W piątek, 5 października wiele dzieci i młodzieży miało smutne miny gdyż to już prawie, koniec wakacji szkolnych , nudno w domu, ale nie dla sydnejskiej harcerskiej rodziny. Każdy z niecierpliwością oczekiwał chwili kiedy będzie mógł jechać na biwak.
Z rożnych zakątków Sydnej samochody jechały w stronę Windsor i dalej aby dojechać do naszych ukochanych Bielan.
Naturalnie jak to zwykle bywa, pierwszy dzień to wiele prac z rozbijaniem namiotów, przygotowania do placu apelowego i wiele prac na niedzielne uroczystości. W sobotę od rana ruch i przygotowania do pierwszego Dnia Harcerskiej Olimpiady. Olimpiada została uroczyście otworzona przez druhnę Marysię Nowak hm. Przewodniczącą Zarządu Obwodu Australia, która przekazała płomienie olimpijskie naszym hufcowym Irence Wasko pwd i Rysiowi Chawie phm, którzy odbyli ostatni odcinek biegu z pochodniami do Stadionu Olimpijskiego. Wyglądali ślicznie w białych togach z wiankami oliwkowymi na głowach. Dziękujemy zuchom i skrzatom z Marayong za dostarczenie nam pochodni olimpijskich, które wykonywały w czasie zdobywania sprawności olimpijczyka.
Wszyscy zawodnicy zostali podzieleni na 5 grup to tyle ile jest Kół Olimpijskich. Poszczególne grupy wybrały sobie nazwy kontynentów, piosenkę i okrzyk zespołu a wiec była Australia, Ameryka, Europa, Afryka i Azja. Najróżniejsze zawody odbyły się w sobotę a to skakanie w workach, przenoszenie piłeczek pingpongowych na łyżkach, Przelewanie wody kubkami podając kubki następnej osobie z grupy i wlewanie do pustego wiadra i który zespól pierwszy napełni swoje puste wiadro, i inne ciekawe dyscypliny. Wiele radości sprawiły tym dużym i małym zawody na wspaniale zbudowanych przez harcerzy „Chariot” powozów. Naturalnie nie była by to Olimpiada gdyby zwycięscy nie zostali nagrodzeni, a wiec na podium ukazywały się 3 zwycięskie osoby lub kontynenty i były wręczane brązowe, srebrne i złote medale. Indywidualne były małe a zespołowe duże medale. Po zakończonej Olimpiadzie bractwo z radością wyruszyło w stronę jadalni na pyszny obiad.
Po południe trochę zajęć z przygotowaniami do stopni harcerskich i zuchowych, oraz przygotowania do niedzieli , uroczystych obchodów naszego święta. Po kolacji Skrzaty i Zuchy miały swój kominek a harcerze i harcerki poszły na tradycyjne zakończenie dnia przy ognisku. Dobrze nam się śpiewało i podziwialiśmy inicjatywę poszczególnych zastępów w inscenizacjach a na zakończenie ogniska druhna Marysia Nowak hm powiedziała nam gawędę o pogodzie ducha i szczęściu abyśmy go szukali, rozwijali i pielęgnowali w sobie to później możemy ta radością życia dzielić się z innymi. Po pięknym słonecznym dniu i zakończeniu ogniska wyruszyliśmy do jadalni na wspaniale kakao z herbatnikami i tylko co zdążyliśmy wejść do jadalni lunął deszcz, i niespodziewanie szybko przyszła i tez szybko odeszła burza z błyskawicami i piorunami oraz cała atrakcja burzy jeszcze była okraszona małym bielutkim gradem. Zanim skończyliśmy zjeść trochę owoców i pić kakao z ciastkami, burza i deszcz powolutku opuszczały Bielany.
Po przespanej nocy od rana wielki ruch, pakowanie rzeczy, zwijanie obozu, pakowanie namiotów a po śniadaniu, sprzątanie kuchni i jadalni aby nasi kochani pomocnicy z Kola Przyjaciół Harcerstwa mogli przygotowywać obiad dla gości.
Wszystko przebiegło sprawnie i o godz. 10-tej zaczął się drugi dzień Olimpiady w takich samych grupach jak poprzedniego dnia powiększonych o chętnych gości, którzy chcieli brać z nami udział. A jakie dyscypliny były w niedziele ? Och było ich wiele; rolowanie pieńków drzewa, zawiązanie 10 węzłów harcerskich wzdłuż lin, zrobić z kijów bambusowych i harcerskich chust nosze i przenieść wszystkich członków zespołu do oznaczonego celu, parę gier łamigłówkowych na przykład z 4 wyciętych kawałków ułożyć kwadrat a potem trójkąt. Natomiast bieg z przeszkodami polegał na tym , że trzeba było przejść po cienkiej linii, raczkować w tunelu skakać do miejsca przeznaczenie podnieść jeden kawałek pociętego na kawałki krzyża harcerskiego i ta sama droga wrócić z powrotem i tak następne osoby musiały przejść by potem nakleić wszystkie kawałki na karton tworząc Krzyż Harcerski. Kto wykonał zadanie zaczynał śpiewać swoja piosenkę. Napięcie wielkie, kibice jak zwykle wspierali dopingiem swoich faworytów.
Po wręczeniu medali na zakończenie Olimpiady bractwo harcerskie pobiegło przebrać się w mundury i w procesji z 50 –ma transparentami mówiące o obozach i biwakach przeszliśmy do kaplicy na Msze święta , którą celebrowało naszych dwóch kapelanów, obecny Kapelan ksiądz Artur Botur odprawiał Msze sw, a nasz dawny kapelan wielki przyjaciel harcerstwa ksiądz Jozef Kołodziej prowadził pieśni poprzedzając w paru słowach pięknym wprowadzeniem do pieśni.
Po Mszy Św. obiad w czasie którego były wyświetlane zdjęcia z tych 50 lat. Co chwile słychać było tu czy tam oj poparz to mama, dziadek, oj to my na tym obozie, oj jak było tam fajnie o tu Ks. Bojda a tam druhna Wanda Hrynaszkiewicz harcmistrzyni z wędrowniczkami, a tu nasz Komendant Hufca Druh Jerzy Wałda harcmistrz.
W czasie obiadu było losowanie bogatej loterii dzięki ofiarności darczyńców, którzy przy każdej okazji wspierają nas.
Kochani Przyjaciele tą droga składamy Wam stokrotne dzięki no i także wiele , wiele to chyba można liczyć na tysiące podziękowań dla naszego KPH , które przez cały rok myśli i pracuje aby mam pomoc finansowo w obozach, biwakach , bliższych czy dalszych wyjazdach. Jeszcze raz dzięki.
Serdecznie również dziękujemy Panu Henrykowi Iglinskiemu za ciężką pracę. fotografa W niedzielę od wczesnych godzin rannych do zakończenia całej naszej imprezy aparat był ciągle w użyciu. Dzięki, dzięki bo to już nie pierwszy raz Pan Henryk robi nam tą przysługę, przez co nasze kroniki są bogatsze i świadczą o pracy instruktorów i wielkim zadowoleniu i zaangażowaniu naszej braci harcerskiej.
Zakończeniem całej uroczystości było ognisko dowcipnie prowadzone przez naszych instruktorów z aktywnym udziałem skrzatów, zuchów i harcerstwa. Cieszyliśmy się, ze wśród gości byli nasi drodzy Kapelani, pan Konsul Daniel Gromann i wielu przedstawicieli najróżniejszych Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych , tak jak Pan Bronek Łacek prezes Fundacji Ośrodka „Bielany”, Pan Mieczysław Swat z SPK i inni. Miło było widzieć Panią Ernestyne Skuriat-Kozek z Pulsu Polonii, w którym to zawsze chętnie publikuje nasze ogłoszenia, wrażenia z biwaków, obozów czy rożnych uroczystości. Z radością witaliśmy byłych członków harcerstwa, którzy znów dołączyli do nas w przemarszu do kaplicy niosąc transparenty i w śpiewaniu z nami piosenek przy ognisku. Dziekujemy bardzo druhowi Ryśkowi Jarkowi hm i Jego żonie Asi, ze podjęli się trudu wędrówki z Kanbery na ten biwak z maleńką Helenką, była ona chyba najmłodszym skrzatem , który już w 4 tygodniu życia biwakował pod namiotem. Druhu jeszcze raz dzięki za piosenkę „Harcerze Krzyża Południa” i wspaniałą Gawędę.
Po zakończeniu ogniska i wspólnych zdjęciach smutno było się rozstawać ale przekonana jestem, ze prawie każdy sobie nucił w drodze powrotnej do domu piosenkę
„Pożegnania to nie dla nas, wszak ze znów spotkamy się.”
„...przy innym ogniu w inna noc do zobaczenia znów !!!”
Czuwaj !
Zdjęcia: Henryk Igliński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy