Protest w centrum Sydney przeciw filmowi " Innocence of Muslims". Fot. J.Kennedy (CC) |
Nie każdy muzułmanin to terrorysta, ale większość terrorystów to muzułmanie – mówi się często. Cóż poradzić: oni nas nienawidzą. Nienawidzą naszej kultury, nienawidzą naszej religii, ale przede wszystkim, nienawidzą naszej wolności i naszej demokracji. Ta nienawiść trwa już od stuleci, praktycznie odkąd narodził się Islam. W każdy piątek, w każdym niemal meczecie, ta nienawiść znajduje swoje odbicie w hucpie, czyli w kazaniach, wygłaszanych przez imamów. Ta nienawiść ma w dużej mierze podłoże religijne. Niektóre z państw islamskich z nienawiści do Zachodu uczyniły swoje narodowe priorytety.
Przez 11 lat światem arabskim wstrząsnęły co najmniej trzy wielkie fale antyzachodniej histerii: po pamiętnej wypowiedzi Benedykta XVI, który, cytując cesarza bizantyjskiego powiedział: „cóż nowego przyniósł islam? Tylko przemoc i nienawiść”; po serii karykatur Mahometa, opublikowanych przez prowincjonalny dziennik duński i po akcji palenia Koranu przez niezbyt rozgarniętego amerykańskiego pastora Terry’ego Jonesa.
Minęło 11 lat od ataków na WTC. Przez ten czas Zachód próbował wojny: w Afganistanie i Iraku; bez sukcesów. W Afganistanie sympatia do ekstremizmu religijnego nie zaginęła, nienawiść do Zachodu, o ile to tylko możliwe, jest jeszcze większa. Irak jest teatrem pełzającej wojny domowej między szyitami a sunnitami, a Kurdowie z Północy de facto stworzyli sobie zalążek swojego państwa, do którego jurysdykcja Bagdadu prawie nie dociera, a Zachód nie cieszy się większą sympatią niż przed inwazją…
Zachód próbował też pompować w kraje arabskie pieniądze: Egipt, Jordania, Jemen, Pakistan biorą od samych Stanów Zjednoczonych w sumie ponad 10 mld $ rocznie… Ale nie otrzymują w zamian ani sympatii ani pokoju.
Zachód jak mógł popierał Arabską wiosnę, nie rozumiejąc najwyraźniej jej natury, sądząc, że to były prodemokratyczne rewolty przeciw dyktatorom, a nie, jak w rzeczywistości, fundamentalistyczne rewolty przeciwko niewielu pozostałym świeckim strukturom państwowym, koordynowane przez al-Kaidę.
Minęło 11 lat i spektakl nienawiści powtarza się po raz czwarty.
(...)
Arabska wiosna pokazała swoją twarz.
We wtorek (11 bm.) uzbrojone bojówki zaatakowały konsulat amerykański w Bengazi w Libii. Najpierw ostrzelali konsulat z broni automatycznej i z granatników, potem wdarli się do środka i podpalili. Zaduszony dymem jednego z tych pożarów zmarł odwiedzający właśnie placówkę ambasador Stanów Zjednoczonych Christopher Stevens. Zginęli od kul odpowiedzialny za informację urzędnik Sean Smith, pracownik prywatnej firmy chroniącej konsulat Glen Doherty, były komandos z Navy SEAL Tyrone Woods oraz 10 libijskich policjantów.
W tym samym czasie uzbrojony tłum wtargnął do ambasady amerykańskiej w Kairze. Demonstranci sforsowali mur, wdarli się na dziedziniec placówki. Ściągnęli z masztu amerykańską flagę i zastąpiły czarną flagą fundamentalistów z napisem „Nie ma Boga nad Allacha, a Mahomet jest jego prorokiem”.
Barack Obama wysłał w kierunku Libii dwa okręty wojenne z 200 marines, wyspecjalizowanymi w akcjach antyterrorystycznych. Z bazy Sigonella na Sycylii wystartowały drony typu „predator” z zainstalowanymi rakietami typu Hellfire. Teraz, odnalezienie organizatorów i wykonawców ataku na ambasadę może zadecydować, czy Obama pozostanie w Białym Domu na druga kadencję, czy nie. Romney nie traci okazji by ostro krytykować politykę zagraniczną Demokratów, a i New York Times, no trochę interesownie, zważywszy jak zawsze popiera Izrael, napisał w komentarzu: „Poszerzająca się rewolta stanowi wyzwanie polityki zagranicznej Obamy w tym zapalnym regionie, gdzie Arabska Wiosna zmyła wielu proamerykańskich władców, potrafiących trzymać w ryzach islamistyczne pasje”. No, to nareszcie i Amerykanie zorientowali się o co w gruncie rzeczy chodziło w Arabskiej Wiośnie…
W Bengazi, w Kairze i dziesiątkach innych arabskich i islamskich miast poszło o wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych internetowy filmik „Niewinność muzułmanów”, podważający autentyczność boskiej misji Mahometa i obrażający proroka w kwestiach seksualnych (jego druga żona Aisza, w chwili ślubu miała 7 lat a małżeństwo zostało skonsumowane 2 lata później). Filmik – dodajmy, rzeczywiście niesamowicie prymitywny i głupi.Sekretarz stanu, pani Hillary Clinton. Określiła film jako „obrzydliwy”, dodała, że rząd St. Zjednoczonych nie miał z nim nic wspólnego i potępiła tych, którzy film nakręcili. (...)
Jacek Pałasiński
Studio Opinii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy