Joachim na szczycie Mt Kosciuszko. Fot. B.Naglewicz |
Dla Joachima, który kontynuuje swoją rehabilitację na rowerze, był to od początku jeden z najważniejszych celów. Zdobycie szczytu o własnych siłach miało stanowić koronny dowód na zwycięstwo nad chorobą. I udało się, choć nie bez przeszkód. Początkowo datę wyprawy opóźniały szalejące w Australii pożary. Z ich powodu czasowo zamknięte były parki narodowe. Ostatecznie w środę , 16 stycznia udało się podjąć próbę zdobycia szczytu.
Wyruszyli z obozu oddalonego o 35 kilometrów od szczytu. Tam zostawili bagaże i zapasy prowiantu, które na co dzień wiozą ze sobą w sakwach, po to by rowery były jak najlżejsze. Wjazd po górę rozpoczęli po asfaltowej drodze, która jednak z czasem zamieniła się kamienistą ścieżkę, na której jazda nie należy do najłatwiejszych. Ale po 6 godzinach wspinaczki dotarli w końcu do miejsca, od którego obowiązywał zakaz jazdy jednośladów (ok. 1 km od szczytu). Ponieważ jednak założenie było takie, że na szczycie znajdą się ze swoim sprzętem, posłużyli się fortelem.
- Staraliśmy się o specjalną zgodę na wjazd, ale niestety nam jej odmówiono ... dlatego zabraliśmy ze sobą tylko dwa koła, siodełko, kask i sakwy rowerowe. Dopięliśmy swego - śmieje się Joachim Czerniak.
Zdobycie Góry Kościuszki było kolejnym punktem trwającej od początku października wyprawy. Z początkiem lutego rowerzyści dotarli do Melbourne. Pokonali już ponad 8 tysięcy kilometrów. Teraz kontynuują podróż w kierunku Perth.Bumerang Polski jest patronem medialnym wyprawy. Caly opis wyprawy dzien po dniu: joachim.allforplanet.pl
kb/BumerangMedia/Materiały prasowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy