Sala galowa hotelu The Windsor w Melbourne podczas spotkania z prof. Normanem Daviesem. Fot. W.Wnuk |
Jak co roku od 11 lat, w dzień kolejnej, 221. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja, w zabytkowym hotelu The Windsor w Melbourne odbyła się uroczysta kolacja. Główna sala galowa hotelu - wypełniona po brzegi - ledwie pomieściła ponad 220 osób.
Komitetowi Organizacyjnemu tej dorocznej imprezy, kierowanemu przez Teresę Kamińską, udało się (po latach usiłowań i zaproszeń) skłonić znanego historyka spraw nie tylko polskich, profesora Normana Daviesa FBA CMG OZ z Oksfordu, do wybrania się w długą i uciążliwą dla niego podróż na antypody, by spotkać się z tutejszą Polonią, mediami i wykładowcami australijskimi, a także by promować swą najnowszą książkę "Zaginione królestwa".
Wśród zaproszonych gości byli m.in.: ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Australii prof. Andrzej Jaroszyński, konsul generalny USA w Australii Frank Urbancic Jnr, były ambasador Australii w Polsce Michael Jonathan Thwaites, prof. Tracey Rowland, była federalna senator Annette Hurley, poseł Nick Wakeling z Ferntree Gully reprezentujący stanowego ministra spraw wielokulturowych i obywatelstwa Nicholasa Kotsirasa oraz szefa opozycji federalnej Toniego Abbotta.
Teresa Kamińska w roli Master of Ceremony oficjalnie otwarła imprezę witając uczestników kolacji.
Znany wiktoriańskiej Polonii poseł Nick Wakeling wygłosił przemówienie, podkreślając zasługi Polaków w budowaniu wielokulturowej społeczności w Wiktorii i przekazał posłanie od rządu w Wiktorii i opozycji parlamentarnej szczebla federalnego.
Ambasador RP Andrzej Jaroszyński wygłosił krótką mowę do uczestników celebracji, a także ujawnił, że w Polsce był studentem prof. Daviesa i bardzo to sobie ceni.
Szef komitetu organizacyjnego Polskiego Festiwalu na Federation Square, Jan Szuba wzniósł toast za Australię i Polskę, a zebrani odśpiewali po pierwszej zwrotce z hymnów Australii i Polski. Ks. Wiesław Słowik SJ odmówił Grace.
Po konsumpcji głównego dania, szef Zakonu Kawalerów Maltańskich w Australii Tony Macken OZ przedstawił życiorys gościa i głównego prelegenta wieczoru, podkreślając jego wiedzę, zasługi i renomę w cywilizowanym świecie. Okazuje się, że profesor Davies jest honorowym obywatelem czterech miast wojewódzkich w Polsce - Lublina, Krakowa, Warszawy i Wrocławia.
Prof. Davies rozpoczął swą prelekcję od przypomnienia, że, po pierwsze, Konstytucję 3 Maja uchwalił Sejm Rzeczypospolitej Obojga Narodów (zasiedlonej przez wiele narodowości), a po drugie, że wprowadzenie w życie tego aktu zostało uniemożliwione przez sąsiadów-wrogów. Wobec tego celebrujemy ją raczej jako wyraz idei, symbol wartości duchowych i norm (nadal zadziwiająco aktualnych), niż jako faktyczne osiągnięcie praktyczne. Nasze uznanie dla autorów tego aktu wpisuje się w piękne dawne hasło "Za wolność waszą i naszą!". Będąc niepoprawnym pragmatykiem (co zresztą wytykali mu w przeszłości szacowni polscy historycy), profesor wolał nie deliberować nad pozytywami intencji i proponowanych rozwiązań oraz samego tekstu Konstytucji, ani dywagować nad tym, co by było gdyby było. Uznał, że pożyteczniejsze będą jego uwagi o najnowszej historii Polski - tym samym niejako kontynuując główny temat swego spotkania z Polonią w Alexander Theatre na Uniwersytecie Monasha, które odbyło się 4 dni wcześniej (też przy wypełnionej sali). Profesor przyznał publicznie, że socjalizm (ale nie ten w wydaniu bolszewickim czy nazistowskim) jest jednym z zaakceptowanych kierunków politycznych i nie należy się go wstydzić.
Czasami tezy i analizy prof. Normana Daviesa, w tym i te dotyczące Polski, mogą być - jak zresztą większości naukowców - dyskusyjne czy wręcz kontrowersyjne/bulwersujące. Pamiętajmy jednak, że opinie te pochodzą od specjalisty, który - jak mało kto dzisiaj - zna historię całej Europy. Tego aspektu brakuje czasami polskim historykom, nadmiernie polskocentrycznym, a już zupełnie pozbawieni są go ludzie gorąco dyskutujący obecniej o najnowszej historii Polski, a którzy czerpią swe niezłomne przekonania z popularnych mediów - głównie Internetu i e-maili. Innymi słowy, powtarzają jako swoją mantrę tezy sugestywnie podsunięte przez kogoś innego. Pamiętamy jak w ubiegłym wieku PRL-owskie tuzy historii strofowały "przybłędę" Daviesa, za nadmierną - ich zdaniem - wagę konkretów w jego historiografii. Bowiem Norman Davies zwracał większą uwagę na siłę nabywczą złotówki, dietę chłopa, przepustowość dróg, stan gospodarki i wymiany handlowej, liczbę i wydajność zaprzęgów konnych itp., niż na często strzeliste, górnolotne i emocjonalne wymiany korespondencji pomiędzy notablami. Owych tuzów od dawna nie publikuja/wznawiają, ba, usuwają ich dzieła z księgozbiorów. Natomiast Daviesa nadal - jak najbardziej - ludzie kupują i czytają.
Wydaje się, że prof. Davies, lubiący przecież Polskę i jej mieszkańców, jest od jakiegoś czasu lekko zdegustowany zachowaniami Polaków (nie tylko tych w kraju). Najwyraźniej uważa, że jesteśmy zbyt rozplotkowani, nieobiektywni, bezkrytyczni, uprzedzeni, nadmiernie pesymistyczni i używamy sloganów i kalki pojęciowej zamiast racjonalnej, merytorycznej argumentacji w dyskusjach. Stąd jego odważna, choć ryzykowna decyzja, aby próbować te sprawy naświetlać, opinie konfrontować lub balansować, mity rozwiewać, pozytywy akcentowac (o których czasami zapominamy, lub traktujemy jako nam należne) i budować jakieś zrozumienie wokół spraw najważniejszych, wspólnych. Wyraził się, że jest to wręcz jego obowiązek. Tę myśl słychać było w tonie jego apelu (dość niezwykłego w ustach historyka) kończacego wystąpienie: "Mamy rok 2012 a nie 1971. Nie słuchajcie panikarzy i alarmistów. Nie lękajcie się. Kochajmy się!".
Davies uważa, że dzisiejsza Polska jest w lepszym - relatywnie - położeniu i kondycji niż kiedykolwiek była w okresie ostatnich trzech wieków. Najlepszym sprawdzianem tego jest samo święto 3 Maja. Wystarczy sprawdzić w jakich okresach jego świętowanie było zakazane. Polska jest obecnie krajem wolnym. Nie bez wad, ale bardziej bezpiecznym i zasobnym niż kiedykolwiek w najnowszej historii. Ponadto nikt jej nie zagraża. Niemcy nie mają ciągoty do ekspansji terytorialnej, a demonizowana Rosja Putina nie może ryzykować zagrożenia swej pozycji dostawcy energii do Unii a zarazem ma poważniejsze problemy na Kaukazie oraz na granicy z Chinami. Polscy politycy potrząsający szabelką i prący do konfrontacji ośmieszają się. Polska nie jest mocarstwem, choć odgrywa coraz większą rolę w Unii Europejskiej, NATO i organizacjach paneuropejskich. Przypominał, że Polska odnotowuje corocznie przyzwoity wzrost gospodarczy, że jako jedyna w Europie przeszła gładko, bez recesji, przez niedawny kryzys finansowy. Jest największym eksporterem produktów rolnych na kontynencie. Częściowo jest to wynik dotacji finansowych UE i napływu do kraju pieniędzy zarobionych przez polską diasporę, ale przecież inwestycje zagraniczne w Polsce rosną, dynamiczne miasta (np. Wrocław) dosłownie kwitną, krajowy mały i średni biznes owocnie współpracuje, a nawet konkuruje, z partnerami międzynarodowymi. Zaś rząd polski ma dzisiaj w ręku wystarczające instrumenty ekonomiczne by rozwiązać wiele starych, nabrzmiałych problemów, m.in. opieki zdrowotnej, emerytur czy zaniedbanej infrastruktury. Polsce nie grozi rozgrabienie przez sąsiadów, niewola czy narodowa katastrofa. Z drugiej zaś strony, na pewno Polska nie przeobrazi się w jakąś utopijną IV Republikę, w kraj/naród bez wad, ogólną nirwanę, gdzie nikt nie będzie miał powodów do narzekania. Paradoksalnie, to właśnie obiecywali Rosjanom bolszewicy. Polska jest coraz bardziej normalnym krajem średniej wielkości, dumnym ze swych osiągnięć, który - podobnie jak Australia - stara się być dostatecznie wygodnym domem dla wszystkich swych mieszkańców.
Kościół katolicki w Polsce grał jedną a głównych ról w sprawach polskich przez ostatnie millenium, szczególnie podczas zaborów, wojen oraz upadku i rozkładu komunizmu. Wybór w 1978 r. Karola Wojtyły na polskiego papieża Jana Pawa II bez wątpienia miał kolosalny psychologiczny wpływ na powstanie "Solidarności". Przez następnych 25 lat jego rola jako "Ojca Narodu", najwyższego autorytetu była poza dyskusją. Davies twierdzi, że JPII nie tylko był najznamienitszym Polakiem swojej generacji, lecz także największym światowym przywódcą ostatniego półwiecza. Dlatego nie powinno dziwić, że wraz z jego odejściem pozostała Polakom pustka, którą nikt i nic nie jest w stanie zapełnić. Co gorzej, brak tego moralnego autorytetu i wyznacznika wydaje się ośmielać fałszywych proroków, populistów, szarlatanów i alarmistów, których wypowiedzi i działania pozostają w drastycznej sprzeczności z nauczaniem "naszego papieża". Jeśli nie jest to "herezja katyńska", czy nieustanna pogoń za "kolaborantami" reżimu, czy godna pożałowania kampania dyskredytująca Lecha Wałęsę, czy alarm o zagrożeniu Krzyża w Polsce, to zawsze znajdą się inne bajki, np. takie, że Polska jest krajem rządzonym przez zdrajców i szachrajów (a dodatkowo wyzyskiwanym przez obcych) oraz którego rząd posługuje się morderstwem i oszustwem.
Prof. Davies argumentowal, że Polacy powinni współpracować w celu skonsolidowania i scementowania osiągnięć ostatnich dekad, a nie tracić energię na niekończące się dyskusje i wzajemne psoty. Polonia mogłaby grać w tej konsolidacji/mobilizacji istotną rolę.
Oczywiście, najtrudniej zmienić przyzwyczajenia i mentalność. Szybkie i głębokie zmiany w Polsce pozostawiły wiele osób na mieliźnie. Np. stoczniowcy, gdzie rozpoczęła się Solidarność, zostali najbrutalniej dotknięci zmianami. Ich główny klient - ZSRR - przestał istnieć i nie znaleziono inwestora, który zechciałby przebranżowić stocznie. Wyniki wyborów potwierdzają, że najbardziej zawiedzeni rozwojem sytuacji są ludzie starsi, emeryci. Być może mieli nierealne oczekiwania, być może liczyli na sowite wynagrodzenie za walkę z komunizmem, bądź mają tendencje do martyrologii i cierpiętnictwa. Natomiast młodsza generacja radzi sobie znacznie lepiej, bo wreszcie żyje w normalnym kraju (tezie mówcy zaprzecza poziom ogromnego bezrobocia wśród młodszego pokolenia w Polsce - przyp. autora).
Konsul Zbigniew Łuk-Kozika podziękował mówcy, cytując liczne opinie o Polakach (m.in. Ernesta Hemingway'a), zaś Ewa Malinowska wręczyła prelegentowi prezent - wyprawioną skórę kangura, a jego żonie Marii bombonierkę czekoladek w kształcie Australii.
Włodek Wnuk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy