Warszawskie lotnisko Okęcie. Fot. A.Hrechorowicz |
Z danych
przedstawionych w projekcie rządowego Programu Współpracy z Polską Diasporą w
latach 2015-2020 Ministerstwa Spraw Zagranicznych wynika, że w ostatnim dziesięcioleciu
Polskę opuściły ponad 2 miliony osób.
Badaczka migracji prof. Grabowska-Lusińska, socjolog pracy w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej (SWPS) i ekspert Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że do takich danych należy podchodzić z ostrożnością, bo są to tylko szacunki. - Nawet jeśli te 2 mln osób opuściły Polskę, wcale nie znaczy, że cały czas są poza krajem - przekonuje. Wyjaśnia, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej ludzie stali się bardziej mobilni i mogą być ciągle w ruchu - czasem wracają, potem znów wyjeżdżają.
- Za czasów dużej emigracji z Polski do Ameryki mieliśmy do czynienia z wyjazdami z punktu A do punktu B, a potem po iluś latach następował powrót do punktu A. Dziś już nie możemy tak definitywnie mówić o powrotach - komentuje socjolog. Obecnie miejsca zamieszkania można zmieniać z większą łatwością niż kiedykolwiek wcześniej w historii. - Dążymy do osiągania swobody mobilności poprzez znoszenie ograniczeń granicznych, walutowych czy kapitałowych. W dodatku środki transportu nigdy wcześniej nie były tak tanie i tak dostępne dla przeciętnego człowieka. Dzięki temu ludzie, którzy doświadczyli mobilności, widzą jej korzyści i chcą być mobilni - podsumowuje.
Badaczka migracji prof. Grabowska-Lusińska, socjolog pracy w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej (SWPS) i ekspert Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że do takich danych należy podchodzić z ostrożnością, bo są to tylko szacunki. - Nawet jeśli te 2 mln osób opuściły Polskę, wcale nie znaczy, że cały czas są poza krajem - przekonuje. Wyjaśnia, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej ludzie stali się bardziej mobilni i mogą być ciągle w ruchu - czasem wracają, potem znów wyjeżdżają.
- Nie znamy skali
powrotów do Polski. Jest przecież swoboda przepływu pracowników. Osoby
wyjeżdżające z Polski nie wymeldowują się stąd, a w krajach przyjmujących (np.
w Wielkiej Brytanii) nie muszą się już rejestrować. Tak więc ludzie ci wymykają
się statystykom - zwraca uwagę prof. Grabowska-Lusińska. Przyznaje, że dobrymi
źródłami danych o strukturze i dynamice wyjazdów i powrotów może być spis
powszechny oraz prowadzone co kwartał Badanie Aktywności Ekonomicznej Ludności
(BAEL).
Rozmówczyni PAP
porównuje, że w czasach spisu powszechnego w 2002 r. z emigracji wracali w
dużej mierze ludzie z lepszym wykształceniem i osiedlali się głównie w
większych miastach. W ostatnich latach wygląda to nieco inaczej - ludzie
częściej wracają do miejsc, z których wyjechali. - Jednak osoby te często nie
mogą się odnaleźć na lokalnych rynkach pracy, dlatego decydują się na kolejne
wyjazdy. W ten sposób trwają w cyrkulacji: wyjazd-powrót-wyjazd. Czas pobytu w
krajach przyjmujących jednak wydłużył się ze względu na brak ograniczeń -
opowiada socjolog.
Jak zaznacza,
głównym motywem, który składnia Polaków do wyjazdów, jest praca, a kiedy osoby
te opuszczają Polskę, często chcą do niej jeszcze wrócić i zostawiają sobie
wszystkie opcje otwarte. - Jak to się ułoży z czasem, to już inna sprawa -
wszystko zależy od tego, jak potoczą się losy, np. jak ludzie zorganizują swoje
gospodarstwa domowe i życie rodzinne - dodaje. Przyznaje, że najważniejsze
powody powrotów to przede wszystkim te związane z rodziną (np. zobowiązania
wobec partnerów, dzieci, starzejących się rodziców). Badaczka podkreśla, że
ewentualne powroty zawsze są mniej masowe i mniej systematyczne niż wyjazdy,
które nastąpiły w krótszym czasie, np. po otwarciu granic.
Grabowska-Lusińska
zwraca uwagę na różne modele migracji. Tradycyjnymi wzorcami migracyjnymi były
migracje osiedleńcze i migracje sezonowe. - Migracje osiedleńcze najczęściej
wiązały się z restrykcjami dostępu - koniecznością uzyskania wizy, zielonej
karty - odległością, kosztem podróży. To były migracje do Stanów Zjednoczonych,
Kanady, ale i do Brazylii albo do państw, które prowadziły aktywną politykę
werbunkową, by zasiedlać puste tereny - wskazuje.
Drugim tradycyjnym
modelem była migracja sezonowa. I tak np. za zaborów oraz w czasach PRL ludzie
wyjeżdżali do prac sezonowych, głównie do Niemiec.
Teraz natomiast
pojawiły się nowe modele migracji. Jednym z nich są migracje transnarodowe. -
Człowiek żyje więc w dwóch krajach - pracuje w jednym kraju, ale ma silne więzi
z krajem, z którego wyjechał: śledzi media, kulturę, myśli o powrocie i mógłby
wrócić właściwie w każdej chwili - opisuje. Innym współczesnym modelem migracji
jest też migracja płynna. Można o niej mówić w przypadku ludzi niezwiązanych
mocno z danym państwem, którzy - zależnie od okoliczności - mogą pracować w
różnych krajach.- Za czasów dużej emigracji z Polski do Ameryki mieliśmy do czynienia z wyjazdami z punktu A do punktu B, a potem po iluś latach następował powrót do punktu A. Dziś już nie możemy tak definitywnie mówić o powrotach - komentuje socjolog. Obecnie miejsca zamieszkania można zmieniać z większą łatwością niż kiedykolwiek wcześniej w historii. - Dążymy do osiągania swobody mobilności poprzez znoszenie ograniczeń granicznych, walutowych czy kapitałowych. W dodatku środki transportu nigdy wcześniej nie były tak tanie i tak dostępne dla przeciętnego człowieka. Dzięki temu ludzie, którzy doświadczyli mobilności, widzą jej korzyści i chcą być mobilni - podsumowuje.
Ludwika Tomala,
PAP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy