W związku z sytuacją Julii Tymoszenko PiS opowiada się za bojkotem meczów Euro2012 rozgrywanych na Ukrainie oraz dalszą presją na władze ukraińskie - napisał w oświadczeniu prezes PiS Jarosław Kaczyński. Według niego polski rząd powinien również zagrozić bojkotem a odpowiednie instytucje europejskie powinny przygotować scenariusz odebrania Ukrainie prawa do organizacji powierzonej jej części mistrzostw Europy i przeniesienia jej do innego kraju. Oświadczenie prezesa Prawa i Sprawiedliwości komentuje Azrael Kubacki:
Piłka nożna to tylko sport. Nie, piłka nożna to sport i wielki biznes. I to nie wszystko – to biznes i polityka. Dlatego nie da się oddzielić tych sfer od siebie.
Jarosław Kaczyński „wystrzelił” dziś wezwaniem do bojkotu Euro2012. Na razie na Ukrainie, ale kto wie – może i w Polsce. Ta odezwa wywołała dużą konsternację, tym bardziej, że równolegle można było przeczytać blogowy wpis Ryszarda Czarneckiego, który krytykował bojkot, jako cyniczne działanie tych, którzy do tej pory nic w obronie Julii Tymoszenko nie zrobili. Jednym słowem Czarnecki postawił swojego politycznego pryncypała w jednym szeregu z Angelą Merkel i Jose Manuel Barroso i innymi politykami z Holandii, Niemiec, Bułgarii, czy Chorwacji. Szybko jednak wycofał się z tego, to przecież mogłoby się dla niego skończyć polityczną dekapitacją…
Oczywiście, przesłanie Kaczyńskiego jest jasne – praktycznie wszystko co robi prezes Prawa i Sprawiedliwości jest funkcją walki z Platformą Obywatelską i Donaldem Tuskiem. To ma być akcja przeciwko rządowi, a nie w obronie Julii Tymoszenko. To próba wmanewrowania rządu w jakąś awanturę międzypaństwową z Ukrainą, pod pozorem obrony prawa byłej premier Ukrainy do przyzwoitego traktowania. Nie chodzi tu także w żadnym przypadku o interesy samych obywateli ukraińskich, czy o sprawy wciągania Ukrainy w orbitę wpływów Unii Europejskiej. To zbyt zawiła gra, a zresztą Euro2012 to jednak zbyt słaba platforma do tego rodzaju rozgrywek.
Piłka nożna to właśnie najpierw sport. Ma to być święto dla kibiców i szerzej obywateli dwóch krajów, Polski i Ukrainy. Ukraińcy się cieszą na tą imprezę, podchodzą do niej bardziej entuzjastycznie, niż Polacy. Oni bardziej aspirują do Europy, my już od lat jesteśmy w niej, mentalnie może nawet już od roku 1989. Naszym sąsiadom zależy bardziej na powodzeniu mistrzostw i próba ich popsucia, tym razem przez polskiego polityka, mogłaby doprowadzić do nie potrzebnych napięć – nie tylko międzyrządowych, ale również na płaszczyźnie społeczeństw. Komu jest to potrzebne? Tylko Rosji.
Aspekt biznesu. Dość skomplikowany. W przypadku samych mistrzostw to biznes UEFA. Nie wyobrażam sobie, aby ta potężna organizacja zrezygnowała z należnych jej profitów z organizacji Euro2012. Dlatego popiskiwania polityków, nawet takich jak Merkel, Barroso, nie mówiąc o Kaczyńskim, nie robią na Michelu Platinim żadnego wrażenia. Dla niego sprawa Julii Tymoszenko ma znaczenie trzeciorzędne. Mistrzostwa muszą się odbyć, według dawno zatwierdzonych planów, terminów i… kosztorysów. Wzorcem mogą być Mistrzostwa Świata w roku 1978, rozegrane w Argentynie, gdzie u władzy była wojskowa junta Jorge Rafaela Videli. Wszyscy na mistrzostwa przyjechali, zakończyły się sukcesem.
Sprawa ma jeszcze dodatkowy biznesowy wymiar. Standardy postępowania administracji pozostającej pod wpływem sił politycznych Wiktora Janukowycza wobec Julii Tymoszenko muszą budzić wątpliwości. Przestańmy jednak patrzeć na to tylko przez pryzmat praw demokracji. Tam, za wschodnią granicą, to raczej jest problem rozgrywki grup biznesowych, a nie walki dobrej, białej damy z bestią. To cyniczna rozgrywka o wpływy grup oligarchicznych. I wszystkie metody są tu dozwolone – po obu stronach. Dlatego też przez lata patrzyłem z wielkim dystansem na naiwną w założeniach politykę polską wobec Ukrainy, ubraną w retorykę polityki jagiellońskiej, podczas gdy była to gra z grupami mafijnymi. A stolik tej gry był i jest dalej w Moskwie.
No i ten ostatni wymiar, polityczny – bojkot Euro2012 na Ukrainie ze strony Polaków to nie tylko punkty dla Rosji. To także wejście w te same koleiny myślenia, jakimi kierują się Niemcy i państwa, robiące interesy z Rosją. To również odsunięcie Ukrainy od Unii Europejskiej, co akurat dla mnie nie jest poważnym problemem. Dzisiejszy balans Ukrainy pomiędzy Rosją i Unią Europejską jest dla Polski wygodny, przejście jej na stronę Moskwy tylko by Rosję wzmocniło, wejście Ukrainy w struktury UE – osłabiłoby Polskę. Tylko naiwni mogliby sądzić, że Ukraina byłaby lojalnym partnerem dla Polski. Przykład Litwy powinien nas już dawno czegoś nauczyć. A właściwie odzwyczaić od rojeń o przywództwie w regionie.
I na koniec konkluzja znów krajowa – dzisiejsze stanowisko Prawa i Sprawiedliwości w sprawie bojkotu pokazuje, jak wyglądałaby polityka zagraniczna naszego kraju, gdyby Jarosław Kaczyński doszedłby do władzy. Byłaby histeryczno – kompulsywna, pseudo romantyczna i całkowicie pozbawiona sensu. Jak większość tego, co mówi i robi Jarosław Kaczyński.
Azrael Kubacki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy