polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

niedziela, 29 stycznia 2012

Uwaga! Pirat!

Pro­te­sty wokół pod­pi­sa­nia umowy ACTA skła­niają do zasta­no­wie­nia: komu potrzebna jest ta umowa, w jakim celu i z jakich powodów.
Naj­prost­szą odpo­wie­dzią jest odpo­wiedź na pyta­nie w jakim celu powstała ACTA. Wyja­śnia to tytuł doku­mentu: „Umowa han­dlowa doty­cząca zwal­cza­nia obrotu towa­rami pod­ro­bio­nymi między…”
W tytule umowy nie ma nic o tzw. pirac­twie, jest o pod­rób­kach. Czy to nie­do­pa­trze­nie, czy przy­pa­dek, czy dzia­ła­nie zamie­rzone – trudno usta­lić. Ale, na samym początku umowy jest coś w rodzaju pre­am­buły, w któ­rej czy­tamy m. in.:
Stwier­dza­jąc, że docho­dze­nie i egze­kwo­wa­nie praw wła­sno­ści inte­lek­tu­al­nej ma decy­du­jące zna­cze­nie dla trwa­łego wzro­stu gospo­dar­czego we wszyst­kich gałę­ziach prze­my­słu oraz na całym świecie;
Stwier­dza­jąc, że roz­po­wszech­nia­nie towa­rów pod­ro­bio­nych i pirac­kich oraz usług pole­ga­ją­cych na dys­try­bu­cji mate­ria­łów sta­no­wią­cych naru­sze­nie osła­bia pro­wa­dzony zgod­nie z pra­wem han­del i zrów­no­wa­żony roz­wój świa­to­wej gospo­darki, powo­duje zna­czące straty finan­sowe dla posia­da­czy praw i dzia­ła­ją­cych zgod­nie z pra­wem przed­się­biorstw oraz, w nie­któ­rych przy­pad­kach, sta­nowi źró­dło docho­dów dla prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej oraz zagro­że­nie dla spo­łe­czeń­stwa;
(…)
Zamie­rza­jąc zapew­nić sku­teczne i odpo­wied­nie środki uzu­peł­nia­jące w sto­sunku do poro­zu­mie­nia TRIPS, słu­żące docho­dze­niu i egze­kwo­wa­niu praw wła­sno­ści intelektualnej…
Pra­gnąc zapew­nić, aby środki i pro­ce­dury słu­żące docho­dze­niu i egze­kwo­wa­niu praw wła­sno­ści inte­lek­tu­al­nej…
Pra­gnąc roz­wią­zać pro­blem naru­sza­nia praw wła­sno­ści intelektualnej…
(całość TUTAJ)
W pre­am­bule tej raz (słow­nie: jeden raz) wspo­mniano o pod­rób­kach, reszta doty­czy piractwa.
Tak więc cel umowy wydaje się być dość jasny: walka z pirac­twem a w szcze­gól­no­ści z pirac­twem upra­wia­nym w sieci. W związku z tym ja rów­nież pro­blem pod­ró­bek zosta­wiam na boku i sku­piam się jedy­nie na piractwie.
Według piszą­cych umowę – dziwne, ale jakoś nikt nie chce się ofi­cjal­nie i gło­śno przy­znać do autor­stwa – pirac­two jest zagro­że­niem dla roz­woju gospo­dar­czego całego świata, przy­nosi zna­czące straty finan­sowe dla posia­da­czy praw oraz – o zgrozo – sta­nowi zagro­że­nie dla społeczeństwa.
Auto­rzy umowy potrak­to­wali to jako aksjo­mat nie pod­le­ga­jący dys­ku­sji. Przyj­rzyjmy się pirac­twu z innej strony, mia­no­wi­cie z takiej, jakiej auto­rzy umowy nie chcą widzieć.
raportu GAO (jest to w USA odpo­wied­nik naszego NIK) przy­go­to­wa­nego na zle­ce­nie Kon­gresu USA, z kwiet­nia 2010, dowia­du­jemy się, że - UWAGA, pro­szę usiąść – pirac­two wpływa pozy­tyw­nie na gospo­darkę. Dzięki pirac­twu wzra­sta sprze­daż odtwa­rza­czy mp3, zara­biają na nim (na pirac­twie) firmy świad­czące usługi dostępu do tre­ści, firmy tele­ko­mu­ni­ka­cyjne, zara­bia także rząd (w tym przy­padku rząd USA) pobie­ra­jąc od tych firm poda­tek. Auto­rzy raportu stwier­dzają, że zyski (trudne do wyli­cze­nia, o czym póź­niej) mają także „okra­dane” firmy! Stwier­dzono, że w wielu przy­pad­kach piraci po wypró­bo­wa­niu gry, odsłu­cha­niu utworu muzycz­nego lub obej­rze­niu filmu decy­do­wali się na zakup legal­nych kopii.
Auto­rzy raportu kon­klu­dują, że nie da się jed­no­znacz­nie usta­lić czy pirac­two przy­nosi straty, tym bar­dziej nie da się stwier­dzić w jakiej wysokości.
Z kolei bada­nia prze­pro­wa­dzone przez BI Nower­gian School of Mana­ge­ment wska­zują, że osoby ścią­ga­jące utwory muzyczne z sieci kupują 10 razy czę­ściej, niż osoby nie „pira­cące”, legalne płyty i nagra­nia muzyczne. Jeśli tak, to kon­cerny wydaw­ni­cze zara­biały na nich 10 razy wię­cej niż na nie­ścią­ga­ją­cych muzyki.
Naukowcy z Uni­ver­si­dad Car­los III de Madrid, KOM Lab TU Darm­stadt i Uni­ver­sity of Ore­gon prze­pro­wa­dzili bada­nia pod nazwą „Is Con­tent Publi­shing in Bit­Tor­rent Altru­istic od Profit-Driven„. Bada­jąc IP ludzi udo­stęp­nia­ją­cych w sieci Bit­Tor­rent tre­ści (muzykę, filmy, opro­gra­mo­wa­nie itp) do ścią­gnię­cia odkryli, że z pierw­szych 50 tys. pli­ków naru­sza­ją­cych prawa autor­skie, 67% zostało wsta­wio­nych (udo­stęp­nio­nych do ścią­gnię­cia) przez 100 (słow­nie: sto) osób z całego świata.
Jako cie­ka­wostkę godną uwagi można tu podać, że ok. 30% pli­ków w Bit­Tor­rent zostało udo­stęp­nio­nych przez agen­cje anty­pi­rac­kie. Były to fał­szywe pliki zawie­ra­jące nie­kiedy zło­śliwe opro­gra­mo­wa­nie a naj­czę­ściej jedy­nie ostrze­że­nia antypirackie.
Zda­niem naukow­ców pro­du­cenci mogliby w dość krót­kim cza­sie skoń­czyć z pirac­twem poprzez obniżkę cen pro­duk­tów.
Podob­nego zda­nia są rów­nież naukowcy z nowo­jor­skiego Insty­tutu Badań Nauk Spo­łecz­nych. Według nich ceny mediów i opro­gra­mo­wa­nia na tzw. ryn­kach wscho­dzą­cych są 5 – 10 razy wyż­sze niż w USA.
Zwró­cili oni także uwagę na mani­pu­la­cje jakich dopusz­czają się firmy lob­bu­jące za zaostrze­niem prawa anty­pi­rac­kiego. Ich zda­niem celowo we wszel­kiego rodzaju opra­co­wa­niach i dys­ku­sjach przed­sta­wi­ciele tych firm zacie­rają róż­nicę mię­dzy pirac­twem a ścią­ga­niem pików do legal­nego użytku. Stąd biorą się osza­ła­mia­jące liczby. Fak­tem jest, że w tej kwe­stii nie ma moż­li­wo­ści na dokładne wyli­cze­nie, moż­liwe są bar­dziej tra­fione lub nie­tra­fione szacunki.
Podob­nie jest z poten­cjal­nymi zyskami firm pro­du­cenc­kich (o czym wspo­mnia­łem wyżej) jak rów­nież z wyli­cze­niem ewen­tu­al­nych strat.
Wytwór­nie pozy­wa­jące pira­tów do sądu nie podają ofi­cjal­nie jaką metodą wyli­czają straty. Auto­rzy raportu GOA stwier­dzają nawet, że w wyniku kon­troli ujaw­nili, że wytwór­nie wyli­cza­jąc straty powo­ły­wały się na nie­ist­nie­jące źró­dła.
Obec­nie stan­dar­dowa metoda wyli­cza­nia strat wygląda w ten sposób:
Legalna płyta (z tre­ścią objętą pra­wami autor­skimi) w skle­pie kosz­tuje np. 100 zł., plik z ta samą tre­ścią został ścią­gnięty 1000 razy.
Straty – 1000 x 100 = 100000 zł.
Bar­dzo to ułomny, wręcz pry­mi­tywny spo­sób wyli­cza­nia, pro­po­no­wany rów­nież w umo­wie ACTA.
Metoda ta nie bie­rze pod uwagę wielu czyn­ni­ków. Z jed­nej strony są poważne wąt­pli­wo­ści czy pirat kupiłby w skle­pie płytę, czy zde­cy­do­wałby się wydać na nią pie­nią­dze. Może raczej zre­zy­gno­wałby z kupna? Jak duża część osób ścią­gnęła pliki tylko dla­tego, że były za darmo i nie wyda­łaby na nie ani złotówki?
Z dru­giej strony brak jest danych czy, a jeżeli tak to ile osób, po ścią­gnię­ciu utworu jakie­goś wyko­nawcy stało się jego fanem i zaku­piło oraz nadal legal­nie zaku­puje ory­gi­nalne płyty, jeź­dzi na kon­certy, spo­tka­nia, kupuje gadżety itp. – jed­nym sło­wem daje zara­biać i rekla­muje twórcę. Podob­nie z grami czy fil­mami. Ile osób po obej­rze­niu filmu-pirata stało się fanem reży­sera, aktora, aktorki i teraz regu­lar­nie cho­dzi do kina i daje zara­biać? Tutaj nieco pomocne mogą być jedy­nie dane uzy­skane przez BI Nor­we­gian School of Mana­ge­ment, które poda­wa­łem wyżej.

Reasu­mu­jąc:

Po pierw­sze – wcale nie jest pewne, jak chcą tego auto­rzy ACTA, że pirac­two przy­nosi straty dla gospo­darki, według GAO jest odwrotnie.
Po dru­gie – wcale nie jest pewne, że pirac­two przy­nosi straty wytwór­niom, pro­du­cen­tom i twór­com. Według naukow­ców może być dokład­nie odwrotnie.
Po trze­cie – metoda walki z pirac­twem pro­po­no­wana przez auto­rów ACTA jest cał­ko­wi­cie nie­sku­teczna. Sto osób da się łatwo usta­lić i uka­rać, nie potrzeba do tego roz­bu­do­wa­nych umów skie­ro­wa­nych na ogra­ni­cze­nia doty­ka­jące całego spo­łe­czeń­stwa. Wystar­czy obni­że­nie ceny. Nie­stety, firmy zara­bia­jące na tym nie są skłonne do obni­żek cen. Na ile pazerne są te firmy niech świad­czy przy­kład SGAE i SDAE – orga­ni­za­cji, które miały chro­nić arty­stów przed pirac­twem a w rze­czy­wi­sto­ści okra­dały ich.
Po czwarte – zagro­że­nie i skala pro­blemu pirac­twa jest przez firmy pro­du­cenc­kie, wytwór­nie i inne lobby (w tym auto­rów ACTA) osza­co­wana w spo­sób (będę deli­katny) wysoce nie­pre­cy­zyjny, ponie­waż:
poda­wana jest ogólna liczba pli­ków do pobra­nia jako liczba pli­ków pirac­kich a w licz­bie tej miesz­czą się rów­nież (ok. 30%, jak poda­wa­łem wyżej) pliki fał­szywe; ogólna liczba ścią­gnięć poda­wana jest jako ścią­gnię­cia pirac­kie, a w licz­bie tej miesz­czą się rów­nież ścią­gnię­cia do celów legal­nych; spo­sób wyli­cza­nia strat (nie mówiąc już poda­wa­niu nie­ist­nie­ją­cych źró­deł) jest pry­mi­tywny i niewiarygodny.
O tym wszyst­kim nie chcą sły­szeć ani auto­rzy umowy ani poli­tycy popie­ra­jący tę umowę.
Jest tak jak pisa­łem poprzed­nio: stwo­rzono pro­blem, wmó­wiono ludziom, że jest on auten­tyczny i teraz kosz­tem ogra­ni­cze­nia praw jed­nostki pró­buje się ten pro­blem rozwiązać.
Komu mają słu­żyć takie roz­wią­za­nia? Arty­stom, twór­com? Pomyślmy. Film Agnieszki Hol­land jest nomi­no­wany do Oscara. W kinach całego świata będą oglą­dać go masy ludzi. Mam nadzieję, że pani Hol­land zarobi na tym porządne pie­nią­dze, bo jej się należą. Ile może stra­cić poprzez pirac­two? Ile osób ścią­gnie nie­le­gal­nie film z sieci i go obej­rzy? Ile z tych osób poszłoby na pewno do kina gdyby nie mogły ścią­gnąć filmu z netu? Jaki to będzie pro­cent w sto­sunku do tych, któ­rzy legal­nie pójdą do kina lub kupią legalną płytę? A ile z tych osób, gdyby nie pirat, nie obej­rza­łoby tego filmu w ogóle? Są prze­cież osoby, które miesz­kają w miej­sco­wo­ściach gdzie nie ma kin. A ile osób po obej­rze­niu na ekra­nie moni­tora pój­dzie potem do kina żeby zoba­czyć film w całej oka­za­ło­ści? Moim zda­niem strata pani Hol­land, jeśli będzie, to mini­malna w sto­sunku do korzy­ści. I taka jest – jeśli jest – strata każ­dego artysty.
Kto więc na tym traci? Jeśli ktoś, to tylko firmy opie­ku­jące się arty­stami, typu pol­ski ZAiKS. U nich te ewen­tu­alne mini­malne straty każ­dego poje­dyn­czego twórcy sumują się i dla nich – jeśli strata jest – jest to poważna strata. Kochani auto­rzy i kom­po­zy­to­rzy sce­niczni nie daj­cie się wpusz­czać w maliny i nie pozwól­cie, aby ci, któ­rzy żerują na Waszej twór­czo­ści usta­wiali Was w kontrze do społeczeństwa.
Ale prze­cież to nie Polacy są auto­rami umowy ACTA. Według osób obe­zna­nych z tema­tem jed­nym z głów­nych auto­rów jest RIAA. To taki ame­ry­kań­ski odpo­wied­nik ZAiKS-u. RIAA ma sporo suk­ce­sów w walce z pirac­twem: w latach 2006–2008 wywal­czył w sądach i postę­po­wa­niach polu­bow­nych odszko­do­wa­nia w wyso­ko­ści 1,4 miliona dola­rów. Nie­zła sumka, ale w tej beczce miodu jest rów­nież łyżka dzieg­ciu. W tym samym cza­sie RIAA wydał na praw­ni­ków około 64 milio­nów dola­rów (cie­kawe ile ZAiKS na to prze­zna­czył?). Tak się cał­kiem przy­pad­kiem skła­dało, że pię­ciu z  wyna­ję­tych przez RIAA praw­ni­ków pra­cuje w depar­ta­men­cie spra­wie­dli­wo­ści USA i w ame­ry­kań­skiej pro­ku­ra­tu­rze gene­ral­nej.
Kto jesz­cze może stra­cić? Stra­cić mogą por­tale inter­ne­towe, tele­wi­zje oraz wszy­scy ci, któ­rzy udo­stęp­niają usługę VOD. To roz­wi­ja­jąca się coraz pręż­niej usługa. Jeśli ich wła­ści­ciele przyjmą kąt widze­nia skut­ków pirac­twa pre­zen­to­wany przez takie orga­ni­za­cje jak auto­rzy ACTA jako praw­dziwy, mogą czuć się zagrożeni.
Kto może zyskać na umo­wie? Ci wszy­scy, któ­rych wyżej wymie­ni­łem. Gene­ra­li­zu­jąc – wszy­scy ci, któ­rzy czer­pią zyski z twór­czo­ści auto­rów. Wąt­pli­wo­ści też budzi pyta­nie czy im naprawdę zależy na likwi­da­cji pirac­twa. Prze­cież to kura, która przy tym spo­so­bie licze­nia strat, będzie zno­sić złote jajka.
Nasuwa się pyta­nie: dla­czego poli­tycy tak dążą do pod­pi­sa­nia umowy ACTA i podob­nych umów. Czy oni mogą coś z tego mieć a jeśli tak to co?
Dla poli­ty­ków z takiej umowy mogą rów­nież wyni­kać korzy­ści. I nie myślę tutaj o ”nama­cal­nych dowo­dach wdzięcz­no­ści” cho­ciaż na pewno są przy­padki, że wyklu­czyć tego nie można. Myślę raczej o zyskach fiskal­nych i poli­tycz­nych.
Jeżeli poszcze­gólni mini­stro­wie finan­sów przy­jęli optykę widze­nia orga­ni­za­cji lob­bu­ją­cych za ACTA itp. to wie­rzą rów­nież, że dra­styczne ukró­ce­nie pirac­twa spo­wo­duje więk­sze wpływy do budże­tów z tytułu podat­ków od legal­nych zaku­pów tre­ści. To by była ta korzyść finan­sowa. A korzyść poli­tyczna? Posłużę się przykładem.
W grud­niu ubie­gło roku w rzą­do­wym Por­talu Inno­wa­cji uka­zała się notka na temat umowy ACTA. W notatce tej, pod­pi­sa­nie przez Radę UE umowy ACTA zostało okre­ślone jako wielki suk­ces pol­skiej pre­zy­den­cji. Tytuł brzmiał: „ACTA suk­ce­sem pol­skiej pre­zy­den­cji”. Po tym, gdy roz­po­częły się pro­te­sty tytuł (i treść) notatki został zmie­niony na: „ACTA a pol­ska pre­zy­den­cja”. Pisze o tym por­tal pclab.pl
Załóżmy, że umowa ACTA już obo­wią­zuje. Załóżmy, że na dole rzą­do­wej strony Por­talu Inno­wa­cji umiesz­czony jest taki napis:
„Wszel­kie rodzaje kopio­wa­nia i roz­po­wszech­nia­nie moż­liwe jedy­nie po uzy­ska­niu pisem­nej zgody”.
Czy por­tal pclab.pl mógłby wtedy umie­ścić w tre­ści swo­jego arty­kułu to co umie­ścił? Chyba nie. Czy jeśli jed­nak by umie­ścił, to upo­waż­niony przed­sta­wi­ciel Por­talu Inno­wa­cji mógłby doma­gać się natych­mia­sto­wego zablo­ko­wa­nia strony? Chyba tak. Czy jest to moż­liwe w świe­tle obo­wią­zu­ją­cego obec­nie pol­skiego prawa. Być może jest ale jakie wywo­ła­łoby obu­rze­nie. Po pod­pi­sa­niu ACTA każdy przed­sta­wi­ciel każ­dego rządu mógłby wygło­sić ulu­bione przez rzą­dzą­cych uspra­wie­dli­wie­nie: „Nie chcem ale muszem, Unia każe, obo­wią­zują nas umowy międzynarodowe”.
Poli­tycz­nie bar­dzo opła­calne. Że tro­chę spi­skowe? Może i tak, ale ja nie mogę zapo­mnieć tego jak na jed­nym z ostat­nich posie­dzeń Sejmu poprzed­niej kaden­cji, tyl­nymi drzwiami został wpro­wa­dzony do ustawy zapis o moż­li­wo­ści utaj­nia­nia nie­któ­rych nie­taj­nych doku­men­tów rzą­do­wych i admi­ni­stra­cyj­nych. Nie mogę zapo­mnieć też tego, że nikt z rządu nie potra­fił wytłu­ma­czyć o jaki rodzaj doku­men­tów cho­dzi i dla­czego nie­tajne ma być tajne.

Maciej Rewicz
Studio Opinii

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy