Polscy żołnierze podczas ćwiczeń. Fot. Ł.Golowanow/Konflikty.pl/Wikipedia |
Niestandardowy sposób
polegał na tym, że 25 lutego były rektor Akademii Obrony Narodowej gen.
Bogusław Pacek poinformował o tych działaniach na mikroblogu Twitter.
Obecnie ten były oficer
Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW) jest pełnomocnikiem ministra obrony
narodowej Tomasza Siemoniaka i właśnie w takim charakterze się wypowiada. To
właśnie ten człowiek ma odpowiadać za wdrożenie programu polskiego MON w
zakresie szkolenia sił ukraińskich. Złożył w tej sprawie wizytę w Jaworowie i w
Desnie już w grudniu ubiegłego roku. Polscy oficerowie na Ukrainie będą
prawdopodobnie szkolili tamtejszych instruktorów.
Strona techniczna tego
projektu pozostaje opinii publicznej nieznana; nie wiemy, jakie będą koszty tej
wspaniałomyślnej pomocy Kijowowi, ale domyślamy się tylko, że Wojsko Polskie ma
dużo pilniejsze potrzeby niż udzielanie „bratniej pomocy” sąsiedniemu
prowadzącemu wojnę domową krajowi.
Strona moralna jest w tym
wypadku jednoznaczna: jeszcze przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia, w
raporcie Amnesty International międzynarodowej organizacji zajmującej się
monitorowaniem przestrzegania praw człowieka czytaliśmy o tzw. ochotniczych
jednostkach nacjonalistów ukraińskich: „bataliony te działają na podobieństwo
rebelianckich grup przestępczych i powinny być niezwłocznie poddane kontroli.
Na przykład blokowanie ludności cywilnej dostępu do żywności stanowi
pogwałcenie prawa międzynarodowego, za które sprawcy powinni ponieść
odpowiedzialność”.
Jakakolwiek pomoc, w tym
szkoleniowa, udzielana dziś formacjom zbrojnym Ukrainy, sprawia, że polscy
żołnierze narażeni będą, i to być może już wkrótce, na uzasadniony zarzut
współudziału w zbrodniach przeciwko ludzkości. Z tego powinni zdawać sobie
sprawę też polscy oficerowie; ewentualną odpowiedzialność prawną w tej sprawie
przyjdzie bowiem zapewne ponosić właśnie im, a nie Siemoniakowi i jemu
podobnym, którzy być może będą już wówczas na politycznej i ministerialnej
emeryturze.
Strona ekonomiczna
przedsięwzięcia budzi co najmniej równie poważne wątpliwości. Minister obrony
zapowiedział wysłanie na Ukrainę kontyngentu około stu oficerów. Uczynił
to w sposób daleko odbiegający od ogólnie przyjętych w takich sprawach
standardów; nawet posłowie – członkowie sejmowej Komisji Obrony Narodowej nie
zostali zaznajomieni ze szczegółami misji. Nie wiemy zatem, jakie będą koszty misji,
ale założyć możemy jedno – będą to środki polskiego resortu obrony, bo raczej
trudno wyobrazić sobie, by w jakikolwiek sposób partycypowała w kosztach
zbankrutowana strona ukraińska.
Wszystko to ma
miejsce w sytuacji drastycznych cięć budżetu MON i zapowiadanych masowych
zwolnień żołnierzy zawodowych, których jeszcze kilka lat temu tak gorąco
zachęcano do związania swej kariery życiowej z armią. Tylko w latach 2016-2022
planowane jest w ramach tej redukcji wyrzucenie na bruk ponad 34 tys. osób.
Zakłada się też, że żołnierz zawodowy w stopniu szeregowego przechodzić ma w
stan spoczynku po 12 latach służby, choć tendencja w armiach europejskich jest
odwrotna, bo przecież dłuższa służba równoznaczna jest z profesjonalizacją sił
zbrojnych.
Wreszcie aspekt międzynarodowy
i geopolityczny – Polska po raz kolejny stawia się w jednym rzędzie nie z
poważnymi graczami europejskimi, ale raczej w gronie krajów realizujących w
Unii Europejskiej strategię polegającą na bezapelacyjnym realizowaniu interesów
Stanów Zjednoczonych. Obok lotniskowca USA na Morzu Północnym znanego jako
Wielka Brytania, kajaków bojowych Waszyngtonu nad Bałtykiem, czyli Litwy, Łotwy
i Estonii; na południowym brzegu Morza Bałtyckiego pojawia się kuter patrolowy
Stanów Zjednoczonych – Polska.
Jednocześnie w Polsce
zaczyna się nieśmiała na razie dyskusja na temat wysyłania broni nad Dniepr;
wypowiadał się w tej sprawie m.in. zwierzchnik sił zbrojnych prezydent
Bronisław Komorowski. Podobno chodzić ma o sprzedaż Kijowowi uzbrojenia, jednak
po raz kolejny pojawia się pytanie o możliwości finansowe ukraińskiego budżetu.
W sytuacji, gdy brakuje w nim środków na zapewnienie funkcjonowania
elementarnej infrastruktury, usług publicznych i polityki społecznej,
przeznaczenie kolejnych funduszy na zbrojenia jest nie tylko mało wiarygodne,
ale też – gdyby miało miejsce — pogłębić może katastrofę społeczną, w
której i tak pogrążone jest upadłe ukraińskie państwo. Banałem będzie też
stwierdzenie o korupcji przeżerającej tamtejszą administrację, w tym wojskową.
Wiedzą o tym
przedstawiciele większości krajów Unii Europejskiej – żadnego militarnego
wsparcia Ukrainie nie zamierzają przecież udzielać ani Niemcy, ani sąsiadujące
z Polską kraje Europy Środkowej – Słowacja i Czechy. Warszawa woli jednak
dołączać do politycznie znajdującej się poza Europą Wielkiej Brytanii Davida
Camerona czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które zdecydowały się właśnie na
dostawy broni Kijowowi; wypełniając tym samym zlecenie USA, na które wszakże
budżet tego kraju stać. Pewnie zresztą takiego wsparcia udziela już też sam
Waszyngton, bo jak stwierdził niedawno były amerykański dyplomata James Jatras,
„dyskusja o dostawach broni trwa już od jakiegoś czasu. Zwykle wskazuje
to na to, że rozpoczęła się już realizacja tajnego dozbrajania i że już
dziś dostarczamy niektóre rodzaje broni bezpośrednio”.
Decyzja o wysłaniu
polskich żołnierzy na Ukrainę stoi w sprzeczności z odczuciami większości
Polaków nie chcących jakiegokolwiek militarnego zaangażowania swego kraju w
ukraińską wojnę domową. Kontrastuje z polityczną ewolucją współczesnej Ukrainy.
28 lutego grupa Polaków została zatrzymana na polsko-ukraińskiej granicy.
Obrzucano ich wyzwiskami i sugerowano wręczenie łapówek. W końcu w ich
paszportach wbito pieczątki o trzyletnim zakazie wjazdu na terytorium Ukrainy.
Uzasadnienie: brak; nieoficjalnie funkcjonariusze SBU wspomnieli, że
podróżujący za wschodnią granicę obywatele Polski, mieli dokonywać fałszowania
historii najnowszej ukraińskiego ruchu „narodowego”. Chodziło im o to, że
polska delegacja chciała dotrzeć na uroczystości 71. rocznicy zamordowania
ponad tysiąca mieszkańców wsi Huta Pieniacka przez tamtejszych „narodowców” z
dywizji Waffen SS „Galizien” i ochotniczych jednostek nacjonalistycznych. Ale
cóż, to mały zgrzyt, jeden z wielu innych. Komenda dla Warszawy jest
jednoznaczna: Polskę z Europy – wyprowadzić! Wiecznego sojusznika zza oceanu –
dozgonnie miłować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy