Jarosław Kaczyński przegrał po raz szósty. Fot. Wikimedia Commons |
Oceniając kolejną wyborczą porażkę Prawa i Sprawiedliwości właściwie wpadamy w komentatorską sztampę . Jedynym winnym porażki wyborczej jest Jarosław Kaczyński, ponieważ on jedyny jest prawdziwą twarzą tej formacji i jej spiritus movens. Reszta, współpracownicy, działacze, komitet wyborczy, klub parlamentarny i wyborcy – są tylko dodatkiem do Kaczyńskiego. I stwierdzenie, że bez niego Prawo i Sprawiedliwość nie będzie już tą samą spójną formacją, a z nim już nic więcej nie osiągnie – jest smutną prawdą.
Smutną głównie dla zwolenników PiS, wyznawców prezesa, ponieważ wiele z uzasadnionych postulatów społecznych wyborców tej partii nie będzie nigdy jasno postawione na forum politycznym. Dzieje się tak dlatego, że PiS nie jest dla nikogo partnerem politycznym, lecz wrogiem. I dopóki Kaczyński nie odejdzie, a jego następcy nie znajdą formuły przekształcenia PiS w partię XXI wieku, taki stan będzie trwał.
Dziś Jarosław Kaczyński stwierdził, że samodzielnie ze stanowiska nie odejdzie, chyba że zdecyduje tak partia. Tylko że zapisy statutowe PiS-u są takie, że zrobienie kontrolowanego, legalnego przewrotu jest praktycznie niemożliwe. Jeżeli dodamy do tego, że najbliższe otoczenie prezesa, komitet polityczny, jest praktycznie mianowany przez niego, to rysuje nam się obraz żelaznej klatki, w której siedzi prezes, mający pod ręką wszystkie instrumenty konieczne do jej kierowania. I nikt z zewnątrz nie ma możliwości wyciągnięcia go z tej klatki władzy. I dlatego spokojnie może mówić, że zostanie, bo przecież na ulicy krzyczą za nim – „Jarosławie, zbaw Polskę”…Winni jednak muszą być, ktoś musi ponieść konsekwencje przegranych wyborów. I według modus operandi prezesa i przeszłych doświadczeń wygląda na to, że padnie na Zbigniewa Ziobro i Jacka Kurskiego. Zostaną oskarżenie, że działali niezgodnie z zaleceniami sztabu Tomasza Poręby, a także, o zgrozo, wytycznymi samego prezesa. Wspierali nie tych, co trzeba, jeździli tam, gdzie im kazano, i wykazywali się samodzielnością, co jest zbrodnią główną. Ale ponieważ obaj są europosłami, więc sprawiedliwa ręka Jarosława Kaczyńskiego nie może im wprost wymierzyć klapsa . Zostaną objęci anatemą i usunięci z ciał statutowych. Po raz pierwszy jednak może się okazać, że ich frakcja nie pozostanie pokorna. Może się okazać, że nie na forum partii, ale w Sejmie powstanie rokosz. Niektórzy liczą, że Ziobro i Kurski mogą mieć nawet 50 szabel w nowym Sejmie. I jeszcze gdzieś z boku jest Ludwik Dorn…
W normalnie działającej w demokratycznym porządku partii, po przegranych wyborach następuje walny, nadzwyczajny zjazd, kongres, i zmienia się lidera. Tylko, że PiS nie jest normalną partią. Niektórzy wewnętrzne stosunki w partii barwnie przyrównują do tego, co miało miejsce w świecie arabskim, gdzie sułtan otoczony był eunuchami (Ludwik Dorn). Inni przywołuję hasło sekty, wskazując na modelowe objawy w partii Jarosława Kaczyńskiego. Tak naprawdę PiS to prywatny, rodzinny interes Jarosława Kaczyńskiego i jego zmarłego brata, gdzie nie liczą się członkowie partii, wewnętrzne struktury i formy organizacyjne, nie mówiąc o wyborcach, a liczy się jedynie to, czy się należy do dworu króla, pardon, prezesa, i na którym kręgu wtajemniczenia się znajduje. Przez pewien czas dwory były dwa, ale z wiadomego powodu ostał się tylko ten na ulicy Nowogrodzkiej. Efekt? PiS przegrał waśnie 6. wybory, ale prezes chce dalej prowadzić partię ku dalszym podobnym sukcesom, przywołując doświadczenia węgierskiego Fideszu i premiera Orbana. Tylko, że Kaczyński to nie Orban, a liczenie na upadek finansów państwa i jego kryzys jest co najmniej moralnie podejrzane. A Polacy, po 22 latach już doskonale wiedzą, kto na nich chce żerować.
Przyczyny porażki PiS-u są jednak głębsze, niż tylko kampania wyborcza, Jarosław Kaczyński i jego błędy. Niektórzy prawicowi publicyści twierdzą, że za porażkę odpowiadają grube błędy – sojusz polityków PiS z kibolami, wspierany przez środowiska „Gazety Polskiej”, wywiad u Tomasza Lisa, książka „Polska naszych marzeń”, wydana praktycznie bez redakcji, czy wynikające z niej rozegranie sprawy słów Kaczyńskiego o kanclerz Angeli Merkel. Tak, poparcie dla „Starucha” ze strony Beaty Kempy i Zbigniewa Romaszewskiego było błędem. Z książki dało się wyciągnąć więcej kwiatków, niż tylko opinie o niemieckiej kanclerz, a sam prezes wzmocnił przekaz w wywiadzie dla „Newsweeka”. Problem jest jednak poważniejszy, dla PiS i dla konserwatystów.
Po raz drugi o wyborczej wygranej PO zdecydowali wyborcy miejscy, z miast średnich i dużych, o dobrym statusie majątkowym i wykształceni. I ci „młodzi, wykształceni, z dużych miast”, tym razem nie głosowali przeciwko PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu, przeciwko restytucji IV RP, ale za stabilną Polską w Unii Europejskiej. To wyborcy o lepszym statusie, niż cztery lata temu, pomimo kryzysu ekonomicznego, a także lepiej wykształceni. Oni biorą pod uwagę to, że rządy Platformy Obywatelskiej nie były doskonałe, widzieli problemy na kolei, rozkopane drogi, problemy z OFE, szkolnictwem, służbą zdrowia. Może nawet mają wątpliwości, czy sprawa katastrofy smoleńskiej jest wyjaśniana tak, jak powinna być. Ale jak słyszą z drugiej strony wezwania do rewolucji i obalenia III RP na rzecz pseudo ideologicznego projektu, rozliczeń – to wolą pozostać przy tym, co znają.
Drugi powód porażki PiS-u (i tragicznych wyników formacji prawicowych, PJN, Prawicy Rzeczpospolitej i Nowej Prawicy) jest to, że polskie społeczeństwo, po 5 latach w Unii Europejskiej odchodzi od konserwatyzmu. Janusz Palikot i jego ruch jest tego wyraźnym dowodem. Tematy dotąd poruszane niechętnie, spychane na boczny tor znalazły swoich reprezentantów w nowym parlamencie. I nie jest to przypadek. Konserwatyści są w Polsce już mniejszością i tak pozostanie. Podobnie jak to, że w Polsce większość obywateli to ludzie aspirujący, chcący rozwoju własnego i kraju, a nie nastawieni roszczeniowo, patrzący wstecz. I oni na PiS nie zagłosują – nawet w przypadku zapaści ekonomicznej. Do nich nie trafią bajki o kondominium rosyjsko-niemieckim, o zagrożeniach polskiej tożsamości, czy przekazy martyrologiczne poety Jarosława Marka Rymkiewicza.
Cele dla Polski określa partia XXI wieku, czyli Platforma Obywatelska. Można ją kontrolować i krytykować. Można próbować korygować jej kurs. Ale nie zrobi tego Jarosław Kaczyński, ani PiS. To już nie są outsiderzy. To wieczni przegrani, bez możliwości rewanżu i realnego wpływu na Polskę.
Azrael Kubacki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy