: Na planie "Dynastii" nosiłaś wiele niezwykłych kreacji Nolana Millera. Czy miałaś jakąś ulubioną?

Jestem romantyczną duszą, więc szczególnie podobały mi się suknie z okazji ślubów, a było ich kilka (śmiech). Szczególnie podobała mi się ta, którą Nolan zaprojektował dla mnie na ostatni ślub w serialu. Była przepiękna. Właśnie te momenty w "Dynastii" były dla mnie wyjątkowe.
 Adam Seirafi: Czy masz jakieś kostiumy, które Nolan Miller zaprojektował dla Ciebie?


Tak! Mam ich wiele. Jeśli coś nam się podobało, to mogliśmy to kupić. Czasami dostawaliśmy jakieś kreacje w prezencie. Niektóre koszule nocne jego projektu były niesamowite, tak pełne detali. Wiele kupiłam  i nadal mam w swojej kolekcji, a jest ona całkiem pokaźna. Zabawne, że kiedy pracowaliśmy nad serialem, obejrzałam może 15 odcinków? Byłam tak pochłonięta pracą i zbyt zmęczona wieczorami, żeby siedzieć przed telewizorem i oglądać. Ale teraz jedna ze stacji telewizyjnych powtarza "Dynastię" i oglądam ją od samego początku. Już 2-gi miesiąc. I tak sama do siebie mówię "Rany! No proszę!" (śmiech).

Ann Chen: Który z odcinków czy sezonów serialu jest Twoim ulubionym i dlaczego?  

Niech pomyślę... wszystkie lubiłam. Każdy z nich był dla mnie wyjątkowy. Zawsze byłam wdzięczna produkcji za to, że brano mnie pod uwagę przy kolejnych sezonach i tworzono kolejne przygody Krystle. Nie jestem w stanie wybrać jednego sezonu czy odcinka.

Brandon Evans: A czy miałaś jakąś ulubioną historię czy zwrot akcji?

Byłam szczęśliwa, kiedy Krystle w końcu mogła mieć dziecko (śmiech). Najpierw jedno straciła, a potem w końcu urodziła. A ponieważ "mąż i dziecko" było moim osobistym marzeniem, cieszyłam się, że mogę je zrealizować na planie serialu. To było dla mnie bardzo ważne.

ŻYCIE PO DYNASTII:

 

Susanne Probst: Czy nadal interesuje Cię aktorstwo, główna rola w jakiejś hollywoodzkiej produkcji czy już zdecydowanie rozstałaś się z filmem i nie zobaczymy Cię już na ekranie?

Praca na planie filmowym nigdy mnie nie interesowała. Robiłam to w przerwach między mężami, ale nie jest to coś, co mnie pociąga. To musiałoby być coś naprawdę wyjątkowego, żebym chciała zagrać jakąś rolę. Ale obecnie nie chcę.

FC: A gdyby Ci zaproponowano, zagrałabyś czarny character?

Oczywiście (śmiech). Mogłabym zagrać wszystko, gdybym tylko chciała.  

Monica Marisa / Monica Lescano: Jakie są zatem podobieństwa czy różnice między Lindą Evans a Krystle Carrington?  

Właściwie, byłyśmy do siebie bardzo podobne w swoich marzeniach, w swoich priorytetach. Myślę, że właśnie dlatego Aaron Spelling zaoferował mi tę rolę. Dzięki temu praca była łatwiejsza.

FC: A kiedy "Dynastia" się skończyła, nie było Ci trudno być znowu Lindą Evans, kiedy wszyscy dookoła oczekiwali od Ciebie bycia Krystle?  

Nie. Właściwie, to ja sama poprosiłam produkcję o odejście z serialu, zanim się skończył. Nie miałam pojęcia, że ostatni odcinek zostanie nakręcony w 9-tym sezonie. Nikt tego nie wiedział. Poprosiłam, żeby mnie z serialu "uwolniono". Dlatego właśnie Krystle miała problemy z głową i postanowiono, że zostanie wysłana do szpitala. W ten sposób zostawiono mi otwartą furtkę na wypadek, gdybym zmieniła zdanie i zechciała wrócić. A ja po prostu chciałam odzyskać swoje własne życie, daleko od Hollywood. Nigdy nie miałam problemu przez to, że ludzie kojarzą mnie z Krystle.

FC: No tak, ale kiedy ludzie oglądają jakiś serial przez 9 lat, to czy nie oczekują po Tobie tego, że prywatnie będziesz właśnie odtwarzaną postacią? Nie są zdziwieni kiedy widzą Cię na zakupach?

No cóż... niektórzy są zaskoczeni. Albo czasami, na lotnisku ktoś mnie pyta co ja tam robię i czy nie mam swojego własnego samolotu (śmiech) czy coś takiego. Ale mi to nie przeszkadza. Tak już jest i ja to rozumiem. Ludzie identyfikują Cię z postacią, którą kreujesz. Zwłaszcza jeśli trwa to tak długo. Ale tak to jest i nigdy nie miałam z tym problem.

Shah Husain: Kilka lat temu wróciłaś w przedstawieniu "Legends", w którym zagrałaś razem z Joan Collins. Ale wtedy wystawiałyście je jedynie w Stanach. Czy spektakl ma szansę powrócić? A jeśli Joan Collins nie chciałaby tego, kogo widziałabyś na jej miejscu?

Przede wszystkim, nie chciałabym tego znowu robić. Wystawiłyśmy to przedstawienie i na tym koniec. To cały czas wiąże się z moją nieśmiałością. Film jest zupełnie innym medium w porównaniu z teatrem. Zaraz po zakończeniu powiedziałam mojemu agetowi, że nigdy więcej tego nie zrobię. Potraktowałam to jako wyzwanie, walkę z własnymi obawami. Miałam znowu okazję pracować z Joan, doświadczyłam sceny teatralnej, to była jedna z najtrudniejszych rzeczy w moim życiu aktorskim. Było minęło (śmiech).

FC: Czyli gdyby była okazja do pojawienia się na londyńskim West Endzie to w ogóle byś jej nie rozważała?

Nie. Na tę chwilę nie interesuje mnie żaden spektakl.


ŻYCIE PRYWATNE

 
FC: Jesteś dość aktywna w mediach społecznościowych. Zwłaszcza na facebooku. Ale czy są jakieś granice, czy zdecydowałaś się całkowicie otwierać przed fanami, czy może czegoś z nimi nie chcesz dzielić?

To się okazuje dopiero wtedy, kiedy ktoś zadaje mi pytanie, na które nie chcę odpowiedzieć. Do tej pory tak się nie zdarzyło. Ale na pewno każdy ma jakieś granice, których nie chce przekroczyć, zachować jakąś prywatność, bo nie wszystko powinno być publiczne.

Silke von Loe: Podzieliłaś się z nami swoimi problemami ze zdrowiem. Zmartwiły one wielu Twoich fanów. Czy jest coś, czego się najbardziej obawiasz?

To dla mnie samej był szok. Zawsze byłam zdrowa, a moje ciało zawsze było silne. To była dla mnie bardzo przykra niespodzianka, ból był nie do zniesienia. Nie miałam pojęcia przez co przechodzą ludzie, którzy cierpią na bóle kręgosłupa. Ból potrafi zmienić Twoje życie diametralnie. Ostatecznie, potrafiłam sobie z tym poradzić. Miałam 4 laserowe operacje kręgosłupa i już jest wszystko dobrze.  To pozwoliło mi zrozumieć jak bardzo cierpią niektórzy ludzie, więc w pewnym sensie jestem losowi wdzięczna za to doświadczenie. Trwało ono 2 i pół roku. Podzieliłam się tym z ludźmi, ponieważ chciałam, żeby wiedzieli, że czasami z czegoś, co wygląda na najgorszą rzecz w życiu może wyniknąć coś dobrego. W rezultacie terapii straciłam połowę włosów, nie jestem jeszcze w dawnej formie, ale nie odczuwam już żadnego bólu. Jestem tak szczęśliwa, że nie potrafię tego nawet wyrazić.

Peggy Scholz: Czyli, bez chwili na zastanowienie, jesteś szczęśliwa?  

Jestem szczęśliwa, że mogę wstać każdego ranka, mogę chodzić, czuć się dobrze. Cudownie jest odzyskać coś, co się utraciło. Cudownie jest żyć i być znowu zdrowym.

Magdalena Kozlik: Jakie znaczenie ma w Twoim życiu wiara i Bóg. Czy Twoje relacje z Bogiem zmieniały się z czasem?  

Kocham życie i jestem Bogu wdzięczna za ten dar. Pielęgnuję wiarę i moje relacje z Bogiem należą do tych, cenionych przeze mnie najbardziej.

Rochelle Miller: Przykro mi było, kiedy rozstałaś się z Yannim, ale po przeczytaniu książki zrozumiałam dlaczego oboje podjęliście taką decyzję. Czy teraz w Twoim życiu obecny jest jakiś wyjątkowy mężczyzna?   

Nie, nie ma nikogo wyjątkowego. Właściwie, jestem całkiem szczęśliwa w samotności. Nigdy bym siebie o to nie posądzała. A Yanni był wyjątkowy, był jednym z najpiękniejszych "doświadczeń" w moim życiu. Niedawno spotkaliśmy się. Poszłam na jego koncert w Seattle. Nadal jesteśmy sobie bliscy. Ale, jak mówię, będąc samotna czuję się całkiem szczęśliwa.

Szczepan Sadurski, Good Humour Party: Jakie znaczenie ma dla Ciebie poczucie humoru, optymizm, pozytywna energia?  

Nie trzeba być koniecznie pozytywnie nastawionym do wszystkiego. Ale kiedy jest się zwyczajnie szczęśliwym i potrafi się cieszyć każdą chwilą, wtedy życie płynie po naszej myśli. Taka jest naturalna kolej rzeczy - być szczęśliwym i cieszyć się życiem. Jeśli potrafi się to osiągnąć, wtedy wszystko jest OK.

Lisa Burkey: Gdybyś nie wybrała aktorstwa, to czym dzisiaj byś się zajmowała?

Byłabym żoną i matką (śmiech). Takie były moje marzenia i nie miałam żadnych innych planów na życie. Jedynie kiedy żadne z tych marzeń się nie spełniało, zdawałam sobie sprawę, że muszę nieco bardziej serio potraktować aktorstwo i wykonywać ten zawód tak, aby mieć satysfakcję.

FC: W ubiegłym roku prasa brytyjska donosiła, że będziesz jednym z mieszkańców Domu Wielkiego Brata w kolejnej edycji programu Celebrity Big Brother. Tak rzeczywiście miało być?

Tak.... 

                                    
FC: ...oczywiście, odmówiłaś, ale nigdy nie brałaś takiej możliwości pod uwagę?

Nie chciałam tego zrobić. Jedynym programem z gatunku "reality show", w jakim wzięłam udział był "Hell's Kitchen". I tylko dlatego, że wiązało się to z moja pasją, jaką jest gotowanie. Ale Big Brother mnie w ogóle nie interesował.

FC: Angażujesz się w wiele charytatywnych projektów. Co Cię do tego inspiruje czy wręcz popycha?

Jeśli mam taką możliwość, użyczam swojego nazwiska różnym projektom charytatywnym, które mogą pomóc i zmienić czyjeś życie na lepsze. Kiedy pojawiają się jakieś propozycje i wiem, że mogę osobiście coś zmienić, na coś wpłynąć, wtedy bardzo chętnie się angażuję.
W roku 2013 Linda Evans wzięła udział w kampanii Polarity Intl związanej ze zwiększeniem świadomości chorób układu krążenia wśród kobiet. O kampanii przeczytasz TUTAJ.

BIOGRAFIA i GOTOWANIE

 
FC: Linda Evans - zwyciężczyni brytyjskiego programu Hell's Kitchen 2009 - czy przed programem na pewno wiedziałaś na co się zgodziłaś?


Nie (śmiech). Absolutnie nie. Widzisz, nie oglądam telewizji regularnie. A jeśli już to nie są to reallity shows. Nie miałam więc pojęcia na czym Hell's Kitchen polega. Wiedziałam jedynie, że jest w nim Marco Pierre White, o którym dużo czytałam i którego podziwiam i bardzo szanuję. A ponieważ gotowanie jest moją pasją, zdecydowałam się wziąć udział w programie. Przyjechałam do Wielkiej Brytanii z bardzo otwartym umysłem, gotowa na wszystko, z czym przyszłoby mi się zmierzyć (śmiech). Bardzo miło wspominam każdy dzień programu. Całe doświadczenie było wręcz cudowne.
FC: To zainspirowało książkę?  

Nie, nie. Ale ten etap mojego życia też się w książce znalazł.

Agnieszka Gostyńska: Czy jest szansa na to, żeby Twoja książka została przetłumaczona na inne języki, w tym na polski? Czy wtedy byłaby też szansa na spotkanie z czytelnikami i fanami w Polsce?

Z tego, co wiem firma, która wydała książkę już nie istnieje. Ale co ciekawe, jedna z moich  przyjaciółek jest Polką i najprawdopodobniej w przyszłym roku polecimy do Polski, żeby zwiedzić Wasz kraj, bo jest tam podobno wyjątkowo pięknie. Także, jadę do Polski, żeby ją zobaczyć.

Maria Ricketts: Jak wyglądałby perfekcyjny, 3-daniowy posiłek Lindy Evans, gdybyś mogła wybrać na cokolwiek miałabyś ochotę?

Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ uwielbiam jeść... rany... na pewno byłoby to coś na podstawie przepisów Julii Child. Uwielbiam desery z owocami i czekoladą. Sama robię bezę z bitą śmietaną, czekoladą i truskawkami. Jest bardzo dobra, więc na pewno wybrałabym ją. Pewnie wybrałabym też łososia z sosem hollandaise i szparagami... ale jak mówię, trudno mi coś jednoznacznie wybrać, ponieważ uwielbiam jeść.

FC: A który z Twoich przepisów widziałabyś w restauracji Michelin?
 
Raczej nie zależy mi na tym, żeby cokolwiek włączano do menu tylko ze względu na moje nazwisko (śmiech).

Linda, dziękuję Ci bardzo za rozmowę i za poświęcony czas.

Ja dziękuję Tobie i tym wszystkim, którzy powięcili swój czas i zechcieli wziąć udział w tej rozmowie. Bardzo dziękuję za Wasze pytania. Życzę Wam wszystkim miłości i radości w życiu.


rozmawiał: Filip Cuprych
_________________________
OFF THE STAGE ONLINE w kooperacji z portalami: Polarity International, Gazetka i  Bumerang Polski. 


 

 


1 komentarz:

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy