Choinka bożonarodzeniowa Fot. Malene Thyssen (Creative Commons) |
Być może nie z obrzydzeniem,
ale z uczuciem lekkiego zażenowania oglądam to co z Bożego Narodzenia zrobiła
mieszanka kiczu i komercji. Przerośnięty krasnal z butelką rdzożrącego napoju
przysłonił nie tylko religijny wymiar świąt, który przecież nie każdy musi
celebrować, ale przede wszystkim ogrom tradycji o wymiarze uniwersalnym dla
całej Europy. Można wręcz powiedzieć, że gdyby Stary Kontynent próbował na
serio poszukać źródeł swojej tożsamości, to zwyczaje związane z celebracją
nadchodzących świąt byłby jednym z nich. Niewiele jest przecież w kalendarzu
świątecznych dni, które tak dobitnie wskazywałby, że istnienie kultury
europejskiej nie jest mitem, ale bytem realnym, choć coraz częściej
zapominanym. Boże Narodzenie łączy w sobie pogańską przeszłość kontynentu,
domieszkę rzymsko-greckiej cywilizacji, oraz judeo-chrześcijańskie znaczenie,
wszystko podlane sosem średniowiecznego uniwersalizmu. Tworzy to z grudniowych
świąt synkretyczny twór, który choć przez wieki ulegał modyfikacjom, to
zachowywał swój pradawny trzon.
Święto nowego życia
Ich źródłem była bowiem
obserwacja natury i zachodzących w niej zmian. Najkrótsze dni w roku
zapowiadały, że wkrótce słońce dłużej gościć będzie na niebie, co jednoznacznie
łączono z początkiem odradzania się przyrody. Nasi przodkowie mieli tym samym
poczucie, że historia zatacza koło. Zyskiwało to tym samym wymiar
transcendentalny, pozwalało na refleksję wokół życia i budowało przekonanie, że
jego koniec oznacza początek czegoś zupełnie nowego. W tej cyrkulacji
środowiska naturalnego naukowcy doszukują się ludzkiej wiary w nieprzemijalność
i związane z tym misterium śmierci, jako przejścia do innego – być może
lepszego – świata. Słowianie obchodzili więc w tym czasie Szczodre Gody,
świętując zwycięstwo światła nad ciemnością. Wróżono sobie jednocześnie na kolejny
rok z niepokojem wyglądając obfitości zbiorów czy przychylnej pogody. Z tych
czasów do bożonarodzeniowej tradycji przeszły radosne orszaki kolędowe, na
których czele kroczył włochaty zwierz z rogami i kłapiącą paszczą zwany
Turoniem. Korowody miały określony scenariusz, który kończył się zazwyczaj
śmiercią rogatej maszkary, a później jej „zmartwychwstaniem”. Zanim jednak
nastąpił moment odrodzenia się do nowego życia, Turonia „pojono” wszelkiego
rodzaju trunkami i odczyniano uroki. Był to jasny symbol odnowionego życia,
które wraz z dłuższym dniem zaczyna budzić się po mrocznej i złowrogiej
jesieni.
Nie mniej hucznie przesilenie
zimowe celebrowano w starożytnym Rzymie, gdzie odbywały się Saturnalia.
Igrzyska ku czci boga rolnictwa Saturna należały do jednego z największych
świąt dawnego Imperium. Przez kilka dni zamknięte były wszystkie urzędy i
targi. Bez oporów oddawano się pijaństwu i obżarstwu. Zawieszone były wszelkie
normy obyczajowe i społeczne. Niewolnicy mogli świętować razem ze swoimi
właścicielami, przez co okres ten nazywano często „grudniową wolnością”.
Zarówno koniec i początek musiał wszak być inny od codzienności, musiał z nią
zrywać choć na pewien czas. Od III wieku n.e. w Rzymie zaczęto świętować dzień
Słońca Niezwyciężonego, co w bezpośredni sposób nawiązywało do początku
odradzania się przyrody i jej nieprzemijalności.
Przesilenie zimowe było więc
czasem refleksji nad trwałością istnienia i powodem do radości nad jego
niezniszczalnością. Doskonale wpisywało się w to w teologię chrześcijańską,
której głównym elementem było życie wieczne i zmartwychwstanie ciała. Był to
wszak klucz do Zbawienia, które przynieść miał Mesjasz. Chrześcijanie zaczęli
więc przejmować zwyczaje pogańskie nasycając je religijnymi treściami, które
jednak często niewiele odbiegały od pogańskich interpretacji czy sposobów
myślenia. W narodzeniu Chrystusa szukano nie tylko boskiego wcielenia,
wyniesienia człowieka do rangi najwspanialszego stworzenia, ale również okazji
do modlitwy o przyszłe obfite zbiory, o łaskawą pogodę, o dobry chów zwierząt.
Motywacje te wpisane były w symbolikę zdobionego snopku zboża lub świątecznej
choinki. Wiecznie zielone drzewa przypominać miały o trwałości i płodności,
ozdoby zaś o bogactwie i zasobności. Prawdopodobnie u progu epoki nowożytnej
symbol choinki zaczął być utożsamiany z rajskim drzewem. Tradycja ubierania
bożonarodzeniowego drzewka spopularyzowała się szczególnie w Niemczech, aby
stamtąd, przez niemieckich kupców i rzemieślników przenieść się do innych
krajów europejskich. Na ziemiach zamieszkanych przez Słowian, choinkę
przyjmowano początkowo niechętnie zarówno ze względu na pochodzenie, jak i na
własny obyczaj ubierania snopka. Ostatecznie w XIX wieku iglaki zdominowały
świąteczny wystrój, stając się uniwersalnym symbolem Bożego Narodzenia.
Targi, przedstawienia i szopki
Zanim jednak pojawiła się
choinka, z terenów Niemiec na całą Europę rozlał się zwyczaj urządzania w
czasie Adwentu jarmarków świątecznych. Początkowo okres przedświąteczny był dla
kupców wspaniałą okazją na sprzedaż starych produktów zalegających w
składnicach i warsztatach. Później Weihnachtsmarkt’y stały się miejscem, w
którym rozpoczynano powolne świętowanie Bożego Narodzenia. Na bogato
przystrojonych straganach można było kupić niecodzienne słodkości, bakalie,
wspaniałe ozdoby świąteczne, ręcznie robione zabawki lub biżuterię.
Jarmark świąteczny w Jenie. Fot. Rene Schwietzke, na licencji Creative Commons |
Początki
odbywania jarmarków bożonarodzeniowych sięgają XIII wieku. Jednym z pierwszych
był z pewnością targ we Wiedniu datowany na rok 1294. Rozkwit jarmarków
nastąpił w XIV wieku. Opanował całe Niemcy stając się tym samym do dziś
celebrowaną częścią obchodów Bożego Narodzenia. Jarmarki stały się bowiem nie
tylko dobrą tradycją, ale przede wszystkim doskonałym biznesem. Corocznie
uczestniczy w nich kilka milionów osób generując potężne zyski dla wystawców.
Średniowieczna cywilizacja oparta na rolnictwie i miejskim handlu, z łatwością
przyjęła świąteczne jarmarki do swojego kalendarza. Każde szanujące się miasto
na przełomie listopada i grudnia inicjowało więc bożonarodzeniowy handel, który
kończył się najczęściej kilka dni przez świętami, lub w samą noc wigilijną.
Nieprzypadkowo jednym z symboli świąt stał się św. Mikołaj uważany za patrona
wędrowców i kupców.
Nieodzownym elementem takich
jarmarków były przedstawienia jasełkowe, lub wystawiane szopki
bożonarodzeniowe. Nawiązywały one do średniowiecznych widowisk misteryjnych. O
ile jednak w wielkanocnych pasjach opowiadano historie śmierci i
zmartwychwstania Chrystusa, w okolicach Bożego Narodzenia starano się pokazać jego
narodzenie. Czasami też nawiązywano do mitu o początku świata opisanym w
Księdze Rodzaju. Na tych przedstawieniach pojawiać się zaczęła prawdopodobnie
bogato strojona choinka nawiązująca do drzewa poznania dobra i zła. Łączono
więc narodziny Jezusa z powstaniem świata wpisując wcielenie w ciąg historii
zbawienia. Traktowano go jednocześnie jako nowy początek, nawiązując tym samym
do pogańskich obyczajów związanych z odradzaniem się przyrody. Misteria
bożonarodzeniowe, podobnie jak wielkanocne, miały mieć charakter nie tylko
rozrywkowy, ale przede wszystkim religijno-dydaktyczny, przekazujące
uniwersalne wartości związane z historią betlejemską. W społeczeństwie stanowym
przekaz taki musiał być jednak różnorodny i wielowarstwowy, stąd też pojawianie
się w jasełkach złego Heroda (przestrogi dla władców), dobrych pasterzy
(pociechy dla chłopów), czy trzech król (symbolu roztropności, odwagi,
wsłuchania się w Bożą wolę). Przedstawienia bożonarodzeniowe zostały
prawdopodobnie zainicjowane przez św. Franciszka. Za jedno z pierwszych uważany
jest pokaz w Greccio w 1223 roku. Siłą rzeczy z latami misteria stawały się
coraz bardziej rozwinięte i tym samym świeckie. Forma religijna zaczęła być
zastępowana elementami typowo rozrywkowymi. Pojawiać się zaczęły postacie, które
nijak pasowały do historii zbawienia, a dużo częściej wpisywały się we
współczesne konteksty. Często jasełka stawały się więc komentarzem do bieżących
wydarzeń politycznych lub barwną opowieścią coraz luźniej związaną z
narodzinami Jezusa.
Szopka krakowska. Fot. R.Korzeniowski, na licencji Creative Commons |
W XVIII wieku zakazano więc
wystawiania przedstawień bożonarodzeniowych, zastąpić je zaś miały statyczne
szopki, symbolicznie ukazujące moment składania hołdu nowonarodzonemu przez
pasterzy i przybyłych do groty magów. Miały one zarówno charakter klasyczny,
jak i ozdobny. W Krakowie zaczęto nawet budować majestatyczne formy czerpiąc
inspirację z architektury neogotyckich kościołów. Pozornie skromna szopka
betlejemska zaczęła więc być wpisywana w kontrastujące z nią bogactwo. De facto
jednak przekaz szopek krakowskich był zupełnie inny. Całość budowli imitować
miała zabudowania miejskie, począwszy od murów obronnych, na formach
strzelistych skończywszy. Chrystus rodzić się miał więc w przestrzeni miasta,
wśród jego codzienności i historii. Stąd występowanie w krakowskich szopkach
postaci świeckich, czy bohaterów narodowych. W ten sposób także szopki zyskały
nie tyle wymiar religijny co świecki, stając się elementem kultury i wyrażając
kunszt artystyczny twórców.
Czas zabawy
Podobną częścią kultury europejskiej stał się zwyczaj kolędowania, który swój początek miał w radosnych pieśniach noworocznych śpiewanych na przełomie roku. W starożytnym Rzymie kolędami celebrowano nowych urzędników, którzy wraz z 1 dniem stycznia obejmowali swoje funkcje. Najczęściej zawierały życzenia, albo też miały charakter pochwalny. Nie bez przypadku kolędy chrześcijańskie najczęściej witają Zbawiciela, uroczyście ogłaszają jego chwałę, bądź też zawierają modlitwę o wszelką pomyślność. Choć początkowo pastorałka lub kolęda oparta na przekazach ewangelicznych z czasem zaczęto ją wzbogacać o elementy wyczytane z apokryfów, lub – coraz częściej - tradycji i wyobrażeń ludowych. Co ciekawe twórcy kolęd rzadko kiedy starali się aby ludzkość zapamiętała ich imiona i nazwiska. Tworzono je z myślą o powszechnym i wolnym użytkowaniu, bez intencji ochrony praw autorskich, co zresztą było dość typowe dla średniowiecznego patrzenia na wytwory kultury.
Celebracja Bożego Narodzenia nie kończyła się jednak na samych obchodach świąt. Od święta Epifanii (Trzech Króli) obchodzono karnawał obchodzony do Środy Popielcowej. Jego źródła sięgały grecko-rzymskich świąt ku czci Izydy i Dionizosa. Związane z nim były wystawne parady, pełne przebierańców, litrów wylanego alkoholu i radosnych pląsów. Karnawał przedłużać miał więc radość z odradzającego się życia i zaklinać trwającą jeszcze zimową rzeczywistość, a jednocześnie zapowiadać nadchodzącą wiosnę. Miał też łączyć rzeczywistość świąt Bożego Narodzenia z Wielkanocą, wychwalając tańcem i śpiewem obecność Chrystusa na ziemi przed jego męką i zmartwychwstaniem. Według europejskich tradycji był to też doskonały czas na jedzenie dużych ilości mięsa, co w rzeczywistości wypełnionej dniami postnymi było nie lada gratką. Z założenia w czasie karnawału należało się dobrze najeść, aby mieć siły na przetrwanie długiego, 40-dniowego okresu Wielkiego Postu. Wielkie świętowanie rozpoczynane na przełomie listopada i grudnia, a kończące się w lutym lub marcu, łączyło się jeszcze z jednym, czysto pragmatycznym elementem. Przypadało bowiem na okres, w którym ludzie – ze względu na panującą aurę – mieli czas na świętowanie. Poprzedzać miało ciężką pracę, która zaczynała się wraz z początkiem okresu wegetacji roślin.
Boże Narodzenie nie jest więc jedynie świętem o wymiarze religijnym. Niesie za sobą potężny bagaż europejskiej kultury, która swoje korzenie ma w czasach pogańskich. Nawiązuje jednocześnie do agrarnej przeszłości ludzkiej cywilizacji, w której bieg życia uzależniony był od pór roku i biegu przyrody. Narosłe wierzenia i tradycje stanowiły więc uniwersalny konstrukt jednolity dla całej Europy i będący jego dziedzictwem. Poszukując więc własnej tożsamości warto się do niego odwołać, nie poddając się biernie uproszczonej wizji bożonarodzeniowej kultury ograniczającej się do czerwonego skrzata i renifera z czerwonym nosem.
Sebastian Adamkiewicz
Histmag.org
________________________
Sebastian Adamkiewicz - historyk, wykładowca Dziecięcego Uniwersytetu Ciekawej Historii, współzałożyciel i członek zarządu Fundacji Nauk Humanistycznych. Doktorant w Katedrze Historii Nowożytnej na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Zajmuje się badaniem dziejów staropolskiego parlamentaryzmu oraz kultury i życia elit politycznych w XVI wieku. Interesuje się również zagadnieniami związanymi z dydaktyką historii, miejscem „przeszłości” w życiu społecznym, kulturze i polityce oraz dziejami propagandy. Miłośnik literatury faktu, podróży i dobrego dominikańskiego kaznodziejstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy