Rozmowa z dr Zofią Wodniecką – adiunktem w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, współautorką tłumaczenia na polski książki Barbary Zurer – Pearson “Jak wychować dziecko dwujęzyczne”.
Wodniecka zajmuje się problematyką dwujęzyczności z perspektywy poznawczej. Była stypendystką Fulbrighta na Penn State University w USA. Odbyła też staże podoktorskie na York University i w Rotman Research Institute w Toronto w Kanadzie, a także na University of New South Wales w Sydney w Australii. Od 2010 roku, dzięki uzyskanemu subsydium Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, kieruje laboratorium Psychologii Języka i Dwujęzyczności (langusta.edu.pl), realizując z zespołem projekty badawcze dotyczące poznawczych aspektów dwujęzyczności dorosłych i dzieci. Sama – choć uczyła się kilku języków – biegle mówi tylko po polsku i angielsku. Mama 5,5-letniego Tadeusza.
Czy badała pani mózg osoby dwujęzycznej za pomocą fMRI (funkcjonalnego rezonansu magnetycznego)
i porównywała z mózgiem osoby jednojęzycznej?
Sama nigdy nie prowadziłam badań z użyciem fMRI. Nasz zespół w Krakowie korzysta natomiast z innego przyrządu do „zaglądania w głąb mózgu”, jakim jest EEG czyli elektroencefalograf. Przeprowadziliśmy dotąd kilka badań przy wykorzystaniu tej właśnie aparatury, próbując zrozumieć, czy mózg osoby znającej więcej niż jeden język reaguje inaczej na dochodzące do niego bodźce, niż mózg osoby jednojęzycznej.
Jak badane mózgi różnią się od siebie?
Mózgi są nieskończenie złożonymi strukturami, które wciąż są wielką zagadką dla nauki. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że składają się one z komórek nerwowych, które kontaktują się między sobą za pomocą impulsów elektrycznych, tworząc pewne wzorce połączeń. Połączenia te powstają w trakcie całego naszego życia i odzwierciedlają nasz proces uczenia się. Z tego też wynika, że nasze mózgi różnią się od siebie
w sposób nieskończony. Tym niemniej istnieje szereg prawidłowości zaobserwowanych w trakcie pracy mózgu (większości mózgów), wykonywania przez nas określonego rodzaju czynności.
Strukturalny rezonans magnetyczny (MRI) pokazuje nam budowę mózgu. Metody takie jak fMRI (funkcjonalny rezonans magnetyczny) czy PET (tomografia pozytonowa) pozwalają zaobserwować, w jakich rejonach mózgu nasze komórki aktywizują się w trakcie wykonywania określonych czynności. Z kolei dzięki metodzie ERP (potencjały związane ze zdarzeniem) – bazującej na zapisie EEG – można dość precyzyjnie określić w jakim momencie i z jakim natężeniem mózg reaguje na określone sekwencje zdarzeń. Trzeba też podkreślić wyraźnie, że żadna z tych metod nie jest w stanie nam dostarczyć pełnego obrazu funkcjonowania mózgu – dostępny nam jest jedynie wycinek rzeczywistości, niezmiernie złożonej.
Dzięki tym metodom wiemy jednak np. że posługiwanie się językiem „obcym” „aktywuje” większe obszary mózgu niż posługiwanie się naszym językiem „ojczystym”, a także, że osoby dwujęzyczne posługując się każdym ze znanych sobie języków używają dodatkowych obszarów mózgu, w porównaniu z osobami jednojęzycznymi. Chcę jednak przestrzec przed wszelkimi uogólnieniami wyników tego typu badań. Prawda jest taka, że im więcej wiemy, tym lepiej zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele musimy się jeszcze dowiedzieć. W zasadzie codziennie publikowane są dane, które podważają to, co myśleliśmy do tej pory o tym, jak funkcjonuje mózg.
O dwujęzycznych osobach mówi się, że cechuje je giętkość w myśleniu. Czym jest ta giętkość?
Jak pani podczas swoich badań tę giętkość mierzyła? Jakie są konkretne wyniki?
Tradycyjnie rzecz ujmując, giętkość w myśleniu lub elastyczność umysłowa to termin psychologiczny oznaczający umiejętność wynajdywania większej liczby rozwiązań określonego problemu. W literaturze opisanych jest ich kilka badań nad tak pojmowaną giętkością w odniesieniu do osób dwujęzycznych. Klasyczne badanie tego typu polega na tym, że osoba badana ma wymienić jak najwięcej możliwych zastosowań jakiegoś zwyczajnego przedmiotu, np. cegły, oczywiście poza jej zastosowaniem podstawowym. Chodzi
o wygenerowanie jak największej liczby pomysłów – np. jako przycisk do papieru itp.
W tego typu badaniach wielokrotnie (choć nie za każdym razem!) zaobserwowano, że osoby dwujęzyczne radziły sobie lepiej niż jednojęzyczne. Chciałabym przy tej okazji jednak przestrzec przed odnoszeniem wyników tego typu badań do konkretnych dzieci. To nie jest tak, że Jaś, który mówi dwoma językami, poradzi sobie z tym zadaniem automatycznie lepiej od Stasia, który zna tylko jeden język. Można najwyżej przypuszczać, że gdy zgromadzimy stu Jasiów i stu Stasiów, którzy będą uzyskiwali podobne wyniki w testach inteligencji
i których rodzice będą mieli podobne wykształcenie, status socjoekonomiczny itd., można oczekiwać, że Jasiowie osiągną lepszy wynik. Można też przypuszczać, że Jaś, gdyby odebrał jednojęzyczne wychowanie, radziłby sobie z tym zadaniem gorzej niż ten sam Jaś będąc dzieckiem dwujęzycznym. Ale tego, z przyczyn oczywistych, nie uda nam się nigdy dowieść bezpośrednio.
Na tak rozumianą giętkość w myśleniu składa się zapewne wiele bardziej elementarnych procesów poznawczych – jeden z nich udało nam się ostatnio ‘uchwycić’. Mianowicie w niedawno opublikowanym przez nasz zespół badaniu, które dotyczyło kategoryzowania twarzy wedle różnych kryteriów (np. twarz należąca do osoby starszej lub młodszej do kobiety/mężczyzny) zaobserwowaliśmy ciekawy efekt: otóż osoby dwujęzyczne były w stanie skuteczniej (szybciej i bardziej poprawnie) oderwać się od poprzedniego sposobu kategoryzacji i „przestawić” się na nowy.
Podczas jednego z wywiadów powiedziała pani, że dzięki dwujęzyczności nasz umysł jest bardziej plastyczny. Nowy język wywołuje bitwę w umyśle. Proszę tę bitwę opisać.
Kiedyś funkcjonowała metafora „przełącznika radiowego” w odniesieniu do tego, na jakiej zasadzie osoba dwujęzyczna używa obu znanych sobie języków: osoba dwujęzyczna mówi i myśli, dajmy na to, po polsku, po czym przełącza taką niewidzialną dźwignię i mówi i myśli np. po angielsku. Następnie przełącza ją po raz drugi
i mówi i myśli znów po polsku. Otóż w ostatniej dekadzie wykonano wiele badań, których celem było zrozumienie, co dzieje się w umyśle osoby dwujęzycznej gdy prowadzi ona rozmowę – czyli z jednej strony mówi, a z drugiej słucha i stara się zrozumieć, co mówią inni. Znakomita większość uzyskanych wyników świadczy o tym, że osoby takie mają tzw. nieselektywny dostęp do obu języków. Oznacza to, że w umyśle osoby dwujęzycznej są równocześnie aktywne oba znane jej języki i to zarówno w trakcie procesu rozumienia, jak i generowania mowy. Użyłam metafory „walki o władzę”, bo wygląda to w wielkim uproszczeniu tak, jakby jeden język starał się „zakrzyczeć” ten drugi. Ta „walka” trwa ułamki sekund, co jednak w odniesieniu do czasu pracy umysłu wcale nie jest tak krótkim czasem, jakby się nam wydawało. Co więcej, „walka” ta łączy się z pewnym wysiłkiem dla umysłu, który jednak przechodzi niedostrzeżony zarówno dla osoby dwujęzycznej, jak i jej rozmówcy. Wiemy o nim dzięki eksperymentom laboratoryjnym.
Wiele badań dowodzi, że dwujęzyczność opóźnia demencję starczą. Czy zatem można zalecać naukę języka drugiego osobom starszym jako naturalny środek na lepszą pamięć?
W tej chwili według mojej wiedzy opublikowano już cztery badania, które wskazują na zależność między znajomością więcej niż jednego języka, a wiekiem, w którym pojawiają się pierwsze objawy demencji. Pionierskie badanie w tym nurcie przeprowadzone zostało przez zespół prof. Ellen Bialystok z York University
w Toronto i Fergussona Craika z University of Toronto, z którymi, nawiasem mówiąc, miałam zaszczyt pracować przez dwa lata, jednak nie przy tym konkretnym badaniu.
Bialystok i Craik i Freedman zgromadzili dane osób przybywających w szpitalu Baycrest w Toronto, u których zaobserwowano objawy demencji starczej. Spośród pacjentów wybrano dwie grupy, których skład był podobny pod względem szeregu cech takich jak: poziom wykształcenia, status socjoekonomiczny itp. a także wzięto pod uwagę możliwe wstrząsy życiowe, jak np. te związane z emigracją. Chodziło o to, aby grupy te różniły się między sobą jak najmniej, poza – co oczywiste – znajomością odpowiednio jednego i dwóch języków.
Po porównaniu kart chorobowych tych osób okazało się, że u osób należących do grupy dwujęzycznej pierwsze objawy demencji pojawiały się średnio w wieku 75,5 lat, gdy tymczasem u pacjentów jednojęzycznych – w wieku 71,4 lat. Jest to różnica istotna statystycznie. Prof. Bialystok tłumaczyła wynik tym, że osoby dwujęzyczne ćwiczyły swoje umysły używając dwóch języków przez sporą część swojego życia i to ćwiczenie pozwoliło im dłużej zachować sprawność umysłową. Od czasu tego pionierskiego badania zaobserwowano podobny efekt w trzech kolejnych prowadzonych wśród różnych dwujęzycznych społeczności. Zadziwiająca jest stabilność tego efektu: we wszystkich czterech badaniach wskazuje na opóźnienie rzędu 4-5 lat.
Wracając jednak do Pani pytania – mimo najszczerszych chęci jako naukowiec nie mogę obiecać nikomu, że podejmując naukę języka w podeszłym wieku przedłuży czas swojej sprawności umysłowej. Jednak jestem przekonana, że podjęcie takiego trudu nikomu nie zaszkodzi.
Czy znając dwa języki zaczynamy inaczej myśleć?
To jest bardzo „filozoficzny” problem, dotyka bowiem nierozstrzygniętego zagadnienia dotyczącego ‘natury’ naszych myśli. Tak naprawdę nauka nie zna odpowiedzi na pytanie, czy nasze myśli mają postać języka.
Z pewnością często wyrażamy myśli poprzez język, nie jest to jednak równoznaczne ze stwierdzeniem, że myślimy po polsku czy po angielsku. Istnieje koncepcja zwana relatywizmem językowym, która zakłada, że specyfika języka, jakim się posługujemy wpływa na sposób percepcji świata. Specyfika ta odzwierciedla warunki w jakich żyją osoby posługujące się tym językiem.
Ale relacja ta działa również i w drugą stronę – skoro umiemy coś nazwać, uznajemy to za ważne. Powszechnie znanym przykładem takiej zależności jest obserwacja, że w języku Inuitów istnieje ileś tam określeń na różne rodzaje śniegu, a Arabowie potrafią na kilka sposobów nazwać wielbłąda. Argument zwolenników relatywizmu językowego jest taki, że osoba znająca zarówno język inuicki, jak i arabski, będzie wrażliwa na różnice pomiędzy różnymi rodzajami śniegu, jak również będzie lepiej dostrzegała tom jak różne mogą być wielbłądy. Ten przykład choć był poddawany krytyce, pozwala zdać sobie sprawę z tego, że sposób postrzegania świata u osoby dwu- lub wielojęzycznej będzie bogatszy od tego, co doświadcza jednojęzyczna.
Poza tym osoba znająca dwie kultury będzie bardziej świadoma odrębności i specyfiki każdej z nich. Bardzo ciekawie pisała na ten temat Anna Wierzbicka, wybitna polska językoznawczyni mieszkająca od lat w Australii.
Dziękuję za rozmowę (cdn).
Rozmawiała: Danuta Świątek
DobraPolskaSzkola.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy