Im więcej wiemy o Powstaniu, tym trudniej jest bronić decyzji o jego wybuchu.
Kolejna rocznica Powstania Warszawskiego. Już 68 lat minęło od czasu, kiedy stolica, zwana Paryżem Północy, legła w gruzach. Kolejna rocznica wspominania poległego pokolenia polskiej inteligencji, którego tak bardzo zabrakło przez następne 45 lat.
Im więcej lat mija od upalnego lata 1944 roku, im więcej wiemy o kulisach podjęcia decyzji o rozpoczęciu Powstania, im więcej się czyta materiałów, świadectw, tym trudniej bronić jest decyzji o jego wybuchu. Tym, którzy to robią, pozostają już właściwie tylko argumenty o honorze Polaków i o tym, że Powstanie i tak by wybuchło, ponieważ ciśnienie społeczne, młodych AK-owców, było ogromne.
Na drugiej szali jest śmierć 18 tysięcy samych powstańców, 150 tysięcy ofiar cywilnych, rozstrzelanych i spalonych przez Niemców, co stanowiło prawie 1/3 wszystkich wymordowanych mieszkańców Warszawy w trakcie II wojny. I totalna destrukcja miasta. Zniszczono 85 proc. powierzchni miasta, w tym całą jego lewą stronę. Przede wszystkim jednak przetrącono miastu jego inteligencki kręgosłup.
Dziś w dyskusjach coraz częściej wysuwa się argumenty za tym, że gdyby nie Powstanie Warszawskie, to Rosjanie jeszcze bardziej zdominowaliby powojenną Polskę. Gdyby przeżyło te 20 tys. polskich młodych inteligentów, Polska może stałaby się wcześniej demokracją. Winę usiłuje się też zrzucić na aliantów, którzy nie pomogli, choć polskie dowództwo na Zachodzie przestrzegało, że działania wojsk koalicji są już rozpisane do końca wojny i nie ma w nich miejsca na nieuzgodnione inicjatywy.
Rosjan winiono za to, że nie przekroczyli linii Wisły i nie pomogli Polakom, ale Józef Stalin doskonale zdawał sobie sprawę, że Powstanie Warszawskie jest politycznie skierowane przeciwko niemu.
Żadne rachuby dowództwa Powstania, militarne, społeczne i polityczne, nie bronią się. Nie broniły się również w roku 1944. Generał Władysław Anders stwierdził: „Stolica pomimo bezprzykładnego w historii bohaterstwa z góry skazana jest na zagładę. Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność”.
Powstanie to największa tragedia polskich losów w całej historii narodu. Jest ono zawinione głównie przez Polaków. Powstanie było nieprzygotowane, rozpętane bez porozumienia z polskim rządem emigracyjnym i aliantami, skierowane nie na zdobycie wolności miasta, lecz przeciwko wojskom Armii Czerwonej, z czystych przesłanek politycznych. W lipcu 1944 roku generał Leopold Okulicki na naradzie Komendy Głównej AK oświadczył: „W Warszawie mury będą się walić i krew poleje się strumieniami, aż opinia światowa wymusi na rządach trzech mocarstw zmianę decyzji z Teheranu”.
Bezpośrednim inicjatorem Powstania Warszawskiego, pomimo tego, że wojska niemieckie, żandarmeria i SS powróciło do Warszawy w dniach 27 i 28 lipca, był Antoni Chruściel ps. „Monter”, który na własną rękę zarządził mobilizację sił AK, de facto wymuszając na Komendzie Głównej AK decyzję o wybuchu Powstania. Decyzja nie została podjęta na postawie realnych przesłanek, ale na podstawie kilku informacji o zwiadzie sowieckim na prawym brzegu Wisły.
„Monter” postawił KG AK przed faktem dokonanym – albo Powstanie wybuchnie w strukturach AK, albo poza nimi… Nie jest dla mnie zrozumiałe i nigdy nie będzie, w żadnych kategoriach, dlaczego jeżeli jeszcze w połowie lipca 1944 roku dowództwo Powstania kategorycznie stwierdzało, że walka w Warszawie jest niemożliwa, to już 21 lipca zapadła decyzja o jego wybuchu.
Za klęskę powstania i śmierć setek tysięcy ludzi odpowiedzialność spoczywa na jego dowódcach. Wiadomo było po tygodniu walk, że zarówno cele wojskowe, jak i polityczne nie zostały spełnione. Powstanie powinno się zakończyć już w połowie sierpnia. Jego kontynuacja do początku października obciąża sumienia takich ludzi, jak jego dowódcę, gen. Tadeusza „Bora” – Komorowskiego czy wspomnianego „Montera”.
Słysząc kilka lat temu, jak był on honorowany wysokim odznaczeniem przez Lecha Kaczyńskiego, zastanawiałem się, w imię czego i dla jakich dzieje się to celów. Bohaterami byli ci, co polegli i ci, którzy walczyli w szeregu, a nie ich dowódcy. To dowódcy są odpowiedzialni za śmierć tysięcy dzieci, za śmierć takich ludzi, jak Baczyński, Gajcy, za przetrącenie kręgosłupa miasta i polskiej inteligencji.
Za śmierć warszawian odpowiadają Niemcy, za rzeź Woli, za eksterminację mieszkańców miasta. Ale za stworzenie im ku temu warunków, za stworzenie możliwości wydania przez Hitlera zbrodniczego rozkazu zniszczenia miasta, dowództwo AK nigdy nie odpowiedziało. I nikt się jak do tej pory z tym tematem ostatecznie nie rozliczył. Tego nie załatwi publicystyka, to musi przybrać formę rozliczeń historycznych i naukowych.
Po roku 1989 próbuje się na siłę rozpatrywać Powstanie w kategoriach romantyzmu, patriotyzmu czy polskiej mitologii. Historia Powstania była zawsze manipulowana, zarówno za czasów PRL, jak obecnie. Powstanie Warszawskie zostało wprzęgnięte w tak zwaną „politykę historyczną”, doraźną walkę polityczną. Usiłuje się budować nową mitologię polską i tworzyć nową tożsamość narodową.
Jako przykład do naśladowania podaje się Szoah, który stał się podstawą świadomości współczesnych Żydów. Nie bierze się jednak pod uwagę tego, że po Holokauście powstało państwo żydowskie, Izrael, natomiast po Powstaniu Warszawskim został tylko trupi odór zmarłego miasta. A śmierć polskiej inteligencji pozwoliła na łatwiejsze skomunizowanie Polski.
Patrząc na coroczne obchody rocznicy wybuchu Powstania, widzę, że przybierają one formę pop-Powstania. Szokująca była dla mnie wypowiedź dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego sprzed kilku lat, Jana Ołdakowskiego, że rocznica jest dobrą okazją do wspólnego, rodzinnego, uwaga! – radosnego, przeżywania rocznicy.
Samo muzeum jest hołdem dla powstańców, ale zapomina cywilach, którzy zginęli „mimo woli”. Przeżywanie rocznicy to wspominanie powstańców, ludność cywilna i jej ofiara są usuwane na bok. Same obchody powoli zaczynają przypominać piknik – na razie jeszcze bez grilla; inscenizacje, śpiewy, zabawy na barykadach.
Tak, trzeba uczyć, przypominać, ale pokazując pełny kontekst. Nowoczesny film cyfrowy, ukazujący zniszczenie Warszawy – widziane z perspektywy lecącego samolotu – sam w sobie pozostaje pusty, jeżeli nie zostanie uzupełniony kontekstem informacyjnym.
Nie rozliczyliśmy się z Powstania Warszawskiego. Może już nie trzeba tego robić. W Warszawie żyje jeszcze około dwóch tysięcy powstańców. Czasem w tragicznych warunkach, samotni, zapomniani. Może zamiast celebry, zajmijmy się właśnie nimi.
Azrael Kubacki
Studio Opinii
no normalnie macie kreta z nkwd. to wstyd ze taki tekst tutaj wisi. nie wspomniano tu o tym ze hitler oglosil przymusowa mobilizacje polakow do fortyfikowania warszawy a samo miasto mialo byc polem walki niemieckiej armi w odwrocie i napierajacej od kilku tygodni armii czerwonej. za kazdego niemca stu polakow . a obywatele podjeli decyzje do mobilizacji nie zglosil sie nikt.. sprawdze czy opublikowaliscie ten kom.
OdpowiedzUsuń