Nowy kosciół polski w Brampton, kolo Toronto. Fot. M.Tomaszewki |
Współcześni Polonusi kanadyjscy jak i australiscy pochodzą równomiernie z rożnych rejonów Polski , mieszkają w miastach bez tworzenia gett w stylu legendarnego amerykańskiego Jackowa czy Greenpointu i są dobrze wykształceni. Zycie polonijne zdaje się być jednak lepiej zorganizowne w kraju klonowego liscia niż w kraju kangurów.
Obszerny portret Polaków w Kanadzie rysuje dla Bumeranga Polskiego Marek Tomaszewski.
Z Roncesvalles na Missassaugę
Greenpoint jest już tylko symbolicznym "sercem" Polonii w Nowym Jorku, bo większość amerykańskich Polaków mieszka gdzie indziej. Podobnie Jackowo w Chicago, z którego Polacy rozjechali się w różne strony. Roncesvalles w Toronto, który przez pół wieku było uważane za centrum Polonii w Kanadzie, także traci polski character.
"W Roncesvalles i w okolicach Polacy osiedlali się od czasów ostatniej wojny", mówi Małgorzata Bonikowska, redaktor naczelna tygodnika Gazeta. Roncesvalles to główna ulica dzielnicy o tej samej nazwie. Położona jest blisko downtown, czyli centrum Toronto.
Najpierw osiedlali się tu emigranci-Polacy w czasie samej wojny, potem zdemobilizowani żołnierze armii polskiej na Zachodzie, których przybyło wtedy do Kanady 50 tys., potem ciurki
em płynący strumyk emigracji czasów komunizmu z lat 60. i 70..
Na Roncesvalle mieszkali, zakładali sklepy, restauracje i piekarnie, przychodzili na zakupy i chociaż nigdy nie stanowili większości, z czasem spolszczyli tę dawniej anglosaską dzielnicę.
Dzisiaj to już historia. Owszem, na Roncesvalles jest wciąż polski kościół, budynek polonijnej unii kredytowej, kilka polskich restauracji i siedziba Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Prawdą jest i to, że corocznie odbywa się tu Polish Festival, a idąc ulicą w powszedni dzień wciąż można usłyszeć polską mowę, ale wyraźnie widać, że polskość zanika tu z każdym rokiem.
Symbolem tego zjawiska była ogłoszona niedawno w lokalnej prasie anglojęzycznej decyzja zamknięcia kolejnego polskiego biznesu na Roncesvalles - Granowska's Bakery. Piekarnia, której pączki jadł sam papież Jan Paweł II w czasie swej wizyty w Toronto w 1984 r., miała się zamknąć z końcem lipca 2013 r.
Gentryfikacja i niższe podatki
"Na Roncesvalle zrobiło się elegancko, drogo", tłumaczy zmianę charakteru dzielnicy Bonikowska, która przyjechała do Kanady w 1990 . Tygodnik "Gazeta", który prowadzi od 16 lat, jeszcze niedawno miał swoją siedzibę przy Roncesvalles.
Dzielnica przechodzi urbanistyczną rewolucję, którą fachowcy zwą gentryfikacją. Polega na napływie ludzi o wysokich poborach, tzw. professionals lub artystów, którzy w ciągu kilku lat potrafią zmienić każdą dzielnicę z biednej lub średniozamożnej na bogatszą. Czasem zmiany są tak duże, że po paru latach nie poznaje się dzielnicy. Takie zjawisko przeszedł nowojorski Greenpoint i sąsiedni Williamsburg w ostatnich 15 latach. To samo przechodzi teraz Roncesvalles. Gentryfikacja niesie ze sobą wyższe ceny domów i czynszów. Ale nie tylko to było przyczyną opuszczania Roncesavalles przez Polaków.
"Na przedmieściach Toronto, w Mississauga, domy były tańsze, podatki niższe i nie było natłoku ludzi - wyjaśnia Darek Dobrogowski, który wyemigrował z Polski do Chicago w 1998, a do Toronto zawitał 8 lat później - ale jak szukałem domu wiedziałem też, że już są tam Polacy". Zastanawiając się gdzie mieszkać, przyglądnął się, owszem, "staremu" Roncesvalles, ale zaraz potem pojechał z powrotem do Mississauga i tam znalazł, co chciał: polskie sklepy i polski kościół. Dzisiaj, wraz z żoną Beatą, prowadzi "Tea and More...", sklep z herbatą, ziołami, porcelaną i kapciami. Sklep znajduje się na Polska Plaza Wisła w Missassauga.
"Mississauga była wsią 20 lat temu, teraz to centrum życia Polonii" - mówi Tomasz Piwowarek z Radia 7, spec od marketingu w tygodniku "Wiadomości" i współwydawca wydanej w 2006 książki "Polonia w Kanadzie".
Mississauga i okolice
Dawniej pomyślana jako przedmieście Toronto, dzisiaj Mississauga jest osobnym miastem. Jej liczba ludności wynosi ponad 700 tys. Tu mieści się lotnisko międzynarodowe i siedziby kanadyjskich oddziałów Microsoft, General Electric i Walmart. Miasto "dotyka" swym 13-kilometrowym nabrzeżem Jeziora Ontario i jest miastem imigrantów - jest ich tam więcej niż tubylców.
Jak mówią dane kanadyjskiego spisu powszechnego, w Mississaudze, która jest nazywana "stolicą" polskości w Kanadzie, mieszka dzisiaj 23 tys. Polaków. Do tego dochodzi 20 tys. Kanadyjczyków polskiego pochodzenia, czyli ludzi poczuwających się do polskiego pochodzenia. Co trzeci z tych ostatnich mówi po polsku. Ale to jeszcze nie wszystko.
Jeśli doliczymy do Mississaugi graniczące z nią miasta, jak Brampton, Oakville, Milton i samo Toronto, które jest przecież zaraz "za miedzą", to wyjdzie nam, że "Polish community" liczy w tych okolicach ponad 90 tys. Polaków.
Trzeba jednak pamiętać, że zanim zaczniemy mówić, jak "polskie" jest to miasto, musimy wiedzieć, że Polacy nie są w niej największą grupą emigrantów. Są nimi Hindusi. Za nimi idą Pakistańczycy i Filipińczycy i dopiero potem Polacy. Zaraz za nami są Chińczycy. Znacznie szybsze jest też tempo napływu do miasta tych właśnie grup etnicznych niż Polaków. Licząc od 2006 r. w Mississaudze osiedliło się 12 tys. Hindusów, 6 tys. Pakistańczyków i 6 tys. Filipińczyków, a tylko 1,215 Polaków.
Kościół - fundament
Przeprowadzka Polaków do Mississaugi trwała około dwóch dekad i na dobre zakończyła się kilka lat temu. To tam teraz Polacy mieszkają, prowadzą biznesy, robią zakupy, no i oczywiście, modlą się.
Budowa kościoła na emigracji to pierwsza rzecz, jaką zawsze robili polscy emigranci. Tak zrobiła emigracja wojenna, która wybudowała kilka kościołow w Toronto, m.in. kościół św. Kazimierza na Roncesvalles. Tak było i w pokoleniu solidarnościowym, która postawiła nowoczesny, piękny kościół w Brampton pod wezwaniem św. Eugeniusza de Mazenod w 2008 r.
"Kiedyś parafia na emigracji była wszystkim, na przykład w czasach Solidarności i stanu wojennego kościół sponsorował przyjazd do Kanady setki polskich rodzin", mówi oblat Ojciec Adam Filat, proboszcz i budowniczy milenijnego sanktuarium Polonii kanadyjskiej w Brampton.
Teraz część funkcji społecznych kościoła przejęły organizacje rządowe i społeczne, ale jego rola, nie tylko duchowa, jest dla Polonii wciąż ogromna.
"Kościół to nośnik kultury, języka, wspólnoty - mówi pochodzący z Rabki Zdroju ks. proboszcz Filat, który kieruje parafią od 13 lat - dawniej, gdyby nie kościół, mówilibyśmy w Polsce po rosyjsku, dzisiaj to również fundament tego, co polskie, szczególnie na emigracji". Dodaje - "Nie byłoby parafii, nie byłoby Polonii".
Wokół nowej parafii w Brampton powstaje Centrum Kultury Polskiej, Plaza Polskiego Biznesu i Dom Seniora-Dom Rodzinny. W tym ostatnim jest 225 mieszkań dla około 500 ludzi, mieszkających w bezpośredniej odległości od kościoła. Kościół i te trzy centra - kulturalne, gospodarcze i społeczne - to filary "polskiej wioski", jaka tam powstaje. W zamyśle ks. proboszcza Filata ma ona być magnesem przyciągającym polską społeczność Toronto i okolic. Także gwarantem, że polskość przetrwa i zostanie przekazana następnym pokoleniom. W parafii zarejestrowanych jest 10 tys. Polaków, a na msze niedzielne przychodzi po 6 tys. wiernych.
O ile fundamentem moralnym Polonii jest kościół polonijny, o tyle filarem kościoła polonijnego jest postać polskiego papieża Jan Pawła II. Jego wybitna osobowość tak bardzo podbiła serca Polonii w Toronto, że środowisko wystawiło mu trzy okazałe pomniki. Jeden jest na Roncesvalles, drugi w hallu Centrum im. Jana Pawła II w Mississauga, a trzeci przed nowym kościołem w Brampton.
W sumie, w Toronto i najbliższych okolicach mamy 8 polskich kościołów rzymsko-katolickich.
W Toronto wysoka kultura
Polaków jest w Mississaudze i okolicach wystarczająco dużo, aby stanowili zwartą społeczność emigracyjną. Ich życie kulturalne jest zadziwiająco bogate i żywe.
"Jest niesłychane, wszystkich to zadziwia i jest na bardzo wysokim poziomie", mówi Bonikowska. Redaktor naczelna "Gazety" twierdzi, że na ten stan rzeczy składają się dwie rzeczy: pierwsze to fakt, że wśród Polaków w Toronto jest dużo inteligencji, więc i zapotrzebowanie na kulturę wyższe niż w góralskim Chicago czy robotniczym Nowym Jorku, a drugie, że środowisko torontońskie ma prawdziwych profesjonalistów od organizowania rozrywki.
Pierwszą tezę można łatwo zweryfikować w danych kanadyskiego spisu powszechnego. Mówią one, że na 154 tys. Polaków mieszkających obecnie w Kanadzie, prawie 50 tys. ma dyplomy wyższych uczelni. Jest to rzeczywiście wysoki wskaźnik wykształcenia.
Druga teza o impresariach dużego formatu, którzy potrafią z wyczuciem i talentem organizować występy artystów miejscowych lub sprowadzać ich z Polski też wydaje się mieć potwierdzenie w rzeczywistości. Wybija się na tym polu Pegaz Art Production, agencja impresaryjna istniejąca na rynku kanadyjskim od prawie 20 lat. Prowadzi ją Zbigniew Świderski.
"Najlepiej sprzedają się teatry i to nie tylko komedie, ale też sztuki ambitne", mówi 53-letni Świderski, który pochodzi z Krakowa, gdzie ukończył historię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
"Na sztukę z udziałem Janusza Gajosa, "Udręka Życia", która pokazaliśmy niecały rok temu, przyszło ponad 2 tys. ludzi, a na filmie "Bitwa Warszawska" było 9 tys. widzów", mówi Świderski, który jest także właścicielem największej w Kanadzie księgarni Pegaz.
Listę artystów polskich, którzy występowali w Toronto czyta się jak "Who's who" w polskim świecie artystycznym: Krystyna Janda, Jan Kobuszewski, Agnieszka Osiecka, Franciszek Pieczka, plus artyści młodego pokolenia i kabarety (Ani Mru Mru, Młodych Panów, Paranienormalni, itd.). Polonia w Toronto ma też swój własny, bardzo dobry Kabaret pod Bańką, z Magdą Papierz i Wojtkiem Gawendą w rolach głównych.
"Artyści mówią, że lubią przyjeżdżać do Toronto, bo publiczność jest tu inna niż, gdzie indziej. Na przedstawienia polonijne w Toronto przyjeżdżają nawet Polacy z Montrealu, gdzie życie kulturalne nie jest tak bogate", mówi Świderski.
"Wydarzeń kulturalnych jest tak dużo, że trudno nam je pomieścić w rubryce anonsującej imprezy w naszym czasopiśmie", potwierdza Krzysztof Bednarczyk, wydawca i redaktor naczelny tygodnika "Wiadomości".
Niektóre z występów artystycznych odbywają się w Centrum Kultury im. Jana Pawła II w Mississaga, który istnieje od 1994 r. Mieści się zaraz koło postawionego przez emigrację powojenną w latach 80. kościoła św. Maksymiliana Kolbego.
Gazety i polonijny biznes
O dziwo, bogate życie religijne i kulturalne to nie wszystko. Kwitnie też polonijny biznes. Kanada.net obliczyła, że na wielkomiejskim obszarze Toronto działa ponad 100 polskich sklepów i 5,000 biznesów nastawionych na polonijną społeczność. Jednym z nich jest supermarket Starsky w Mississauga, w którym lada z wędlinami jest najdłuższa w całej Ameryce Północnej! Nawet górale w Chicago nie mają czegoś podobnego.
Na scenie gospodarczej powinna, w teorii, rolę dominującą odgrywać polonijna St. Stanislaus-St. Casimir's Polish Parishes Credit Union. Według jednak zgodnej opinii ludzi dobrze zorientowanych unia nie jest już tak aktywna, jak dawniej i nie sponsoruje tylu programów co 10 lat temu. "W Polonii rządzi obecnie kościół i media", podsumowuje sytuację Tomasz Piwowarek z Radia 7.
Pomimo próśb skierowanych do Unii nie udało się uzyskać danych o liczbie programów sponsorowanych przez Unię w ostatnich latach.
Na rynku czytelniczym pojawia się regularnie 8 czasopism polonijnych, chociaż żadne z nich nie jest gazetą codzienną. Co ciekawe, nie ma wśród nich czasopism lewicowych.
"Kiedyś była jedna lewicowa - mówi Stanisław Stolarczyk, redaktor naczelny "Czas Związkowiec" - związana z konsulatem, ale wypadła z obiegu". Prowadzone przez siebie czasopismo, najstarsze w Kanadzie, red. Stolarczyk klasyfikuje nieideologicznie. "W Związkowcu stronimy od polityki - podkreśla - dla nas liczą się fakty". Czasopisma zamieszcza sporo przedruków z polskiej Angory. Inne, jak Gazeta (płatna) i Wiadomości (bezpłatna) są bliżej centrum niż na prawo. Pozostałe, szczególnie Głos Polski i Goniec i kilka innych, mniejszych zdecydowanie ciąży ku prawicy.
Na rynku medialnym istnieje kilka programów radiowych. Oprócz Radia 7, które nadaje w godz. 6-9 rano pięć dni w tygodniu, słuchać można Radio Bis prowadzonego przez Urszulę Madej i jej męża Wita Wojnarowicza (godzina w niedzielę). Jest także Radio Polonia i radia internetowe. Są godzinne programy telewizyjne, ale ich oglądalność nie jest wysoka.
Portret Polaków w Kanadzie
Polacy mieszkają nie tylko w Mississauga i Toronto. Nieopodal, bliżej granicy z USA, mamy spore skupiska starszej Polonii. Mowa o obszarze Kitchener-Cambridge-Waterloo, w Hamilton, London i Windsor.
W pozostałych prowincjach Polacy są porozrzucani. Najwięcej rodaków jest w Montrealu (Quebec), Vancouverze (British Columbia), stolica Kanady, Ottawie, w Edmonton (Alberta), w Calgary (Alberta) i w dawnej, sprzed 100 lat, siedzibie polskości - w Winnipeg w Manitoba .
Jak wygląda statystyczny Polak? Dane kanadyjskiego spisu mówią, że ma powyzej 65 lat. Mieszka w Toronto lub okolicy. Wyemigrowal z Polski w latach 80. Przyjął szybko kanadyjskie obywatelstwo i ... jest kobietą.
Oczywiście, to trochę statystyczna karykatura, ale dane pokazują, że osoby powyżej 65 roku życia stanowią najliczniejsza, chociaż nieznacznie, polonijną grupę wiekową. Prawdą jest i to, że na ponad 150 tys. Polaków żyjących obecnie w Kanadzie, większość mieszka w Toronto i okolicach a największa fala rodaków napłynęła tu w latach 80. Te same dane mówią, że tylko 8 proc. Polakow mieszkających na stałe w Kanadzie nie ma obywatelstwa kraju. No i na koniec - Polek-imigrantek jest więcej niż Polaków-imigrantów o prawie 10 procent .
Jako ciekawostkę można dodać, że polscy emigranci do Kanady mają swe korzenie w siedlisku Wilno, prowincja Ontario. To tam Kaszubi, albo w ich narzeczu "Kaszebe", "założyli" Polonię, gdy pierwsza grupa Polaków przybyła tu za chlebem i ziemią w 1858 r.
Do tego obrazu można dodać, że polscy emigranci pochodzą z różnych stron Polski, bez przewagi jednego regionu. Nie ma wśród nich dominującej grupy zawodowej, chociaż jest sporo "contruction workers" i truckersow, czyli kierowców samochodow ciezarowych, ale jest też wielu inżynierów i architektów.
Wbrew temu, co piszą agencje sprowadzające nowych emigrantów do Kanady, kanadyjscy Polacy nie są najlepiej zarabiającymi ludźmi w kraju, ale dane spisu mówią, że zarobki plasują ich w kanadyjskiej klasie średniej. Szybko też wchodzą w główny nurt kanadyjskiego życia.
"Polacy w Kanadzie to ludzie dobrze wtopieni w tutejsze życie", informuje Bonikowska. Liczba nielegalnie mieszkających Polaków jest w Kanadzie żadna. Nie ma więc polskiego getta w Toronto, jak dawniej na Greenpoincie, czy Jackowie.
Quo Vadis
Przy okazji tematów polonijnych zawsze pojawia się pytanie - jaka będzie przyszłość Polonii? W kraju klonowego liścia narodziła się nawet inicjatywa młodzieżowa o nazwie "Quo Vadis", czyli Dokąd Zmierzamy.
"Naszym celem jest zrzeszanie młodych profesjonalistów, łączenie Polaków w Kanadzie, otwieranie dla nich drzwi" - mówi 28-letnia Agnes Podbielski, rodem z Białegostoku, jedna z liderek młodzieży w Quo Vadis. Inicjatywa ma oddziały m.in. w Calgary.
Trwanie przy polskości w obcym kraju to jednak, na dłuższą metę, sprawa przegrana. Nawet młode, urodzone w Polsce pokolenie, która zrzesza się teraz w Quo Vadis, podkreśla, że ich poczucie przynależności jest w 50 procentach przy Kanadzie. "W Kanadzie jestem Polką, ale w Polsce mówię, że jestem z Kanady", mówi Agnes, czyli Agnieszka, Podbielski. Jak w piosence harcerskiej "Nasza pieśń", którą śpiewają polsko-kanadyjscy druhowie: Jestem dzieckiem polskiej krwi/choć ojczyzna ma Kanada/Od New Foundland do B.C. (Bi Si)/Polska się w me serce wkrada.
Jest sprawą oczywistą, że z ich dziećmi proces rozpływania się "w kanadyjskości" pójdzie jeszcze dalej.
"Jest to proces naturalny, nieunikniony - mówi Tomasz Piwowarek z Radio 7. - i bez uruchomienia nowej fali emigracji z kraju, dopływu świeżej krwi, a takiej nie widze, Polonia będzie powoli gasnąć"
Echo tych słów widać w danych spisu powszechnego. O ile w latach 80. do Kanady przybyło ponad 60 tys. polskich emigrantów, o tyle w latach 2001-2011 liczba spadła do zaledwie 10 tys.. Polacy wyjeżdżają teraz do krajów Unii Europejskiej, skąd bliżej do domu.
"Z Polski do Kanady to jednak wciąż daleko" - potwierdza konsul generalny RP w Vancouver Krzysztof Czapla. Za przejaw tego samego sentymentu, wypowiedzianego w bardziej kolokwialny sposób, była zamieszczona niedawno wypowiedź osobnika podpisującego się na blogu "Gazety Wyborczej" nickiem arkanionxp - "Wyjazd do Kanady to deklaracja pełnej emigracji. Stąd raczej po roku nie przyleci się na święta do mamusi i na karpia".
Tak trzymać... jak najdłużej
"Czy nowe pokolenie przejmie pałeczkę?", pyta Stanisław Stolarczyk z Czasu Związkowiec. Wydaje się, że przejmuje i wraz z wymieraniem emigracji wojennej, a za 2-3 dekady emigracji solidarnościowej, rząd dusz polonijnych przejdzie na dobre w ich w ręce. Ale kulturalnie to nie będą już Polacy, ze wszystkim dobrymi i złymi tego konsekwencjami.
Na dzisiaj jednak "serce" Polonii wciąż bije mocno - w nowym, wspaniałym kościele w Brampton, w Centrum Kultury Jana Pawła II w supermarkecie Starsky, czy w kabarecie pod Bańką. Mocno też bije w polonijnych czasopismach i programach radiowych. W polskich biznesach, których powstało niemało w ostatnich latach. I wciąż mocno bije w sercach dobrze wykształconych, pewnych siebie, optymistycznie patrzących w swą emigracyjną przyszłość Polaków-emigrantów w Kanadzie.
W tej chwili to chyba najbardziej witalne środowisko Polaków poza granicami kraju, chociaż wcale nie największe.
Marek Tomaszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy