Prezydent Barack Obama wygrał wybory w USA, pokonując swego republikańskiego
rywala do Białego Domu, Mitta Romneya, i zapewniając sobie rządy na drugą
kadencję. Po wahaniach Romney w przemówieniu w Bostonie uznał swoją porażkę.
Według najnowszej prognozy CNN Obama otrzymał 303 głosy elektorskie, a Romney
206.
Obama uzyskał potrzebne do zwycięstwa minimum 270 głosów elektorskich dzięki
nieznacznej wygranej w stanie Ohio - podała najpierw telewizja CNN, a potem inne
media na podstawie wstępnych, ale wiarygodnych obliczeń głosów. Jest to jeden ze
stanów wcześniej „wahających się” (swing states). Obama wygrał z Romneyem w
niemal wszystkich pozostałych swing states, i to bardziej zdecydowanie niż w
Ohio: w Pensylwanii różnicą 5 procent, w Kolorado różnicą 3 procent, w Wisconsin
różnicą 6 procent, w Iowa – także 5 procentami, a także w Wirginii, Nevadzie,
New Hampshire i Michigan.
W godzinę po przekroczeniu przez prezydenta bariery 270 głosów elektorskich
nie były jeszcze rozstrzygnięte wyniki wyborów na Florydzie, ale i tam zanosiło
się na zwycięstwo Obamy. Ze stanów „wahających się”, Romney triumfował tylko w
Karolinie Północnej.
Ogłoszona przez CNN reelekcja prezydenta wywołała euforię w Chicago, gdzie
Obama ma swój główny sztab wyborczy i ma wygłosić przemówienie.
Tłumy sympatyków prezydenta manifestowały także radość w Nowym Jorku na Times
Square i przed Białym Domem w Waszyngtonie.
Kandydat Republikanów, który śledził wyniki głosowania w swoim sztabie w
Bostonie, uznał zwycięstwo swego demokratycznego rywala.
"Właśnie zatelefonowałem do prezydenta i pogratulowałem mu wygranej. Życzę
dobrze jemu i całej jego rodzinie, jego żonie i córkom. Mam nadzieję, że
prezydent będzie z powodzeniem kierował naszym krajem” - powiedział Romney.
Podziękował następnie swojej żonie Ann i republikańskiemu kandydatowi na
wiceprezydenta Paulowi Ryanowi, o którym powiedział: „to był mój najlepszy
wybór”.
Na zakończenie oświadczył: „Chciałem spełnić wasze życzenie i poprowadzić
kraj inną drogą, ale wyborcy zdecydowali inaczej”.
"To jest czas wielkich wyzwań dla Ameryki i modlę się o to, by prezydent z
sukcesem prowadził nasz naród" - powiedział.
Zebrani nagrodzili jego wystąpienie owacją. Niemniej w bostońskim sztabie
panował nastrój żałobny.
Romney, były gubernator Massachusetts, zwlekał z uznaniem wygranej Obamy
ponad godzinę po ogłoszeniu przez media informacji o rozstrzygnięciu wyścigu
wyborczego na jego niekorzyść. Romney czekał na rezultaty w swing state Ohio.
Niektórzy Republikanie kwestionują podany wynik głosowania w Ohio, zwracając
uwagę, że różnica na korzyść Obamy jest minimalna (wg CNN 2 proc.). Podkreślają
też, że - według niepełnych na razie obliczeń głosów – rozkład głosów
bezpośrednich w całym kraju wygląda na równy – po 49 procent dla Obamy i
Romneya.
W pierwszych komentarzach wyraża się jednak opinię, że Partia Republikańska
poniosła dotkliwą porażkę – tym bardziej, że nie udało się jej odzyskać
większości w Senacie.
Komentatorzy przewidują burzliwe rozrachunki w stronnictwie, które – ich
zdaniem – zanadto poszło na prawo, ulegając presji ultrakonserwatywnej Tea
Party.
„Partia Republikańska musi się zmienić. Tea Party kosztowała ich te wybory” -
powiedział w telewizji CNN doradca byłego prezydenta Billa Clintona, James
Carville.
Republikanie utrzymali jednak większość w niższej izbie parlamentu USA -
Izbie Reprezentantów, co oznacza, jak pisze agencja Associated Press, dalsze
starcia z demokratycznym prezydentem.
Tomasz Zalewski, Waszyngton
(PAP)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy