Władimir Putin. Fot.Wikipedia (Creative Commons) |
Rządzić Rosją nie jest łatwo zwłaszcza, że „przyjaciele” Rosji bacznie pilnują, by kłopotów miał Władimir Putin sporo. Jak nie w kraju, to zagranica serwuje mu nieustannie liczne „niespodzianki”.
Ledwo udało mu się po raz kolejny doprowadzić do rozejmu na Ukrainie, to USA, NATO i niektóre państwa UE zabrały się aktywnie temu przeszkadzać. No i oczywiście Zachód zaserwował Rosji kolejne sankcje polityczno-gospodarcze z tego powodu.
Amerykanom tak ręką swędzi na spuście karabinów, że podkręcają spiralę strachów przed Rosją w krajach wschodnio-unijnych i wysyłają na pogranicze z Rosją swoje uzbrojone wojska wraz ze sprzętem, pod przykrywką rotacyjnych manewrów, szkoleń, i licho wie czego jeszcze.
Dzięki Bogu, Rosja ma odpowiedzialnego,kompetentnego ministra obrony narodowej, który wojska rosyjskie wziął do galopu i doprowadza do sprawności i mobilności, o której państwa z NATO mogą tylko marzyć. Więc, co raz Amerykanie mają do czynienia z czujną armią rosyjską, bacznie ich obserwującą i gotową na natychmiastowe reakcje, gdy zajdzie taka potrzeba.
W kraju też nie brakuje Władimirowi Putinowi zaskakujących niespodzianek, choćby w postaci polowania na byłego wicepremiera i opozycjonistę-bawidamka, którego zabito wieczorową porą w towarzystwie kochanki na nocnej przechadzce nieopodal Kremla. Co skwapliwie wykorzystują przeciwnicy Rosji i jej prezydenta, przyjmując przedziwne apele, oświadczenia i „nakazy” w obronie zastrzelonego polityka o frywolnym usposobieniu i dosyć szemranej przeszłości, ale za to zagorzałego krytyka Putina.
Do tego wahania z kursem rubla, huśtawka na rynku nośników energii, trzymanie budżetu w ryzach, walka z korupcją, pilnowanie stosownych relacji międzyetnicznych i międzywyznaniowych i temu podobne sprawy państwa.
No i raczkująca Unia Euroazjatycka na dodatek.
„Agenci wpływu” z USA dzielnie pracują non stop całą dobę na wypróbowanym froncie propagandowym wojny hybrydowej, jaką prowadzą Stany Zjednoczone wobec Rosji. Owoce ich pracy, jak papugi, powielają bez żadnej refleksji media europejskie, polskie w szczególności.
„Agenci wpływu” z USA dzielnie pracują non stop całą dobę na wypróbowanym froncie propagandowym wojny hybrydowej, jaką prowadzą Stany Zjednoczone wobec Rosji. Owoce ich pracy, jak papugi, powielają bez żadnej refleksji media europejskie, polskie w szczególności.
Nic dziwnego, że Władimir Putin postanowił nieco odpocząć.
Na Ukrainie względny spokój, nad pomysłami NATO czuwa gen. Szojgu – można na chwilę odetchnąć. Czeka go niebawem kilka spotkań międzynarodowych, kilka ważnych rocznic z jego udziałem i codzienna robota.
Higiena psychiczna i odpoczynek w życiu aktywnego polityka są szalenie ważne.
Prezydent Putin zaliczył jeszcze oficjalnie Dzień Kobiet i zniknął na weekend i calutki następny tydzień w pieleszach domowych. Prezydent Rosji ma pod Moskwą rezydencję - Nowo-Ogarjowo, gdzie przyjmuje gości i współpracowników, jeśli nie ma ochoty być na Kremlu. Dziennikarzy raczej się tam nie wpuszcza.
Zresztą po co?! Mieliby zobaczyć faceta z obrzękniętym nosem, załzawionymi oczami, kichającego, bo ma zwyczajnie katar, jak wielu ludzi o tej porze?
No i się zaczęło.
Co się stało z Putinem? Dlaczego się nie pojawia publicznie? - padały zewsząd pytania.
Putin po raz ostatni pojawił się przed dziennikarzami 5 marca (czwartek) podczas moskiewskiej wizyty premiera Włoch Matteo Renzi. Pogłoski o domniemanej chorobie rosyjskiego prezydenta pojawiły się tego samego dnia, po oficjalnym odwołaniu wizyty, jaką miał złożyć w Kazachstanie. - "(...) Wygląda na to, że Putin się rozchorował" – stwierdził Reuter, powołując się na wypowiedź anonimowego przedstawiciela kazachskich władz.
Media zachodnie dostały amoku.
Każdy komunikat Kremla o spotkaniach prezydenta Rosji prześwietlane stokrotnie, w cyberprzestrzeni rosyjskiej, europejskiej i amerykańskiej – domysły, przypuszczenia, spekulacje, „najprawdziwsze” doniesienia.
Analizowano zdjęcia, komunikaty Kremla i terminarz spotkań prezydenckich. Dziennik "The Telegraph" informował, że prezydent Putin miał spotkać się z władzami Osetii Południowej, ale spotkanie to zostało odwołane "w ostatniej chwili".
Dodatkowe zamieszanie, sugerował natomiast dziennik "Washington Post", wprowadziło zdjęcie ze spotkania rosyjskiego prezydenta z gubernatorem Karelii opublikowane przez Kreml w środę. I podaje, że jak doniósł lokalny portal "Vesti Karelii", zdjęcie to wykonano 4 marca, czyli „na dzień przed tzw. zniknięciem”.
Oczywiście nikt z „Washington Post”, a potem w polskich mediach, nie sprawdził daty w kalendarzu, i nie zauważył, że 4 marca przypadł właśnie w … środę.
Przy tych analiza kalendarza prezydenckiego przypomniano o wcześniejszych plotkach o zdrowiu Putina, pojawiające się w zachodnich mediach od 2012 roku, za każdym razem dementowane przez Kreml.
Dziennik "Daily Mail" za to, relacjonował, jak to określono, „plotki” związane z teoriami na temat "pogorszenia się" stanu zdrowia Putina. Brytyjski dziennik wysnuł teorię, wg której, Putin obawia się, że po zabójstwie Niemcowa teraz on mógłby stać się celem "zamachu". I stąd to „zniknięcie”.
Analizowano zdjęcia, komunikaty Kremla i terminarz spotkań prezydenckich. Dziennik "The Telegraph" informował, że prezydent Putin miał spotkać się z władzami Osetii Południowej, ale spotkanie to zostało odwołane "w ostatniej chwili".
Dodatkowe zamieszanie, sugerował natomiast dziennik "Washington Post", wprowadziło zdjęcie ze spotkania rosyjskiego prezydenta z gubernatorem Karelii opublikowane przez Kreml w środę. I podaje, że jak doniósł lokalny portal "Vesti Karelii", zdjęcie to wykonano 4 marca, czyli „na dzień przed tzw. zniknięciem”.
Oczywiście nikt z „Washington Post”, a potem w polskich mediach, nie sprawdził daty w kalendarzu, i nie zauważył, że 4 marca przypadł właśnie w … środę.
Przy tych analiza kalendarza prezydenckiego przypomniano o wcześniejszych plotkach o zdrowiu Putina, pojawiające się w zachodnich mediach od 2012 roku, za każdym razem dementowane przez Kreml.
Dziennik "Daily Mail" za to, relacjonował, jak to określono, „plotki” związane z teoriami na temat "pogorszenia się" stanu zdrowia Putina. Brytyjski dziennik wysnuł teorię, wg której, Putin obawia się, że po zabójstwie Niemcowa teraz on mógłby stać się celem "zamachu". I stąd to „zniknięcie”.
Chory - płynie przez rosyjską cyberprzestrzeń. Ma raka trzustki lub kręgosłupa, tu Amerykanie nie są zgodni na co cierpi prezydent Rosji. Umarł? - Zastanawiają się polskie media. „Putin NIE ŻYJE? W Rosji panika” – bije po oczach tytułem Super Ekspress, polska bulwarówka. „Putin miał UDAR MÓZGU? Anonimowa wiadomość z moskiewskiego szpitala” pisze ta sama gazeta. „Junta wojskowa gen. Szojgu go zabiła” - donoszą z Ukrainy.
Przeszedł na islam a gimnastyczka Kabajewa urodziła mu w Szwajcarii córeczkę. Media szwajcarskie wytropiły nawet hotel w którym zarezerwowano dwa pokoje – jeden dla przyszłej mamy a drugi dla Putina z ochroną (sic!!!), ale nikt tam się nie zjawił. Wcale się nie dziwię, bo pokój nawet z podwójnym łożem i dostawką dla prezydenta i jego ochrony, to jednak za mało.
Ale nowo narodzona córeczka, to pestka!
Najlepiej zorientowana w życiu prywatnym rosyjskiego prezydenta, polska „ekspertka” od Rosji i Putina – red. Marysia Przełomiec sugeruje – że Putin poddał się operacji plastycznej i poddawany jest teraz pooperacyjnej rehabilitacji.
Oczywiście, pojawiły się też spekulacje mniej prywatne, bardziej polityczne, m.in. Taka, że w Moskwie zawiązano „spisek generałów”, który chce odsunąć Putina od władzy. „Znikniecie” jest przemyślanym manewrem politycznym, w tradycji Iwana Groźnego, informowały inne media w Polsce.
Popłoch wywołały helikoptery nad Moskwą i białe ciężarówki na Pl. Czerwonym. Śmigłowce polatały i wróciły do baz, a z ciężarówek wyładowano sprzęt do budowy sceny i urządzenia nagłaśniające. Dziennikarze z Ukrainy, akredytowani w Moskwie alarmują – „pod Kremlem buduje się Majdan”. Media rosyjskie – że Moskwa szykuje się do fety z okazji 1-rocznicy powrotu Krymu do Rosji.
Co niektórzy Rosjanie, prezentujący się jako jego byli doradcy i którzy zwiali zagranicę, serwują wywiady na lewo i na prawo o rychłym końcu Putina na scenie politycznej. Z całą powagą polskie media donoszą, że jasnowidz przepowiedział Putinowi rychłą śmierć.
Po chwili chaosu medialnego, zaczęto już na poważnie zastanawiać się – kto po Putinie? Czy jest jakiś realny następca? Okazuje się, że wg mediów – nie ma.
Wszystkie doniesienia o chorobie Władimira Putina cierpliwie dementuje rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Podobnie jak pogłoski o narodzinach dziecka Władimira Putina i Aliny Kabajewej. Putinowi żadne dziecko – nie przybyło.
Rzecznik ogłosił przy okazji, że szuka sponsorów, którzy zrzucą się na nagrodę za największa brednię medialną na temat Putina.
Popieram ten pomysł i proponuję zwycięzcy zafundować statuetkę Pinoccia.
Władimirowi Putinowi życzę udanego wypoczynku.
Zwłaszcza od dziennikarzy.
Zofia Bąbczyńska-Jelonek
Kwardratura Koła Polityki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy