Pomnik Janusza Korczaka w parku przy Pałacu Kultury w Warszawie. Fot. Piotr Biegała |
Kiedy pani Bożena Iwanowska, Koordynator polskiego szkolnictwa w Melbourne zwróciła sie do mnie z propozycją współpracy przy organizowaniu uroczystości poświęconych Januszowi Korczakowi, zgodziłam się bez wahania. Do Melbourne poleciałam na zakończenie Roku Korczakowskiego, które zaplanowane zostało na niedzielę, 23 września. Uroczystość odbyła się w Domu Polskim w Rowville.
Salę dekorowały kolorowe plansze opracowanej w Polsce wystawy o Januszu Korczaku. Na ścianach rozmieszczone zostały artystyczne prace młodzieży i dzieci – uczestników Konkursu poświęconego Korczakowi. Z prawdziwą satysfakcją odczytywałam znajome nazwiska, które pamiętałam z organizowanych w Sydney w ubiegłych latach konkursów poświęconych Chopinowi; bł. Janowi Pawłowi II; a wcześniej jeszcze uczeniu się języka polskiego.Tak więc byli tutaj David i Dominik Babula; Ola, Adam i Joasia Odrowąż; Monica i Jessica Heng; Dominik i Klara Rawdanowicz; Veronika Iwanowska i Victor Ludwikowski a także praca zbiorowa Szkoły im. Marii Konopnickiej w Essendon.
Uroczystość uświetniło swoim przybyciem wiele osób. Między innymi: dr Grażyna Wiśniewska, metodyk Polonijnego Centrum Nauczycielskiego w Lublinie; Gosia Vella, wiceprezes Związku Nauczycieli Języka Polskiego z Sydney; dr Zbigniew Łuk-Kozika, Honorowy Konsul Generalny RP w Melbourne; Krzysztof Łańcucki, Prezes Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii; Anna Kurzak, honorowy Skarbnik Federacji; dr Sylvia Greda-Bogusz i Stanisława Biały, członkinie Prezydium Federacji; Zygmunt Bieliński, prezes Stowarzyszenia Polaków Wsschodnich Dzielnic Melbourne oraz dwaj V-ce prezesi: dr Andrzej Markiewicz i Edward Biały. Przybyli również rodzice ze swoimi dziećmi oraz nauczyciele polskich szkół.
Otwarcia uroczystości dokonała organizatorka z ramienia Federacji – Bożena Iwanowska. Potem nastąpiło wręczenie nagród zwycięzcom Konkursu. Poproszeni zostali o to Konsul Honorowy RP, dr Z. Łuk-Kozika oraz dr Sylvia Greda-Bogusz.
Mnie przypadło w udziale przedstawienie postaci ‘Starego Doktora’.
Janusz Korczak, a właściwie Henryk Goldszmit to pod wieloma względami postać niezwykła. Nawet tak podstawowych faktów, jak daty urodzin a także i śmierci w jego przypadku nie można bezbłędnie ustalić. Wiadomo, że Henryk przyszedł na świat w rodzinie znanego warszawskiego adwokata Józefa Goldszmita 22 lipca – ale, czy było to w roku 1878 czy też 1879, to już sprawa dyskusyjna. Wiadomo również, że 5 sierpnia 1942 roku do zmierzających w kierunku Treblinki bydlęcych wagonów hitlerowcy załadowali Janusza Korczaka wraz z jego blisko dwustoma sierotami. Nie wiadomo natomiast kiedy został on stracony ani gdzie znajdują się jego prochy.
Lekarz, pedagog, literat, filozof – chociaż każde z tych określeń w odniesieniu do Janusza Korczaka jest prawdziwe, nie oddają one jednak całkowitej prawdy o tej niezwykłej postaci. Bo Janusz Korczak, to przede wszystkim wspaniały Człowiek.
„Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to bym działał i kochał. Nie jest obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka.” Tak napisał ten skromny, wielki człowiek, podsumowując jedno z wielu humorystycznych zdarzeń jakiego był świadkiem. Wieść o niezwykłym Domu Sierot, który prowadził lekarz pediatra a jednocześnie nowoczesny pedagog, rozniosła się po Europie. Wiele osób chciało na własne oczy zobaczyć jak ta instytucja funkcjonuje. Podczas jednej z takich wizyt, Janusz Korczak, ubrany w swój zwykły, roboczy chałat, odbierając płaszcz prominentnego gościa, z godnością przyjął niewielką zapłatę za tę usługę. Kiedy na zakończenie wizyty goście poprosili o spotkanie z dyrektorem tej placówki, ku ich zażenowaniu okazał się nim ów ‘woźny’, któremu wchodząc dano mały napiwek za powieszenie płaszcza.
Henryk Goldszmit przyjął pseudonim Janusza Korczaka publikując jedną ze swoich pierwszych książek. Zrobił to, prawdopodobnie zafascynowany polską literaturą. Ale czy tylko? Czy ten pseudonim nie jest literacką aluzją? Tytuł powieści J.J. Kraszewskiego to ‘Historia o Janaszu Korczaku i o Pięknej Miecznikównie’. Dopiero kiedy Janasz Korczak wsławił się w Bitwie Wiedeńskiej otrzymując za to od Króla Jana III Sobieskiego godność starosty, Miecznik zgodził się wydać za niego swoją córkę.
Zarówno swoją pracę zawodową, działalność społeczną jak i literacką, Janusz Korczak poświęcił w przeważającej większości dziecku. „Lata dziecięce są górami, z których rzeka życia bierze początek, rozpęd i kierunek. Nie możemy tego lekceważyć.” – napisał we wstępie do Rozprawy o Wychowaniu Dzieci.
Sam w dzieciństwie doświadczył skrajności. Od przepychu wczesnych lat spędzonych w zamożnym domu, w otoczeniu polskich nianiek i kucharek zatrudnionych przez rodziców, aż do skrajnej nędzy, spowodowanej chorobą psychiczną ojca i wkrótce potem jego śmiercią.
Wychowany w spolszczonej, ale żydowskiej rodzinie, Henryk Goldszmit doskonale zdawał sobie sprawę z trudności jakie niesie ze sobą uwięzienie pomiędzy dwoma kulturami
„Wyszedłszy świadomie czy przypadkiem z ram jednego społeczeństwa aby wejść w inne jako ‘homo novus’ – odcinamy się od przodków”. Jakże prawdziwe były te słowa wówczas. Jakże aktualne są one i dzisiaj dla nas, zamieszkałych w Australii.
Rodziców Janusz Korczak darzył miłością i wielkim szacunkiem. Na nagrobku swojej Matki Cecylii Goldszmit z Gębickich, kazał wyryć sentencję: „Nie zapomniałem żadnego z Twoich pięciu przykazań anim je przestąpił.”
Janusz Korczak zdawał sobie sprawę z upływu lat. Nie przeszkadzało mu to jednak, żeby snuć plany „ na po wojnie”. Dał temu wyraz, w filozoficznej sentencji o życiu: „Życie naprawdę jest płomieniem, przygasa, choć paliwa ogrom, nagle skoczy słupem iskier i jasnym płomieniem gdy już dopala się i wygasa.”
Swych planów do końca nie zrealizował. Spłonęły one w piecu krematorium, wraz z planami tych dzieci, których nie opuścił i które do końca podtrzymywał na duchu. Spłonęły także całe nakłady książek Korczaka jak i archiwalne zbiory wydawanych w Sierocińcu gazetek oraz wiele innych cennych pamiątek.
Ci, którzy przeżyli gehennę wojny dawali potem świadectwo o dokonaniach tego wielkiego, niepozornego człowieka, który według relacji uczestników letnich kolonii z podwarszawskiej Michałówki „miał taką dziwną skórę zamiast włosów na głowie i nie mógł nauczyć się grać w piłkę, ale za to tak pięknie umiał opowiadać bajki”. W bajkach Janusza Korczaka, bohaterami były te właśnie dzieci. To ich marzenia opowiadane przez Starego Doktora, nabierały każdego wieczoru realnych kształtów.
W swoich opowieściach dla dzieci, Korczak stawał się wizjonerem. Opowiadając im raz o pożarze, który strawił setki książek, pocieszał zmartwione dzieci, że to tylko papier źli ludzie spalili, bo literki poleciały do nieba, aby dać Bogu świadectwo jak było naprawdę.
Był koniec sierpnia 1939 roku. W przedzień zakończenia kolonii Korczak opowiadał, jak dzieci trzymając się za rączki wracają do domów. Żegnają się z trawką zieloną, ze słoneczkiem i ze wszystkim, czego doświadczyły w ciągu tych dwu tygodni. – Czy one już muszą wracać ? Nie mogą iść dalej? pytały dzieci. – Nie, nie muszą wracać, odpowiedział doktor. – Trzymając się za rączki dzieci poszły aż do słońca i jeszcze dalej ...
Zakończenie Roku Korczakowskiego, zorganizowane w Melbourne przez Bożenę Iwanowską i współpracujące z nią osoby było dla wszystkich uczestników niezwykle emocjonalnym przeżyciem. Cieszę się, że chociaż w maleńkiej części dane mi było uczestniczyć w tych uroczystościach.
Dziękuję uczestnikom tego popołudnia, którzy swoim szczerym zainteresowaniem utwierdzili mnie w przekonaniu, że warto było przyjeżdżać do Melbourne.
Dziękuję grupie pań z Ośrodka Zajęć Dziennych Biura Opieki Federacji, które pod opieką swoich opiekunek: Ewy Kizewskiej i Marioli Berwińskiej, z zainteresowaniem obejrzały Wystawę Korczakowską i wysłuchały mojej, skróconej już znacznie prelekcji o Korczaku.
Marianna Łacek
* * *
Chciałabym dołączyć klika słów podziękowania dla osób,ktore pomogly mi zorganizować tę imprezę z okazji Roku Korczakowskiego.
Po pierwsze dziękuję za pomoc Kancelarii Rzecznika Praw Dziecka za udostępnienie wystawy o Januszu Korczaku, którą mogliśmy pokazać.
Po drugie dziękuję bardzo Pani Mariannie Łacek za niezwykle dynamiczną, obrazową pogadnkę o Januszu Korczaku. Dzięki niej mogliśmy bliżej poznać tę ciekawą postać nie jako nudnego pedagoga i lekarza o dziwacznych poglądach ale jako niezwykłą osobę, człowieka z krwi i kości . Nie da się streścić tej opowieści, którą przekazała słuchaczom Pani Marianna. Jedno jest pewne, żadna osoba obecna na uroczystości nie wyszła znudzona. Nawet dzieci zapamiętały po kilka szczegółów dotyczących Janusza Korczaka. A dorośli zostali autentycznie wciągnięci w życie tej niezwykłej w naszej historii postaci. Jakże ważne było to , że właśnie Pani Marianna Łacek, nasz pedagog z krwi i kości opowiadała o życiu innego pedagoga. Życiu, które w tak tragiczny sposób zostało przerwane.
Po czwarte juszcze raz Pani Mariannie za powtórzenie prelekcji w skróconej wersji dla grupy klientów z Ośrodka Zajęć Dziennych w Rowville. Panie Ewa Kiżewska i Mariola Berwińska w imieniu klientek bardzo dziękują.
Bozena Iwanowska
Koordynator Dziau Szkolnego Federacji
Polskich Organizacji w Wiktorii
________________________________
Rok 2012 głoszony został przez Sejm RP Rokiem Korczaka, prekursora działań na rzecz praw dziecka.
No comments:
Post a Comment
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy