Młodzież z "Istebnej" odlatuje do Polski po miesięcznym australijskim tournee. Fot. R.Brymora |
Jako jedni z pierwszych dotarli także tutejsi organizatorzy występów ‘Istebnej’ – Marysia i Andrzej Rosiakowie ze Springwood. To oni od paru miesięcy planowali przyjazd Zespołu do Sydney – a więc zakwaterowanie, transport, sale na występy, wycieczki po okolicy, jednym słowem cały pobyt ‘Istebnej’ w NPW.
Jest ksiądz Henryk Zasiura, który bardzo serdecznie zajął
się pomocą tej polskiej młodzieży. Nie tylko apelował do społeczności polskiej
o udzielenie im gościny w domach oraz zachęcał do udziału w koncertach, ale sam
nie opuścił żadnego występu ani spotkania a nawet udostępnił swoje mieszkanie
Zespołowi, na przechowanie ich cennych instrumentów muzycznych.
A Istebniacy? Bezpretensjonalni, otwarci, życzliwi światu
młodzi ludzie, wnieśli tyle spontaniczności, humoru i osobistego uroku, że
potrafili oczarować wszystkich, z którymi się spotkali. Kiedy zaśpiewali podczas Mszy św. w Marayong, to pod naporem ich
góralskich głosów aż zadrżały ozdobne witraże Sanktuarium Matki Bożej Królowej
Polski.
Także pierwszy swój występ Istebniacy wykonali w Marayong
, w Sali św. Jana Pawła II. Potem spotkali się jeszcze raz w tej samej sali, z
zespołem ‘Lajkonik’ na wspólnie przetańczone popołudnie. Wystąpili także w
Polskich Klubach w Bankstown i w Ashfield oraz w Domu Polskim w Newcastle.
Podbili seca wielotysięcznego tłumu w Tumbalong Park, na Polskim
Bożonarodzeniowym Festiwalu oraz wnieśli niezapomnianą radość pensjonariuszom
Domu Opieki w Marayong. Zaśpiewana przed posiłkiem modlitwa i publicznie uczyniony
znak krzyża stanowiły świadectwo tego co reprezentuje dzisiejsza młodzież w
naszej polskiej Ojczyźnie.
Wszędzie towarzyszyły im słowa zachwytu i niemilknące
brawa. Każdy taniec przedstawiał jakąś scenę z życia górali – zarówno pracę jak
i zabawę przy celebrowaniu różnych uroczystości. Podziw wzbudzał wdzięk
uroczych tancerek oraz lekkość ruchów tancerzy. Granicząca wręcz z akrobacją
perfekcyjność wykonywanych figur po
prostu zapierała dech w piersiach widzów.
Autentyczność kostiumów z Beskidu
Śląskiego, góralska muzyka oraz pieśni
i przyśpiewki czyniły te występy niezapomnianymi.
A jeśli już o przyśpiewkach mowa, to poświęcić by im
należało cały odrębny rozdział. Zaśpiewane prawdziwie po góralsku z zachowaniem
wszystkich niuansów beskidzkiej melodii i gwary, cieszyły ucho czystością
dźwięku, a także autentycznością słów i melodii.(W przytoczonych niżej wersetach
spisanych ze słuchu oryginalna pisownia została nieco uproszczona).
Jedne opowiadały o miłości:
Wyleciała kukułeczka i siadła na buku
Zakukała na Janicka a ku ku
Listeczki na buku szemrały
I o
tobie Janicku myślały
Inne były humorystyczne, nawet rubaszne:
Ej powiadają ludzie, że nie umiem robić
A czy to
nie robota za Janickiem chodzić.
Ej cóż mi ludzie rzekną, że tańcuję z piękną
Ej, a
cóże by mi rzekli, my oboje piękni
Ej, nie będę się żenił, aż mi dojdą lata
Ej, aż
mi dziecki pedzą, ożeńże się tata
Najpiękniejsze były jednak te opiewające niezapomniany
urok Beskidów:
Istebniańskie Grónie Beskidzkie widoki
Drugich takich nie ma jako świat szeroki
Istebniańskie Grónie szumiące lasami
Kiedy się obrócę, tęskno mi za wami
Istebniańskie Grónie kocham was i za to,
Że
trzysta dni zimy, a reszta to lato.
Były także i te jak najbardziej prawdziwe:
Szumi Jawor szumi, szumi i osika
Nigdy
nie zaginie góralska muzyka
Jeśli muzyka, taniec i śpiew Beskidu Śląskiego posiada
takich ambasadorów, jak Zespół Regionalny Istebna, to z całą pewnością nie
zaginie folklor tego pięknego polskiego regionu.
Ale wróćmy po tych wspomnieniach z powrotem do Marayong.
Podjechał autokar i młodzież zaczęła się żegnać ze swoimi opiekunami. W
niejednym oku zakręciła się nawet łza. – Czytaliśmy dużo o Sydney, przed
wyruszeniem w tę podróż, powiedział kierownik Zespołu Tadeusz Papierzyński, ale
jest coś, czego nie ma w żadnym przewodniku turystycznym, to jest wasza
gościnność i za to wam dziękujemy. Tak daleko od Polski, a czuliśmy się jak w
Polsce. - Jeszcze przed wejściem do
autokaru zaśpiewali góralskie ‘Sto lat’
i z błogosławieństwem ks. Henryka wyruszyli do Melbourne a stamtąd
prosto do Polski.
Odjechali, a kiedy autokar skrył się za zakrętem, w drogę
powrotną do swoich domów wyruszyli także goszczący Istebniaków Polacy:
Ela i Witek Skonieczny z Blacktown,
Ula i Ryszard Brymora z Valley Heights,
Ania i Krzysztof Wojciechowski z Parramatta,
Beata i Czesław Stankiewicz z Parramatta,
Małgorzata i Jerzy Główkka z Castle Hill,
Ewa Latecka z Castle Hill,
Justyna i Krzysztof Miziewicz z Glenwood,
Patrycja Piętak z Kellyville Ridge,
Bernadeta i Piotr Żychowski z Kellyville Ridge,
Maria i Henryk Chmiel z Marayong,
Jako ostatni odjechali
Marysia i Andrzej Rosiakowie. To właśnie im należy się nie po raz pierwszy, od
nas wszystkich serdeczne podziękowanie.
Marianna Łacek
Zdjęcia: Ryszard Brymora
Ależ tam było cudownie u Was!! Chciałoby się wrócić!! Dziękujemy niezawodnej Pani Marysi Rosiak i wszystkim naszym gospodarzom z Sydney, ale i z pozostałych miast, w których mieliśmy zaszczyt przebywać - Melbourne, Canberra i Brisbane. Dziękujemy też wszystkim innym osobom zaangażowanym w nasz pobyt - księżom, kierowcom, pilotom, przewodnikom, kierownictwu i członkom zespołów polonijnych, Ambasadzie RP w Canberze, wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób włączyli się w organizację naszego pobytu u Was!! Oj, będzie co wnukom opowiadać!!! No i zapraszamy gorąco do Istebnej!!
OdpowiedzUsuń