polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

poniedziałek, 28 lutego 2011

Harcerska wyprawa: Adelajda - Uluru

Kolejny etap naszej podróży rozpoczął się w sobotę rano, kiedy to żegnając naszych przyjaciół: Paulinę, Shawna i panią Beatę wsiedliśmy do naszego campera i ruszyliśmy w kilkunastogodzinną podróż. Naszym celem tym razem była Święta Góra Aborygenów, położona w Parku Narodowym Kata Tjuta. Przed nami około 1600 kilometrów.



W Port Augusta rozpoczyna się Szlak Stuarta, prowadzący przez samo serce kontynetu. Szosa nosi nazwisko podróżnika Johna McDoualla Stuarta, który w 1861 roku dokonał bohaterskiego przejścia z południa na północ kontynentu.  Podczas naszej trasy, która trwała około 18 godzin minęliśmy jedynie kilka samochodów oraz „road train” czyli austrlijskie pociągi drogowe- samochody, które przewożą na kilku przyczepach ogromną ilość towaru. Kilka razy zatrzymywaliśmy się na przydrożnych stacjach benzynowych, które w tych okolicach nie występują zbyt często- co kilkaset kilometrów. Po wjechaniu na tzw. australijski outback temperatura powietrza znacznie wzrosla. Na naszym termometrze leżącym w słońcu wyskoczyło 50 stopni i zabrakło skali, zaś po przełożeniu termometra do cienia w samochodzie temperatura była podobna. Krzysztof wspomniał, że w temperaturze 55 stopni białko ludzkiego oka się ścina!! Musieliśmy wyłączyć klimatyzację, a w zamian włączyć nawiew i otworzyć okna, gdyż temperatura wody chłodzącej silnik przekraczała 100 stopni. Groziło nam zatarcie silnika na  środku pustyni, dodatkowo woda, której powoli zaczynało nam brakować zrobiła się gorąca. Nikt z nas  kiedykolwiek nie  jechał w takiej temperaturze. Zmienialiśmy się co jakiś czas, gdyż każdy chciał siedzieć przy otwartym oknie. Asfalt z daleko falował niczym woda w jeziorze odbijając promienie słońca.
 Kolację (kurczak, ziemniaki i marchewka, sok pomarańczowy) zjedliśmy w pięknej miejscowości Coober Pedy. Miejscowość znajduje się około 850 km od Adelajdy. Jest to miasteczko górnicze, które zamieszkuje 2,6 tysięcy stałych mieszkańców. Miejscowość ta słynie z kopalni opali. Miejscowi twierdzą, że jest to prawdziwy raj dla poszukiwaczy tych kamieni. Znaczna część Coober Pedy znajduje się pod ziemią. Tempertatury często przekraczające 50 stopni zmusiły jej mieszkańców do zamieszkania w starych pokopalnianych szybach, które dają przyjemny chłód. W szybach znajdują się nie tylko mieszkania, ale również sklepy, biura, warsztaty, hotele. W podziemiach znajduje się również Kościół Św. Pawła, który udało nam się zwiedzić. Wyryta w skale kaplica na kilkadziesiąt osób dawała ochłodzenie naszym organizmom. Pomimo, że był już wieczór temperatura wskazywała 38 stopni. Ruszyliśmy dalej aby świt przywitać pod górą Uluru. Po 450 km dotarlismy do ostatniej stacji ,gdzie mogliśmy zatankować auto.
Zamknięta stacja benzynowa pokrzyzowała nam plany. Musieliśmy jednak zaczekac do rana na otwarcie, gdyż była to ostatnia okazja przez najbliższe 600 km na zatankowanie auta. Nocleg tym razem spędziliśmy na stacji, gdzie zapadliśmy w krótki, niespokojny sen. Rano ruszyliśmy w dalszą podróż do serca Australii- góry Uluru, podziwiając dookoła czerwoną ziemię Pustyni Simpsona. Za oknami widok zapierał dech w piersiach. Zadziwiający był fakt, że w takich upałach rosną wszędzie zielone krzewy i drzewka. Australijski outback to mieszanka temepratury, wspaniałych widoków i much. Z odległości kilku kilometrów na płaskim pustynnym terenie zaczęła wyłaniać się czerwona góra, która silnie zmienia swój odcień przy różnym oświetleniu. Uluru uważany jest za największy monolit skalny na świecie. Jego obwód mierzony przy gruncie wynosi 9,4 km. Wznosi się on 348 metrów ponad płaską, piaszczystą równinę.  Na Uluru znajduje się wiele miejsc świętych dla Aborygenów. Niektóre  z nich są przeznaczone wyłącznie dla kobiet, inne jedynie dla mężczyzn.  Uluru- najświętsze miejsce dla Aborygenów, w języku Anangu oznacza „miejsce zgromadzeń”. Według legendy, to właśnie tutaj rozpoczął się akt stworzenia świata. 
W ośrodku informacyjnym znjadującym się przy wjeździe do parku zaplaciliśmy po 25 dolarów,zapoznaliśmy się z geologią góry, jej fauną i florą. Zwiedziliśmy również muzuem kultury Aborygenów, w którym zaprezentowane są narzędzia oraz malarstwo rdzennych mieszkańców Australii.  Malarstwo odgrywało ważną rolę w kulturach aborygeńskich, jako forma zapisu wydarzeń, oddawania czci ojczystej ziemi i przekazywania pokoleniom sag o stworzeniu świata. Poznać masyw można w różny sposób. My przejechaliśmy górę dookoła by zobaczyć jej piękno ze wszystkich stron. Powala ona swoim soczystym kolorem i wielkością. Geolodzy  przypuszczają, że tylko 10 % całej góry wystaje ponad ziemię. 

Przez całą trasę nie mamy zasięgu, więc kontakt z naszym aniołem wyprawy- dh. Marysią jest niemożliwy. Znów 250 km i powrót do stacji gdzie paliwo kosztuje prawie 2 dolary i 200 km do  Alice Springs. Wieczorem dotarlismy do miasta krótka przejażdżka ,Mc Donalds w którym dzięki  WI-FI  przesyłamy tę relację.Pozdrawiamy wszystkich –trzymajcie kciuki!

hm. Iwona Waśkiewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy