Sytuacja jest dla
wszystkich stron konfliktu (a jak twierdzi strona ukraińską są co najmniej
trzy) już bardzo niekomfortowa. Mówimy oczywiście o stronie politycznej
konfliktu, albowiem spoglądając na jego wymiar społeczny mamy do czynienia już
z kryzysem humanitarnym i zorganizowanym ludobójstwem Rosjan. Ten brak
politycznego komfortu przejawia się w braku możliwych scenariuszy
alternatywnych, powrót do status quo jest już niemożliwy. Wszelkie marzenia
prezydenta Poroszenki o korytarzu, którym rzekomi rosyjscy najemnicy mieliby
opuścić Ukrainę to jedynie zawoalowany sposób obrażania mieszkańców Donbasu,
których narodowo-wyzwoleńczy trud jest bezprecedensowo deptany przez jego rząd,
a ukraińska i zachodnia propaganda odmawiają im prawa do samostanowienia, które
wcześniej przyznano Majdanowi. W tych realiach niestety wzajemne komunikowanie
się musi się odbywać za pomocą karabinów, nie ma innej możliwości, zwłaszcza
jeżeli własny rząd nazywa własnych obywateli terrorystami! Co ciekawe, to
kłamstwo zachodniej propagandy jest beznamiętnie powielane, jednakże czy
Amerykanie nazywali tak Konfederatów? W naszym kraju władza nazywała tak
bojowników PPS, potem AK, ale była to władza narzucona z zewnątrz. Czy nie jest
fenomenem ten dramat zakłamania ukraińskiego soft power?
Scenariuszy dla kraju,
który walczy z własnym społeczeństwem nie ma, zwłaszcza że zwalczana część
społeczeństwa jest „wrogiej i napastliwej narodowości”, której odmawia się
prawa poczucia bycia u siebie! To nie są standardy traktowania mniejszości XXI
wieku! To nie są standardy pieszczenia i chuchania na mniejszości narodowe,
etniczne i wszelakie w Unii Europejskiej. Przecież Ukraińcy muszą sobie
uświadomić, że gdyby Ukraina była w Unii Europejskiej, to Donbas dostałby specjalne
dotacje na podtrzymanie kultury i tradycji języka rosyjskiego i własnej
kultury! Przynajmniej powinien dostać, gdyby Donbas leżał przykładowo w Polsce,
bo jak wiemy Rosjanie w unijnej Łotwie też nie mają łatwo, a świetle różnych
doniesień są nawet dyskryminowani i szykanowani. Wszystko jest przerażające,
albowiem nie jest łatwo być Rosjaninem w Unii Europejskiej i krajach z Unią
stowarzyszonych.
Być może dla Ukrainy
najrozsądniej byłoby zdecydować się na uznanie niepodległości Donbasu? Za
wolność się płaci, skoro de facto tamtejsze społeczeństwo pogodziło się z
utratą Krymu, to czy nie jest rozsądniej dla stworzenia państwa mono-narodowego
zdecydować się na uwolnienie od regionu stanowiącego problem? My nie mieliśmy
wyboru, po prostu pozbawiono nas praktycznie połowy terytorium kraju w imię
silniejszego, na tym swego czasu zyskali także Ukraińcy. Dlaczego więc dzisiaj
mieliby nie stracić? Przecież mieszkańcy Donbasu mają takie samo prawo do życia
jak mieszkańcy Kijowa lub Lwowa! Przy czym oczywiście barbarzyństwa wysiedlenia
w ogóle nie bierzemy pod uwagę. Wiadomo, że są na Ukrainie nurty w dyskusji
wewnętrznej, które uznają że ceną za „uwolnienie się” Ukrainy od Rosji jest
Krym i może być Donbas, ponieważ w ogólnym rozliczeniu to się państwowości ukraińskiej
opłaca. Struktury ludnościowej i języka jakim mówią w Donbasie nie da się
przekłamać.
Warto mieć świadomość, że
Ukraina stoi przed dylematem prowadzenia wojny domowej – generalnie pacyfikacji
Wschodu, czy też uznania jego niezależności na własne życzenie. Przecież nie
tak dawno pod kierunkiem Kijowa padały jasne i realne postulaty autonomizacji i
federalizacji regionów Ukrainy! Wystarczyło zmienić Konstytucję na taką, która
pozwalałaby zainteresowanym regionom nawet się skonfederować i żyć własnym życiem
przy formalnym uznaniu zwierzchności Kijowa, a faktycznych rządach władz
regionalnych. Czym by się to różniło od stanu istniejącego? Przecież w
regionach „lojalnych” Kijowowi rządzą oligarchowie, jednakże raczej nie z
patriotycznych pobudek, ale po prostu ze strachu o „swoją”, czyli przeważnie
ukradzioną wcześniej Narodom Ukrainy własność.
Na pytanie dokąd zmierza
Ukraina musi sobie odpowiedzieć w pierwszej kolejności prezydent Poroszenko,
który nie ma łatwych decyzji przed sobą. Jest dzisiaj zapędzony w „kozi róg” i
musi kwitować błędy i konsekwencje błędów ludobójczej polityki panów Turczynowa
i Jacyniuka, nawet nie dla obrony twarzy, ale po prostu ze strachu przed
tłumem. No chyba, że rozważa się użycie siły przeciwko „post-majdanowym”
demonstrantom? Mówili, że Janukowycz to tyran, a jednak nie wydał rozkazu
zmiażdżenia Majdanu. Co zrobi pan Poroszenko czas pokaże i to już w krótkiej
perspektywie. W wielu zachodnich mediach pojawiają się opinie, że lepiej jest
stracić Krym i Donbas, jakkolwiek by to nie było dramatyczne i kosztowne we
wszystkich wymiarach, to jest to cena, którą warto zapłacić za wolność
pozostałej „Ukrainy właściwej”, przy czym nie można zapominać o krzywdzie
marginalizowanych mniejszości na zachodzie tego kraju.
Bez względu jednak na
wszystko – Ukraina w obecnym układzie spraw nie ma najmniejszych szans na
członkostwo w Unii lub w NATO. Tym bardziej trzeba zadać pytanie – dokąd
zmierzasz Ukraino? Podobno zmierzała do Unii, no ale wyszło jak wyszło…
Krakauer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy