Jarosław Kaczyński wezwał do dyskusji ekonomicznej. Podstawą merytoryczną mają być jego propozycje, jakie przedstawił kilka dni temu na konferencji w siedzibie swojej partii, a które zostały następnie skrytykowane i zweryfikowane przez wicepremiera, ministra finansów, Jacka Rostowskiego ( Minister finansów o propozycjach opozycji - YT). Nie wiemy, czy propozycje Kaczyńskiego są realne i czy odpowiedź Rostowskiego rzeczowa – i nie dowiemy się raczej, ponieważ szef PiS na spotkanie 24 września ministra finansów nie zaprosił. W związku z tym nie należy się spodziewać, że rząd potraktuje wnioski, czy choćby komunikat z tej konferencji, poważnie.
To co przedstawił Jarosław Kaczyński – ma posmak socjalizmu i interwencjonizmu państwowego. Zawsze jego pomysły charakteryzowały się tendencją wzmocnienia roli państwa w życiu gospodarczym i społecznym, a polityka ta miałaby polegać głównie na dotacjach, ulgach i zwolnieniach, ale uzupełnionych przez wzrost podatków, głównie od działalności biznesowej.
Twarzami ekonomii PiS-u są dwaj młodzi działacze partyjni, wywodzący się z ruchu Unii Polityki Realnej, Paweł Szałamacha i Przemysław Wipler. Obaj mający praktykę w konsultingowych i księgowych firmach zachodnich, w pewnym momencie stworzyli własne firmy eksperckie, odpowiednio Instytut Sobieskiego i Fundację Republikańską. Te młodzieżowe tak naprawdę think tanki stały się dla nich doskonałą odskocznią polityczną, mają natomiast praktycznie zerowy wpływ na politykę partii, w której obaj działacze się znaleźli, Prawa i Sprawiedliwości. I Szałamacha i Wipler są na marginesie partyjnym, wprawdzie konsultują czasem samego Jarosława Kaczyńskiego i pierwszą damę ekonomii tej partii, Beatę Szydło, ale trudno odnaleźć w wystąpieniach pierwszych twarzy PiS ich wpływy. Szałamacha wprawdzie walnie przyczynił się do medialnego sukcesu dwóch odsłon konferencji “Polska – Wielki Projekt”, ale nic, co było na tych spotkaniach, nie zostało przeniesione do praktyki politycznej.
Tematy konferencji 24 września są z grubsza znane. To problemy związane z deficytem finansów publicznych i długiem, rozwiązania systemów emerytalnych, sytuacja na rynku pracy i bezrobocie, bariery przedsiębiorczości, polityka społeczna i prorodzinna. Czyli głównie tematy prospołeczne i socjalne. Oczywiście ważne, ale zarysowane bardzo ogólnie i nieproblemowo. Trudno będzie przy takiej formule spotkania znaleźć nie tylko rozwiązania, ale również precyzyjnie zarysować same problemy. Każdy z wymienionych problemów to nie tylko teoria ekonomii, ale głównie konieczność zbudowania konkretnych modeli, a przede wszystkim – nowych rozwiązań prawnych. Jeżeli rozmawiamy o ograniczeniach biurokratycznych w biznesie, to nie wystarczy znów powtórzyć hasło o jednym okienku, ale przedstawić konkretne propozycje legislacyjne w dziedzinie podatków, sprawozdawczości, księgowości. Rozmowa o bezrobociu i zmianach na rynku pracy to dyskusje o prawie pracy, systemie emerytalnym, formach zatrudnienia. Nie da się tego zrobić w trakcie kilkugodzinnego spotkania.
Grono zaproszonych na spotkanie – ponad 35 naukowców – jest od Sasa do Lasa. Obok wybitnych ekonomistów – Balcerowicza, Belki, Gomułki, Mączyńskiej, Kluzy zaproszono również ekonomicznych populistów, czy wręcz “naturszczyków” ekonomii. Wyraźnie widać, że głównym celem spotkania nie jest osiągnięcie rozwiązań, czy choćby zbudowanie planu marszruty postępowania, lecz polityczne ocieplenie wizerunku PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Doskonale wyczuł to profesor Grzegorz Kołodko, który ma od lat własne, autorskie i unikatowne spojrzenie na gospodarkę – nie tylko polską, ale globalną – który odmówił uczestnictwa w tej zabawie.
W programie samego spotkania tkwią jeszcze inne podstawowe błędy – brak odniesienia do polityki rządu i budżetu, a przede wszystkim brak nawiązania do sytuacji w całej Unii Europejskiej, kryzysu strefy euro i jego wpływu na polską ekonomię. Dyskutowanie o naszych wewnętrznych sprawach w sposób taki, jakby polska ekonomia i życie gospodarcze było autarkią, ma mały sens. Szukanie rozwiązań, budowanie modeli bez odniesień i uwarunkowań Unii Europejskiej nie doprowadzi do żadnych realnych rozwiązań. Ale przecież nie o to chodzi, ale o to, aby wykorzystując ekonomicznych ekspertów pogonić króliczka – rząd, Jacka Rostowskiego i premiera Donalda Tuska.
Azrael Kubacki
Studio Opinii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy