Biblioteka w Głogowie. Fot..Kso (CC) |
Bywa tam wiele
cennych pozycji, a także książki o bogatej szacie graficznej. Profesor zauważył
również, że książki poświęcome kuchni włoskiej czy chińskiej zostały zabite
przez internet, gdzie można znaleźć bezpłatnie mnóstwo przepisów. A sam autor,
który wydał ponad trzydzieści książek, pisząc nie martwi się , kto zechce go
czytać. Chętnie wierzy, że czytać go będą bibliotekarki, kelnerki, a nawet
hydraulicy, a nie biznesmeni i politycy. Wszak zdaniem warszawkiej elity na
początku dziewiętnastego wieku, poezeje Mickiewicza miały uwielbiać głównie
kucharki!
Dzisiaj jednak poruszę temat zbliżony, z naszego podwórka.
Oto niedawno Marek Baterowicz opisał czystkę polskiej kolecji w sydnejskiej
Randwick Municipal Library, Usunięto z półek wiele wartościowych książek, w
szczególności tych, które traktowały o stosunkach polsko-rosyjskich.
Niestety, jak się mówi, to nic nowego pod słońcem. Od czasu zamieszkania w Ashfield, często zaglądałem do tutejszej biblioteki miejskiej, Był dział polski, liczący około 150 pozycji. Aby wzmocnić tę kolekcję ponad 20 lat temu w imieniu Koła Akademików Polskich przekazałem tam kilkanaście książek, między innymi autorstwa Tadeusza Konwickiego. Książki te cieszyły się popularnością. Zauważyłem nawet osoobę, która pożyczyła aż cztery tytuły równocześnie. Lecz sielanka nie trwała długo. Niecałe dziesięć lat temu przekazałem powtórnie do Miejskiej Biblioteki w Ashfield 23 książki, między innymi pióra Miloszą, Brandysa i Sołżenicyna. Gdy po kilku miesiącach nie znalazłem tych książek na półkach, dopytywałem się o ich los. Kierowniczka biblioteki na piśmie podziękowała za donację. Równosześnie oświadczyła, że po ocenieniu wartości książek, zostaną one dołączone do kolekcji bibliotecznej przekazane do State Library of N.S.W., albo odrzucone. Niestety później ślad po tych książkach zaginął. A przecież mogliby mi je oddać. A po wybudowaniu nowego gmachu Rady Miejskiej już nie znaleziono miejsca dla książek w obcych językach, z wyjątkiem działu chińskiego oraz książek w hinduskim języku Gudżarati. Nic w tym dziwnego, wszak w rejonie Ashfield mieszka ponad 25% Chińczyków oraz pokaźna ilość osób z półwyspu indyjskiego.
Czy można utrzymać obecność polskich książek w innych
sydnejskich bibliotekach miejskich? Być może… Lecz o tym decyduje tzw ‘Evidence
of Demand’, czyli ilość osób która pożyczy daną pozycję. Niestety w
końcowej fazie w Ashfield, o ile wiem, polskie książki pożyczało nie więcej niż
5 osób. A więc rodacy w innych dzielnicach bądżcie członkami lokalnych
bibliotek i pożyczajcie polskie książki! A popierać polskie książki należy także
w polskich bibliotekach. Tymczasem nie wszędzie jest najlepiej.Półki w
bibliotekach polskich w Ashfield i Marayong są wypełnione. Nie przyjmują już
książek z prywatnych zbiorów. A może by się jednak udało zrobić przegląd
obecnych zbiorów w polskich bibliotekach i zdecydować co zostawić na półkach? A
potrzebne jest miejsce nie tylko na nowe książki, ale i na dokumenty archiwalne.
Niestety wiele z tych dokumentów przepada. Organizacje się zmieniają, a ludzie
odchodzą. W Melbourne istnieje archiwum Polonii, czy podobne archiwum nie może
powstać w Sydney? Oczywiście dokumenty przekazywane do jakiegokolwiek archiwum
powinny być uporządkowane i zredukowane do istotnego minimum. Dopiero wtedy
mogą być przyjęte.
Wróćmy do podstawowego pytania, czy książki mogą przetrwać
bez czytelników? Napewno ilość osób czytających książki drukowane będzie się
zmniejszała, a liość używających tekstów na internecie zwiększała. Ale dobre
książki będą zawsze popularne.
A wracając do tematu poruszonego przez profesora
Tomkowskiego, podobno statystyczny Polak kupuje średnio półtorej książki. A
nasz sąsiad Czech 14 książek!. Chyba w Australii jest niewiele lepiej, bo wszędzie
widać przecenione książki. A czasami wydaje się, że coraz więcej osób pisze, a
coraz mniej czyta. Cóż takie życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy