Współczuję Ukraińcom, bo widzę jak wielką cenę za to przyszło im zapłacić, współczuję także dlatego, iż wiem jak długą drogę mają jeszcze przed sobą. To dziesiątki lat wyrzeczeń, cierpień, bólu i biedy… Ale nie mają wyjścia. Lepiej nie będzie. Przed nimi ciężkie i bolesne reformy, które muszą ograniczyć władzę oligarchów, przywrócić płynność finansową państwa, zmniejszyć deficyt budżetowy i wyprowadzić tamtejszą gospodarkę na prawdziwie wolnorynkowe tory. Czy będą tak zdeterminowani, jak my byliśmy na początku lat 80., gdy walczyliśmy o wolny kraj i w 1989 roku, kiedy zaczęliśmy wdrażać konieczne zmiany? Cóż, czas pokaże. Albo podejmą ten wysiłek i za jedno-dwa pokolenia staną się normalnym krajem, albo pójdą na łatwiznę i powielą pseudopaństwo podobne do Białorusi, czy rosyjskiej prowincji. Taki „obóz pracy rosyjskich bogaczy”, w którym biedota, bez żadnej perspektywy na lepsze życie, haruje na bogactwa multimilionerów.
Nie będzie im łatwo, ale i nam nie jest łatwo zrozumieć ich sytuację. Musimy bowiem uzmysłowić sobie kilka faktów. W ciągu zaledwie kilku dni zamieszek zginęło tam znacznie więcej ludzi, niż podczas całego stanu wojennego w Polsce. Zachód i Wschód Ukrainy są bardziej podzielone niż kiedykolwiek wcześniej. Istnieje groźba, że do pokoju nie będzie można dojść także ze względu na prawicowych ekstremistów, których nacjonalistycznej retoryki nie zaakceptuje ani proeuropejski Zachód, ani prorosyjski Wschód. Ukrainie do tego autentycznie grozi rozpad na dwa państwa, rolniczy i roszczeniowy Zachód oraz przemysłowy, skorumpowany Wschód. To byłby fatalny scenariusz dla Polski, ale i dla Europy, bo żadne z tych państw nie byłoby silne i stabilne. Świetny zaś dla Władimira Putina, według którego „rozpad ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX w.”. On jest gotów zrobić wiele, aby odbudować dawne imperium.
„Chcemy żyć jak wy w Polsce” powtarzają Ukraińcy. Naszym więc zadaniem jest być dla nich partnerem i przewodnikiem. Wspierać, ale nie wywyższać się, dawać wskazówki, ale nie pouczać. Przede wszystkim jednak nie rozgrywać taniej polityki na ukraińskiej ziemi. Już mamy skandaliczne przypadki ludzi z otoczenia PiS negujące polski sukces negocjacyjny. Brakuje tylko Antoniego Macierewicza biegającego po Majdanie z tłumem pseudonaukowych błaznów zastanawiających się, czy mgła nad Kijowem nie jest aby sztuczna. Czekać jeszcze tylko, jak cała masa polskich kandydatów do Europarlamentu swoją kampanię, zamiast realizować nad Wisłą, pojedzie robić do Kijowa.
Wszyscy obawiamy się, czy ten przewrót nie zakończy się tak jak wcześniejszy, dziesięć lat temu. Wtedy pomarańczowa rewolucja także odniosła sukces, którego jednak nie udało się przekuć na trwałe zmiany. W efekcie wróciła dyktatura. Ukraińcy nie mają dojrzałych elit zdolnych poprowadzić naród pośród zawiłości politycznych, społecznych i gospodarczych. Nie mają jednego lidera, jakim był Lech Wałęsa. Nie mają też swoich: Tadeusza Mazowieckiego, Bronisława Geremka, czy Jacka Kuronia, którzy mieli jasną wizję rozwoju i otworzyli nam, przy wsparciu takich autorytetów jak Jan Paweł II i Zbigniew Brzeziński, drzwi do NATO oraz UE. Brak wizjonerów z powszechnym autorytetem jest wielkim zagrożeniem dla czekających Ukraińców reform. Nie mają bowiem przede wszystkim Leszka Balcerowicza, który uratowałby ich, jak nas, przed agonią upadłego swoimi finansami państwa. To przestrzeń, w której powinniśmy służyć Ukraińcom swoim doświadczeniem, radą i wsparciem.
Kijowska rewolucja musi rozliczyć tych, którzy okłamali naród i chcieli sprzedać jego niepodległość. Tych, którzy napluli demokracji w twarz. Musi znaleźć morderców, którzy wydali rozkaz strzelania do własnego narodu i jego wykonawców. Muszą ich postawić przed sądami i skazać, ale… nie na Majdanie. Owszem, to prawo rewolucji, ale to mądrością Majdanu będzie z tego prawa nie skorzystać. Zaraz potem Zachód Ukrainy musi dogadać się ze Wschodem, uciszyć wrzaski radykałów i ponad podziałami budować nowe, silne, jednorodne państwo. Naszą rolą jest pilnowanie tego, żeby drzwi do Unii Europejskiej pozostały dla Ukrainy otwarte, a w ciężkich chwilach, które już ją wkrótce czekają, mobilizować nie tylko całą Wspólnotę, ale i USA oraz inne kraje demokratycznego świata, do wspierania nowo odrodzonej demokracji ukraińskiej. Wtedy być może wspólnie dopiszmy do rozpadu ZSRR ostatni, pozytywny rozdział.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP
To nagranie ukraińskiej studentki z Kijowa bije rekordy popularności na You Tube: ponad 7 mln odsłon.
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy