polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

czwartek, 13 grudnia 2012

Stefan Bratkowski: Tu chodzi o rozbicie państwa

Roz­ma­wia Agnieszka Kublik „Gazeta Wyborcza“ ze Stefanem Bratkowskim, honorowym prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

- Twier­dzi pan w wywia­dzie dla „Pol­ska The Times”, że w Pol­sce mamy do czy­nie­nia z ”dzien­ni­kar­stwem przy­zwo­itym i dzien­ni­kar­stwem stricte poli­tycz­nym ludzi wal­czą­cych o władzę”.
- Bo taka jest prawda.

- „Dzien­ni­kar­stwo stricte poli­tyczne”. To już raczej poli­tyka, a nie dziennikarstwo.
- Tak, bo oni o niczym nie mówią, tylko o oba­le­niu legal­nej wła­dzy. U nich wszystko się do tego spro­wa­dza. Mam na myśli tę całą grupę, którą Tomasz Wołek nazwał, nieco obraź­li­wie, hordą (bo to grupa nie­zwy­kle agre­sywna) – czyli publi­ku­ją­cych w ”Uwa­żam Rze”. Ale nie tylko ich. Oczy­wi­ście jest jesz­cze „Gazeta Pol­ska”, „Gazeta Pol­ska Codzien­nie”, media o. Rydzyka.

- To są ci, któ­rzy o sobie piszą „auto­rzy niepokorni”.
- Jacy oni nie­po­korni? Oni budują w Pol­sce atmos­ferę nie­życz­li­wo­ści. Nie pamię­tam ani jed­nej sytu­acji, w któ­rej by - kie­dyś pra­wie mój pod­opieczny – Rafał Ziem­kie­wicz, napi­sał o czym­kol­wiek dobrze, żeby cokol­wiek akcep­to­wał. To pro­wa­dzi do pisa­nia poza rze­czy­wi­sto­ścią, do bredni. Można pole­mi­zo­wać z innym poglą­dem, nato­miast z przed­sta­wia­niem świata jako świata do likwi­da­cji, pole­mi­zo­wać się nie da. I nie warto.

- Czy są wyklu­czeni? Bo i tak sie­bie nazywają.
- Zabie­rają głos publicz­nie, nie mają żad­nych w tym ogra­ni­czeń, opo­wia­dają, co im ślina na język przy­nie­sie, publi­kują się cał­ko­wi­cie swo­bod­nie. Co wię­cej, Tomasz Sakie­wicz buduje swoje grupy bojowe, kluby „Gazety Pol­skiej”, po całej Pol­sce. Trudno powie­dzieć dla­czego oni się czują wyklu­czeni. Ja ich nie akcep­tuję, mówię o tym publicz­nie, ale to tro­chę mało, by być wykluczonym.

- Myśli pan, że zależy im na pań­skiej akcep­ta­cji? Na akcep­ta­cji „war­szaw­skiego salonu”?
- Myślę, że mityczny „salon”, war­szaw­ska więk­szość, to jeden z ich głów­nych pro­ble­mów. To oczy­wi­ście kwe­stia kom­plek­sów, nie­za­spo­ko­jo­nych ambi­cji, które się zbie­gły z przy­ję­ciem ide­olo­gii PiS. Oni, jak i PiS, nie akcep­tują wyniku wybo­rów, innymi słowy nie akcep­tują demokracji.
13 grud­nia będziemy mieli do czy­nie­nia z mar­szem PiS, który orga­ni­zuje Jaro­sław Kaczyń­ski bez świa­do­mo­ści, że to próba powtó­rze­nia zama­chu stanu gen. Jaru­zel­skiego. Bo to ma być zamach stanu, tyle, że Jaro­sław Kaczyń­ski nie ma czoł­gów, nie ma kara­bi­nów maszy­no­wych, nie ma tysięcy żołnierzy.

- No i nie ma wol­no­ści słowa, jak twier­dzi. Para­doks, bo o tym można mówić gło­śno, a nawet w tej spra­wie manifestować.
- Bo nie o wol­ność słowa tu cho­dzi, a o roz­bi­cie pań­stwa. W czyim inte­re­sie? A no grupy, która pożąda wła­dzy, jed­no­cze­śnie nie pro­po­nu­jąc niczego. Bo pro­szę zwró­cić uwagę, PiS nie mówi o tym, co jest do zro­bie­nia w kraju.

- Mówi. Były debaty o gospo­darce, służ­bie zdro­wia, rolnictwie…
- To tylko demon­stra­cje, kokie­tu­jące publicz­ność, to nie było obli­czone na jakie­kol­wiek realne efekty.

- Pan był sze­fem SDP od 1980 r., potem w sta­nie wojen­nym. Wtedy były takie napię­cia w śro­do­wi­sku dziennikarskim?
- Nie. Choć oczy­wi­ście paru wybit­nych dzien­ni­ka­rzy, publi­cy­stów, zostało po tam­tej stro­nie. Ale żad­nych nie­na­wi­ści mię­dzy naszym nie­le­gal­nym SDP a nimi nie było. Nawet potem zbie­rali składki na nas.

- Pro­wa­dzący w sta­nie wojen­nym Dzien­nik TV nie byli dla was łaj­da­kami, szu­jami, któ­rym się nie podaje ręki?
- Trak­to­wa­li­śmy ich jako tych, któ­rzy nas zdra­dzili w jakimś sensie.

- Jako zdrajców?
- Nie, to już za dużo powie­dziane, nie uży­wa­li­śmy tak ostrych epi­te­tów. Uwa­ża­li­śmy, że postą­pili wred­nie. Etykę zawo­dową wygwiz­dali. Zry­wa­li­śmy z nimi sto­sunki i tyle.

- Nie nazy­wa­li­ście ich – cytuję za Krzysz­to­fem Cza­bań­skim – „kurwami”?
- Ja aku­rat nie mam oby­czaju uży­wa­nia tego rodzaju języka.

- A Jerzego Urbana jak traktowaliście?
- Urban to co innego. Zacho­wy­wał się aro­gancko i agre­syw­nie, nie był dla nas dzien­ni­ka­rzem, a wro­gim poli­ty­kiem. On zresztą nas nie tra­wił. Ale nigdy ze strony apa­ratu wła­dzy nie usły­sze­li­śmy wyzwisk, insy­nu­acji i obelg, jakie dziś czyta się pod naszym adre­sem każ­dego dnia w inter­ne­cie i sły­szy w tele­fo­nach do TVN24.

- Co dalej będzie z tymi dziennikarzami-politykami, któ­rzy się iden­ty­fi­kują z prawicą?
- Nie wiem, czy oni są pra­wicą. A co do ich przy­szło­ści, to zna­jąc przy­padki ule­cze­nia z podob­nych cho­rób, jestem opty­mi­stą. Wielu ludzi, któ­rzy po 1981 r. zna­leźli się po tam­tej stro­nie, wyszło na przy­zwo­itych, nor­mal­nych dzien­ni­ka­rzy pań­stwa demo­kra­tycz­nego. Myślę, że tych też czeka godzina pry­wat­nego wstydu. Nie chcę powie­dzieć „dena­zy­fi­ka­cja”, ale odkry­cie, że coś z nimi było nie w porządku. Z cza­sem odzy­skają samych sie­bie i staną się przy­zwo­itymi dziennikarzami.
Gorzej z poli­ty­kami. Poli­tycy mają świa­do­mość, że jeżeli skoń­czy się awan­tura, w któ­rej biorą bar­dzo żywy udział, to wła­ści­wie scho­dzą ze sceny.

- Jak pan oce­nia dłu­gie mil­cze­nie SDP w spra­wie słów Grze­go­rza Brauna, Czabańskiego?
- Krzysz­tof Skow­roń­ski, wybit­nie zdolny, inte­li­gentny dzien­ni­karz, zro­bił z władz Sto­wa­rzy­sze­nia przy­bu­dówkę PiS. Jaki jest tego sens? No, żaden. Stra­cili nie tylko kon­takt ze śro­do­wi­skiem, ale stra­cili dobrą opi­nię. To nie jest tak, że Krzysz­tof stał się naraz poli­tycz­nie głupi. Stał się poli­ty­kiem. Przy tym – czło­wie­kiem niesympatycznym.

- Mocne.
- Uży­wam takich bru­tal­nych sfor­mu­ło­wań, bo nie­stety życie to potwier­dza. Z tym tylko, że teraz Skow­roń­ski może tylko zmą­drzeć. To śro­do­wi­sko to dla mnie odszcze­pieńcy, zatra­cili zmysł nor­mal­nego, przy­zwo­itego dzien­ni­kar­stwa. Na szczę­ście są zde­cy­do­wa­nie w mniej­szo­ści, np. w oddziale war­szaw­skim SDP, naj­więk­szym, nie mają nic do powiedzenia.

- Pan nadal jest hono­ro­wym pre­ze­sem SDP.
- Tytuł ten trak­tuję raczej jako pamiątkę histo­ryczną, pierw­szymi hono­ro­wymi pre­ze­sami SDP byli Jerzy Turo­wicz i Bole­sław Wierz­biań­ski. Nie mam skłon­no­ści do demon­stra­cji, więc nie ustę­puję ofi­cjal­nie, ale oczy­wi­ście nie mam, co przy­kre, nic wspól­nego z dzi­siej­szym zarzą­dem SDP. Z natury jestem opty­mi­stą, wie­rzę, że kie­dyś to przeminie.

- Jakby pan wie­rzył, że ”Gazeta Pol­ska” kie­dy­kol­wiek napi­sze, że nie ma dowo­dów na zamach smoleński.
- Kiedy okaże się, że to już nie nie­sie do wła­dzy, powie­dzą, że dla nich też zama­chu nie było. Wia­domo, że oni, PiS i ich media, chęt­nie by ode­słali Jaro­sława Kaczyń­skiego na eme­ry­turę poli­tyczną. Wize­ru­nek Kaczyń­skiego ich coraz bar­dziej uwiera. Widzą, jak szko­dzi krajowi.

- Podziały się skoń­czą z odej­ściem z poli­tyki Kaczyńskiego?
- Tak pew­nie będzie. Kaczyń­skiego odczy­tuję jako czło­wieka ogar­nię­tego cho­ro­bliwą żądzą wła­dzy, wygląda na to, że nic innego się dla niego nie liczy, ani dobro kraju, ani jego przy­szłość. Każda jego nowa awan­tura o tym świadczy.

- Liczy się jesz­cze wyja­śnie­nie śmierci brata.
- To bez żad­nych wąt­pli­wo­ści była kata­strofa. Tra­giczna, zresztą nie tylko dla niego, dla wszyst­kich ludzi, któ­rzy potra­cili tam bli­skich. I któ­rych ta reli­gia „zama­chu” razi.

- Czyli czeka nas jesz­cze kilka lat nienawiści?
- Mam wra­że­nie, że to się jed­nak wypali. To jest Pol­ska. Ta nie­na­wiść potrwa jesz­cze ze dwa, trzy lata.

Agnieszka Kublik

1 komentarz:

  1. Nigdy o Panu Bratkowskim wczesniej nie slyszalem, ale z charakteru wywiadu jaki jest przedstawiony w bumerangu przypuszczam ze Stefan Bratkowski zajmuje sie raczej psychiatria spoleczna niz dziennikarstwem.

    Psychiatra, ktory za pomoca projektowania strachu w pacjentach probuje sterowac ich zachowaniem. Ten wywiad nie przedstawia w przeciwnym razie zadnej rzeczowej dyskusji z argumentami wysuwanymi przez dzialaczy tzw prawicowych.

    OdpowiedzUsuń

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy