Minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) podał sie do dymisji po ujawnieniu kompromitujących rozmów prominentnych działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Do akcji wkroczyła prokuratura i CBA. Premier przyznał, że "afera taśmowa" to bulwersująca sprawa. Opozycja mówi o "aferze Rywina" bis i żąda komisji śledczej.
Dymisja Sawickiego to pokłosie publikacji "Pulsu Biznesu", który ujawnił rozmowy Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, z Władysławem Łukasikiem, byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego na temat możliwych nieprawidłowości w instytucjach związanych z ministerstwem rolnictwa; w tym kontekście pojawił się wątek spółki Elewarr, należącej do Agencji Rynku Rolnego i wykorzystywania majątku państwowego przez niektórych działaczy Polskiego Stronnictwa Ludowego dla własnych korzyści.
Wicepremier Waldemar Pawlak broni swojej partii i nazywa taśmy „rozmową dwóch sfrustrowanych ludzi".
Dziś agenci CBA wkroczyli do siedziby spólki zbożowej Elewarr. Premier Donald Tusk, który od odwołania ministra rolnictwa osobiście będzie kierował resortem, zapowiedział, że Elewarr będzie "najbardziej prześwietloną" polską spółką. Kontrola potrwa do 19 września.
kb/PAP
Komentarz Azraela Kubackiego:
Norma PSL, norma polityczna
Praktyka polskiej administracji państwowej i samorządowej, działającej w otoczeniu polityki i biznesu, jest pełna działań, które można nazwać szeroko rozumianą korupcją polityczną. Nepotyzm jest składnikiem szerszej formuły kupczenia stanowiskami i przywilejami, czyli kumoterstwa. I dlatego ujawnione wczoraj taśmy ze spotkania Władysława Łukasika, byłego szefa Agencji Rynku Rolnego i Władysława Serafina, szefa kółek rolniczych, nie są czymś wyjątkowym. Sądzę, że są tylko przykładem patologii, jaka toczy polskie życie publiczne – na każdym szczeblu.
Nepotyzm i polityczne kupczenie stanowiskami są i będą normą polskiej polityki jeszcze długo; tak długo, jak politycy nie będą rzetelnie rozliczani przez wyborców ze swojej działalności. Nepotyzm polski nie jest cechą immanentną polskiej formy demokracji. To rzecz, która się ciągnie za polską polityką z czasów realnego socjalizmu, gdzie bezideowa partia aparatu, PZPR i jej ubezwłasnowolnieni satelici, ZSL i SD opierała się właśnie na nepotyzmie z pokolenia na pokolenie i na poplecznictwie. Potem naturalnie te cechy przeszły do polskiej demokracji, ponieważ polskie elity mają korzenie w socjalizmie, jeżeli nie wprost, to przynajmniej mentalnie.
PSL nie jest wyjątkiem, ani nie jest bardziej niż inne partie dotknięty rakiem nepotyzmu i kolesiostwa. Problem polega jednak na tym, że tego rodzaju działania zostały wpisane w model działania tej partii. Kilka lat temu Waldemar Pawlak w jednej z audycji radiowych na pytanie dziennikarza, wyjątkowo szczerze odpowiedział, że on nie widzi nic zdrożnego w zatrudnianiu dzieci, żon i pociotków w firmach zarządzanych przez funkcjonariuszy partyjnych. Sformułował to elegancko, niemal patriotycznie, że przecież każdy może być dumny, jeżeli syn lub córka kontynuuje dzieło rodzica, a jeżeli ktoś ma kwalifikacje – to praca mu się należy w Polsce, a nie w Irlandii czy Londynie. I rozumiem Waldemara Pawlaka, ponieważ wiem, że on traktuje swoją partię jak jedną wielką rodzinę i jednocześnie, pomimo zdobycia ogłady politycznej, wie, że PSL jest partią kadrową i klasową. Uważa dlatego, że jako szef tej partii ma obowiązek dbania o jej członków. I oczywiście o ich rodziny, pociotków, kolegów. I ta delegacja wspierania się wzajemnego idzie w dół struktur partyjnych, czego świadectwem była pamiętna wypowiedź posła Eugeniusza Kłopotka, który całkowicie naturalnie oznajmił, że jak może pomóc w załatwieniu pracy – to pomaga.
Afera taśmowa w PSL może być jednak polem do szerszych dyskusji. Przede wszystkim o roli i zadaniach spółek skarbu państwa, a także różnego rodzaju afiliowanych przy nich funduszach, fundacjach, czy wręcz piramidach spółek. Z nagrania u Władysława Serafina dowiadujemy się, jakich operacji dokonują działacze polityczni, aby przejąć kontrolę nad powierzonymi im środkami finansowymi (państwowymi), i w jaki sposób czerpać z nich bezpośrednie korzyści. Okazuje się, że brak jest nad tymi środkami rzetelnego nadzoru, a może po prostu panuje na to przyzwolenie. Niewykluczone, że mechanizm korupcji, jaki został odkryty przez taśmy Serafina, był zaplanowanym kosztem koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jeżeli dochodzenie prowadzone przez Centralne Biuro Antykorupcyjne i prokuraturę doprowadziłoby do takich wniosków, może to być nie tylko koniec koalicji, ale również koniec rządu Donalda Tuska.
W Polsce nie ma etosu pracy urzędnika państwowego. Każda partia po przejęciu władzy traktuje państwo, administrację, spółki Skarbu Państwa, jako łup polityczno – biznesowy. Każda bez wyjątku. Żadna ekipa polityczna nie wypracowała jasnych kryteriów nominacji kadrowych, systemów awansów i działania w szeroko rozumianej służbie państwowej. Powoduje to, że coś, co w normalnych krajach demokracji jest korupcją polityczną – w Polsce jest normą. Były takie próby, poprzez stworzenie systemu szkoleń pracowników administracji państwa – ale zostały one zniweczone i do tej pory nieodbudowane.
Rak nepotyzmu, kumoterstwa, praktyk handlu politycznego stanowiskami – a co za tym idzie korupcji – jest dalej obecny na ciele polskiego życia społecznego. Platforma Obywatelska, która deklarowała demokratyzację, postawienie na samorządność – nie zrobiła nic przez prawie pięć lat, aby tę sferę życia publicznego uporządkować. Dopiero takie afery, jak taśmy Serafina budzą rząd. Trochę późno. Mleko się już wylało i śmierdzi. I odpowiedzialność za to ponosi Donald Tusk.
Azrael Kubacki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy