polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

piątek, 18 października 2013

Artyści z Polish Music Days powrócą jak bumerangi...

Barbara Borowicz (klarnet), Piotr Tomasz (fortepian) i Katarzyna Pasławska (wiolonczela). Fot. T.Koprowski
Seria koncertów w ramach projektu Polish Music Days na długo pozostanie w pamieci Polonii australijskiej. Ponad 20 występów młodych muzyków z Polski ale także zamieszkałych w Chinach i Chile, w sierpniu i na poczatku września zaprezentowało na najwyższym poziomie muzykę polskich kompzytorów XIX wiecznych oraz współczesnych.

 Koncerty, które odbyły się m.in. w Melbourne, Hobart, Perth, Canberze, Sydney, Brisbane, Newcastle i Woolongong były przyjmowane entuzjaztycznie przez publiczność nie tylko polonijną. Podobnie było w USA, Kanadzie i Nowej Zelandii, które to kraje obejmował cały dwumiesięczny projekt muzyczny finanowany przez polskie MSZ. Muzycy wrócili już z tournee a teraz wspominają pobyt w Austalii w internetowej rozmowie z Krzysztofem Bajkowskim.
 
 
Krzysztof Bajkowski: Czy cel projektu Polish Music Days został osiągnięty?

Wojciech S. Wocław: Celem projektu było zaprezentowanie polskiej muzyki w wykonaniu polskich artystów, przy współpracy z Polonią za granicą. Tak, cel został osiągnięty. Nieskromnie powinienem powiedzieć, że chyba nikt nie spodziewał się, że uda się to zrobić aż w takim wymiarze.

K.B.:   Najwięcej koncertów całego projektu daliście w Australii. Które z nich najbardziej utkwiły wam w pamięci?

 Marian Sobula: Każdy z koncertów był absolutnie wyjatkowy. Do każdego przygotowania trwały długo i intensywnie. Pierwszy koncert w Adelaide był pełen emocji, niepewności nawet, jak pojdzie, jak zostaniemy odebrani, przyjęci, czy zostaniemy zrozumieni. Oprocz muzyki Chopina gram przeciez rowniez utwory, które nie są powszechnie znane, jak choćby 3 Sonate Szymanowskiego. Na szczęscie wszystko udało się wspaniale. Koncerty i atmosfera Melbourne uskrzydlała, dodawala otuchy i wiary, że to co robimy ma sens. Zimne i pochmurne Hobart okazalo sie byc wspanialym miejscem na projekt. Niewatpliwie rozmowa w przerwie koncertu, kiedy dowiedzialem sie, ze w tej sali przed prawie 100 laty grywal Paderewski bardzo uskrzydlila. Sloneczne Perth jakby usmiechalo sie do nas wszystkich. Canberra zdumiewala spokojem, perfekcja przygotowania przez Partnerow polonijnych, Brisbane i Gold Cost (lacznie z malowniczym miejscem The Polish Place w Mount Tambourin) zauroczylo nas bez reszty, no i wreszcie Sydney. Majestatyczne, rozlegle, gwarne ale zarazem prawdopodobnie najważniejsze, no bo Opera, bo przywitanie Konsula Generalnego. Wielka odpowiedzialność, prestiż, emocje. Wszystkie koncerty zapadną w pamieć na dlugo, ale Hobart Town Hall i Sydney Opera House być może na najdluzej. 

Wojciech S. Wocław: Mnie najbardziej w pamięci utkwiły koncerty w SOH. Myślałem, że nie zrobią na mnie takiego wrażenia, szczególnie po kilkudziesięciu poprowadzonych wcześniej. Ale muszę dodać, że szczególnym wydarzeniem było też spotkanie w Auckland, szczególnie z osobami z grupy dzieci z Pahiatua. Bardzo wzruszającą rozmowę z panią Marią zapamiętam do końca życia.

Pianiści: Anna Miernik-Sobula
 i Marian Sobula
Anna Miernik-Sobula: Ze względu na rangę miejsca odpowiedziałabym, że koncert w Sydney Opera House, w pięknej sali z bardzo życzliwą publicznością. Zapamiętam też atmosferę tego koncertu jako bardzo podniosłą. Bardzo utkwił mi w pamięci koncert w Marayong, gdzie mogłyśmy zagrać dla osób starszych i mam nadzieję ulżyć im choć w małym stopniu w ich zmartwieniach.

Barbara Borowicz: Ciężko jest wskazać, który z występów utkwił mi w pamięci. Każdy koncert był inny, ale też każdy był wyjątkowy. Zmieniały się miasta, wraz z nimi sale i publiczność, która na szczęście nigdy nie zawiodła.

Katarzyna Pasławska: Wszystkie koncerty odznaczały się szczególną i niepowtarzalną atmosferą: koncert w Klubie Polskim w Ashfield  przede wszystkim ze względu na publiczność: składającą się z polskich emigrantów, dla których słuchanie muzyki polskich kompozytorów na pewno miało szczególne znaczenie, a dla nas wykonawców było bardzo emocjonujące. Koncert w Wollongong, ze względu na przemiłe towarzystwo JurkaWąsiela,  bardzo miłe podjeście do nas w polskim klubie oraz wspaniałą salę koncertową. I oczywiście kurs mistrzowski oraz recital w  Sydney Conservatorium of Music: wspaniała akustyka sali i bardzo ciepłe przyjęcie nas przez publiczność. W tak znaczącym dla muzyków miejscu było to szczególne wyróznienie.

 
K.B.: Najciekawsze komentarze  publicznosci po indywidualnych koncertach...

Marian Sobula: "Bardzo trafnie wydane pieniadze przez MSZ. Czy wszystkie projekty sa tak wspaniale?". Inny: "Swietnie, naprawde swietnie. Ciesze sie, ze w końcu do Australii przyleciał Polski  pianista, bo wiesz do tej pory to różnie bywało..."

 Wojciech S. Wocław: Publiczność podkreślała, że były to wydarzenia „na światowym poziomie” i że nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Bardzo mnie to ucieszyło. Tak samo słowa o polskiej pasji, którą dało się rozpoznać u każdego z artystów.

 Anna Miernik-Sobula: Ciężko jest mi przypomnieć sobie słowa, które mogłabym powtórzyć. Bardzo duża ilość komentarzy pojawiła się w naszej księdze pamiątkowej - ona byłaby najlepszą odpowiedzią na to pytanie.

Barbara Borowicz: "Nigdy wcześniej nie słyszałem klarnetu, ale po Pani koncercie wiem, że to mój ulubiony instrument!"

 Katarzyna Pasławska: Pan Goetz Richter (profesor skrzypiec i kierownik katedry instrumentów smyczkowych) gratulował nam bardzo serdecznie po koncercie, a w rekomendacji napisał: „I would like to thank the Polish Ministry of Foreign Affairs for its support of the visit by such an excellent artist and teacher”. Z kolei po koncercie w Ashfield pan Bronislaw Łacek powiedział, ze słuchając dzwięków wiolonczeli z akompaniamentem fortepianu ogarnął go głęboki spokój i nostalgia…

  K.B.: Standardowe pytanie dla kazdego odwiedzającego nasz kontynent: jak odebraliście Australię? Co było dla Was największym zaskoczeniem, niespodzianką, co sie podobało, co nie?

 Marian Sobula: Wspaniala jest przyroda, przestrzeń i spokój w dzialaniu. To jest niezbedne do tworzenia, pracy nad repertuarem, rozwoju osobistego. Nadspodziewanie wysoka jakość instrumentów, fortepianów, zazwyczaj fantastycznie przygotowane przez stroicieli.  

Wojciech S. Wocław: Mogę powiedzieć, że zakochałem się w Australii i że będę do niej wracać tak często, jak to możliwe. Największe wrażenie zrobiły na mnie plaże, woda, droga do Wollongong nad samym oceanem, sobota spędzona na jachcie pana Bogusława (te dwie ostatnie rzeczy zawdzięczam Jurkowi Wąsielowi). Australia będzie mi się kojarzyć z uśmiechniętymi i spokojnymi ludźmi, jak w scenie, którą widziałem w autobusie: dziecko się niecierpliwi, krzyczy, jest niegrzeczne, mama spokojnie do niego mówi, tłumaczy, a kiedy nie potrafi sobie już poradzić, parę osób zaczyna zabawiać chłopczyka - ktoś udaje jelenia, ktoś się uśmiecha, ktoś coś mówi. Bez krzyku, złości, złowrogich min. Z Australii przywiozłem sobie „no worries” i „it should be all right”. Staram się dbać o porządek w moim słowniku, ale te dwa zwrotu zagoszczą w nim na dobre.

Anna Miernik-Sobula: Australia to wspaniałe miejsce, szkoda, że tak daleko od Polski. Osobiście jestem nią zachwycona - zafascynowała mnie przyroda, duża ilość słońca, spotkanie z kangurami, które mogłam karmić. Swoistą niespodzianką były dość spore odległości pomiędzy miejscami, do których jednakowoż szybko się przyzwyczaiłam i naturalne było, że jeśli jedziemy na koncert albo kogoś odwiedzić trzeba na to przeznaczyć co najmniej godzinę, czasami nawet więcej.

Barbara Borowicz: Najbardziej podoba mi się podejście Australijczyków do życia, ich otwartość, uśmiech, a także dewiza życiowa „no worries”.

Katarzyna Pasławska: Sydney. W Centrum miasta jest mnóstwo atrakcji i bardzo ciekawych miejsc, moje wrażenia są bardzo pozytywne: mili, usmiechnięci ludzie, czystość na ulicach, piękne, ciekawe architektonicznie  budynki , dużo zieleni, egzotyczna tropikalna roślinność, piękne białe papugi  na drzewach i oczywiscie urocze misie koala i kangury…

 
K.B.: Jak odebraliscie atmosferę Sydney Opera House: ludzie, budynek , sale koncertowe...

Marian Sobula: Kultowe miejsce, ktore przyciaga. Wielki respekt, szacunek i swietna frajda. Marzenie kazdego muzyka, które kiedy się spelni chcialoby się od razu powtórzyć. Z wielką radością i niecierpliwością będę oczekiwał powrotu. To bedzie zawsze niezapomniane przeżycie.

 Wojciech S. Wocław: Co tu dużo mówić: magiczna. Szczególnie, gdy się występuje. Kiedy patrzyłem na publiczność, miałem wrażenie, że jestem w filmie. Wydawało mi się, że to się nie dzieje naprawdę.

Anna Miernik-Sobula: Sydney Opera House to fabryka wydarzeń artystycznych. Ich roczna ilość sięga 2500. Chcąc sprostać takiemu ogromowi spektakli, koncertów miejsce musi funkcjonować jak ogromne przedsiębiorstwo. Za kulisami niedostępnymi dla publiczności atmosfera nie jest zbyt podniosła - to codzienny trud wielu ludzi, praca maszyn. Możliwość bycia na koncercie Sydney Symphony Orchestra, przejścia po fioletowym, miękkim dywanie, doświadczenia niesamowitej gry świateł na głównej sali sprawia, że atmosfera jest naprawdę niemal nie do powtórzenia w innych miejscach. Budynek z zewnątrz jest imponujący, chociaż wygląda nieco inaczej niż na popularnych zdjęciach.

Barbara Borowicz: Sydney Opera House to fascynujące miejsce, które zaskakuje już z zewnątrz architekturą. Miałam okazję zobaczyć wszystkie sale koncertowe tego budynku, które wywołały we mnie bardzo pozytywne odczucia. Utzon Room, w której występowałam, jej wnętrze i akustyka były dla mnie inspiracją podczas koncertu. Wysłuchałam także koncertu w wykonaniu Sydney Symphony Orchestra, który odbywał się w głównej sali opery. Dla mnie indywidualność miejsca, oświetlenie i publiczność stworzyły niepowtarzalny estetyczno-dźwiękowy klimat.

Katarzyna Pasławska: Budynek jest wspanialy, zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz: niezwykła architektura, wspaniałe sale koncertowe, wspaniała akustyka, piękne położenie, istny raj dla artystów.

K.B.: Czy macie w planach powrót do Australii z koncertami (wszyscy lub indywidualnie), czy dostaliscie juz jakies propozycje w tej sprawie?

Marian Sobula: Plany są dość obszerne. Podczas pobytu w różnych miejscach zawsze zadawane zostawało to samo zdanie, kiedy można Was bedzie usłyszeć ponownie. 
Juz dziś możemy powiedzieć, ze planowana jest trasa po calej Australii w 2015 roku (marzec, kwiecień). To dobry czas, który pozwala własciwie przygotować się do podrózy, znaleźć Partnerów, "dograć" szczególy wystepów. Niewatpliwie fantastycznie byloby gdyby tym razem każdy z bliskich nam osob, rownież Panstwa - czytelników, zechciał zaangazować się w różnoraki sposób w pomoc. To może byc bardzo drobna rzecz, od poinformowania znajomych o tym, ze muszą przyjść, poznać muzykę polską; przez pomoc z dojsciem do odbiorcy lokalnego, niekoniecznie polskiego - jest się przeciez czym pochwalic; darowizna na kolejny wynajem godnych sal koncertowych aż po wsparcie calego projektu w postaci Mecenatu, Sponsorstwa, Partnera.  

Wojciech S. Wocław: Rozmawiamy o tym. Mamy nadzieję, że będziemy mieli przyjemność spotkać się z Państwem znowu.
 
Rozmawiał: Krzysztof Bajkowski
Zdjęcia wykonane podczas pikniku Bumeranga Polskiego: Tomek Koprowski

 Zob. też nasze poprzednie relacje z Polish Music Days: Muzyka . Bumerang Polski był patronem medialnym projektu.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy