Londyn - głowny kierunek emigracji Polaków. Fot. K.Okten/PAP/EPA |
Z sondażu przeprowadzonego przez Millward Brown wynika, że wyjazd z kraju w najbliższych 12 miesiącach rozważa 20,6 proc. Polaków; 76,8 proc. nie zamierza wyjeżdżać, natomiast 2,4 proc. nie wie czy wyjedzie, czy nie. Według badania głównymi motywami wyjazdu są wyższe zarobki za granicą i wyższy standard życia, a głównymi barierami emigracyjnymi - przywiązanie do rodziny i przyjaciół oraz atrakcyjna praca w kraju.
Krzysztof Inglot z firmy Work Service, na której zlecenie wykonano badanie, tłumaczy, że wprowadzenie w Niemczech od stycznia płacy minimalnej nie wpłynęło na większy, niż dotychczas wzrost zainteresowania wyjazdami zarobkowymi do tego kraju. Zachodni sąsiad nadal jest w czołówce krajów wskazywanych przez Polaków, jako potencjalne miejsce emigracji za pracą. Obecnie wybiera go 26 proc. deklarujących możliwość wyjazdu.
W ocenie Inglota, brak zmiany pokazuje, że Polacy mieli tam zarobki co najmniej w okolicach płacy minimalnej i wprowadzenie jej "na sztywno" - zapisem w prawie - nie miało wpływu na deklaracje badanych. - To rozwiązało raczej problemy szarej strefy w Niemczech, czy problem zaniżania wynagrodzeń, niż realia tamtego rynku pracy - podkreśla.
Norwegia wskoczyła w sondażu na trzecie miejsce kierunków wybieranych przez Polaków. Wskazuje go 11 proc. badanych. - W Norwegii nie ma regulacji o płacy minimalnej, a deklaracje wyboru tego kraju, jako przyszłego miejsca pracy wzrosły aż o 5 pkt. proc., czyli podwoiły się od zeszłego roku - mówi Inglot.
Również brytyjska debata o emigrantach, nagłaśniana przez polskie media nie ma wpływu na decyzje ludzi, którzy chcą tam wyjechać. Wielka Brytania, to stale numer jeden, ze stabilną pozycją - ten kraj wybiera 27 proc. Polaków.
Po co wyjeżdżamy z kraju?
Jeździmy przede wszystkim, żeby zarobić, wybieramy lepsze warunki finansowe - dlatego Norwegia i kraje skandynawskie. Te kraje przyciągają nas też ze względów socjalnych. Jedziemy też, żeby poprawić warunki życia - dlatego Wielka Brytania, bo kulturowo jest tam bardzo bliskie nam społeczeństwo i fajnie się tam czujemy.
Wyjeżdżamy też, żeby dalej rozwijać się i kształcić. Tutaj faktycznie ciekawe są Niemcy. Tam medycyna, inżynieria i technologia dla naszych lekarzy, inżynierów, specjalistów jest przyczółkiem wiedzy, do którego chętnie pojadą, będą się tam uczyć, rozwijać, dotykać najnowszych technologii.
Przeżyć inaczej swoje życie
Europa nadal jest najpopularniejszym kierunkiem potencjalnych wyjazdów - kraje europejskie wybrało 72 proc. badanych. Inne kraje świata są też wskazywane przez chętnych do wyjazdu, ale tam najczęściej jadą ludzie, którzy chcą zmienić swoje życie. Australia jest na szóstym miejscu w rankingu - pierwszym spośród państw nieeuropejskich; wyjazd tam deklaruje 3 proc.
- To ludzie, którzy chcą zmienić wiele. Australia - przepiękne miejsce i pewnie warto - natomiast wybiera je grupa, która chce zmienić swoje życie, swoje otoczenie w istotny sposób. Tam nie ma ani istotnych parametrów finansowych, bo pewnie tyle samo można zarobić w Niemczech - 400 km od domu, nie ma tam też poważnego bodźca dostępu do wiedzy, czy do wykształcenia, a mimo to młodzi lekarze, czy ludzie po studiach wyjeżdżają do Australii, bo chcą przeżyć inaczej swoje życie - podkreśla Inglot.
Dlaczego jeden Wrocław, czy cztery Częstochowy chcą wyjechać? - wybierają styl życia i przyszłość
Milion osób - nawet ponad milion - deklaruje, że w najbliższym roku chce wyjechać z kraju. To jest bardzo dużo, to są cztery Częstochowy, albo jeden Wrocław, który chce się spakować i stąd wyjechać. To oznacza, że ludzie są coraz bardziej świadomi, mają do podjęcia świadomą decyzję - czy będę zarabiał po studiach, czy na starcie po szkole 2 tys. na rękę, czy decyduję się już teraz wyjechać do Wielkiej Brytanii i będę zarabiać 5-6 tys., czy będę pracował za takie pieniądze w Niemczech, czy polecę do Australii.
To nie są już te emigracje, które wyjeżdżały na trzy-cztery miesiące, popracować, przywieźć pieniądze, wrócić z powrotem, a potem pojechać znowu na parę miesięcy. I tak jeździło się w tę i z powrotem przywożąc konserwy z Polski, mieszkając w jak najtańszych warunkach. To są ludzie, którzy zmieniają swoje miejsce na świecie - nie jedziemy zapracować i wrócić. Jedziemy być może kupić lepszy samochód, mieszkanie, albo je wynająć i wysłać do szkoły swoje dzieci w dużo lepszym standardzie - np. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, czy Australii.
Większość chce zostać
Inglot zwraca też uwagę na dużą - prawie 77 proc. grupę, która nie chce wyjeżdżać. W jego ocenie z jednej strony wynika to z sytuacji rodzinnej, ale pokazuje też, że polski rynek pracy się zmienia.
- Międzynarodowe koncerny, które do niedawna stawiały fabryki w różnych krajach naszego regionu, teraz rezygnują ze swoich oddziałów na Słowacji, czy w Czechach, czy Rumunii i przenoszą produkcję do Polski. Są też globalne koncerny przemysłu AGD czy rtv, które budują w Polsce olbrzymie centra produkcyjne na całą Europę i obsługują cały europejski rynek z Polski - podkreśla Inglot.
Kto chce wyjechać?
Z badania wynika, że wśród rozważających wyjazd jest 27 proc. osób z wykształceniem podstawowym, 23 proc. z zawodowym, 31 proc. ze średnim i 19 proc. posiadających wyższe wykształcenie. W grupie rozważających wyjazd przeważają mężczyźni - 63 proc. Spośród chcących zdecydować się na wyjazd 29 proc. to niepracujący studenci, 25 proc. pracuje na pełny etat, 19 proc. to bezrobotni, a 15 proc. ma w kraju niepełny etat, umowę zlecenie, albo umowę o dzieło. Połowa badanych, którzy chcieliby wyjechać jest bez dochodów, a 31 proc. zarabia poniżej 2 tys. zł.
Badanie wykonała firma badawcza Millward Brown. Przeprowadziła sondaż na 633-osobowej próbie osób pracujących, bezrobotnych, uczących się oraz przebywających na urlopach macierzyńskich i wychowawczych. Uczestnicy badania przeprowadzonego za pomocą wspomaganych komputerowo wywiadów telefonicznych zostali wybrani tak, jak do ogólnopolskiej reprezentatywnej próby dorosłych Polaków, wyłączając z 1000 osobowej próby emerytów, rencistów oraz osoby zajmujące się domem. Maksymalny błąd wyników sondażu to 4 proc.
Aleksander Główczewski, PAP
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy