polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Donald Tusk odniósł się do wydarzeń ostatnich godzin. Premier podczas spotkania z nauczycielami podkreślił, że wojna na Wschodzie wchodzi w "rozstrzygającą fazę". — Czujemy, że zbliża się nieznane, Szef rządu wskazał, że zagrożenie jest naprawdę poważne i realne, jeśli chodzi o konflikt globalny. * * * AUSTRALIA: Premier Anthony Albanese i prezydent Chin Xi Jinping odbyli 30-minutowe spotkanie dwustronne na marginesie szczytu G20. Xi Jinping wezwał premiera Anthony'ego Albanese do promowania "stabilności i pewności w regionie" oraz przeciwstawienia się protekcjonizmowi. Chiński prezydent zwrócił uwagę na niedawny "zwrot" w stosunkach z Australią, po zakończeniu gorzkiego, wieloletniego sporu handlowego, w wyniku którego zablokowano dostęp do ponad 20 miliardów dolarów australijskiego eksportu. Pekin wcześniej nałożył szereg karnych ceł handlowych na australijski węgiel, wino, homary i inne towary po tym, jak napięcia osiągnęły punkt krytyczny pod rządami Morrisona. * * * SWIAT: Prezydent Rosji Władimir Putin oficjalnie podpisał nową narodową doktrynę nuklearną, która nakreśla scenariusze, w których Moskwa byłaby upoważniona do użycia swojego arsenału nuklearnego. Dwa głowne punkty odnoszą się do agresji któregokolwiek pojedynczego państwa z koalicji wojskowej (bloku, sojuszu) przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom. Będzie to uważane za agresję koalicji jako całości. Agresja jakiegokolwiek państwa nienuklearnego przeciwko Federacji Rosyjskiej i/lub jej sojusznikom przy udziale lub wsparciu państwa nuklearnego będzie uważana za ich wspólny atak. Federacja Rosyjska zastrzega sobie prawo do użycia broni jądrowej w odpowiedzi. * Rosyjskie Siły Zbrojne po raz pierwszy użyły hipersonicznej rakiety balistycznej średniego zasięgu Oresznik przeciwko celom wojskowym na terytorium Ukrainy. Celem był teren produkcyjny zakładów wojskowych Jużmasz w Dniepropietrowsku.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Przez czerwony kontynent (1)


Marcin Gienieczko

 Marcin Gienieczko podsumowuje swą niezwykłą pieszo-rowerową wyprawę (maj-lipiec) przez pustynny interior Australii od Darwin do Adelajdy. Oto pierwsza częśc reportażu przesłana specjalnie dla Bumeranga Polskiego.

                            
Darwin, Północne rubieże  Australii .Stad bliżej do Papui Nowej Gwinei  niż do Adelaide, która jest moim celem na samym południu .


  Pompuję koła w swoim rowerze. Zamierzam przejechać dwuśladem ponad  cztery tysiące kilometrów przez północną, zachodnia  centralna i południową Australie. Pot zalew ciało. Najgorsza w Darwin jest wilgotność .Panuje tu klimat tropikalny. Mimo ,że  jest już   połowa maja i powinna nastać pora sucha wciąż dwa razy dziennie leje. W powietrzu  wiszą ciągle gorące mgły. Jest strasznie duszno dzień  i noc. Nie  lubię air- conditionera, ale nawet ja muszę siedzieć pod zimnym nawiewem. Małgorzata Bowen  ,która  mnie gości pełniąca rolę ………. Na co dzień  prawnik na Terytorium Północnym mówi ,że teraz jest very nice, że dopiero w grudniu zacznie się piekło.
 Po dziecięciu minutach  przygotowania całego osprzętu rowerowego lepie się cały od potu. T-shirt przykleił się do ciała.
     Ciężko naciskam pedał. Po  20 minutach  robie pierwsza przerwę .Wypijam litr wody jednym łykiem. Przyczepka  z  woda  buja się na obie strony. Wiozę  w 4   workach   z cordury po 10 l wody. Pierwszego dnia zrobiłem 90 km, liczyłem na więcej, ale nie dało się. Zatrzymałem się w lesie 30 km przed Adelajdą River, gdzie mieszka około190 osób. Jestem skonany, upał w połączeniu z dużą wilgotnością jest naprawdę zabójczy

                                                  Welcome  West Australia

Zachodnia Australia  ciągnie się pomiędzy  dzikim buszem. Busz to wielka dziczyzna, ziemia niecywilizowana, lecz jeszcze nie pustynia. Kraj myśliwych i poszukiwaczy złota.
   Docieram do Kununurry, na liczniku 910 km pokonanej trasy, mam problem z drętwiejącą dłonią - nie mogę utrzymać długopisu,

Droga całkiem dobra, asfalt . Najgorzej jest około 12-14 tej, kiedy słońce pali najmocniej. Droga jest dość jednostajna, czerwona i wysuszona. Czasem tę monotonię przerwie przebiegająca dzika zwierzyna, której tu nie brakuje-kangury, psy dingo. Dzisiaj nawet jeden taki osobnik wył nieopodal mojego namiotu, na szczęście wkrótce zniknął w buszu. Niegroźne to zwierzę, wygląda trochę jak lis. Na drodze co 20 km można spotkać rozjechanego kangura, ofiary pędzących "road train" .

Dwukrotnie pokonałem dystans 110 km. W tej  wilgotności to sukces. Droga do Kununurry to również przejazd przez majestatyczny "Gregory National Park", to tutaj kręcono ujęcia do filmu "Australia". Film o wielkich przestrzeniach tego kraju. Może nie tak ujmujących i dziewiczych jak Północna Kanada ale na pewno równie zadziwiających swoim ogromem.

 Przed wjazdem do Zachodniej Australii musiałem częściowo pozbyć się żywności-konkretnie owoców i warzyw. Australia ma bardzo rygorystyczne, wręcz dziwaczne przepisy związane z żywnością nawet w środku własnego kraju. Na granicy zapytano mnie czy coś wiozę, powiedziałem że tylko żywność liofilizowaną, sprawdzili i popędziłem dalej. Faktycznie miałem tylko tę żywność-australijską zresztą, która jest nieporównywalnie gorsza od polskiej z "Lyofood. Ta Polska  przypomina domowe dania .Cały czas wszyscy przypatrują się mojemu wehikułowi, zwłaszcza Aborygeni dziwią się że "Mercedes -Benz" ma takie rowery ,tłumaczę że to jeden ze sponsorów wyprawy i naklejka tylko, ale oni nie przyjmują tego do wiadomości. Koło Halls Creek rozpoczyna się legendarny szlak "Canning Stock Route". To jeden  z    najtrudniejszy samochodowych  szlaków  na świecie, łamią się tam półosie. Trasa do Kununurry to trasa do Timber Creek, bardzo pagórkowata. W przyczepce wiozę dodatkowo worek z żywnością, dziennie piję około 6 litrów. Co drugi, trzeci dzień na tej drodze "Victoria Hwy" można spotkać camping, gdzie stoi zbiornik z wodą. Każdy jadący samochodem może się zatrzymać i napić, uzupełnić kanistry z wodą. Zastanawiam się jak będzie na Pustyni Gibsona, na razie dużo nie chcę myśleć, ale już wiem, że mój organizm gorzej znosi upał niż mróz, jednak wolę Północ. Najważniejsza jest motywacja w ekspedycji  Zakładam mp3 Philipsa i słucham utworów" Dżemu" i lecę z tą przygodą. Myślę o życiu.
  W dniu swoich urodzin docieram  do Port Hedland. Ciężki to czas dla mnie, bo spędzony samotnie, z dala od żony i rodziny, która jest dla mnie bardzo ważna. To trudne chwile, trudne doświadczenie dla człowieka w drodze, bo z jednej strony jest się myślami tam, a z drugiej tu i walczy z demonami własnych wyobrażeń.
Droga do Port Hedland to 590 km przeprawy wzdłuż Wielkiej Pustyni Piaszczystej. Powietrze wręcz stoi , asfalt jakby parował na drodze. Dwa dni  temu rozmawiałem z tutejszymi drogowcami, którzy stawiają znaki ostrzegawcze i informujące o zagrożeniach na drodze. Przestrzegali mnie szczególnie przed wężami, bo w razie takiego spotkania telefon satelitarny na nic się zda. Takiego pechowca zabiera się do Perth helikopterem aby podać surowicę. Albo się zdąży albo nie. Węże są jak ciemna noc- mówią- trzeba palić ognisko, to ich trochę odstraszy.

Mijam żólty "road train"...
   Port Hedland  jest jednym z największych portów przeładunkowych rudy żelaza na świecie. Klimat jest tu ekstremalny, dlatego co kilka lat ten region nawiedzają cyklony, które niszczą wszystko na swej drodze. Czerwony pył rudy żelaza zwiewany z hałd i jadących pociągów wgryza się wszędzie gdzie się da. To tutaj jest najdłuższy pociąg na świecie- 8 lokomotyw, 7353 długości i tylko jeden maszynista. Trasę z kopalni rudy żelaza w Newman do Port Hedland pokonuje w 10 godzin.
    Drogi w Australii ciągnie  się jak wąż, aż po horyzont.
Myślę też o tym, że bez mojej przyczepki, trasa przez Australię byłaby niemożliwa. Wiozę zawsze w niej dwa worki po 10 litrów wody i żywność w sakwach, sprzęt naprawczy i inne niezbędne rzeczy. Przy takich odległościach, jakie tu są, pokonanie 300km bez wody w upale to śmierć. Mijam żółty ,,road train” ciężarówkę , która zwie się w Australii pociągiem drogowym. Wygląda to niesamowicie, bo zajmuje mniej więcej długość całego tego roadhouse. Robi przy tym niemało hałasu, trudno skupić myśli nie mówiąc o jakiejkolwiek rozmowie. Takie ciężarówki-pociągi pokonują ogromne trasy, bo ok. 7 tys. km w ciągu 7-8 dni. Składają się z   dwóch czasami nawet czterech  dużych naczep.

Marcin Gienieczko

c.d.n.