Polacy na wiecu na Trafalgar Square w Londynie. Fot. E.Walenda/PAP |
Ich diagnoza jest zgodna: kiedyś Polacy emigrowali z
powodów politycznych, nierzadko zmuszani do tego przez władze PRL. Dziś
decydują samodzielnie, by gdzieś indziej spróbować szczęścia zawodowego,
osobistego, rodzinnego. Jednak nie tracą kontaktu z ojczyzną za sprawą
instytucji polonijnych oraz portali internetowych, dzięki którym Polska jest
wszędzie.
Polityczna propaganda
Jak twierdzi prof. Dorota Praszałowicz z Instytutu
Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie,
negatywny obraz procesu emigracji kreują przede wszystkim politycy, którzy
decyzje Polaków o opuszczeniu ojczyzny wykorzystują do propagandy politycznej.
- Łatwo jest powiedzieć, że ci, którzy teraz rządzą, rządzą źle, i to z ich
winy trzeba wyjeżdżać i najlepiej już nigdy nie wracać. W ten sposób tworzona
jest atmosfera zagrożenia. Z kolei w krajach Zachodu niektórzy politycy straszą
zbyt liczną (ich zdaniem) imigracją. Obie strony traktują migrantów
przedmiotowo – mówi profesor.
Złe skojarzenia
Według specjalistki z UJ emigracja źle się kojarzy z
powodów, z jakich była podejmowana w przeszłości. Polacy opuszczali ojczyznę w
czasach zaborów, wojen i PRL-u – jednym słowem wtedy, kiedy było źle. Dzisiaj
Polska - twierdzi profesor z UJ - jest samodzielnym, pewnym siebie krajem, a
Polacy zwykle wyjeżdżają z własnej woli, aby stać się częścią europejskiej i
światowej wspólnoty. Nie ma – zdaniem prof. Praszałowicz - obaw, by Polacy
stracili związek z krajem pochodzenia. Dzięki instytucjom polonijnym oraz
nowoczesnym i szybkim sposobom komunikowania się i transportu migranci
utrzymują kontakt z polskimi krewnymi i nie zapominają o rodzimych tradycjach.
Emigracja jako rezultat demokracji
Zdaniem profesor należy cieszyć się z tego, że Polacy,
tak jak obywatele innych w pełni demokratycznych państw, mogą swobodnie
podróżować. Wyjazd za granicę nie zawsze był łatwy. W czasach PRL-u problemem
było uzyskanie paszportu, teraz bez niego Polacy swobodnie podróżują w
granicach Unii Europejskiej. Właściwie każdy może podjąć pracę za granicą.
Wyjazd ułatwiają też tzw. sieci migracyjne, czyli więzi społeczne pomiędzy
migrantami, byłymi migrantami i niemigrantami. Ich powstawanie i rozwój
ułatwiają nowoczesne sposoby komunikowania się, gdzie szczególną rolę odgrywa
internet, oraz dostępność różnorodnych środków transportu. Dzięki sieciom
migracyjnym przyszli migranci mogą dowiedzieć się o zaletach i wadach nowego
miejsca, mogą też liczyć na pomoc w aklimatyzacji.
Dlaczego wyjeżdżamy?
Polacy - mówi prof. Praszałowicz - od wieków emigrują, z
różnych powodów. Przede wszystkim po to, by poprawić swoją sytuację życiową.
"Różnice standardu życia oraz poziomu wynagrodzeń między Polską a Zachodem
są oczywiste i czynią wyjazd atrakcyjnym" - zauważa specjalistka z UJ. Na
stałe lub czasowe pobyty w innym państwie decydują się często ludzie
dynamiczni, przedsiębiorczy, odważni, samodzielni. Badacze nazywają to
selektywnością migracji. Ale selekcja może też być negatywna - niektórzy
wyjeżdżają po to, aby uciec – np. od rodziny, która im ciąży, przed wymiarem
sprawiedliwości. Inni, np. osoby z grupy LGBT (lesbijki, geje, osoby
biseksualne oraz transpłciowe), chcą wyzwolić się od stygmatyzacji, naznaczenia
społecznego, które jest przyczyną niechęci wobec nich.
Niż demograficzny, starzejące się społeczeństwo
Zgodnie z raportem Komitetu Badań nad Migracjami PAN
poakcesyjna emigracja oznacza ubytek urodzeń sięgający kilkudziesięciu tysięcy
osób rocznie (liczby nie uwzględniają dzietności Polek za granicą). Na skutek
emigracji następuje intensyfikacja procesu starzenia się społeczeństwa.
Zakładając, że emigranci czasowi ani ich dzieci nie powrócą do kraju, by tu się
osiedlić, a w konsekwencji liczba urodzeń w Polsce będzie mniejsza o 10 proc.,
wówczas stan ludności będzie w 2035 r. mniejszy o dodatkowe 2,5 mln osób.
Jak powiedział PAP prof. Marek Okólski z Komitetu Badań
nad Migracjami PAN, emigracja z kraju, w którym obserwuje się ujemny przyrost
naturalny – a takim jest Polska – może budzić niepokój, jednak nie należy
wpadać w „panikę emigracyjną”. Jak zauważa, wszystkie kraje europejskie wyżej
rozwinięte od Polski zanim weszły na drogę nowoczesnego i zrównoważonego
rozwoju ekonomicznego, pozbyły się nadmiaru ludności poprzez emigrację. Nie
odbywało się to jednak w sytuacji ujemnego przyrostu naturalnego. - Na razie nie
można mówić o żadnej katastrofie emigracyjnej. Nie wiemy jeszcze, jak potoczą
się losy wyjeżdżających obecnie Polaków, którzy na Zachodzie mogą podjąć dobrze
płatną pracę. Na pewno część z nich wróci do swoich regionów i przyczyni się do
ich rozwoju gospodarczego, choć nie mamy gwarancji na to” – mówi professor.
***
Wg "Atlasu polskiej obecności za granicą" MSZ,
od 18 do 20 mln Polaków i osób polskiego pochodzenia mieszka poza granicami
kraju; to jedna z największych diaspor na świecie. Z lektury raportu wynika, że
w USA żyje najwięcej przedstawicieli Polonii - ok. 9,6 mln osób.
Według Głównego Urzędu Statystycznego za granicą przebywa
ok. 2 mln 17 tys. emigrantów czasowych (wyjechali za granicę, ale w ewidencjach
widnieją jako mieszkańcy kraju).
GUS podaje też, że za granicą działa ponad 3 tysiące
organizacji i instytucji polonijnych o charakterze społecznym, kulturalnym i
religijnym. W USA jest ich najwięcej, bo ponad 550 (w drugiej pod tym względem
Francji - prawie 400, w trzecich Czechach - 375).
Beata Kołodziej, PAP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy