Grafika: Gazeta.pl |
Dwa sondaże opublikowane przed media tego samego dnia pokazują, że Platforma Obywatelska traci poparcie. Rozpiętość wyników obu sondaży jest tak duża, że nie warto ich nawet głębiej analizować. Nie wiemy nic na temat metodologii, próby, nie mówiąc o trendzie. Po co? Najważniejsze dla przeciwników PO, rządu i Donalda Tuska jest to, że spada… Radość jest jednak przytłumiona, bo Prawu i Sprawiedliwości… nie rośnie. A nie rośnie, bo w ubiegłym tygodniu opublikowano sondaż, gdzie Jarosław Kaczyński został po raz kolejny oceniony jako polityk, który nie budzi zaufania. To też nie jest żaden trend, ale constans – Kaczyński ma twardy negatywny elektorat od lat, którego nic nie przekona, nawet to, że czarne nagle może się zmienić w białe…Trudno więc sądzić, że wyborcy PO zwrócą się ku partii, której spiritus movens jest Kaczyński.
Ale, ale… rośnie za to SLD. I to do takiego poziomu, jakiego nie miała ta formacja od lat. W jednym sondaży otrzymała 19% poparcia, co pozwoliłoby jej zapewne na wejście do rządu. Jakiego? No, to jest otwarte pytanie, ponieważ PO nie mówi nie, a Jarosław Kaczyński zawsze wprawdzie twierdził, że że „nigdy więcej nie wolno już rozmawiać z ludźmi o marnej reputacji”, ale czego się nie robi dla „państwa i narodu”, czyli dla władzy. Jednak byłby to scenariusz dla lewicy zabójczy, co Grzegorzowi Napieralskiemu na pewno starzy działacze wytłumaczą.Spadek notowań Platformy tłumaczony jest złą oceną społecznego odbioru zmian dokonywanych w sprawie struktury systemu emerytalnego, czyli obcięcia środków przeznaczonych dla OFE. Ponoć zabiera się nam, przyszłym emerytom, w ten sposób cześć wypracowanych przez nas samych świadczeń i oddaje znów ZUS, czyli państwu, któremu z zasady nie wierzymy. Szkoda jednak, że nikt nie poważy się podać rzetelnych wyliczeń, ile to OFE zarobiło dla nas przez 11 lat ponad wartość lokat bankowych i oprocentowania obligacji państwowych (a nie zarobiło nic…), a także nie mówi się o tym, że ta zmiana, czyli zmniejszenie odpisu, to nic innego, jak zmiana zapisu księgowego. Więcej – OFE nadzorowane są przez Powszechne Towarzystwo Emerytalne… instytucję państwową, która sztywno określa, jaka część środków ma być reinwestowana, a jaka ma pójść na zakup obligacji.
Oczywiście – źle podano informacje, źle ją sprzedano, ale Platforma Obywatelska i rząd nie „okradają” przyszłych emerytów, ale tylko tak regulują zarządzanie środkami finansów państwa, aby wykazać jak najmniejsze ich obciążenia.
Druga sprawa to zbyt późna ponoć reakcja rządu na raport MAK. Tu z kolei zagrał czynnik „godnościowy” Polaków, tym razem to „Rusek nie będzie pluł nam w twarz”. Tylko, że jak tak realnie na to spojrzeć, to cały cyrk z akcją MAK i reakcją polskiej strony został rozpętany przez Prawo i Sprawiedliwość, który dostał nowy wiatr w obwisłe żagle okrętu pod nazwą „Kłamstwo smoleńskie”. Przecież wiadomo, że Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi o wojnę z PO, a raport MAK mógłby by być doskonałą platformą do abordażu. Premier zgasił pożar swoim wystąpieniem w Sejmie i konferencją polskiej komisji Jerzego Millera, ale pociski PiS i sprzyjających im mediów sięgnęły celu, podtapiając PO.
Tak naprawdę winnym spadku w sondażach jest głównie sam Donald Tusk. Pozwolił na to, aby to, co jest wewnętrzną dyskusją w partii, zostało odebrane i rozegrane jako konflikt. Chodzi oczywiście o rozdźwięk pomiędzy nim, a marszałkiem Sejmu, Grzegorzem Schetyną. Tusk płaci za to, co zrobił jeszcze w roku 2009 – za zmiany w swoim otoczeniu, odsunięcie Grzegorza Schetyny i „odesłanie” go do Sejmu i oddanie spraw politycznego marketingu w inne ręce. A ściślej – pozwolenie na to, aby polityczny marketing zwyciężył nad realnymi działaniami. To się sprawdzało wtedy, kiedy nie było problemów. To się nie sprawdza teraz, kiedy problemów jest więcej i są poważniejsze, drogi ucieczki do przodu nie ma, a opozycja (ta pozaparlamentarna, jak choćby ekonomiści Leszek Balcerowicz i Krzysztof Rybiński) jest aktywniejsza. Tusk płaci również za przywiązanie do niektórych ludzi. Kilku osób w jego otoczeniu, w jego rządzie nie powinno już być od dawna.
SLD zyskuje kosztem PO, ponieważ elektorat obu formacji jest zbliżony. PO jest mniej liberalna, niż kilka lat temu, SLD za to mniej socjalny, więc dla wyborców obu formacji obie są partiami pierwszego, lub drugiego wyboru. Dlatego PiS nic praktycznie na spadku poparcia dla PO nie zyskuje, ponieważ pragmatyczni zwolennicy lewicy nie chcą mieć nic wspólnego z formacją, która nie zajmuje się ekonomią, społeczeństwem i polityką zagraniczną, ale poszukiwaniem winnych katastrofy pod Smoleńskiem, prowadząc krucjatę z pozycji martyrologicznych…
Platforma Obywatelska i Donald Tusk są na zakręcie. Jak z niego wyjdą, w najbliższych tygodniach, będzie rzutowało na wynik jesiennych wyborów. Jedno jest pewne – to, aby spadek notować PO nie przerodził się w trend, zależy w dużym stopniu od tego, czy współpraca w trójkącie premier – prezydent – marszałek Sejmu będzie się układać. Jeżeli nie – to sukcesorem PO może stać się… lewica.
Azrael Kubacki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy