Inauguracja australijskiej wyprawy piątki studentów z Wrocławia, Poznania i Kielc w ramach projektu "Busem przez Świat" była okazją do zorganizowania trzeciego pikniku redakcji Bumeranga Polskiego, który nazwaliśmy Piknikiem Podróżniczym. Bumerang Polski jest patronem medialnym wyprawy.
Piknik odbył się tak jak poprzednio w parku na Coogee Beach i zgromadził duża grupę naszych czytelników, przyjaciól i sponsorów oraz tych, którzy zainteresowani są wyprawą 24-letnim supertrampem VW-T3 I to na polskiej rejestracji. Na parking przy Coogee Beach kolorowy van oblepiony mnóstwem logotypów sponsorów i partonów medialnych wyprawy, z kierownicą po lewej stronie wzbudzał wielkie zainteresowanie relaksujących się tam jak co niedzielę Australijczyków.
Na stronie internetowej wyprawy busemprzezswiat.pl , która uzupełniana jest codziennymi wpisami karol Lewandowski - inicjator i organizator tego wielkiego projektu i poprzednich ośmiu wypraw w 33 krajach pisze w niedzielę wieczorem:
Wsiadamy do naszego busa i ruszamy z Ashfield przez centrum Sydney do Coogee gdzie o 12:00 zaczyna się polonijny piknik organizowany przez Bumerang Polski z okazji startu wyprawy Mennica Wrocławska Australia Trip. Coogee okazuje się być miejscem spotkań wszystkich okolicznych mieszkańców i niesamowicie tętni życiem. Ciężko tu o miejsce parkingowe ale o to też Polonia zadbała, więc parkujemy busa przy samej plaży. W parku czeka na nas już cała ekipa Polonii, która przyszła się z nami spotkać. Opowiadamy o naszym projekcie i wyprawie, pokazujemy busa, robimy sobie wspólne zdjęcie i przez całe popołudnie wspólnie grillujemy i dyskutujemy o tym co po drodze musimy jeszcze zobaczyć, na co uważać, co powinniśmy ze sobą zabrać itd.
Ale piątek, 6 grudnia był dla całej ekipy bardzo stresującym dniem. Bus miał czekać w porcie już od soboty. Tymczasem statek przypłynął póżniej a potem zaczęły się komplikacje. Niewiele brakowała I nie ujrzelibyśmy go na niedzielnym pikniku. Na szczęście dwie wspaniałe, przedsiębiorcze kobiety - Joasia Fenik i Teresa Wolak pomogly i ekipa odzyskała swoj wehikuł, który przez najbliższe miesiące będzie dla niej wszystkim. A potem ich pierwsza jazda w ruchu lewostronnym do Domu Polskiego w Ashfield, gdzie dostali dach nad głową w pierwszych dniach na ziemi australijskiej.
Karol pisze o dramatycznym czwartku i piątku na blogu wyprawy:
Czwartek:
Na miejscu (w porcie - przyp.red.) okazuje się że statek spóźnił się 2 dni, miał być 1.12 a przypłynał 3.12 i jutro.. odpływa razem z naszym busem! Stajemy jak wryci nie mogąc wykrztusić słowa. Jak to odpływa?? A co z busem?!
Okazuje się że po prostu nie zdążyli wypakować wszystkich kontenerów, przepadła ich kolejka więc statek wypływa z portu i wróci za kilka dni. Słysząc to, Asia wkracza do akcji. Opowiadamy o zawartości naszego kontenera, o wyprawie, o niedzielnym pikniku na start wyprawy itd. Zostajemy zaprowadzeni do szefa wszystkich szefów i po dyskusji okazuje się że nasz projekt wzbudził zainteresowanie i kolejka rozładunku kontenerów zostanie zmieniona. Mamy przyjechać jutro rano o 8:00 razem z kluczykami i będziemy mogli sami wyjechać z busem z kontenera ale nie całkiem z portu a jedynie do magazynu gdzie wszystko zostanie z busa wyjęte (ponad 100 rzeczy spakowanych i gotowych na wyprawę) i sprawdzone na wypadek występowania nielegalnych substancji takich jak liście, kawałki gleby itd. Co jeśli na kołach albo podwoziu będzie ziemia zebrana z podłoża w porcie w Gdyni? Przekonamy się jutro.
Piatek:
Wstajemy o 5:30 (Karol i Daniel) i razem z Panią Tereską, jedziemy do portu gdzie jesteśmy umówieni na odbiór busa. Planowo ma to trwać max pół godziny i wyjeżdżamy busem na australijskie drogi. Szybko jednak okazuje się, że tak łatwo nie pójdzie.
Najpierw dostajemy informacje, że wszystko jest ok i za 20 min mamy busa. Po godzinie zostajemy zabrani pod kontener, zostaje zerwana plomba i naszym oczom ukazuje się On – nasz Supertramp . Po 2 miesiącach morskiej podróży jego widok cieszy jak nigdy. Niestety radość nie trwa długo, zostajemy tylko poproszeni o odpalenie (pomimo tak długiej podróży odpala bez problemu) i wyjechanie z kontenera a potem celnicy zabierają busa i znikają w wielkim magazynie. I znów – pytamy co się dzieje, kiedy będzie bus – 20min, no problem, no problem. Po 2 godzinach przychodzą po nas i wołają na magazyn żeby im z czymś pomóc. Bus jest kompletnie wybebeszony, wszystkie rzeczy, łacznie z kanapami wyjęte i poukładane na paletach w magazynie. Pokazują listę naszego sprzętu (którą musieliśmy zrobić wraz z dokumentacją foto przed wyprawą) i pukają palcem w 9 podkreślonych pozycji, które im się nie spodobały i trzeba je znaleźć wśród rzeczy. Saperka, chińskie lampiony, słupki namiotowe, koło zapasowe i pare innych, najczęściej takie, które mogły mieć kontakt z europejską glebą której się tu tak obawiają (a raczej zarazków które w niej są).
I znów, wyganiają nas i”20 minut”. Po godzinie mówią, że jest jakiś problem i wszystko potrwa jeszcze „kilka godzin” ale nie wiadomo ile i nie wiadomo jaki jest problem. Czy zdążą dziś? Też nie wiadomo. Pani Tereska, która nam pomaga w odbiorze, mówi że nie będziemy stać i czekać, jedziemy do miasta i wrócimy za kilka godzin.
Po kilku godzinach pomagania w rozwożeniu polskiego piwa po australijskich sklepach i restauracjach wracamy do portu. Bus stoi już przed bramą! Podbiegamy zadowoleni, zaglądamy – pusto! W środku nie ma sprzętu, kanap, zapasów zupek Vifonu – nic.
Okazuje się, że pomimo tego że bus był przed wysyłką kilkukrotnie odkurzany i myty w Polsce, to w zakamarkach podwozia natrafiono na drobne kawałki piachu z portu w Gdynii i bus został zabrany na podnośnik i umyty. Rzeczy z busa też przeszły kwarantanne i np. krzesła kempingowe czy poduchy z kanap też zostają chemicznie wyczyszczone i spryskane.
Po godzinie wszystkie rzeczy przyjeżdżają na paletach, pakujemy busa, odbieramy dokumenty i.. w drogę!
Nie odnajdujemy się jeszcze w Sydney więc Pani Tereska jedzie przed nami, żeby nas pokierować do Domu Polskiego w Ashfield. Pierwsza jazda niesamowicie stresująca – wszystkie auta mają tu kierownice po drugiej stronie a ruch jest lewostronny. Początkowo co chwile się mylimy, chcemy skręcać nie w ten pas co trzeba i nie możemy przyzwyczaić się do aut jadących z naprzeciwka prawą stronę jezdni. Najgorsze są duże skrzyżowania i wielopasmowe ronda!
Po bardzo wytężonej jeździe udaje nam się bezwypadkowo dojechać do Ashfield, żegnamy się z Panią Tereską i podjeżdżamy pod Dom pokazać busa reszcie ekipy. Wszyscy wybiegają z radością, wsiadają do busa, poklepują, oglądają i nie mogą nacieszyć oczu.
Najważniejsza sprawa załatwiona – mamy busa, wreszcie możemy rozpoczynać wyprawę .
W poniedziałek ekipa wyprawy "Mennica Wrocławska -Australia Trip" - to oficjalna nazwa australijskiej części projektu "Busem przez Świat" wyruszyła w trasę. Są już na Central Coast. Będzie można śledzić ich wyprawę dzień po dniu na blogu busemprzezswiat.pl, gdzie jest również link do pozycjonera GPSa, określającego dokładne ich położenie. Na Bumerangu Polskim będziemy również zamieszczać relacje z najciekawszych momentów wyprawy. Nasz tag do wyprawy: Busem przez Świat . Bądźcie częścią tej wyjątkowej przygody! Choćby wirtualnie...Och, któż z nas nie chcialby dołączyć do nich!
A teraz nasz pierwszy fotoreportaż z niedzielnego pikniku Bumeranga Polskiego. Wkrótce dalsze ralacje. Zdjęcia: Krzysztof Bajkowski.
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy