RuPaul. Fot. M.Andersen |
Filip Cuprych: Ru, zacznijmy od "RuPaul's Drag Race". Obejrzałem wszystkie sezony i wydaje się, że mają one pewną, specyficzną cechę wspólną - historie i przeżycia uczestników programu. Większość z nich ma za sobą dramatyczne dzieciństwo, pochodzi z rozbitych rodzin, doświadczyła odrzucenia z powodu "inności". Czy Twój program to forma terapii?
RuPaul: Może być formą terapii, ale najważniejszą cechą programu jest spoistość, wytrwałość ludzkiego charakteru. Ludzie się z tym utożsamiają. Widzowie zasiadają przed telewizorami, bo ta właśnie wytrwałość i siła ducha jest im bliska.
Jak opisałbyś kulturę drag? Ktoś może powiedzieć, że to ucieczka od rzeczywistości i od problemów, ktoś inny może powiedzieć, że to forma okłamywania samego siebie.
Rzecz w tym, że ludzie, którzy dostrzegli najróżniejsze, okrutne mistyfikacje życia, ludzie, którzy zdali sobie z nich sprawę, decydują się brać sprawy w swoje ręce. Skoro to wszystko to gra, więc trzeba samemu kreować swoje własne życie. Zupełnie jak w filmie, który teraz wyszedł w Stanach, zatytułowanym "Her" w reżyserii Spike'a Jonesa. Jak w "Matrix'ie", gdzie wszystko jest fikcją, faszywą rzeczywistością. Zatem, skoro tak jest, to dlaczego nie zrobić czegoś zajebi***go? Dlaczego nie stworzyć najbardziej niezwykłego, kolorowego, szalonego świata, jaki tylko można sobie wyobrazić? Zamiast uciekać od rzeczywistości, drag pokazuje, że jej nie ma. Rzeczywistość jest mistyfikacją.
Czy w takim razie drag jest sztuką?
Wszystko jest sztuką. Życie jest sztuką. Stworzyliśmy "RuPaul's Drag Race" ponieważ chcieliśmy uczcić drag i wszystko, co z tą kulturą się wiąże. Drag to sztuka, która obecna jest na świecie właściwie od samego początku. Spójrz choćby na zaklinaczy, showmenów, błaznów. Oni wszyscy są po to, żeby ciągle przypominać kulturze o tym, że nie wolno jej samej siebie traktować zbyt poważnie.
Wróćmy do Twojego programu, czy kiedykolwiek zdarzyło się tak, że odrzuciłeś któryś z pomysłów na zadanie dla uczestników? Czy kiedykolwiek bałeś się, że wystawiłoby ich ono na zbyt duże ryzyko?
Nie. Program jest po to, żeby świętować kulturę drag. Nigdy nie wystawiłbym jego uczestników na jakiekolwiek ryzyko. Każdego z zadań, jakie przed nimi stoją doświadczyłem na własnej skórze. Wszyskie wiążą się z tym, przez co ja sam musiałem przejść, żeby zyskać status najsłynniejszej na świecie drag queen.
Mamy XXI wiek i można się spodziewać, że homofobia należy do przeszłości. Dlaczego, Twoim zdaniem, ciągle istnieje?
Dlatego, że żyjemy w kulturze pełnej nienawiści do samych siebie. Żyjemy w kulturze pełnej obsesji na punkcie męskości, czy choćby samej idei męskości. Ludzie wszędzie jej poszukują. Wszystko, co nie jest częścią tej idei, czy kultury, uznawane jest za coś słabego, bezwartościowego. Myślę, że największym zagrożeniem dla gejów jest ich własna nienawiść do siebie samych i wstyd.
A czy "homofobia" jest w ogóle właściwym słowem? Rzeczywiście, ludzie boją się homoseksualizmu?
Nie. Jeśli rozłoży się ten problem na czynniki pierwsze, to okaże się, że homofobia, rasizm, seksizm są tymi samymi demonami. To wiąże się z ego, które musi coś poniżyć, żeby poczuć się większym, lepszym, albo po prostu coś poczuć. Niedawno na twitterze umieściłem taki wpis: "Kim bylibyście bez waszych wrogów?" To ciekawe pytanie, bo przecież wszyscy z czymś walczymy każdego dnia. Co, gdyby tego czegoś nie było? Homofobia, seksizm, rasizm są częścią tego specyficznego dialogu, w którym ego musi z czymś walczyć. Ego nie wie, że istnieje, jeśli nic nie stoi po jego przeciwnej stronie.
A kiedy mówisz o wrogach, czy byłbyś w stanie stanąć po ich stronie i powiedzieć "Tak, rozumiem dlaczego nienawidzą gejów, transseksualistów itd i jestem w stanie usprawiedliwić ich zachowanie"?
Nie, dlatego że jeśli przyjrzymy się dokładniej podstawom problemu, to okaże się, że nie mają one nic wspólnego z tym, co ludzie rzeczywiście nienawidzą. Przede wszystkim, ludzie nienawidzą innych, bo nienawidzą samych siebie. Wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani. Może tak wyglądać, że ktoś jest w Polsce, ktoś w Wielkiej Brytanii, a ja tu, w Los Angeles. Ale prawda jest taka, że nie jesteśmy od siebie niczym oddzieleni. Owszem, wygląda tak, że się różnimy, ale to tylko złudzenie. Jak samolot odlatujący z lotniska robi się coraz mniejszy. Ale czy rzeczywiście tak jest? Wszystko zależy od punktu widzenia. Także, mówienie że się czegoś nienawidzi to mówienie, że nienawidzi się samego siebie.
RuPaul Charles Fot. Archiwum artysty |
Na pewno mamy jej więcej. Kto wie co by było, gdyby zostały zniesione wszelkie restrykcje na świecie. Ale na pewno mamy więcej wolności niż większość państw na świecie, od początku historii ludzkości. Ale powtarzam, największym zagrożeniem są bariery i poczucie wstydu, winy w naszych własnych umysłach
W takim razie można mieć nadzieję, że Twój program coś zmieni...
... to nie jest cel programu. To program rozrywkowy. Moja kariera zawodowa trwa od 30 lat. Wielu ludzi pyta mnie czy jestem, czy uważam się za wzór do naśladowania i czy chcę coś zmieniać? Nie chcę niczego zmieniać. Ja zabawiam publiczność. Wychodzę na scenę, śpiewam, tańczę. Mam nadzieje, że ludzie się przy tym bawią. Ale jeśli coś więcej z tego wynika, to tylko się cieszyć. Ale, jak mówię, zmienianie świata to nie cel programu. On ma bawić. Po prostu.
Ale chciałbyś, żeby był pokazywany na głównych kanałach telewizyjnych, nie tylko w kablówce, Netflix czy YouTube?
Wiesz co... jest tam, gdzie jest. To mi odpowiada i nie musi być niczym większym. Prawdę mówiąc, główne kanały telewizyjne od zawsze związane były z kulturą gejowską. W pewnym sensie, podobały mi się czasy, kiedy tworzyliśmy swego rodzaju podziemie. To sprawiało, że praca była bardziej ekscytująca, miała większą wartość. Dzisiejsza kultura pop to przecież przeobrażona kultura gejowska. To, jak mówimy, jak się ubieramy. Weź na przykład film "Seks w wielkim mieście". To historie z perspektywy gejowskiej, ale przedstawione przez kobiety. Ta mentalność przetacza się przez wszystko, co wiąże się z rozrywką.
Ru, dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Filip CuprychPolarity International
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy