Mówi się, że Amerykanie nic nie wiedzą o Polsce, ale z mojego oglądania relacji TVN24 o wizycie Mitta wynika również, że Polacy niewiele wiedzą o Ameryce. Kilku komentatorów – politologów powtórzyło, jeden z drugim, że Mitt Romney wygłosił powierzchownie chwalące Polskę przemówienie, ale żadnego z nich nie zapytano, kim jest Mitt Romney.
Przez lubiącego unikać kłopotliwych pytań Mitta – Polska, ten największy przyjaciel i sojusznik Ameryki, ten wzór do naśladowania dla świata, kraj znany że swojego dziennikarstwa “od środka”, stracił okazję dowiedzenia się o jednej z największych konfrontacji politycznych w historii amerykańskich wyborów prezydenckich. W Warszawie amerykański dziennikarz zapytał Romneya czy ma zamiar ujawnić swoje zeznania podatkowe, na co nie otrzymał odpowiedzi. Gdyby któryś z polskich dziennikarzy chociaż trochę przygotował się do tej roboty, wyjaśniłby polskim widzom, że jest to pytanie nurtujące miliony Amerykanów i jak to jest, gdy do wyborów staje miliarder, który całe życie zajmował się pomnażaniem swojego majątku.
Gdy Mitt odlatywał na lotnisku – ni z tego ni z owego – pokazały się transparenty nawołujące do glosowania na Rona Paula, byłego republikańskiego kandydata, którego nazwisko znali tylko ich nosiciele. W kadrze pojawiła się na chwilę pani, która słabym głosem skandowała “Obama! Obama!”.
W Polsce mit amerykański zastępuje wiedza. Na początku 20. wieku był to dodający otuchy emigrantom mit o leżących na ulicy dolarach. Po wojnie mit o wolności amerykańskiej dla konfrontacji z komunistycznym antyamerykanizmem. W latach klęski ustroju obraz Ameryki zamykał się w polskich dzielnicach Nowego Jorku i Chicago, gdzie polscy „wakacjusze” harowali, żeby utrzymać rodziny w kraju. W czasie zmiany ustroju był to mit o amerykańskiej filantropii. Dziś, w epoce normalności, Polacy odkrywają Amerykę poprzez Manhattan, Niagarę i Hollywood. Do dobrego tonu gdy się zwiedza Amerykę należy udawanie, że kraj ten, poza drapaczami chmur, nie robi wielkiego wrażenia, a kolejny drapacz buduje się już w Warszawie.
Rozmowy o różnicach miedzy demokratami i republikanami nudzą naszych polskich gości, bo nie potrafią oni usadowić amerykańskich postaci na polskiej scenie politycznej: Obama to Wałęsa czy Kwaśniewski? Romney bliżej Tuska czy Kaczyńskiego? Nawet kapitalny dylemat o publicznej opiece zdrowotnej, który zbulwersował cały kraj, w polskiej interpretacji jest absurdalny: przecież mamy już publiczną opiekę zdrowotna i wszyscy wiedza, że jest do niczego.
A jednak gdyby przysłuchać się amerykańskim dyskusjom politycznym, odkryłoby się w nich nie tylko materiał do zrozumienia dzisiejszej polskiej demokracji, ale także jej perspektyw: republikańska ksenofobia i eksploatacja „amerykanizmu”, czy społeczeństwo obywatelskie demokratów? Czysty kapitalizm versus zapewnienie obywatelom minimum przeżycia, sprawiedliwość płacenia podatków, obowiązek ubezpieczenia zdrowotnego, związki partnerskie, in vitro, prawo do aborcji, rozdział państwa od kościoła, humanitaryzm względem nielegalnych emigrantów.
Kiedyś pisało się książki o Ameryce mocno zabarwione antyamerykańską propagandą, ale miedzy wierszami czytało się o amerykańskim eksperymencie. Dziś obraz tego największego laboratorium społecznego zamazał się.
Następną lekcję Ameryki da Madonna. Zobaczymy, co pokaże.
Marian Marzyński
Studio Opinii
__________________
Marian Marzyński - Urodzony w 1937 roku reżyser telewizyjny, dokumentalista, dziennikarz, pisarz. Polak o żydowskich korzeniach, obecnie mieszka w Ameryce. W latach 60. autor popularnych programów telewizyjnych, m.in. Turnieju Miast. Po emigracji w 1969 roku był reżyserem telewizyjnym w Danii, następnie wykładowcą w Rhode Island School of Design w Stanach Zjednoczonych, gdzie jego uczniem był m.in. Gus Van Sant. Reżyserował filmy dokumentalne dla wielu amerykańskich sieci telewizyjnych. Jednym z jego najwybitniejszych filmów jest "Sztetl", nagrodzony między innymi Grand Prix na Festiwalu Cinema du Réel w Paryżu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy