polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

czwartek, 31 marca 2011

Na grzyby...

Polska Szkoła w Sydney serdecznie zaprasza wszystkich miłośników grzybów i piknikowania na wspólne grzybobranie, które odbędzie się w niedzielę, 10 kwietnia 2010 w Southern Highlands Belangelo State Forest.
 W programie wiele atrakcji; konkursów; zabaw dla dzieci, wspólne smażenie polskich kiełbasek, grupowe zdjęcie i dużo, dużo więcej! Masz ochotę dołączyć do nas, zadzwoń po szczegóły i mapę do Izy Stempien 0420366055
lub zgłoś swój udział w imprezie wysyłając emaila na adres: [email protected]

środa, 30 marca 2011

Polskie słowo na Randwicku


Kiedy zostawiłam za sobą Polskę 7 lat temu nie myślałam o tym czy będę tesknić, ani o tym czym Polska jest w moim życiu. Nie myślałam o osamotnieniu i potencjalnej izolacji związanej
z rozpocząciem życia poza granicami tego co do tej pory tworzyło mnie, moją osobowość, moje życie, moją historie.  Odeszłam  i ...wydawało mi się że teraz liczy się już tylko przyszłość i że tą przysłość mogę zbudować od zera, nie oglądając się za siebie, nie stawiając domu na starych fundamentach.
Świadmość tego w jak dużym byłam błędzie przyszła niespodziewanie szybko...już po kilku miesiącach życia w Sydney, mieście  złotych plaż, oblanym słońcem, szumiącym oceanem, tętniącym kosmopolitycznym życiem (czy nie o to właśnie mi chodziło kiedy zatrzasnęłam za sobą drzwi samolotu na Okęciu?) zaczęło mi brakować...czegoś.
Najpierw zaczęło brakować najbliższych osób, potraw, zimy..później zwykłej polskiej codzienności, zapachu kurzu unoszącego się nad polską wiejską drogą, malin w lesie, orła kołującego nad Giewontem...szeleszczącej, tłustej od polskiej czcionki i polskich bolączek codziennej prasy,  wieczornych wiadomości w telewizji z Pałacem Kultury  w tle prezentera,  charakterystycznego stylu inteligentnej ironii i sarkazmu polskiej książki.  Zrozumiałam..., że kocham swój kraj i swoich rodaków i że ponad wszystko kocham  POLSKIE SŁOWO!
Zaczęłam się rozglądać za polskością tu w Sydney, pierwsze kroki skierowałam w stronę naszego Konsulatu; póżniej było Ashfield, wybór polskiego lekarza; coroczna tradycyjna już obecność na prelekcji polskiego filmu w ramach Festiwalu Filmów Międzynarodowych, sukcesywne rozszerzanie kręgu polskich znajomych. Wciąż jednak brakowało mi..czegoś...miejsca skupiającego wokół siebie ludzi oddanych polskości i zdeterminowanych na szerzenie wiedzy o naszym języku, naszej kulturze, naszym kraju.
Do sobotniej Polskiej Szkoły w Sydney działającej w Boys High School in Randwick trafiłam siłą rzeczy. Moja córka Natalia kończyła 6 lat i ku mojemu wielkiemu zmartwieniu coraz słabiej i słabiej mowiła po polsku! O szkole dowiedziałam się od znajomych. Podobno jest dobra, podobno dzieci sporo się uczą i robią to chętnie, podobno nauczyciele są fantastyczni...hmmm. Spróbujemy!
Moje pierwsze spotkanie ze Zbyszkiem Sobotą, dyrektorem Polskiej Szkoły w Randwick, miało miejsce dokładnie rok temu. To był pierwszy dzień Natalii w polskiej ławce i mój pierwszy kontakt z tą placówką. Podczas kiedy ona stawiała koślawe „Ala ma kota” ja postanowiłam rozejrzeć się wokół. Nie ukrywam, miałam duże oczekiwania wobec szkoły. Chciałam żeby wprowadziła moje dziecko nie tylko w tajniki polskiego alfabetu ale nawet jeszcze dalej, polskiej literatury i poezji dziecięcej, polskich legend i przypowieści, kultury i zwyczajów swiątecznych, liczyłam nawet na wzbogacenie mojego dziecka elementami polskiej historii. Wiem, wymagania kolosalne jeśli wziaść pod uwage że szkoła jest sobotnia, prowadzona wyłącznie dzięki inicjatywie i wolontariackiej pracy samych rodziców, że opłata za szkołe jest wlaściwie symboliczna ($250 za poł roku), że na emigracji. Kiedy dumając nad tym wszystkim szłam korytarzem między klasami, z tyłu za moimi plecami usłyszałam śpiewające „płonie ognisko w lesie” dzieci klasy szóstej, w następnej klasie znów śpiew, najmłodsze dzieci uczą się „ogórek, ogórek zielony ma garniturek”, słysze też chichoty i kogoś recytującego „wpadła gruszka do fartuszka”, to wysoki pan po 50-tce, uczeń klasy dla dorosłych! Ach stąd te chichoty...Podoba mi się ta szkola!
Na korytarzu spotykam  Zbyszka Sobotę, który gdzieś pędzi (póżniej nauczyłam sie że on pędzi zawsze, ciagle coś załatwia i unowocześnia, dopinguje rodziców do realizacji nowych pomysłów, do szukania funduszy na książki do biblioteki; na nagrody dla dzieci za prace ale też za udzial w konkursach organizowanych przez szkołę; na organizację spotkań socjalnych w ramach polonii jak np. coroczne, bardzo już popularne grzybobranie, które odbędzie się znów w tym roku 10 kwietnia). Popędziłam za nim. To jedyny sposób żeby porozmawiać. Zbyszek objaśnia mi wszystko
w pośpiechu ale bardzo skrupulatnie. Szkoła istnieje już od 7 lat (wow, tyle samo ile ja mieszkam w Sydney!). Powoli z małej placówki przeistoczyła się w porządne  edukacyjne przedsięwzięcie. Rosła w siłę z roku na rok dzięki doskonałym referencją przekazywanym sobie przez rodziców z ust do ust.
To zasługa wyłącznie Pań nauczycielek, słysze od Zbyszka chociaż oczywiście patrząc na niego trudno sie z tym zgodzić. Prawda jest jednak taka, że Panie nauczycielki mamy naprawdę wyjątkowe. Każda
z nich może pochwalić się podwójnym wykształceniem pedagogicznym polskim i austalijskim. Panie same przygotowują podręczniki i patrząc na podręcznik Natalii muszę przyznać  że robią to z wielkim profesjonalizmem. Podręczniki są kolorowe, pełne polskich bajek i opowiadań, wierszy, zagadek i rebusów. Natalia je uwielbia! Uwielbia rownież swoją Panią Alicje, dla niej odrabia lekcje i rzetelnie przygotowuje się do następnej soboty. Bo „Pani Ala będzie robić test i nie chcę żeby bylo jej smutno że nie umiem’. Tak, ja rownież uważam że szkoła ma doskonałą kadrę nauczycielską. To największy zespół pedagogiczny wśród wszystkich polskich szkół!. Razem ze szkołą średnią, która mieści się 200 m od podstawówki, łącznie w Polskiej Szkole w Randwick uczy 11 nauczycieli! To na chwilę obecną największy ośrodek nauczania języka polskiego w NSW: 50 uczniów uczy się w szkole podstawowej, 37 w szkole średniej, plus dodatkowo już od 6 lat szlifują swój polski właśnie tutaj w Randwick dorośli studenci, których liczba w tym semestrze siega aż 18! .
Nauka w szkole średniej cieszy się dużym powodzeniem. Dobry wynik z matury (którym może pochwalić się coraz więcej naszych uczniów) nie tylko napawa młodych ludzi dumą i daje poczucie zadowolenia z płynnego posługiwania się drugim jezykiem obcym, jest rownież okazją do podniesienia  o 20 % wyników z matury australijskiej. Co więcej naukę można rozpocząć bez konieczności uczęszczania do polskiej szkoły podstawowej.
Pnący się wyżej i wyżej prestiż szkoły został uznany i przypieczętowany w zeszłym roku. Uniwersytet Sydnejski zwrócił się do szkoły z prośbą o współpracę w nauczaniu języka polskiego w ramach curriculum Uniwersytetu. Tak, to właśnie nasze Panie nauczycielki prowadzą klasy języka polskiego na kursach wieczornych dla dorosłych organizowanych przez ten Uniwersytet.
Współpraca z Uniwersytetem Sydnejskim jest naszą dumą i ogromnym krokiem milowym w propagowaniu języka polskiego w Australii. To dzięki pomocy szkoły nasz język ojczysty mógł zaistnieć w strukturach nauczania wyższego tak prestiżowej placówki. Klasy jak na razie cieszą się dużą popularnością. Uczymy obecnie 20 uczniów uniwersyteckich i chętnych wciąż przybywa.
 Zbyszek wciska mi do ręki ulotkę. „Jedź z nami na grzyby” zaprasza. Coroczne grzybobranie to już tradycja szkoły. „Na grzyby? Na jakie grzyby, te polskie? Serio, maślaki w australijskim buszu???” Usmiecham się. Hmm coś przyszło mi do glowy...może jak są maślaki znajdą się też i maliny....
 Nie tylko maślaki, sa też pyszne, polskie kiełbaski i najprawdziwsze, świeżutkie pączki.  Impreza co roku przyciąga coraz więcej naszych rodaków. W zeszłym roku wzięło w niej udział 100 osób! W tym roku 10 kwietnia spodziewamy się spotkać na polskim pikniku w Southern Highlands, Belanglo State Forest jeszcze więcej miłośników grzybobrania, wędkowania i piknikowowania! Wszystkich chętnych czytelników tego artykułu rownież serdecznie zapraszam! Przyjeżdżajcie, wciąż są miejsca!
Podoba mi się fakt, że szkoła jest nie tylko prężnie działającym ośrodkiem edukacji polskiej ale także propagatorem polskiej tradycji i inicjatorem wydarzeń socjalnych. Odkąd Natalia dołączyła do gromady jej uczniów wzięła już udział w dwóch szkolnych akademiach, uroczystościach i zabawach z okazji dnia dziecka, w konkursie poświęconym twórczości Fryderyka Chopina. Obecnie przygotowuje się na konkurs „na najpiękniejszą pisankę tegorocznych Swiąt Wielkanocnych” . Ostani dzień szkoły
w tym semestrze dzieci spędzą na zabawach związanych z polskimi zwyczajami i obrzędami wielkanocnymi. Nie obędzie się bez śmingusa dyngusa!
Minął rok od czasu mojego pierwszego spaceru korytarzami szkoły i mojej pierwszej rozmowy ze Zbyszkiem. Gdyby ktoś mnie dziś zapytał czy wciąż szukam polskości i czy wciąż mi jej tu w Sydney brakuje pokiwałabym przecząco głową. Jestem już spokojna, co sobotę odwiedzam Polskę i oddycham zakurzonym powietrzem wiejskich polskich dróg. Co sobotę spotykam polskich przyjaciół, co ja mowię, moją drugą polską rodzinę!. Być może znajdę z nimi też maliny...Jedno jest pewne znalazłam POLSKIE SŁOWO w Boys High School in Randwick. Nareszcie...
Iwona Pruszynska
 (mama Natalii, uczennicy klasy drugiej Polskiej Szkoly w Randwick)

Polska Szkoła Podstawowa w Randwick prowdzi zapisy całoroczne. Klasy prowadzone są dla dzieci od lat 6 do  a także dorosłych na każdy poziomie zaawansowania. Lekcje odbywają się w każdą sobotę od 9.00 do 12.30. Wszystkich zainteresowanych nauką lub udziałem w organizowanych przez szkołę imprezach odsyłam na stronę internetową www.polishschool.org.au lub http://twitter.com/PolishSchoolAU. Informacje telefoniczne pod numerem 93113723 lub 0414313478.
 Kto uczy się języka polskiego i dlaczego? O tym rozmawiają z Magda Dejneką w radiu SBS nauczycielki Bianca Małecka i Agnieszka Żołek z The Polish School of Sydney:

wtorek, 29 marca 2011

Benefis Małysza - fotoreportaż



Na "benefis" Małysza zjechały naprawdę tłumy. W mininioną sobotę od rana na Krupówkach maszerował ciągły korowód kibiców wyraźnie ze sobą konkurujących o to, kto ma głośniejszą trąbkę albo co tam ma innego. Przy czym przemarsz odbywał się jednocześnie w obu kierunkach.
Pod Wielką Krokwię kibice schodzili się już od 13.30 ale impreza rozpoczęła się oficjalnie o 16-ej. Śnieg dostosował się równiż do tego harmonogramu i z każdą chwilą opadało go coraz więcej, że aż belka startowa stałą się prawie nie widoczna, patrząc z dołu. Prezydent Komorowski stwierdził, że "widocznie niebiosa nie chciały żeby Adam przestał skakać, więc czy aby napewno się zastanowił ?"
Ostatecznie nic nie wyszło ze skakania "do celu" czyli wcześniej wylosowanej długości skoku przez każdego z zawodników za pomocą "koła fortuny". Część skoczków tylko zjechała z buli na dół a część (w tym Małysz) skoczyła ale tylko symbolicznie. Przyjechało sporo aktualnie znanych skoczków, jak np. Hautamaeki, Romoeren, Ammann, Morgenstern, Schlierenzauer, Koch. Impreza trwała do ok. 21.00.
(R.M.)
Oto fotoreportaż Olgi Maciejewskiej przesłany dla Bumeranga Polskiego:









Zdjęcia: Olga Maciejewska

Lud z warszawskiej kawiarni

Wydarzeniem politycznym weekendu nie była żadna konwencja partyjna, spotkanie z politykami zagranicznymi, czy nawet ewent dla wyborców, ale kawiarniane spotkanie premiera z muzykami. Ex-muzykami tak naprawdę, którzy lata świetności mają za sobą, przed laty byli kontestatorami, na ile im się to opłacało, rzecz jasna, a teraz robią za autorytety społeczne i za celebrytów. No i, oczywiście, za głos obywatelski.

Implikacją do tego spotkania był histeryczny list redaktora naczelnego Playboya i prowadzącego program Drugie śniadanie mistrzów w TVN24, Marcina Mellera, opublikowany kilka tygodni temu na portalu społecznościowym, w którym to znalazła się deklaracja, że na Platformę już nie zagłosuje. Dlaczego ? No, bo afera hazardowa, bo „Miro” na listach wyborczych (nie będzie go), bo niewyciągnięcie konsekwencji wobec Bogdana Klicha za katastrofę smoleńską, bo ponoć inwigilacja dziennikarzy. Głos Mellera został przez przeciwników Platformy Obywatelskiej odebrany jako jako reprezentatywny dla środowiska, młodych i średnio zaawansowanych wiekowo inteligentów miast. I jako sygnał, że środowisko młodych inteligentów odwraca się od PO. Po tej deklaracji padły inne, choćby innego obywatela, przez przypadek również aktora i celebryty (też już czterdziestolatka…), Tomasza Karolaka. Zrobiło się groźnie. Tylko, że potem sondażownie pokazały, że ten spadek poparcia nie trzyma żadnego trendu.

Kto wymyślił te spotkanie Donalda Tuska z Tomaszem Lipińskim, Zbyszkiem Hołdysem i Pawłem Kukizem, prowadzone przez rzeczonego Mellera, nie wiem, ale jak napisał jeden z blogerów, specjalista od PR w PO powinien otrzymać za nie solidną premię. Dla premiera takie spotkania to tak, jak rozgrzewka przed maratonem wyborczym, dla celebrytów – to niezasłużona nobilitacja. Premiera, w imię interesów społecznych, powinni przepytywać nauczyciele, ekonomiści, lekarze, biznesmeni, związkowcy, rolnicy, studenci. Mogą być młodzi, starzy, ale powinni być osadzenie w materii społeczeństwa i państwa. Naiwne pytania i uwagi pp. muzyków, premier obracał na własną i swojego rządu korzyść, a tam nawet, kiedy przyznawał się do błędów (brak skuteczności w walce z przerostami administracji) i tak był wygrany medialną szczerością. Panowie Kukiz, Hołdys i Lipiński robili, co mogli, ale nie mogli za dużo. Bo za mało wiedzą o mechanizmach rządzenia i władzy. Do tego trzeba dostępu do informacji, a dodatkowo do prowadzenie sporu politycznego potrzeba zdolności erystycznych.
Trzej emerytowani tytani polskiego rocka zostali postawieni w roli, do której nie są predestynowani, a którą tak naprawdę powinna spełniać opozycja i media. Tylko, że opozycja albo jest zajęta swoimi tematami (katastrofa smoleńska) albo nie jest merytorycznie do takiej debaty przygotowana. Media zaś zajmują się coraz częściej samą grą polityczną, a mniej solidną oceną dokonań rządu.
Po tym, jak Donald Tusk spotkał się z Mellerem i zaproszonymi gośćmi, również szefowa PJN, Joanna Kluzik-Rostkowska, zapragnęła z nim śniadaniować. Czy to początek nowej polskiej tradycji, gdzie głosem ludu stają się rockmani, a najbardziej opiniotwórczym periodykiem gazeta z damską rozkładówką? Dalszym etapem będą już chyba tylko sesje zdjęciowe…

Azrael Kubacki


poniedziałek, 28 marca 2011

Queensland: Kronika biblijnego potopu

Ipswich. Fot. M.Howard
Już wiemy do czego jest zdolna...
Brisbane. Fot.B.Bednarek

niedziela, 27 marca 2011

Pożegnalny benefis Adama Małysza



  Wszystko kiedyś się kończy. Adam Małysz osiągnął swój cel - oddał wczoraj ostatni skok, którym pożegnał się z kibicami.

Zakopane zostało opanowane przez kibiców, którzy chcieli pozegnac Adama Małysza i zobaczyc jego ostatni oficjalny skok. Do stolicy polskich Tatr zjechało się ok. 60 tysięcy osób. 21,5 tys. zasiadło na trybunach Wielkiej Krokwi.

W benefisie Adama Małysza wzięła udział m.in. para prezydencka - Anna i Bronisław Komorowscy oraz najlepsi skoczkowie świata: Fin Matti Hautamaeki, Norweg Bjoern Einar Romoeren, Szwajcar Simon Ammann, Austriacy Gregor Schlierenzauer, Martin Koch i Thomas Morgenstern, Niemcy Martin Schmidt i Michael Uhrmann, Czech Jakub Janda, Ukrainiec Witalij Szumberec, Rosjanie Ilia Rosliakow i Denis Korniłow oraz Polacy: Kamil Stoch, Piotr Żyła, Marcin Bachleda, Stefan Hula i Adam Cieślar.

Pogoda niestety pokrzyżowala plany, zaczął padac gęsty śnieg i nie udało się rozegrać konkursu wg rewolucyjnej formuły Małysza - " do celu". Organizatorzy zdecydowali, że 10 zawodników, w tym Małysz, skoczą specjalnie dla kibiców. I oczywiście dla "Orła z Wisły". Polak stanął na wysokości zadania - pofrunął, a koledzy wzięli go na ręce. - "Polskie skoki dalej będą istnieć. Strasznie serdecznie wam dziękuję" - powiedział do kibiców po oddaniu skoku..

"To mój ostatni oficjalny skok. Wiedziałem , że warunki są trudne, ale powiedziałem, że zrobię to! Tyle się osiągnęło. To były wspaniałe, ale i trudne lata. Już nie będę fruwał. Wierzę, że życie dostarczy mi jeszcze wiele wzruszeń" - powiedział mistrz.

Więcej: Wąsay Adama Małysza po raz ostatni w powietrzu


Ammann, Hautamaeki i tysiące kibiców z wąsami! Zakopane żegna Adama


"Orzeł" wyladował





sobota, 26 marca 2011

Polityczne tsunami w NPW



Wyborcy w Nowej Południowej Walii dokonali dziś podczas stanowych wyborów parlamentarnych swoistego politycznego tsunami głosując w ogromnej większości na koalicję liberalno -narodową i odsuwając w ten sposób totalnie od władzy  rządzącą od 16 lat  Partię Pracy.
Nowym premierem będzie Barry O'Farrell, szef Parlii Liberalnej w NSW. Dotychczasowa premier Kristina Keneally zrezygnowała po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów z przewodzenia Partią Pracy.   Wg dotychczasowych obliczeń koalicja zdobyla 66 mandatów a Partia Pracy 20 w 90 mandatowym parlamencie.

Zobacz: Live updates - NSW election
            NSW votes - live results

piątek, 25 marca 2011

Człowiek Roku 2010 - dwie kobiety

Henryka Krzywonos-Strycharska oraz Justyna Kowalczyk odebrały nagrody tygodnika „Wprost” – Człowiek Roku 2010. Redaktor naczelny tygodnika Tomasz Lis zaznaczył, że jest to nagroda, nie tylko za coś, co jej laureaci zrobili w zeszłym roku, ale za „pewną postawę, reprezentowanie wartości, które zasługują, by być promowane, takie jak dobroć, ciężka praca, mądrość, sprawiedliwość”.
Pani Henryka Krzywonos powinna być nazywana „Panią Solidarność”, jest panią takiej prawdziwej solidarności, nie tylko tamtej, która wyrosła w sierpniu w Gdańsku, ale takiej solidarności, która jest weryfikowana dzień po dniu – mówił Lis.
Justyna Kowalczyk pokazuje milionom Polaków, zwłaszcza młodym ludziom, czym jest siła marzeń. Jest fenomenalną ilustracją wartości pracy, diabelnie ciężkiej pracy – mówił Lis o drugiej laureatce nagrody.

Henryka Krzywonos to działaczka opozycji w okresie PRL, sygnatariuszka porozumień sierpniowych, przez kilkanaście lat prowadziła rodzinny dom dziecka.

Justyna Kowalczyk, biegaczka narciarska, to jedna z najbardziej utytułowanych polskich zawodniczek: mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata, trzykrotna zdobywczyni Pucharu Świata.
PAP

czwartek, 24 marca 2011

Wywiad na czasie: Peter Weir

W kwietniu na Międzynarodowym Festiwalu Kina Niezależnego w Krakowie gościem specjalnym będzie znany australijski, a zarazem hollywoodzki reżyser, Peter Weir, twórca "Niepokonanych" - filmu opartego na książce Sławomira Rawicza "Długi marsz".
Australijska premiera filmu odbyła się 17 lutego (zob: Premiera "Niepokonanych" w Australii). 8 kwietnia odbędzie sie polska premiera również z udziałem tworcy filmu. Z tej okazji Tadeusz Matkowski rozmawiał z Peterem Weirem dla Stopklatki.pl, polskiego portalu filmowego. Rozmowa dotyczy m.in symbolicznej daty premiery filmu w Polsce, kontrowersji związanych z przedstawianiem historii w hollywoodzkich produkcjach oraz trudności podczas realizacji filmu.

Zobacz wywiad (video): Peter Weir w Stopklatce

środa, 23 marca 2011

Protest przeciwko podatkowi od CO2

Ponad  3000 ludzi z calej Australii zjechało sie dziś do Canberry aby przed siedzibą parlamenu australijskiego zaprotestowac przeciw zapowiedziom premier Julli Gillard wprowadzenia podatku od emisji dwutlenku węgla.  
Jednym z gadgetow protestujących byl długi nos Pinokia , symbol kłamstwa jako aluzja do oszukania wyborców przez panią premier. W zeszłym roku kilka dni przed wyborami federalnymi Julia Gillard obiecała, że jeśli wygra,  nie wprowadzi podatku od CO2.
Na dzisiejszym wiecu przemawial lider opozycji Tony Abbott oskarżając rząd o wandalizm gospodarczy i niszczenie miejsc pracy w Australii.

Zobacz:  Przemówienie Tony'ego Abbotta

Wiecej: SMH

Recital Grzegorza Kindy

Konsulat Generalny w Sydney zaprasza na Recital Grzegorza Kindy – w piątek 1 kwietnia o godz. 19.30.



Gregory Andrew Kinda was born in Katowice, Poland. In 1983, his family immigrated to Australia. In 1984, at the age of 6, he became the youngest scholar to enter the Sydney Conservatorium of Music in the preparatory department. In 1986 he moved to Papua-New Guinea, and in 1990 he returned to Poland. He studied at the Katowice Secondary Music School and completed university studies at the Academy of Music in Katowice.
In 1999 Gregory completed his Master of Arts degree in an accelerated three years instead of the usual five. Following post-graduate work in Norway and Poland, he returned to Sydney in 2000. From 2001 to 2006 Gregory was a piano lecturer at the Australian International Conservatorium of Music in Harris Park, NSW. In 2003 He additionally completed his Bachelor of Teaching degree at the University of Western Sydney. He also holds a position as a piano teacher at the Joan Sutherland Performing Arts Conservatorium in Penrith, NSW teaching the advanced students. Gregory has performed in Australia, Poland, Norway, Germany, Russia, France, Czech Republic and Japan. In March 2010 Gregory opened the state celebrations of The Year of Frederic Chopin at the Sydney City Recital Hall, Angel Place, during a concert attended by the Governor of NSW, Professor Marie Bashir .
Gregory Kinda brings a new vital energy to classical piano music. His repertoire ranges from Bach to 20th century composers such as the great Polish composer Grayna Bacewicz.

wtorek, 22 marca 2011

Andrzej Wajda odznaczony Orderem Orła Białego

Andrzej Wajda podczas uroczystości odznaczenia. Fot. Prezydent.pl
Andrzej Wajda został odznaczony Orderem Orła Białego w uznaniu znamienitych zasług dla kultury narodowej, za osiągnięcia w twórczości artystycznej i za promowanie polskiej sztuki filmowej w świecie.
Uroczystość wręczenia Orderu Orła Białego Andrzejowi Wajdzie przez prezydenta Bronisława Komorowskiego odbyła się wczoraj na spotkaniu środowisk twórczych w Pałacu Prezydenckim. Z kolei Agnieszka Holland i Feliks Falk zostali odznaczeni Orderami Odrodzenia Polski.
 - Ten dzień (...) zapisze się nie tylko w moim kalendarzu, ale w kalendarzu polskiej kinematografii, w kalendarzu nas, którzy dzisiaj odbierają te wielkie, wspaniałe odznaczenia państwowe. Myślę, że polskie kino w trudnych, trudniejszych czasach i najtrudniejszych czasach dążyło do jednego; wszyscy dążyliśmy do tego, żeby połączyć się z polską widownią, że to są polskie filmy skierowane do tej widowni - mówił reżyser.

Jak zaznaczył, aby pokazać tej publiczności, jaka była "polska przeszłość" powstało wiele filmów, które odzwierciedlały naszą literaturę, głównie XIX-wieczną. - Powstały też filmy współczesne na miarę tych możliwości, które wtedy istniały. Nie tylko nie wstydzimy się tych filmów, mamy nadzieję, że te filmy dopomogły naszemu społeczeństwu, żeby się tak ukształtowało i żeby odniosło zwycięstwo, któremu na imię najpierw Solidarność a teraz Wolna Polska - podkreślił Wajda.

Andrzej Wajda - jeden z twórców polskiej szkoły filmowej, debiutował w 1955 r. filmem "Pokolenie". Międzynarodowy sukces przyniósł mu drugi samodzielnie zrealizowany film - "Kanał" (1956), opowieść o powstańcach warszawskich. W 1957 r. otrzymał za ten film Srebrną Palmę na festiwalu filmowym w Cannes. W 2000 r. Wajda otrzymał honorowego Oscara od amerykańskiej Akademii Filmowej za całokształt pracy twórczej. Reżyser, który 6 marca skończył 85 lat, pracuje obecnie nad filmem o Lechu Wałęsie.

poniedziałek, 21 marca 2011

Podzielony świat

Wyborcy PiS-u nie rozmawiają z wyborcami PO. Kibice Wisły nie rozmawiają z kibicami Cracowii. Katolicy nie rozmawiają z ateistami. Globalwarmiści nie rozmawiają z tymi, co uważają, że to ocieplenie powoduje wzrost CO2, a nie odwrotnie.  Zwolennicy energii jądrowej nie rozmawiają z jej przeciwnikami. A jeżeli już rozmawiają, to nie jest to wymiana poglądów, tylko obrzucanie się inwektywami. Niedawno dwóch znanych Profesorów dyskutowało na antenie TVN 24. Odzywka „wieśniaku, kto ci dał tytuł?” nie była wcale najbardzej chamska w tej dyskusji.  A jeszcze bardziej znany Profesor stwierdza, że Jego polemiści są „intelektualnymi nędznikami”, bo mają inne zdanie na temat OFE.
Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Każdy, kto ma zdanie przeciwne, to głupek i prymityw. Zamykamy się więc w grajdołku ludzi, co myślą podobnie. Wszystkich innych uważamy za szuje i chamidła. Czasem, kiedy jesteśmy zmuszeni (np., w rodzinie, czy w pracy) obcować z tymi, co myślą inaczej, staramy się unikać trudnych tematów, bo wiemy, że prowadzą do kłótni i bluzgów, a nie ciekawej wymiany poglądów.
NIE UMIEMY ROZMAWIAĆ Z INNYMI, BO NIE UMIEMY ROZMAWIAĆ SAMI ZE SOBĄ.
Coś, co jest dla mnie niepojęte, to że ludzie religijni nie czytają, na przykład, portalu Racjonalista. Wielokrotnie namawiałem  żarliwych Katolików, żeby zamiast „Gościa Niedzielnego” zapoznali się z argumentami wojujących ateistów. Nikt do „Racjonalisty” nawet nie zajrzał. Pytam „wykształciuchów”, czy słuchają Radia Maryja. Pukają się w czoło. Pytam zwolennika PO: czy czyta stronę prezesa Kaczyńskiego. Oczywiście, że nie.
Niemal 100% ludzi jakich znam, reprezentuje postawę: „Ja wiem, i nie chcę znać jakichkolwiek argumentów, które mogłyby zmienić moje poglądy”.
Powiedzenie „mylić się jest rzeczą ludzką” jest pustym frazesem. Nikt nie przyzna się (nawet przed sobą), że argumenty innych mogą być bardziej logiczne, oparte na bardziej sprawdzonych faktach, czy zwyczajnie bardziej użyteczne.
Skąd wynika takie nasze zadufanie w sobie? Oczywiście, z powodu sposobu wychowania. Dzieci są nagradzane wyłącznie za prawidłowe (według ojca, matki, nauczyciela), jedynie słuszne, odpowiedzi, a nie za zadawanie pytań. W szkole się nie dyskutuje, tylko wtłacza najrozmaitsze wiadomości. 
Wbrew pozorom, takie ustawienie sposobu edukacji prowadzi do umysłowego lenistwa. Jesteśmy szczęśliwi w swoim ciepełku „wiedzy”. Wiemy, że Tusk to zdrajca, Kaczyński to psychopata, leki homeopatyczne są lepsze od antybiotyków, Pan Jezus został ukrzyżowany dla naszego dobra, my jesteśmy wspaniałymi rodzicami i „chodzącym dobrem”. W gazetach, internecie, telewizji, szukamy tylko tego, co nas w tej wielkiej „mądrości” utwierdza. Jeżeli tylko zdarzy się nam znaleźć zdanie przeciwne, reagujemy oburzeniem i stwierdzamy, że „znowu ten palant głupotę powiedział, czy napisał”.    
Namawiam Wszystkich, abyśmy w okresie postnym i rekolekcyjnym spytali siebie tak:
CZY ZADAJĘ SAM SOBIE CODZIENNIE FUNDAMENTALNE PYTANIA NA TEMAT MOJEGO ŻYCIA I OTACZAJĄCEGO MNIE ŚWIATA, I CZY STARAM SIĘ ZNALEŹĆ NA NIE ODPOWIEDZI?
Jeżeli nie, to podejmijmy zobowiązania wielkanocne, na przykład:
  • Katolik niech zacznie czytać codziennie portal Racjonalista.
  • Ateista teksty papieża Benedykta.
  • Globalwarmista niech zacznie czytać artykuły powątpiewające w efekt CO2.
  • Zwolennik PO niech zacznie czytać „Uważam Rze”, a zwolennik PiS „Politykę”.
I tak dalej. A kiedy nauczymy się rozmawiać sami ze sobą, może będziemy umieć porozumiewać się też z innymi...

Michał Leszczyński
Fizyk, profesor zwyczajny, publicysta

Studio Opinii

niedziela, 20 marca 2011

Interwencja w Libii. Kaddafi: Wojna będzie długa

Amerykańskie i brytyjskie okręty wystrzeliły w sobotę 112 pocisków Tomahawk do ponad 20 celów na libijskim wybrzeżu. W atakach sił koalicji międzynarodowej zginęło 48 osób, a 150 uznaje się za zaginione - ogłosiły w nocy z soboty na niedzielę wladze libijskie.
Koalicja USA, Francji, W.Brytanii, Kanady i Włoch przystąpiła w sobotę do operacji "Świt Odysei", mającej - według oficjalnego tłumaczenia - powstrzymać ataki wojsk Kadafiego na ludność cywilną, zwłaszcza wokół opanowanego w ostatnich dniach  przez rebeliantów  Bengazi. Atak koalicji nastąpił kilkanacie godzin  po  tym jak  Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję nr 1973, zezwalającą na użycie siły na terytorium Libii.
 Libijski przywódca Muammar Kadafi oświadczył w telewizji państwowej, że naloty zachodniego lotnictwa na jego kraj to terroryzm.
- Wojna będzie długa, ale nie zostawimy naszej ziemi i wyzwolimy ją. Rządowe siły zwyciężą - oznajmił Kadafi. Dodał, że wszyscy mieszkańcy noszą odtąd broń w obronie kraju. - Nie pozwolimy eksploatować naszej ropy - oświadczył Kadafi.

Polska nie zaangażuje się w operację  zbrojną w Libii - owiadczył polski premier Donald Tusk. Premier zapewnił, że możliwy jest udział w operacji humanitarnej. Poza Polską swój udział w operacji zbrojnej wykluczają m.in. Niemcy, Rosja i Turcja.



sobota, 19 marca 2011

Orkiestra YouTube zagra jutro w Sydney

101 muzyków wyselekcjonowanych z ponad 30 krajów do Orkiestry Symfonicznej YouTube zaprezentuje się światowej publiczności jutro  w Sydnejskiej Operze. Wsród nich będą dwie Polki.




Orkiestra Symfoniczna YouTube 2011 to projekt realizowany we współpracy z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną, Filharmonikami Berlińskimi, Orkiestrą Symfoniczną w Sydney i innymi szanowanymi instytucjami ze świata muzyki klasycznej.

Listę laureatów, którzy wystąpią jutro w Sydney, ogłoszono po odbyciu przesłuchań, prowadzonych online na całym świecie za pośrednictwem YouTube.com/Symphony. Laureaci są już w Sydney. Od poniedziałku 14 marca biorą  udział w próbach do finałowego koncertu. Występ będzie miał miejsce 20 marca, o godz. 20.00,  a obejrzą go miliony widzów na całym świecie - transmisję na żywo będzie można zobaczyć w serwisie YouTube.

Pierwszą z dwóch Polek jest Marzena Malinowska, która gra na skrzypcach. Marzena jest 19-letnią studentką klasy skrzypiec na Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Uwielbia grę w orkiestrze i w przyszłości chce zostać zawodowym muzykiem.
Drugą finalistką jest 33-letnia altowiolistka, Marta Lutrzykowska. Marta ukończyła Akademię Muzyczną w Bydgoszczy. Pracuje w bydgoskiej Operze Nova. Jest założycielką Kwartetu Smyczkowego Prestige, ponadto występuje i nagrywa z polskimi zespołami rockowymi.

Uczestnicy Orkiestry Symfonicznej YouTube 2011 pochodzą z 30 krajów. Najmłodszy z nich ma 14 lat, najstarszy - 49. Są wśród nich amatorzy i profesjonaliści, studenci i nauczyciele, a także osoby, które nigdy dotąd nie były poza granicami swojego ojczystego kraju. - Poziom tegorocznych kandydatów do Orkiestry Symfonicznej YouTube 2011 był naprawdę znakomity - powiedział Michael Tilson Thomas, dyrygent i doradca artystyczny orkiestry. - Słuchanie tak znakomitych wykonań ludzi z całego świata i obserwowanie fantastycznych reakcji internautów było niezwykle inspirujące.

Pierwszy projekt orkiestry YouTube był realizowany dwa lata temu w Nowym Jorku.  Pierwszym Polakiem grającym wówczas w tej orkiestrze był Paweł Czarny z Mielca (altówka).
kb




Z Marzeną Malinowską i Martą Lustrzykowską rozmawia Dorota Banasiak z radia SBS:


Zobacz: Strona Orkiestry YouTube

piątek, 18 marca 2011

Harcerska wyprawa: Cairns - Sydney

Bumerang Polski towarzyszył wirtualnie australijskiej wyprawie harcerskiej, której członkowie zdobyli kolejny najwyższy szczyt kontynentu  w ramach projektu Korona Ziemi na 100-lecie harcerstwa. Wyprawa zakończyła sie w Sydney polonijno-harcerskim spotkaniem z jej uczestnikami w domu hm. Marysi Nowak, przewodniczącej okręgu ZHP na Australię.  




Kierownik wyprawy, hm. Albert Waśkiewicz



Oto ostatnia relacja z podrózy po Australii harcerzy z Glowna przesłana przez kronkarza wyprawy - Kasię Krawczyk :
Po Cairns wyruszyliśmy w stronę Brisbane- kolejnego miasta na mapie naszej wyprawy. Ale najpierw odwiedziliśmy Kurandę – małą miejscowość w górach, gdzie w kawiarni wypiliśmy pyszną kawę przy akompaniamencie wspaniałej piosenkarki June Graham. To był naprawdę sympatyczny poranek.
Droga do Brisbane trwała długo… w końcu przejechaliśmy kolejne 1500 km. Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscowości Rockchampton, będącej na wysokości zwrotnika koziorożca. W Brisbane czekała  na nas Pani Małgosia z rodziną.  Przywitanie w nowym australijskim mieście było bardzo miłe. Pani Małgosia poszła z nami na wieczorny spacer. Brisbane robi naprawdę wrażenie… Po pysznej kolacji pojechaliśmy na górę widokową skąd rozpościerał się wspaniały widok.
Brisbane… piękne miasto. Za namową naszych miłych przyjaciół odwiedziliśmy Koala Park- ogród zoologiczny w centrum miasta, gdzie biegają kangury, można zrobić sobie zdjęcie z misiem koala czy platypusem (dziobakiem). Trafiliśmy akurat na prezentację psów pasterskich, strzyżenia owiec oraz karmienie ptaków, które jadły nam z ręki. Brisbane to kolejne wspaniałe australijskie miasto na mapie naszej wyprawy, gdzie spotkaliśmy się ze wspaniałą gościną oraz uprzejmością Polaków, za co bardzo dziękujemy. Miasto już odhaczone… a teraz pora na Sydney…

W drodze do Sydney jadąc drogą Great Pacific skręciliśmy na jedną ze słynnych australijskich plaż. Słońca niestety zbyt dużego nie było, ale wielkie fale wynagrodziły nam to doskonale. Kąpiel była walką z żywiołem ale dostarczyła nam wiele emocji.
Dojeżdżając w okolice największego miasta w Australii postanowiliśmy skręcić w Góry Błękitne. Góry te swą nazwę zawdzięczają niebieskim oparom unoszącym się w powietrzu, które wydzielane są przez drzewa eukaliptusa. W miejscowości Katoomba podziwialiśmy te góry oraz rozciągające się dookoła lasy deszczowe. Punktem centralnym są skały Trzy Siostry, na które z tarasu widokowego rozpościera się wspaniały widok. Specjalną kolejką, wiszącą w powietrzu ze szklaną podłogą przejechaliśmy nad 250- metrowym wodospadem. Następnie najbardziej stromą kolejką naziemną na świecie (tak mówiła Polka spotkana w kasie biletowej) zjechaliśmy na spacer po lesie deszczowym. Na górę wjechaliśmy już specjalną gondolą wraz z grupą Chińczyków lub Japończyków, których w tym rejonie jest bardzo bardzo dużo.
Po bardzo aktywnym przedpołudniu przyszedł czas na spotkanie z naszym Aniołem wyprawy- druhną Marysią. Zajechaliśmy na wskazany przez Nią adres (z pozwoleniem na kąpiel w basenie bez obecności domowników!!) i rozpakowaliśmy samochód. Już jutro będziemy musieli się pożegnać z autem, które przez ostatnie 20 dni pełniło rolę domu, kuchni, sypialni, jadalni…
Około godziny 17 przybyła wyczekiwana przez wszystkich druhna Marysia. Cudownie było spotkać się znów z tak życzliwą i pogodną osobą. Pod koniec dnia poznaliśmy Pana Jurka- gospodarza.
Dzisiaj musieliśmy się pożegnać z naszym Skwarkiem- nieodłącznym kompanem naszej wyprawy, który najbardziej cierpliwie znosił wszystkie zgrzyty oraz razem z nami cieszył się z każdego pokonanego kilometra. Nasze autko na zakończenie naszej wspólnej australijskiej przygody dało nam popalić (albo nie chciało się z nami rozstawać). Jednym słowem nie chciał odpalić i ruszyć w ostatnią wspólną podróż. Kilka prób odpalenia „z popychu”, z górki, pod górkę… i nic. Z pomocą przyszedł nam pewien pan jadący do pracy. Użyczył nam trochę energii i ruszyliśmy. Po oddaniu autka ruszyliśmy w głąb największego miasta Australii. Sydney ma ponad 400 przedmieść!!
Jak pisze przewodnik: „żeby poznać Sydney, trzeba zacząć od zatoki”. I tak też zrobiliśmy. Z zatoki przepłynęliśmy do Taronga ZOO, który szczyci się kolekcją zwierząt zaliczaną do najlepszych na świecie. Wielką popularnością w ZOO cieszy się kawałek dżungli, jednak my skupiliśmy się na wybiegach z rodzimą fauną, m.in. kangurami, wombatami i misiami koala. O godzinie 14 odbył się pokaz umiejętności fok. Wychowane w ZOO foki na skinienie swoich opiekunów potrafią robić różne, naprawdę fajne sztuczki. Był to najciekawszy element pobytu w ogrodzie zoologicznym. I jeszcze powrót do zatoki. Z naszego statku rozciągał się wspaniały widok na operę, której dachy przypominają rozpostarte żagle oraz na Sydney Harbour Bridge- most będący kolejną wizytówką miasta.
Tak wspaniałe popołudnie postanowiliśmy uatrakcyjnić dodatkowo wizytą w akwarium. Przezroczyste tunele pod wodą pozwoliły nam na spacer pośród wielkich rekinów, płaszczek oraz węgorzy. Podziwialiśmy również koralowce, zbiory o Wielkiej Rafie Koralowej, a także krokodyle różańcowe.
Zmęczeni ale szczęśliwi wróciliśmy do naszej przystani- do domu druhny Marysi, gdzie czekała na nas jeszcze nie jedna niespodzianka. Tym razem był to spacer po pobliskim lesie- ogrodzie naszych gospodarzy. Spacer po piaskowcu wśród eukaliptusów i innych roślin trwał prawie dwie godziny. Nasza przewodniczka skacząc ze skały na skałę opowiadała nam o każdej napotkanej roślinie. Jeszcze bardziej zmęczeni, już w ciemnościach wróciliśmy do domu. Szybka, orzeźwiająca kąpiel w basenie i pyszny obiad przygotowany przez pana Jurka. Takich ludzi jak Państwo Nowakowie nie spotyka się często. Jeszcze raz dziękujemy za wszystko.
Ostatniego dnia ruszyliśmy z panią Teresą i panem Józefem na kolejny podbój Sydney. Dzisiaj bardziej relaksujący dzień. Wyruszyliśmy na wycieczkę do Manly Beach z naszymi nowymi przyjaciółmi (harcerzami, Polakami). Dzięki nim podziwialiśmy piękne widoki na zatokę oraz całe miasto. Manly Beach jest największą w Sydney plażą. Na pierwszym punkcie widokowym spotkaliśmy wielką iguanę, która czekała na kawałek mięsa. Nasi przewodnicy przez całą wycieczkę opowiadali nam o faunie i florze tego kontynentu, historii czy różnych ciekawostkach i anegdotach. Było to dla nas dodatkową atrakcją. W Manly zjedliśmy również pyszny obiad. Krewetki, ośmiornice, kałamarnice… uczta dla naszego podniebienia. Po kolejnym spacerze oraz odpoczynku dla naszych najedzonych brzuchów nadszedł czas na kąpiel. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale na czas naszej kąpieli deszcz przestał padać. Druhna Marysia pożyczyła nam deski do pływania, więc mogliśmy poczuć się jak prawdziwy Australijczycy sunąć po falach słonej wody zatoki. Warto dodać, że Australijczycy uczą się surfować od najmłodszych lat, a w szkołach często nauka surfowania jest w ramach zajęć szkolnych. Zabawa z deskami była niesamowita, zwłaszcza kiedy fala wynosiła nas na kilka metrów do góry. Było super!!! nasi przyjaciele obserwując wszystko z brzegu twierdzili, że nawet nieźle nam szło.
Po bardzo aktywnym i atrakcyjnym dniu wróciliśmy do druhny Marysi, gdzie odbyło się spotkanie z Polakami. Po pysznym obiedzie (już drugi dzisiaj- tym razem zupa z dyni oraz kurczak) zaprezentowaliśmy przybyłym gościom relację z naszej wyprawy oraz prezentacje naszego środowiska harcerskiego. Spotkanie było bardzo ciekawe, za co bardzo serdecznie dziękujemy gościom oraz gospodarzom.
Jest 14 marca. Jesteśmy już w domu. Nasza prawie 30-dniowa wyprawa dobiegła końca. Po drodze spotkaliśmy wiele wspaniałych osób, które wspierały nas dobrym słowem i pomagały w każdej sytuacji. Dziękujemy wszystkim osobom  za okazane serce. Pozdrawiamy serdecznie i do zobaczenia, tym razem) w Polsce.

phm. Kasia Krawczyk

Zobacz wszystkie relacje  wyprawy na Bumerangu Polskim: ZHP Glowno Australia Trip

Wieczór z Beatą Wald

Konsulat RP w Sydney zaprasza na Wieczór z Beatą Wald – w sobotę 26 marca o godz. 19.00.

czwartek, 17 marca 2011

Błogosławiona skleroza

Pamięć ludzka jest krótkotrwała - po jakimś czasie, wspominając różne wydarzenia mylimy daty, osoby i sytuacje. Ta powszechna przypadłość stwarza wielkie możliwości dla tzw. historyków - mogą w gruncie rzeczy pisać, co chcą - wiedząc, że po pierwsze mało komu chce się ich elaboraty czytać, po drugie – sprawdzać, po trzecie - polemizować, a po czwarte - zawracać sobie głowę rozlanym ongiś mlekiem, bo trudno sobie przypomnieć, co i kiedy się rozlało, i czy to było mleko. Wykorzystują ten stan rzeczy niektórzy i zarabiają - pracownicy IPN-u na kartotekach, Jan Tomasz Gross na Żydach, reżyser Hoffman na Piłsudskim, prezes na bracie, a wszyscy oni oraz niezliczona rzesza polityków na naszej sklerozie.
Kto dziś pamięta inicjatora budowy trasy siekierkowskiej - za to tkwi w nas przekonanie, że zawdzięczamy ją ówczesnemu prezydentowi Warszawy, Lechowi Kaczyńskiemu, który przecinał wstęgę otwierając nową przeprawę przez Wisłę, poza tym w niczym nie przyczyniając się do jej uruchomienia. To podobny dylemat do tego, który dręczy Donalda Tuska - jeśli polegnie w nadciągających wyborach, cały wysiłek jego rządu skierowany na budowę autostrad skonsumuje ewentualny następca, który przypisze sobie wszelkie w tej materii zasługi. Kto przypomina sobie, że brak cukru i jego wysokie ceny zawdzięczamy przyjęciu warunków wstąpienia do Unii Europejskiej i dziś obarczanie winą obecnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego jest dobrą ilustracją przysłowia „Cygan zawinił, kowala powiesili”. PiS-owcom domagającym się kolejnej ministerialnej głowy nie robi to zresztą różnicy – w spocie reklamowym przypisują wszelkie możliwe grzechy swym politycznym przeciwnikom, wkładając im w usta stwierdzenia, których autorem był ich przywódca. Za głoszenie oczywistych kłamstw nie ponoszą odpowiedzialności, bo nasza krótka pamięć pozwala na takie praktyki.
Ogólnonarodowa skleroza sprzyja manipulacjom. Dzięki nim utwierdzamy się w przekonaniu, że w katastrofie smoleńskiej straciliśmy wyjątkowego w skali światowej prezydenta, a niewielu pamięta jego marne notowania jeszcze na dzień przed niefortunną podróżą. Z kolei premier, pozbawiony zaplecza medialnego, osobiście pielgrzymuje od Moniki Olejnik po redakcję „Gazety Wyborczej” tłumacząc się z niezrealizowanych obietnic, bo te pamiętamy mu dobrze. Ja co do ich spełnienia nie miałem najmniejszych złudzeń, ale zadowalam się tym, co się mimo wszystko udało. I tak na przykład za największe osiągnięcie uważam zniesienie obowiązkowej służby wojskowej - zmory wielu pokoleń młodych Polaków, rujnującej im często życie na samym początku trudnej dorosłości. Już to powinno zaskarbić wdzięczność dla tego rządu - ale cóż, skleroza! My żądamy wielkich reform, bo zapomnieliśmy, z jakim hukiem padły słynne „cztery reformy” Jerzego Buzka. Łagodna ewolucja, proponowana przez obecny rząd nam nie odpowiada, bo my wolimy rewolucje. Czy skutki „październikowej” pokryła amnezja?
Nasza narodowa pamięć jest w istocie niepamięcią o tych wszystkich radościach i sukcesach, które nam się przydarzyły. Przegrane powstania, klęski wojenne, katastrofy i nieszczęścia – tym się karmimy. Nie umiemy cieszyć się z tego, co mamy, ale gdybyśmy się rozejrzeli wokoło nieobałamuconymi oczami spostrzeglibyśmy, że powodów do dumy jest już całkiem sporo. To jednak nie leży w naszym charakterze – my musimy się kłócić i smucić, trwać w całorocznej zadumie, pochylać sztandary nad grobami i słuchać bełkotliwych mów z nieodłącznym dodatkiem patriotycznego sosu. W takiej atmosferze wychowujemy dzieci, smutne jak ich rodzice, celebrujący fałszywych zbawców ojczyzny. A Ona wcale zbawienia nie potrzebuje: wypatruje spokoju i radości, które nareszcie należą się Jej obywatelom - a młodym szczególnie.
Dlatego też pragnę, by błogosławiona skleroza dotknęła wszystkich, żywiących się naszą niewesołą historią, ale żebyśmy nigdy nie zapominali nauk z niej płynących.

Antoni Kopff
Studio Opinii

Antoni Kopff (ur. 19 sierpnia 1944 roku w Tarnowie) - polski pianista, kompozytor, aranżer, autor muzyki do wielu piosenek, producent telewizyjny. Do jego najpopularniejszych przebojów zaliczyć można: Do zakochania jeden krok z rep. Andrzeja Dąbrowskiego, Kiedy wiosna buchnie majem z rep. zespołu Partita, Nie wierz mi, nie ufaj mi z rep. Anny Jantar,  Bądź moim natchnieniem z rep.Andrzeja Zauchy. Autor ok. 80 piosenek napisanych dla "Kabaretu Olgi Lipińskiej".