Oczywiście byłoby bardzo przyjemnie, gdyby Polska wyszła z grupy w EURO 2012. Byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy zostali mistrzami Europy. Nawet gdyby grze polskiej jedenastki towarzyszył chóralny śpiew przez 3 tygodnie trwania turnieju, nawet gdyby na trybunie zasiedli w braterskim uścisku zgrzytający na siebie na co dzień politycy, nawet gdybyśmy udekorowali na biało-czerwono nasz kraj od morza do Tatr, i tak nasza drużyna nie grałaby lepiej niż gra. Zwłaszcza , że i tak zwyciężyliśmy. I to zwyciężyliśmy, przeliczając sukces nie na chwilowe zadowolenie, lecz na wartości trwałe.
Są nimi nie tylko nowe stadiony. Są nimi nowoczesne dworce kolejowe, lotniska i przede wszystkim autostrady. Podniosły wartość Polski na wyższy poziom. Tego odwrócić się nie da, nie da się odwrócić kijem Wisły. To są wartości nieodwracalne. Nie jest żadną bajeczką mówienie, że Polska jest teraz bliżej Europy. Wsiadasz w samochód w Warszawie i mkniesz direct do Lizbony, wszak to prawie bajka, prawie sen. A przecież to nie jedyny sukces. Wrocław zbudował infrastrukturę, która czyni z tego miasta ważne centrum europejskie. Ożyły miasteczka satelitarne wokół Gdańska, Wrocławia, Poznania.
To co piszę, nie jest uspakajającym ple-ple dla pocieszenia strapionych porażką rodaków. Osiągnęliśmy o wiele większy sukces, aniżeli jedna czy druga strzelona bądź stracona bramka. Co się zaś tyczy piłki nożnej to kryje ona wspaniałe blaski, ale nie brak cieni. W XXI wieku stała się z jednej strony potężnym imperium finansowym (także prawnym), z drugiej – „ świątynią” przyciągającą oszalałe piłkarskim narkotykiem tłumy. Wyzwala piękną radość. I euforię, która nie tak rzadko przeradza się w nienawiść. Widać ją było na boiskach i trybunach (bandyckie walki uliczne to inny rozdział). Ale tysięczne tłumy, dziękujące naszym piłkarzom za wysiłek, z uśmiechem, jak kibice przegranych Irlandczyków („naszych braci”), to również wielki sukces. Może największy.
Teraz – być może do boju ruszą politycy. Ruszą hieny z różnych stron. Ale i tak autostrad nie zburzą. I tego uśmiechu tysięcy kibiców, dla których największym zwycięstwem jest polskie „EURO”…
Jerzy Klechta
Studio Opinii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy