polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

sobota, 12 października 2013

Odnawialna energia finansowa USA

Spełnia się sen fundamentalisty, który marzy o doskonałym liberalizmie: w USA zanikło państwo, 800 tysięcy urzędników wylądowało na przymusowych urlopach. Zanikło jednak nie całkiem. Nie ma tam jeszcze post-liberalizmu czyli anarchii.

Państwo amerykańskie nie zanikło w Afganistanie, gdzie żołnierze dostaną wypłaty, ani na lotniskowcu w pobliżu Syrii. Ani nie przestało podsłuchiwać i podpatrywać  klientów Internetu według modułu  Snowdena. Prezydent Obama też nie zniknął. Je już drugą żabę. Pierwszą podsunęli mu kelnerzy z knajpy Lehman Brothers. Recenzenci kulinarni z agencji ratingowych wyczuwający swąd na odległość z takich kuchni jak „Grecka”, „Hiszpańska”, „Włoska”, na własny fetor są nieczuli. Gospodarka USA nadal zwyżkuje a to że banki padły, nie oznacza, że padł dolar, który ma się dobrze. Jeśli zepsuł się futerał, to nie znaczy, że na skrzypcach Stradivariusa grać już nie można.  Przypomina to dowcip kolumbijski:
- Dlaczego w USA nie było zamachów stanu?
- Bo w Waszyngtonie nie ma ambasady USA.
Czy jednak paraliż państwa wywołany przez opozycję, która blokuje budżet, to nie zamach stanu? Demokratyczny i chwilowy, ale zamach. Ściślej powiedziawszy – nie tyle Demokratyczny, co Republikański. U nas metoda przyjęłaby się jak nic, tylko prawo, inne niż w USA, na szczęście nie pozwala.
Rosyjska stacja telewizyjna RTR od razu, to jest w poprzedni piątek, pokazała skrzynie pełne kwitów budżetowych jadące do Dumy. Powiedziano przy tym, że w USA „szewc bez butów chodzi” a u nas – proszę, buty szyte na miarę  będą na czas, przed zimą. Za chwilę, zamiast bosego Obamy, pokazano mrugającego oczkami Putina i czterech wystraszonych ministrów w tym finansów i obrony, żeby było jasne, kto z budżetu skorzysta w pierwszym rzędzie. Następne ujęcie to komentarz z ulicy wygłoszony przez  faceta w kurtce ortalionowej, który tłumaczy, że Amerykanie nie mają pieniędzy jak pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku i prowadzą wojny wszędzie w świecie, zbliżając się właśnie  do Syrii. Trzeba więc bronić granic Rosji, (które jak wiadomo znajdują się w syryjskim porcie Tartus nad Morzem Śródziemnym), bo sytuacja przypomina  przednówek II wojny światowej.
Rosja po II wojnie światowej nie wygrała ani jednej, natomiast wszystkie wojny przegrała, więc obywatel w ortalionowej kurtce słusznie się niepokoi. Breżniewowska w stylu telewizja zapewnia jednak, że kryzys, owszem, występuje w USA, ale nie w Rosji. I na dowód jeszcze raz prezentuje paki z projektem budżetu,  wystraszonych ministrów mrugającego Putina, któremu prezenter RTR chciałby przyznać pokojową nagrodę Nobla, za poszukiwanie  broni chemicznej w Syrii.
Ratowanie finansów w USA, zresztą w Europie też, co nie jest już zmartwieniem Telewizji Rosyjskiej, możliwe byłoby tylko za pomocą ostrych cięć w wydatkach socjalnych, przede wszystkim na emerytury i opiekę zdrowotną. Nie można z takim programem wygrać żadnych wyborów, natomiast można przegrać każde, zwłaszcza na drugą kadencję, ale te Obama ma już za sobą, więc ciąć może, ale nie chce, dlatego je teraz drugą żabę, dużo większą niż pierwsza, bankowa.
Na reformie służby zdrowia łamali sobie zęby wszyscy prezydenci USA od Roosevelta i Trumana poczynając.  A wizyta u amerykańskiego dentysty jest bolesna i kosztowna. Stany Zjednoczone wydają na opiekę zdrowotną 18 proc. PKB (Polska 7 proc) a mimo to 49 milionów obywateli nie ma w ogóle ubezpieczeń. Reforma służby zdrowia za każdym razem kończy się tak, jak teraz u Obamy, to znaczy blokadą budżetu i paraliżem administracji ku uciesze różnych stacji telewizyjnych na świecie. Amerykanie  złoszczą się, ale się nie przejmują, bo w gruncie rzeczy  shutdown, czyli zamknięcie (sklepu) musi skończyć się zawsze po kilku dniach, najdalej tygodniach.
Konflikt  jest w istocie tragikomedią. Potężne kompleksy farmaceutyczny i ubezpieczeniowy robią zawsze  wszystko, żeby żadna reforma służby zdrowia się nie udała. Mimo to  każdy prezydent ją inicjuje, bo koszty leczenia i ubezpieczenia są coraz wyższe a liczba pozbawionych opieki coraz większa. Obama zainicjował program zwany Obamacare, Troska Obamy, choć raczej powinno się to tłumaczyć dzisiaj Zgryzota Obamy. Reforma przyjęta trzy lata temu umożliwia objęcie ubezpieczeniem ponad połowę nieubezpieczonych, tych najuboższych, to znaczy 25 milionów obywateli i przewiduje kary dla tych, których stać na polisy, a nie ubezpieczają się, co Republikanie nazwali kolejnym podatkiem. Paradoks polega na tym, że niektóre dyscypliny medycyny stoją w USA  najwyżej na świecie a pod względem średniej długości życia i śmiertelności niemowląt Stany Zjednoczone znajdują się na trzydziestym którymś miejscu,  za takimi krajami jak Polska i Rumunia.
Wybitny ekonomista i publicysta amerykański, Andrzej Lubowski wydał właśnie w „Znaku” prognozy na rok 2040 pytając w tytule świetnej książki „Czy Zachód musi przegrać?”. Żeby sporządzić prognozę, stawia najpierw diagnozę. „Blisko 60 procent wszystkich wydatków rządu przypada na Social Security, czyli renty i emerytury” – Medicare (opieka zdrowotna dla emerytów i rencistów), oraz Medicaid – system opieki dla najuboższych – pisze Lubowski, dodając, że zmiany w obecnym systemie są niemal niewykonalne. Podniesienia podatków, które zabierały przed Reaganem  już nawet 91 procent, nikt nie zaryzykuje. Bush senior wygrał zimną wojnę i przegrał wybory, bo podniósł podatki. Ciężkie  miesiące przeżywał prezydent Clinton. Jego czasy to prawie trzymiesięczny paraliż rządu z tego samego powodu, co dziś, choć na zdrowie szło wtedy „tylko” 14 procent PKB a nieubezpieczonych było „tylko” 37 milionów Amerykanów. To Hillary Clinton przygotowała mu reformę systemu opieki, bo uważała, ze skoro zbrodniarz ma prawo do adwokata, to chory ma prawo do lekarza. Nic z reformy Clintonów nie wyszło. Inna rzecz, że chcieli przekształcić system, który wiele kosztował a jednocześnie dziesięć procent społeczeństwa pozostawiał poza ochroną. Nie udaje  się za mniej pieniędzy leczyć więcej pacjentów.   Podobnie jest z reformą Obamy, na którą nie ma środków, ale z której prezydent się nie wycofa.  Nie udaje się Amerykanom wykorzystać doświadczenia krajów, które  leczą lepiej (Nowa Zelandia, Kanada, Australia, Holandia) a przeznaczają na ochronę zdrowia o prawie pięć procent PKB mniej.  Lubowski pisze: „(Obama) Najpierw obiecał sektorowi ubezpieczeń, że nie będzie nawet dyskutować opcji publicznej , czyli powszechnego ubezpieczenia a następnie przemysłowi farmaceutycznemu, że nie pozwoli na import leków z Kanady, gdzie kosztują jedną trzecią tego, co w Ameryce. Zanim więc zaczął, musiał się ugiąć przed żądaniami dwóch najsilniejszych lobby, bo w przeciwnym razie nie osiągnąłby niczego”.
Jedyny prezydent USA, któremu się udało ze służbą zdrowia to Johnson, który wprowadził MedicareMedicaid. Ale to było pól wieku temu. Każdy następny prezydent  pośliznął się na posadzce szpitalnej i skręcił jeśli nie kark to nogę. Oczywiście Kongres odblokuje budżet, jakikolwiek on jest. Ale prawdziwą reformę będzie musiał wziąć na siebie dopiero następca Obamy, za którego  – jeśli brać za podstawę wskaźniki z czasu Clintonów – liczba nieubezpieczonych przekroczy 50 milionów, a procent PKB przeznaczony na ochronę zdrowia sięgnie 22 procent. Bo medycyna się rozwija, metody diagnostyki są coraz doskonalsze, leki coraz lepsze a leczenie coraz droższe.
Będziemy więc  umierać coraz  starsi i coraz zdrowsi.

Krzysztof Mroziewicz
Studio Opinii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy