W latach miedzy Neronem a Kaligulą, na które przypada czas pierwszej „żydokomuny”, dręczyła i Rzym i jego prowincje „spiskowa teoria dziejów”. Gdyby nie ówczesna wersja prawa i sprawiedliwości, może by przeżył. Jezusa śledzili szpiedzy. Leczył, nauczał, czynił cuda – więc podejrzany. Monumentalny podręcznik chronologii An Encyclopedia of World History Williama L. Langera mówi wyraźnie:
…the primitive Christian community is now shown to have stood in the same tradition of Jewish sectarianism. Its institutions, including its early practice of religious communism (podkreślenie moje km), its church organisation, and even the sacraments of baptism and communion owe much to earlier Jewish institutions and liturgical practices of the Essene type.
Nic dziwnego, że Michaił Gorbaczow, wizytując Izrael już po rozpadzie Związku Radzieckiego, złożył na Golgocie wieniec z szarfą: „Pierwszemu komuniście ostatni komunista”.
W czasach Jezusa nic wielkiego na świecie się nie działo. Rzym zajęty był północą cesarstwa, powstaniami w Panonii i Dalmacji, ustanawianiem granicy na Dunaju i Renie. Augustus zapewnił emerytury dla żołnierzy i zmniejszył liczbę legionów z 70 do 27. Jego armia w dalszym ciągu była potężną i to nawet jak na dzisiejsze stosunki – 300 tysięcy ludzi!. Zagony Germanicusa poszły podbijać Armenię. W Persji stabilizowała się dynastia szachinszachów Pahlavich, w Indiach miał wkrótce zacząć rządzić wielki król Kaniszka, Koreę kolonizowali Chińczycy. Japonii jeszcze nie było.
Imię Jezusa po aramejsku brzmi Jeshua. Było tak popularne, jak u nas Jasio. Do chrystianizmu weszło w swej greckiej postaci „Jezus” o przydomku „Chrystus”. Greki używano nad wschodnimi wybrzeżami Morza Śródziemnego z powodu krótkotrwałego „grecczenia” kultury w czasach imperium Aleksandra Macedońskiego. Palestyna była nazwą kraju, Izrael – nazwą zamieszkującego ją ludu. Zdaniem Ernesta Renana[ii], autora najsłynniejszej, pisanej na kolanach, lecz odrzucanej przez ortodoksów biografii Chrystusa, Jezus był jednym z największych intelektualistów wszechczasów. Arystoteles stworzył podwaliny pod nowoczesną naukę, Sokrates – pod filozofię a późniejszy od nich o trzysta lat Jezus – pod nowoczesną religię.
Gdyby śledczy Piłata przesłuchując Jezusa kazali mu napisać życiorys, jeśli potrafił pisać, skreśliłby kilka linijek: urodziłem się w czwartym roku przed Chrystusem. Do dwunastego roku życia wychowywali mnie Józef i Maria. Uciekłem im z domu na trzy dni, żeby dołączyć w świątyni do dyskutujących rabinów. Znaleźli mnie, zbesztali, więc uciekłem na dłużej, na osiemnaście lat. Nie wiadomo, co w tym czasie robiłem. Potem chodziłem od wsi do wsi i nauczałem, aż trafiłem przed sąd Piłata, który mnie skarży o przygotowywanie zamachu stanu. Nie wiem, czym się to wszystko skończy…
W ewangeliach, czyli biografiach Jezusa napisanych przez świętych Jana, Mateusza, Marka i Łukasza, z których tylko Jan był jako tako wykształcony, brak wiadomości o życiu świętego w okresie od dwunastego do trzydziestego roku życia. Biografowie, jak Peter Seewald nazywają te lata „ukrytymi”.
Trafili całą rodziną (Maria, Józef i chłopiec) do Nazaretu, miasteczka ponoć wtedy 80 osobowego, które nie wiadomo, czy istniało. Jezus może i mógł się bawić z rówieśnikami, ale raczej pomagał „ojcu” w zajęciach stolarskich. Seewald zakłada, że pracował też dorywczo w miejscowych warsztatach kamieniarskich i na budowach. Raz tylko zniknął rodzicom. Po trzech dniach znaleźli go w synagodze, gdzie rozstrzygał spory między uczonymi i dawał im dojrzałe rady. Ofuknął ich, że szukają, kiedy on jest u „Ojca”.
Ten brak informacji o dziecięcych i młodzieńczych latach Jezusa wywołał falę apokryfów. Trwa to do dziś, a początkujący autorzy pozwalają sobie na bardzo swobodne i często obrazoburcze opowieści o niepokalanym poczęciu.
Apostołowie nie pisali o dzieciństwie, bo najwidoczniej nic się takiego ważnego nie działo. Dziecko bawiło się w piaskownicy, jak każde inne. Żadne cudowne zamki z piasku ani święte babki, jak u Gaudiego w kościele Familia Sagrada w Barcelonie, nie rosły. Tak przynajmniej wynika z ewangelii, nie z apokryfów. Zdarzeniem nadzwyczajnym stało się dopiero spotkanie malca z uczonymi mężami. Może było takich więcej? Nawet jeśli nie śledził ich naoczny świadek, wiadomo byłoby o nich, bo wieść o mądrości chłopca musiała się rozchodzić lotem błyskawicy. Wacław Korabiewicz nie może się pogodzić z nieobecnością Jezusa przez osiemnaście lat. Jeśli znikniecie na trzy dni sprawiło, że rodzice zaniepokojeni szukali go wszędzie, cóż się wobec takiego stało, że nie szukali go przez osiemnaście następnych lat?
Wacław Korabiewicz wykorzystuje swoje talenty podróżnicze. Wiedział, że karawany chodziły wtedy do Indii i przynosiły wiadomości mogące interesować młodych ludzi. Tak zaczynała się korespondencja zagraniczna, choć jeszcze nie było mediów. Jacyś mężowie – opowiadano – spacerowali w Indiach nagimi stopami po rozżarzonych węglach. Koncentrowali się i zapewniali o możliwości lewitacji, jogini ćwiczyli różne formy koncentracji. Nie mogło to nie zaciekawić chłonnego i wrażliwego chłopca. Poszedł z karawaną do Indii. Po powrocie odszukał swego kuzyna Jana, żeby się ochrzcić. Woda w Indiach zawsze pełni podstawową rolę w obrządkach świętych. Jezus „przyniósł” ją ze Wschodu.
Ze Wschodu przybywały też inne „cuda”. Korabiewicz pisze:
Najciekawszą analogię znajdziemy chyba w Indiach, gdzie w roli „matki bożej” występuje królowa Devaki, rysowana i rzeźbiona zazwyczaj z małym Kriszną na ręku. To Kriszna właśnie jako niemowlę, przechowywany w ubogiej stajence, w koszyku z sianem, cudownie uniknął śmierci, gdyż pastuszka Nana, słysząc o zarządzonej rzezi niemowląt podmieniła swą martwo urodzoną córeczkę na żywego Krisznę. Co nam to przypomina?
Na Wschodzie obowiązywała męska linia pochodzenia. Szanowany jest wszędzie ojciec rodziny, klanu, plemienia, narodu. O matkach nie wiadomo. Matka Boska jest w kulturze Wschodu kimś oryginalnym, by nie powiedzieć – nowatorskim. To wpływ judaizmu, w którym dziedziczy się po matce, bo „matka zawsze jest wiadoma”.
Matka Jezusa pojawia się w kulturze islamu, co też budzi zdumienie. Według Koranu była ona córką Imrana i jego żony Anny i siostrą Aarona. Więcej zajmują się tam jej bratem niż jej synem i jej narodzinami niż narodzinami jej dziecka. Ale Mahomet wymienia ją jako matkę Jezusa. Natomiast Jezus zasłużył tylko na kilka słów w cytowanym dykcjonarzu:
ISA The name Niven to Jesus on the Quran and All Muhammadan writings.
Jak w każdej rodzinie Wschodu Jezus miał licznych braci i siostry, które Maria powiła później bez pomocy sił nadprzyrodzonych i Ducha Świętego. Ewangelie nie rozwodzą się nad tym. Matka Boża przedstawiana jest przez świadectwa ewangelistów jako kobieta niemal obca synowi. I nic dziwnego, skoro opuścił ją na osiemnaście długich lat. Opuścił, ale w notatkach biblioteki klasztornej w Himis (Indie) zachowały się jego uwagi o matkach w swej subtelności i dobroci niepodobne do niczego, co na ten temat czytamy w przekazach Orientu:
8. W tym czasie stara kobieta zbliżyła się, aby lepiej słyszeć słowa Jezusa. Ktoś stojący przed nią potrącił ją.
9. Natenczas Jezus rzekł – źle, gdy syn odtrąca matkę, aby zająć należne jej miejsce. Kto nie szanuje matki swojej, najświętszej po Bogu, ten jest niewart imienia syna.
10. Słuchajcie tych słów: czcigodna jest kobieta, jako że ona jest matką wszechświata. W niej leży prawda tworzenia.
11. Ona jest podstawą wszystkiego, co piękne, co dobre, stanowiąc zarodek życia i śmierci. Od niej zależne jest życie człowiecze, jako że ona stanowi jego moralną i naturalną podstawę.
12. W cierpieniu rodzi was. W pocie czoła pracuje troszcząc się o wasz los, który po śmierci sprawia jej największy niepokój. Błogosławcie ją więc za to, uwielbiajcie, albowiem ona jest waszym jedynym przyjacielem i jedyną podporą.
13. Szanujcie i brońcie jej, postępując w ten sposób zdobędziecie miłość i serce, a także radość Boga, który wiele grzechów wam za to wybaczy.
14. Kochajcie wasze żony i szanujcie je, albowiem jutro staną się matkami waszych dzieci, a później pokoleń.
15. Bądź posłuszny swojej żonie, jej miłość bowiem uszlachetnia mężczyznę.
16. Zarówno żona jak i matka są bezcennym skarbem, nasyconym Bogiem. One są najpiękniejszą ozdobą wszechświata, z nich rodzi się wszystko, co zamieszkuje ten świat.
17. Jak Bóg oddzielił światło od ciemności, a lądy od wód, tak kobieta posiada w sobie boską moc oddzielenia w mężczyźnie cech dobrych od diabelskich.
18. Zaprawdę powiadam wam – po Bogu najlepsze wasze myśli powinny towarzyszyć kobiecie-żonie, ona jest świątynią boską, w której osiągniecie prawdziwe szczęście.
19. Aby zapomnieć o kłopotach i upadkach, z tej właśnie świątyni czerpać macie wasze moce moralne. Tą drogą odzyskacie zmarnowane siły potrzebne wam do pomocy bliźniemu.
20. Nie narażajcie kobiety na upokorzenia, albowiem odtrącając skarb miłości upokorzycie sami siebie. Bez miłości nie ma istnienia.
21. Ochraniaj swoja żonę, aby ona mogła chronić ciebie i twoją rodzinę. Wszystko dobro, jakie uczynisz swojej matce, żonie, wdowie albo innej kobiecie będzie policzone na dobro Boga.
XIII
1.W ten sposób nauczał święty Jezus lud Izraela, wędrując w ciągu trzech lat od wsi do wsi gościńcem i polem, a wszystko, co powiedział, spełniło się.
Korabiewicz tłumaczył ten tekst z angielskiego. Autor wersji angielskiej dysponował podstawą francuską we własnym przekładzie z rosyjskiego, na który przełożono z tybetańskiego, co zrobili ludzie osiadłego w Himalajach rosyjskiego malarza Roericha? Na tybetański w każdy razie mnisi przełożyli tekst z pali, w którym – jak cały kanon buddyjski – pisano biblioteki korzystając z oryginałów, w tym przypadku aramejskich. Sześć kolejnych języków potrafi zniekształcić wiele, ale nie sens sprowadzający się do kilku słów, a zwłaszcza jednego, które we wszystkich językach brzmi tak samo: mama.
Apokryf Notowicza
Na Wschodzie – mówiliśmy – zawód i warsztat przejmuje się po ojcu. Nic nie wiadomo o tym, że Jezus potrafił zrobić stół, wiadomo natomiast, że potrafił mnożyć chleb i ryby, więc warsztat pracy jako talenty odziedziczył i to po swoim Wielkim Ojcu. A że wierni nie ciekawią się lukami w ewangeliach, to inna sprawa. Wiadomość o tym, czy Jezus miał siostry i czy bawił się z koleżankami z punktu widzenia wiary nie jest ważna i wierzący jej nie potrzebują. Natomiast głęboka wiara w świętość Matki Bożej demonstrowana i propagowana przez Jana Pawła II jest czymś na kształt utożsamienia Matki Bożej z Jego własną matką. Jedna z zakonnic mówiła, że zwraca się do Matki Bożej mówiąc Mamusiu!
Pisze Korabiewicz, że 12 letniego Jezusa słuchał w świątyni radża Orisy i zaproponował mu wyprawę do Indii. Takie są przypuszczenia autora oparte na wcześniejszych przypuszczeniach kogoś innego. Bez świadectw z Indii nie możemy tego potwierdzić. Tak czy owak 12 letni Żyd zdolny był do żeniaczki. Skoro debatował w świątyni, to tym bardziej nadawał się do dalekiej podróży.
Korabiewicz znalazł ślady świadectw. Pozostawił je carski oficer polskiego pochodzenia z Kaukazu, Nikołaj Notowicz. Zaciekawiony wieściami o joginach wyruszył statkiem a potem powozem do Lahore. Stamtąd, jako „góral” z Kaukazu powędrował w góry Kaszmiru. Na sporej wysokości spotkał mnicha buddyjskiego, który opowiedział mu o synu Buddy, który wędrował bezdrożami Indii i podobnie jak mnisi buddyjscy wojował z braminami przeciwko ich koncepcji nierówności człowieka. Starzec poradził Notowiczowi, aby poszukał śladów tych debat w klasztorze w Ladakhu. Notowicz zawędrował do Himis, gdzie zapoznano go z pismami z czasów Jezusa. Kiedy wrócił do Kijowa i dał do czytania własne opracowanie na ten temat archimandrycie Platonowi, ten odradził publikację, za to zaoferował kupno rękopisu. Notowicz odmówił i udał się do Watykanu, gdzie usłyszał to samo. Trafił zatem do Paryża i opublikował książkę (1894, „La Vie Inconnue de Jesus Christ”), która następnego dnia zniknęła z półek, lecz nie wzbudziła żadnych dyskusji. Nie ukazała się ani jedna recenzja. Wznowił wydanie i znowu to samo. Siedem kolejnych wydań znikało bezszelestnie. Dwa egzemplarze zachowały się w British Museum – z czwartej i siódmej edycji. Kolejne nakłady ukazały się w Lizbonie i Nowym Jorku. Notowicz zainteresował tekstem Ernesta Renana, ale wycofał się z lęku przed zawłaszczeniem odkrycia przez uczonych. W końcu doczekał się recenzji Alberta Schweitzera, muzykologa, teologa, lekarza, laureata Nagrody Nobla, który orzekł, że „rewelacje” Notowicza są płodem szalbierstwa. A co najmniej – nieporozumienia:
…wciąż ponawiane próby wyjaśnienia doktryny Jezusa wpływami buddyjskimi należy uznać za daremne, nawet jeśli dopuścimy, choć to nader mało prawdopodobne, że Jezus miał możliwość zapoznania się z myślą indyjską.
Wcześniej pisze jednak:
Budda nie żąda wprawdzie aktywnego miłosierdzia i tym się różni w swych etycznych zasadach od Jezusa. Wspólną cechą obydwu jest przede wszystkim to, że ich etyka, zdeterminowana przez negację świata jest w zasadzie etyką wewnętrznego doskonalenia się, a ponadto dominuje w niej miłosierdzie.
i:
Chociaż doktryny Buddy i Jezusa są oparte na negacji świata, wykazują jednak pewne skłonności do afirmacji, a to z powodu wagi, jaką ich etyka wewnętrznego doskonalenia przywiązuje do przykazania miłości bliźniego. Dzięki niemu buddyzm i chrześcijaństwo mogą wyzwolić się z negacji, dlatego mentalność japońska, skłonna do postawy afirmatywnej, jest w stanie przekształcić buddyzm zgodnie ze swoim charakterem.
Znamienne, że Schweitzer mówiąc o Jezusie ogranicza się jedynie do relacji chrześcijaństwa z buddyzmem. Natomiast wpływu Jezusa na myślicieli indyjskich dopatruje się, idąc z Bliskiego na Środkowy Wschód, jak szedł Jezus w micie Korabiewicza. Ahimsa (bezgwałt) Gandhiego to nic innego jak: „miłujcie nieprzyjacioły wasze”.
Tak jak Budda mówił „żyj i daj żyć innym”, Chrystus głosił „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”.
Problemem spornym między Dalajlamą i Janem Pawłem II, choć się lubili i często – jak na takich mężów – spotykali, była kwestia soteriologii, czyli teoria zbawienia. Buddyzm jest „religią” ateistyczną, a mimo to mówi o zbawieniu, podczas gdy według Kościoła zbawienie może nastąpić nie inaczej, jak przez Chrystusa.
Spekulacje
Korabiewicz dotarł do oświadczeń mnichów buddyjskich w Tybecie, którzy wycofali się z rewelacji będących w posiadaniu ich klasztorów i w końcu rzecz można uznać za trop ślepy. Kiedy zapytałem Dalajlamę, czy to prawda, że Jezus przebywał w Indiach, Ocean Mądrości odpowiedział: zapytaj twojego Wojtyłę. Nawiasem mówiąc, podręczniki historii Indii (Kieniewicz, Kavalam Madhava Panikkar) o Jezusie w Indiach nie mówią. Książka o Żydach w Kerali Edny Fernandes też nie.
Autor najgłośniejszej biografii Jezusa, Ernest Renan, francuski filozof, filolog i historyk, Indiami nie zajmuje się zupełnie. Zastanawia się natomiast co by było, gdyby Jezus dożył 70 roku życia.
Wyobraźmy sobie, że Jezus do 60 lub 70 lat dźwigałby na sobie brzemię swej boskości, dopóki nie wypalił się w nim święty ogień i dopóki się całkiem nie zużył!
Taką hipotetyczną spekulację przedstawiła Wisława Szymborska na zupełnie inny temat. Posługuje się domniemaną biografią nie Jezusa a poety.
Do pensjonatu w górach jeździłby,
na obiad do jadalni schodziłby,
(…)
z bródką przyciętą w szpic
łysawy, siwiejący, w okularach,
(…)
zwyżkuje cena za to, że się nie umarło wcześniej,
i również on tę cenę płaciłby
(…)
chrząstce ucha, ledwie draśniętej pociskiem
- gdy głowa uchyliła się w ostatniej chwili –
„cholerne miałem szczęście” mawiałby.
(…)
czekając aż podadzą rosół z makaronem
dziennik z bieżącą datą czytałbym
wielkie tytuły, ogłoszenia drobne
(…)
czasami ktoś od progu wolałby:
„panie Baczyński, telefon do pana” –
I nic dziwnego w tym nie byłoby
(…)
bo zwykłe to zdarzenie – a szkoda a szkoda –
jako zwykłe zdarzenie traktowano by.
Niewidy
Jak mówiliśmy cytując Renana – podwaliny pod nowoczesną wiedzę dał Arystoteles, pod filozofię – Sokrates, pod religię – Jezus. Renan pisze zarazem, że w systemach filozoficznych ówczesnego świata wiara w cuda była trwałym elementem kultury. Działo się tak wszędzie z wyjątkiem starożytnej Grecji i dawnego Rzymu.
Jezus leczył. Medycyna w starożytnej Palestynie nie miała nic wspólnego z nauką o medycynie praktykowaną w starożytnej Grecji. Dobre słowo wielkiego człowieka działało na chorego z uzdrowicielską mocą. Przypadki takie niekoniecznie będące cudami znamy przecież i w nowożytnej Polsce dzisiejszej.
Cuda Jezusa odbierane jako zjawiska nadprzyrodzone w Palestynie, w Indiach mogły być normalnymi zachowaniami jogina, który osiągał stan panowania nad zmysłami. Korabiewicz przywołuje nazwiska mężów zdolnych leczyć paralityków, wskrzeszać umarłych i chodzić po wodzie. Niestety, żadne z nich nie pojawia się w znanych mi encyklopediach hinduizmu. Natomiast z informacjami o cudownych uleczeniach i wskrzeszeniach spotykałem się w Indiach wielokrotnie, widząc w nich czasami znaki hochsztaplerstwa. Używam tego terminu zwłaszcza w odniesieniu do szkoły lewitacji Maharisziego Makhesza Jogi. Dziś mamy wszak znacznie więcej możliwości weryfikowania danych o „cudach” niż w czasach Jezusa. Korabiewicza ponosi fantazja. Znany dziś powszechnie Sai Baba, który rzekomo wyginał (bo już umarł) latające w powietrzu widelce, uznany byłby w Palestynie przed dwoma tysiącami lat za cudotwórcę większego od Jezusa. Dziś też niewiele mu brakuje, zwłaszcza wśród wyznawców na całym świecie. Pamiętajmy, że cudotwórcza moc wzrasta wprost proporcjonalnie do czasu i odległości od momentu i miejsca cudu.
Pierwsi Żydzi pojawili się w Indiach około 175 roku przed Chrystusem. Byli to zarówno kupcy jak i uchodźcy. Wędrowali przez Persję i Zatokę Perską. Pierwsze większe ich skupisko to Bombaj. W roku 1170 było ich tam około tysiąca rodzin. W roku 1950 liczba wzrosła do 10.000. Może jednym z tych wcześniejszych był 12 letni podróżnik, który maszerował przez Persję i Afganistan na wielbłądzie do Sindu trzy miesiące? Wszak Pusztuni, mieszkańcy starożytnej Ariany, uważani przez antropologów Hitlera, zwłaszcza Rosenberga, za prawzór rasy aryjskiej, są według własnych wierzeń potomkami zagubionego w górach Hindukuszu plemienia żydowskiego?
Pisma buddyjskie o Jezusie mówią, że wrócił on do Izraela.
Ziemia się otworzyła i zapłakały niebiosa, gdyż wielkiej zbrodni dokonano w ziemi izraelskiej.
Właśnie zakończono tortury i stracono tam wielkiego prawego Jezusa, w którym mieszkał duch Wszechrzeczy
Tak czy owak nadal nie wiemy, co Jezus robił przez osiemnaście najpłodniejszych lat swego życia. Milczą na ten temat wszystkie cztery ewangelie. I co najważniejsze – wszystkie apokryfy, a jest ich bez liku: ewangelia Bartłomieja, ewangelia gruzińska, ewangelia Hebrajczyków, ewangelia Barnaby, ewangelia Tomasza, zresztą zamęczonego w Indiach i pochowanego w Madrasie (dziś Chennai)… A to dalece nie wszystko. Dziwna zmowa…
Według Judasza
Ewangelię według Judasza napisano w II wieku po Chrystusie. Powstała w języku koptyjskim (w jego odmianie saidzkiej). Było to tłumaczenie z greckiego. Polski tekst znamy dzięki przekładowi księdza profesora Wincentego Myszora. Zapisana jest w formie dialogu jak to bywało z ówczesnymi pismami filozoficznymi. Jezus rozmawia 8 dni z Judaszem na krótko przed paschą. Poetyka przypomina miejscami apokalipsę czyli objawienie. Pisano to więc po Zmartwychwstaniu zarówno jako proroctwo jak i retrospektywę. Zwraca uwagę kosmologia bardzo przypominająca wierzenia hinduizmu z przejętą arytmetyką i zapętloną geometrią.
Judasz pokazuje innym Jezusa w modlitwie i bierze za to pieniądze. Judasz posiadł gnozę czyli bezmyślną naukę , dzięki czemu wydał Jezusa i pomógł zbawić ludzi.
W ewangelii według Judasza Jezus dwukrotnie się uśmiecha. W Piśmie Świętym nie ma niczego o uśmiechu. Jak gdyby w religii nie było miejsca na poczucie humoru. Pan Bóg, który ma wszystko, tego akurat nie ma?
Jezus według Judasza uśmiecha się po eucharystii czyli dziękczynieniu, krytykując jak gdyby organizacje kościelną. Bardzo to indyjskie z ducha.
Uczniowie zapytali:
- Nauczycielu, dokąd poszedłeś i co robiłeś, gdy nas opuściłeś? – rzekł im Jezus:
- Udałem się do innego świętego pokolenia.
- Wiem, kim jesteś i z jakiego wyszedłeś miejsca. Wyszedłeś z eonu (boskiej sfery) i od tego, który cię wysłał – rzecze Judasz.
I dalej mamy czysty hinduizm: Jest wielki eon w którym istnieje wielki, niewidzialny duch. Obłok stworzył anioła do posługi. Uczynił to Antogenes, który pośredniczy w objawieniu najwyższego bytu (w hinduizmie jest to brahman). Jest niezrodzony. Może oznaczać przymiot bytów boskich a może być bytem sam w sobie. Jest bogiem światłości. Stworzył pierwszego Oświeciciela i stworzył setki tysięcy aniołów służących. (Arytmetyka ewangelii, dziesiętna – jak widać – nie pochodzi z astronomii, w której rok nie ma tysiąca dni a dzień setki godzin).
W hinduizmie nie ma aniołów, a eon (sfera) to może Aditi (pra-matka)? Wtedy anioły to może aditjowie?
Drugi Oświeciciel powołał dwunastu, dwudziestu czterech, siedemdziesięciu dwóch aniołów. Typowo hinduskie drzewo genealogiczne: bogiem nazwano wszystkich aniołów razem wziętych. W pierwszym obłoku zjawił się Adamas, pierwszy człowiek w eonie boskim. Wraz z Bogiem stworzyli pokolenie niezniszczalne Seta. Ciżba Oświecicieli objawiła 360. Byli w tej liczbie aniołami po pięciu na jednego. A ich ojcem jest dwanaście eonów. Dla każdej eon (sfery) przewidziano sześć niebios z 72 Oświecicielami. Dla nich – pięć firmamentów, aż powstało 360. Eonom służą armie aniołów i dziewicze duchy. Ta plejada staje się światem ale podlega zniszczeniu przez Ojca. (W hinduizmie – Śiwa, bóg odrodzenia przez zniszczenie).
Wśród dwunastu uczniów mamy Odstępcę i Głupca. Stworzył ich pierwszy Adamas posiadający niezniszczalną moc. Każdy wziął sobie część nieba. Każdy uczynił sobie swoje pokolenie, to znaczy ród i plemię. Pierwszych pięciu potomków Odstępstwa panowało nad przepaścią i chaosem.
Soklas, Głupiec, kazał stworzyć swoim aniołom Adama i Ewę na podobieństwo swoje.
Judasz zapytał:
- Jak długo będzie żył człowiek? – Odparł Jezus:
- Dlaczego dziwisz się, że Adam przyjął czas pod zarządem w miejscu, w którym przyjął jego panowanie? (Stwórcy?).
Judasz:
- Czy duch człowieka może umrzeć? – Jezus odrzekł:
- Bóg rozkazał dać im duchy ludzkie… to jest duch razem z duszą. Aby nie panowali nad nimi władcy chaosu i otchłani. Gwiazdy skończą się nad nimi wszystkimi. Będą popełniać cudzołóstwa w imię moje, i zabijać będą swoich synów. – Następnie Jezus roześmiał się.
- Czemu się śmiejesz? – zapytał Judasz.
- Śmieję się z błędu gwiazd.
I tu już kończy się hinduizm.
Pozostaje kwestia honorarium, które wziął Judasz.
Melchior, jeden z Trzech Króli ofiarował Jezusowi trzydzieści denarów (srebrnik miał 10 denarów – km) Te trzydzieści denarów wybił Terach, ojciec Abrahama dla władcy Mezopotamii, a jego syn trzymał je pilnie w czasie swej wędrówki… Potem kupił za denary ziemię na miejsce pochówku żony, Józef został przez braci sprzedany za tę kwotę, potem Saba ofiarowała je świątyni Salomona. Wzięli je zdobywcy z Babilonu i tak dostały się do rąk Melchiora, który ofiarował je Jezusowi, a Matka Boska zgubiła pieniądze w czasie ucieczki do Egiptu. Znalazł je Beduin, który ofiarował je za uleczenie ze śmiertelnej choroby i tak denary trafiły do kiesy, którą trzymał szafarz Jezusa, Judasz, co bez końca podkradał pieniądze.
Kiedy Judasz usłyszał od Żydów: To jest Jego uczeń, który jadł i pił razem z nim: on Go zdradził i wydał na śmierć. Judasz powrócił do siebie i wziął trzydzieści denarów i zaniósł je przywódcom Kapłanów i pisarzom. I rzekł do nich „Weźmijcie swoje pieniądze, a wypuśćcie Jezusa!” A oni mu odpowiedzieli „my ich nie weźmiemy, ty natomiast przyjmij cenę krwi”. Gdy oni odmówili, zwrócił je porzucając w świątyni. I był tym tak udręczony, że poszedł pod drzewo, przywiązał doń sznur, powiesił się i umarł w piekle na wieki wieków.
***
Wierzący powie: tajemnica rozciągająca się nad częścią życia Panajezusowego dowodzi tego, że był świętym pochodzenia boskiego.Niewierzący powie: mam większe zmartwienia, na przykład OFE.
Agnostyk będzie się zastanawiał: prawdopodobieństwo, że Jezus jako młody człowiek wraz z arcybiskupem Hoserem uciekał z Ruandy przed ludobójstwem jest mniejsze, niż to, że nie był w tym czasie wraz z księdzem Lemańskim pod Wołominem, bo nie był w ogóle. Jako Bóg mógł być lub nie być wszędzie.
Indie w owym czasie znaczyły wszystko: Jemen, Afrykę, Persję, Afganistan, Pendżab, Bombaj…
Krzysztof Mroziewicz,
dziennikarz „Polityki”
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy