polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Premier Donald Tusk i wicepremier minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz od wielu miesięcy uspokajają, że Polska nie rozważa wysłania wojsk na Ukrainę. W poniedziałek obaj politycy powtórzyli to zapewnienie. Nadal jednak będą wspierać obecnie rządzących w Kijowie. * * * AUSTRALIA: Donald Trump nałożył 25-procentowe cła na import stali i aluminium, ale po rozmowie telefonicznej z Anthonym Albanese "rozważy" zwolnienie dla Australii. Australijski minister handlu Don Farrell planuje w ciągu kilku dni przylecieć do USA, aby odbyć rozmowy ze swoim odpowiednikiem na temat możliwego zwolnienia dla Australii. Wkrótce po podpisaniu rozporządzenia celnego, w którym podkreślił, że nie będzie żadnych wyjątków, Tramp stwierdził, że Australia może zapewnić sobie lepszą umowę. * * * SWIAT: Prezydent USA Donald Trump skrytykował we wtorek ukraińskiego przywódcę Wołodymyra Zełenskiego po skargach z Kijowa na odsunięcie go na boczny tor w amerykańsko-rosyjskich rozmowach pokojowych w Arabii Saudyjskiej. Rozmawiając z dziennikarzami w swojej rezydencji Mar-a-Largo, Trump powiedział, że jest "bardzo rozczarowany" Zełenskim za to, że nie udało mu się rozwiązać konfliktu, którego "nigdy nie powinien był rozpocząć". * Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oznajmił w czwartek, że Rosja "całkowicie zgadza się" ze stanowiskiem USA wobec Ukrainy. Powtórzył też, że nie zaakceptuje rozmieszczenia europejskich wojsk na Ukrainie w ramach porozumienia pokojowego. Pieskow powiedział, że byłoby to dla Moskwy nie do zaakceptowania, ponieważ strona rosyjska nie zgodzi się na obecność wojsk NATO na terytorium Ukrainy.
POLONIA INFO:

sobota, 30 marca 2013

Wspomnienia, tradycje i zwyczaje wielkanocne

Kraszanka. Fot. Ryszarda L.Pelc
Czy Państwo zauważyli, że z upływem czasu coraz częściej wracamy do wspomnień z lat dzieciństwa? Okres świąteczny szczególnie, skłania nas do refleksji nad upływającymi latami a wtedy “taśma pamięci”, zaczyna przywoływać obrazy z przeszłości. Wspominamy, wspominamy… czasem z nostalgią, czasem z rozbawieniem, często z żalem, że lata dzieciństwa i wczesnej młodości tak szybko minęły - pisze Ryszarda L. Pelc z USA.

Zygmunt Gloger ( 1845-1910), znakomity polski historyk, archeolog, etnograf, badacz obyczajów , pisał: “Do najmilszych wspomnień należą obchodzone tak uroczyście w domu rodziców moich święta wielkanocne.

Przedświt każdej wiosny jest początkiem nowego okresu jego życia, wątkiem nowej nadziei. (…)W tej to właśnie porze, przed wiejskim starym dworem, porządkowano od rana dziedziniec.(…) podjazd wysypywano świeżym piaskiem, a przed gankiem potrząśnięto nasiekaną świerczyną. Był to dzień wielkosobotni. (…)

W pokoju stały przygotowane już stoły , przykryte snieżnobiałymi obrusami . Na nich pojawiały się ogromne baby szafranowe, przybrane lukrem o różnych smakach i kolorach. Były tam placki “pulchne a grube jak poduszki wysadzane rzędami białych migdałów czarnych wielkich rodzynków . Dalej szły słodkie mazurki, jak kwadratowe kobierczyki przybrane w lukier i agrest smażony”.


Był także drugi stół , przeznaczony dla mięs.” Tu królował postawiony na środku pieczony baranek( jagnię), przy którego poświęceniu kapłan oddzielne odmawia modlitwy” pisze Gloger dodająć, że “po kostki z tego baranka zwykle przychodzili po świętach wieśniacy, aby zakopać je w czterech rogach granic wioski, w sobotę przed „przewodami”, co miało zabezpieczyć od klęsk i gradu”.


Naturalnie w domu Glogerów nie mogło zabraknąc pisanek, pięknie i z fantazją dekorowanych. Dalszy opis stołu wydaje się dziś dość “egzotyczny”. (...) “obok upieczonego baranka była głowa wieprza z uszami z jajkiem w pysku, para rumianych prosiąt z zamrużonemi oczami i pozakręcanymi kokieteryjnie ogonkami, trzymających korzenie chrzanu w zębach”…

Była Wielka Sobota i domownicy oczekiwali na przybycie ksiedza proboszcza, który w dniu tym objeżdżał okolicę by poświęcić potrawy, które spożywano w dzień Wielkiejnocy. Do dworu przychodziły też wieśniaczki ze swoimi , znacznie już skromniejszymi koszykami. Kiedy już wszyscy mieszkańcy dworu i sąsiedztwa się zebrali stawiono przed gankiem ceber z wodą studzienną. Kapłan odczytawszy modlitwę sypał szczyptę soli do wody i potem kropidłem w niej umoczonym święcił wieśniacze potrawy przyniesione w kobiałkach. Dopiero potem święcono potrawy we dworze. W nocy z soboty na Wielkanocną niedzielę dorośli szli na rezurekcję, a po nabożeństwie tłumnie odwiedzano parafię ,by złożyć życzenia księżom, z okazji Zmartchwystania Pańskiego. Naturalnie dzielono się wtedy święconym jajkiem.

***

Opisane przez Glogera obyczaje przetrwały w Polsce długo. Mój mąż, wspomina Wielkanoc , którą spędził w Lańcucie. Był wtedy kilkuletnim chłopcem, i pamięta że w domu wujostwa przygotowywano święcone w dużym “paradnym” pokoju . Na stole nakrytym adamaszkowym, białym obrusem i udekorowanym barwinkiem , stawiano tradycyjne, wielkanocne potrawy. Nie brakowało tam naturalnie pisanek, szynki, kiełbas, chrzanu, bab wielkanocnych lukrowanych i mazurków. Spieszono się by wszystko było gotowe na czas, kiedy przychodził ksiądz do domu by te dary Boże poświęcić.

***

Kilka lat temu okres wielkiego postu a potem Wielkanoc spędzaliśmy w Polsce, w Warszawie. Byłam też w Opolu by odwiedzić swoją przyjaciółkę z lat szkolnych. Opole, podobnie jak cała Polska, szykowało się do Wielkiej Nocy. Od Palmowej Niedzieli w jednym z muzeów można było obejrzeć pisanki zgłoszone wcześniej do konkursu. Warto dodać, iż Opole może szczycić się tym , że znaleziono tu pierwszą pisankę, prawdopodobnie pochodzącą z X wieku. Zdobienie jaj jest więc bardzo starą tradycją. W opolskim najbardziej popularna jest pisanka zwana “kroszonką”. Jest to zabarwione jajko, zdobione metodą rytowniczą (drapane) i ozdobione ornamentami roślinnymi.

W opolskim znane są też konne procesje zwiazane z drugim dniem świat. Słyną z nich Pietrowice Wielkie. Niekiedy zjawia się w procesji ponad stu jeźdżcow. O tych konnych procesjach z udziałem księży opowiadano mi. Niestety, nigdy ich nie widziałam. Innym popularnym na opolszczyżnie zwyczajem związanym z Wielkanocą jest “kulanie jajec” . Po świątecznym śniadaniu mężczyźni spotykali się w miejscu, gdzie ustawiono z desek pochylnię a w ziemi wykopano wgłębienie zwane “ducką”. Wygrywał ten, kto wtoczył do dołka najwiecej nieuszkodzonych jajek . Najstarsza historyczna wzmianka śląska o tej popularnej niegdyś zabawie pochodzi z 1454 roku. Zachowany dokument stwierdza , że sołtys z Pawłowic koło Olesna otrzymał od władz przywilej urządzania specjalnego placu na “kulanie jajec”.

Panny opolskie, podobnie jak pochodzące z innych rejonów Polski, były ( i są!) oblewane wodą w drugi dzień świąt. Powszechnie było wiadomo, że im większe dziewczyna miała wzięcie , tym więcej wody na nią wylano podczas Smigusa Dyngusa. Co ciekawsze, oblewana panna nie tylko się nie obrażała, ale w rewanżu wręczała chlopcu “kroszonkę”, nierzadko z napisem “kogo miłuję, temu jajuszko daruję”. W monografii poświęconej obyczajom ludności śląskiej “Kultura Ludowa na Śląsku “pod redakcją professor Doroty Simonides , czytamy też o obyczaju noszenia po wsi drewnianego koguta oblepionego pierzem. Chłopcy chodzący z nim po wsi śpiewali : "Przyśliśmy to po śmieguście, Jeno nos do izby wpuście. Wasze dziouchy polejemy, Starych zaś uszanujemy". Z Opola przywiozłam piękną “kroszonkę” podarowaną mi przez moich przyjaciół. To dzieło “jajecznej sztuki zdobniczej” zdobi mój Wielkanocny koszyk budząc podziw i zainteresowanie parafian katolickiego kościoła pod wezwaniem Świętego Marka na florydzkiej wyspie Marco. Podobnie jak my, przychodzą święcić potrawy głównie Amerykanie polskiego pochodzenia. Często nie znają języka swoich przodków jednak zachowali ich wielkanocne obyczaje.

Kończąc tę opowieść o tradycjach wielkanocnych zgodnie z tradycją , życzę Państwu

Wesołego Alleluja i mokrego Śmigusa Dyngusa.

Ryszarda L.Pelc
(PAP)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy