polish internet magazine in australia

Sponsors

NEWS: POLSKA: Polska może stanąć przed poważnym wyzwaniem, jeśli chodzi o dostawy energii elektrycznej już w 2026 roku. Jak podała "Rzeczpospolita", Polska może zmagać się z deficytem na poziomie prawie 9,5 GW w stabilnych źródłach energii. "Rzeczpospolita" zwróciła uwagę, że rząd musi przestać rozważać różne scenariusze i przejść do konkretnych działań, które zapewnią Polsce stabilne dostawy energii. Jeśli tego nie zrobi, może być zmuszony do wprowadzenia reglamentacji prądu z powodu tzw. luki mocowej. * * * AUSTRALIA: Wybuch upałów w Australii może doprowadzić do niebezpiecznych warunków w ciągu najbliższych 48 godzin, z potencjalnie najwcześniejszymi 40-stopniowymi letnimi dniami w Adelajdzie i Melbourne od prawie dwóch dekad. W niedzielę w Adelajdzie może osiągnąć 40 stopni Celsjusza, co byłoby o 13 stopni powyżej średniej. Podczas gdy w niektórych częściach Wiktorii w poniedziałek może przekroczyć 45 stopni Celsjusza. * * * SWIAT: Rosja wybierze cele na Ukrainie, które mogą obejmować ośrodki decyzyjne w Kijowie. Jest to odpowiedź na ukraińskie ataki dalekiego zasięgu na terytorium Rosji przy użyciu zachodniej broni - powiedział w czwartek prezydent Władimir Putin. Jak dodał, w Rosji rozpoczęła się seryjna produkcja nowego pocisku średniego zasięgu - Oresznik. - W przypadku masowego użycia tych rakiet, ich siła będzie porównywalna z użyciem broni nuklearnej - dodał.
POLONIA INFO: Spotkanie poetycko-muzyczne z Ludwiką Amber: Kołysanka dla Jezusa - Sala JP2 w Marayong, 1.12, godz. 12:30

czwartek, 12 stycznia 2017

Włodzimierz Wnuk: Adwokaci "lichej sprawy"

Włodzimierz Wnuk
Z zaciekawieniem śledzę w przekaziorach próby transplantacji na grunt polonijny warcholstwa i kwerulencji, które od ponad ćwierćwiecza najwyraźniej zadomowiły się w Polsce na stałe, trafiając tam na podatny grunt ogólnego malkontenctwa, “bicia piany” i bezrefleksyjnego “jojczenia”.
 
Być może jest to objaw odreagowywania lub szukania “kompensaty” za wieloletnie krzywdy (domniemane lub rzeczywiste), jakich doznali pokrzywdzeni/niedocenieni, za poniżenie, za szydercze drwiny. Tym bardziej, że obecnie za takie hurra-wyskoki, nawet kłamliwe, wulgarne lub wredne, praktycznie nic nie grozi.

 
Na gruncie australijskim dobrym tego przykładem jest najwyraźniej celowo reżyserowana “burza” z powodu publicznego oświadczenia Prezydium Rady Naczelnej Polonii Australijskiej (RNPA), a następnie listu prezesa RNPA do marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Przypomnę, że chodzi o dwie sprawy:

1) sposób mianowania p. Adama Gajkowskiego (AG) do Rady Konsultacyjnej, reaktywowanej przy marszałku Senatu RP oraz

2) kontrowersyjne, publiczne wypowiedzi AG, zarejestowane w różnorakich mediach (m.in. w Polsce), gdy AG nie precyzuje w czyim imieniu występuje.

A jest to istotne, gdyż  AG jest członkiem kilku prominentnych ciał polonijnych, które niekoniecznie mają podobny punkt widzenia na te same sprawy. M.in. jest współzałożycielem i przewodniczącym “Naszej Polonii”, wiceprezesem Federacji NPW (i jej delegatem na zjazdy RNPA) oraz członkiem prezydium RNPA.

 

Iskra zapalna
 
Przedstawię chronologicznie genezę i rozkręcanie się sprawy.

a.         W lutym 2016 r. marszałek Senatu S. Karczewski (SK) zaprasza Polonię (m.in. Radę Polonii Świata i RNPA) do konsultacji w sprawie nowego kształtu „partnerskiej współpracy władz RP i Polonii”. Z dalszego rozwoju sprawy wynika jednak, że marszałek być może miał na myśli „Naszą Polonię” a nie Polonię. Jeśli tak było, to po co zawracał głowę RNPA?

b.         Prezydium RNPA, po konsultacjach z organizacjami członkowskimi odpowiedziało w marcu 2016 r. marszałkowi wysyłając mu swoje wnioski i postulaty.  W liście RNPA popiera m.in. ideę reaktywowania Rady Konsultacyjnej oraz wyraża przekonanie, że Polonia będzie właściwie w tej Radzie reprezentowana.  Federacja Organizacji Polskich w NPW (członek RNPA) nie bierze udziału w tych konsulatacjach i wyraża swe votum-separatum wysłając 30 marca własne stanowisko do marszałka SK, kancelarii prezydenta RP i MSZ.

c.         Kancelaria marszałka Karczewskiego nie odpowiada RNPA. Początkiem lipca 2016 r. Senat reaktywuje Polonijną Radę Konsultacyjną przy marszałku Senatu.

d.         1 sierpnia 2016 Adam Gajkowski oświadcza członkom Prezydium RNPA „...decyzją Marszałka Senatu RP p. Stanisława Karczewskiego zostałem powołany w skład 15 osobowej Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Senacie RP...”

Nota bene: już 2 sierpnia senator PiS i znany historyk Jan Żaryn argumentuje, żeby - "po konfrontacji papieru z rzeczywistością” - powiększyć Radę do 16 osób, co zostaje uchwalone w trybie ekspresowym. To kolejny przykład legislacyjnej kakofonii, panującej od kilku lat w Polsce, gdzie uchwała goni uchwałę, a korekty do korekt pospiesznie uchwalane na “za pięć dwunasta” płyną wartkim strumieniem.

Trzy tygodnie od czasu podjęcia przez Senat RP uchwały, to - jak na polskie realia - tempo iście ekspresowe. Innych mianowanych reprezentantów Polonii poznaliśmy miesiąc później.

Być może nad godnymi zaufania wybrańcami z innych skupisk Polonii marszałek Karczewski musiał zastanawiać się dłużej, albo znalazł się w niedoczasie z powodu zaskakująco licznych - jak na szefa głównej instytucji odpowiedzialnej za stanowienie i weryfikacje prawa w RP -  propagandowych wystąpień medialnych w roli uśmiechniętego partyjnego krasomówcy na tematy nie mające nic wspólnego z Senatem, natomiast mające dużo z PiS, rządem i Sejmem.  

Być może ma wiadomości z pierwszej ręki, bo jego willa rządowa sąsiaduje z willą premier Beaty Szydło.

Dość specyficzny skład obecnej Rady Konsultacyjnej to temat na osobne opracowanie.

e.         9 sierpnia Adam Gajkowski wyraża gotowość prezentowania postulatów Rady Naczelnej na forum Rady Konsultacyjnej z zastrzeżeniem, że wnioski takie obarczy własnym komentarzem.

Nie powinno dziwić, że Prezydium nie przyjęło tak osobliwej propozycji.

Trudno wyobrazić sobie np. kierownika poczty, który chciałby zatrudnić zacnego listonosza z zasługami, ale który á priori przyznaje, że będzie czytał korespondencję, a dostarczał tylko taką, jaka mu się spodoba...

f.          11 sierpnia Bumerang Polski i witryna RNPA publikują oświadczenie Prezydium RNPA (patrz odsyłacz wyżej), a Puls Polonii o dzień wczesniej. Zauważmy, że RNPA nie wysyła tego tekstu do Senatu.  Chodzi bowiem tylko o poinformowanie szerszego kręgu Polonii o zaistniałym konflikcie interesów, a także organizacji członkowskich federacji stanowych, do których takie informacje - jeśli są przesyłane poprzez  sekretariaty federacji - często nie docierają.

Podkreślam, że suchy i beznamiętny komunikat Prezydium RNPA przedstawia nagie fakty i jego celem jest tylko wyklarowanie dość nietypowej sytuacji  - na wypadek ewentualnych prób przedstawiania w Polsce p. Gajkowskiego jako reprezentanta zorganizowanej Polonii australijskiej, czyli RNPA.

 Prezydium RNPA po pierwsze wyraziło tylko swoje rozczarowanie sposobem i stylem „konsultacji” Kancelarii Senatu (w tym i marszałka) co do partycypacji RNPA w Radzie Konsultacyjnej, a po drugie - jasno oprotestowało łączenie osoby A. Gajkowskiego, który przecież samo-zdyskwalifikował się z roli choćby doręczyciela sugestii/uwag prezydium RNPA,  z jakimkolwiek reprezentowaniem RNPA w Radzie Konsultacyjnej.

g.         Reagując już 10 sierpnia, prezes Ryszard Adams-Dzierzba (RAD) wysyła list do marszałka Karczewskiego w imieniu Zarządu Federacji Organizacji Polonijnych w NPW (patrz: Puls Polonii, 12 sierpnia 2016, W sprawie Adama Gajkowskiego), w którym m.in. wyraża uznanie dla podjętej przez marszałka „decyzji o powołaniu australijskiego działacza polonijnego, pana Adama Gajkowskiego, w skład Polonijnej Rady Konsultacyjnej”, wymieniając niekwestionowane zasługi i zaangażowanie AG (nota bene: popełniając gafę - otóż AG nie może być członkiem prezydium Rady Naczelnej Organizacji Polonijnych w Australii, gdyż taka organizacja nie istnieje od 15 lat, albowiem zmieniła statut i nazwę na Radę Naczelną Polonii Australijskiej).

Jednocześnie zapewniając, że „będzie on należycie reprezentował w Radzie polonijną społeczność w Australii.”

Podkreślam: z kontekstu w/w zdania wynika, że RAD wypowiada się w imieniu „polonijnej społeczności w Australii”. A więc nie jej tzw. zorganizowanej części, którą szacuje się na 5-10% całości Polonii, czyli kilkanaście tys. osób. A nawet nie ok. 900 osób - czyli domniemanego stanu członkowskiego Federacji NPW wynikającego z wysokości uiszczonej opłaty członkowskiej (18 mandatów) przed ubiegłorocznym zjazdem delegatów RNPA - gdyż niektóre oganizacje członkowskie tejże Federacji o liście prezesa dowiedziały się z mediów.

To niby skąd R. Adams-Dzierzba bierze swe przeświadczenie o „należytym reprezentowaniu”? Czyżby robił sondaż wśród społeczności polskiej w Australii ? A może praktykuje telepatię? Sądząc z tempa reakcji należy sądzić, że list ów powstał wyłącznie w obrębie zarządu Federacji (maks. kilkanaście osób).

Oczywiście nie można mieć o to wielkich pretensji, gdyż każdy zarząd/prezydium reprezentuje (pomiędzy kolejnymi zjazdami) wszystkich członków organizacji, ale wytłuszczam ten aspekt sprawy tylko dlatego, iż w dalszych odsłonach wymyślonego problemu dodatkowym „smaczkiem” okaże się hipokryzja.  Otóż „zbulwersowani” zarzucają w swych upublicznionych listach prezydium RNPA - co ? - ano właśnie „brak konsultacji” z członkami (sic!).

 Kojarzy mi się to z tradycjami PRL, którymi jesteśmy - niestety - nadal przesiąknięci, nie zdając sobie z tego sprawy. Otóż kolejni następcy włodarzy Polski z owego okresu zawsze oskarżali swych poprzedników/konkurentów o: uprawianie kultu jednostki, odszczepienie się od nadal zdrowego pnia szeregowców partii, elitaryzm czy kontrrewolucję. W najlepszym razie zarzucali woluntarystom odejście od źródeł i reakcjonizm.

Innymi słowy - podsumowując - o brak konsultacji z szerszym gremium też stojącym przy tym samym korycie, a także ze zdrową tzw. bazą (np. wielkoprzemysłową), też oczekującą na jakieś okruchy.

 Tak - tzw. rozpoznaniem bojem przez harcowników i zagończyków - kończy się wstępny etap utarczki z Prezydium RNPA.

 

Wkracza waga ciężka: lisowczycy i husaria

 16 sierpnia prezes dużej organizacji - Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii (FPOwW) - Marian Pawlik (MP) reaguje na oświadczenie Prezydium RNPA listem prywatnym (tak nas zapewniał podczas niedawnego walnego zebrania FPO), wewnątrzorganizacyjnym do prezesa RNPA Leszka Wikarjusza (LW). Okazało się jednak, że kopia listu poszła do marszałka Senatu i “zainteresowanych” (własne słowa MP). Niestety, list ów stał się listem otwartym, bo powołują się nań i używają pouczajacego tonu oraz identycznie “naciąganych” argumentów następni atamani-adwokaci: Związek Polskich Więzniów Politycznych na czele z prezesem Hubert Błaszczykiem - (patrz: Puls Polonii, 31 sierpnia 2016, Listy do Marszałka Senatu S. Karczewskiego) oraz kanapowa efemeryda-agitka o szumnej nazwie Komitet Obrony Polski (KOP), chyba utworzona jako antidotum na tutejszy groteskowy KOD (Komitet Obrony Demokracji). 

Owa niefortunna publikacja prezesa Pawlika także nie była konsultowana z członkami FPOwW, co  sprawdziłem wśród 1/5 składu FPO. Niektórzy nie wiedzieli nawet, że takowa kontrowersja istnieje. Gorzej, w swoim rocznym sprawozdaniu podczas walnego zebrania dn. 27/11/2016, prezes Pawlik nawet nie wspomniał o w/w sprawie, ani o działalności wiktoriańskiej FPO wobec RNPA. Dopiero w odpowiedzi na me interpelacje złożył zdawkowe wyjaśnienia. Tym niemniej kluczył, kwestionował me uprawnienia i mylił przyczyny ze skutkami. Ryzykując nabycie epitetu “upierdliwca”, musiałem korygować płynące ze stołu prezydialnego ćwierćprawdy i opinie, by zebrani delegaci mieli klarowniejszy widok całości, choć zdawałem sobie sprawę z tego, że spłynęło to po większości jak woda po kaczce.

Ponieważ mleko już się wylało, nie wyrządzę szkody przedstawiając główne kwestie listu M. Pawlika. List ten dotyczy następujących spraw:


                      i.        ostrej krytyki komunikatu Prezydium RNPA, opublikowanego w "Pulsie Polonii" dn. 10/08/2016, a w "Bumerangu" dzień później


                     ii.        zarzutu „braku szczerych i otwartych konsultacji oraz przepływu informacji pomiędzy Prezydium a organizacjami członkowskimi RNPA”,


                    iii.        krytyki fragmentu sprawozdania prezesa RNPA L. Wikarjusza na 48. Zjeździe Delegatów (Brisbane, maj 2016),


                   iv.        dywagacji nad formalnościami i interpretacjami uchwały Senatu RP z 07/07/2016 o przywróceniu Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy marszałku Senatu, 

                    v.        odmiennej oceny jakości współpracy pomiędzy RNPA a polską służbą dyplomatyczno-konsularną.
   
Ten dwustronicowy list zasługuje na szczególnie wnikliwą uwagę, gdyż stopień koncentracji konfabulacji, urażonych ambicji i wymyślonych zarzutów wyrażonych przez nadawcę - z nobilitującym OAM przy nazwisku -  jest porażający.

 
Najistotniejsze punkty: i.  oraz iv.

W żadnym ze swych wystąpień Prezydium RNPA nie kwestionowało przywileju marszałka Senatu w kwestii dobrania sobie takiego składu, jakiego sobie sam życzy, podczas gdy protestujący właśnie z tego robią koronny argument i tonem pouczającym cytują akapit (artykuł 2 uchwały Senatu RP z dnia 7 lipca 2016 roku), którego nikt nie podważa, bo jest to prawo obowiązujące w RP.

Identyczna reguła obowiązywała w poprzednich wydaniach Polonijnej Rady Konsultacyjnej, za rządów SLD, a potem PiS/Samoobrona/LPR, a także PO. Rada Konsultacyjna przestała istnieć dopiero za czasów super-dyplomaty Radosława Sikorskiego, szefa MSZ, który wymusił  przekazanie do MSZ funduszy Senatu przeznaczonych na współpracę z Polonią (pretekstem była Konstytucja RP zakazująca Senatowi dotykania pieniędzy z budżetu). Ta nagła zmiana (nota bene mocno oprotestowana przez m.in. RNPA) wywołała b. poważne trudności tych organizacji polonijnych, które popadły w nałóg uzależnienia się od corocznego zastrzyku gotówki z RP. Upadło wiele pism i organizacyjek - szczególnie na Wschodzie, dokąd szło ponad 90% senackich środków na finansowe wspieranie Polonii.

Dodatkowo, niektórzy z protestujących "życzliwych informatorów" pouczają Prezydium RNPA (a jest wśród nich i były sędzia z różowej Polski !), że powinno ono wcześniej zapoznać się z przepisami w RP.

Jest to gruby afront przed majestatem Kancelarii Senatu.

 W swym liście prezes Pawlik myli się również - o czym nie musi wiedzieć w/w Kancelaria - co do  braku formalnego uprawnienia Prezydium do publikacji oficjalnych stanowisk RNPA.

Na poparcie swej opinii MP cytuje paragraf 31. części X poprzedniego statutu RNPA.

Przytaczam relewantną - jak mi się wydaje - część statutu RNPA z wytłuszczoną kluczową kwestią:

 
Part X – Office Bearers of the Executive Committee

§ 39     The position of President

The President - or in his absence the Deputy President - is the official spokesperson of the Council. No other member of the Executive Committee, or the Council shall make public statements on behalf of the Council, unless specifically authorised by the President.

 

Najwidoczniej prezes FPOwW jeszcze nie zapoznał się dokładniej ze statutem RNPA, dyskutowanym punkt-po-punkcie i uchwalonym pół roku temu w Brisbane, przy zauważalnej nieobecności choćby jednego delegata z FPOwW.

Fakt merytorycznego zignorowania walnego zjazdu RNPA przez FPOwW - jedną z największych organizacji w RNPA - oraz wybitnie niekonstruktywnej roli jaką większa część delegacji FPOwW odegrała w poprzednim walnym zjeździe są jaskrawymi przykładami manipulatorskiego i  egoistycznego podejścia do spraw przyszłości zorganizowanej Polonii w Australii.

 Podsumowując: poważny zarzut szukających sławy malkontentów t.j. kwestionowania prawa i łamania własnego statutu przez Prezydium RNPA jest bezzasadny i wynika najprawdopodobniej z chęci popisania się lub przyprawienia komuś garbu.

 

Á propos punktu ii.

Według mnie wyczerpuje on definicję typowej hipokryzji („przyganiał kocioł garnkowi”), o jakiej wspomniałem wcześniej. Prezydium RNPA ma podobne uprawnienia jak każde inne ciało administracyjne, które nie zarządza poprzez referenda/plebiscyty. Żyjemy w modelu westminsterskim, a nie w Szwajcarii.

Powszechnie rozumie się rolę prezydiów jako permanentnego mikro-zjazdu pomiędzy kolejnymi zjazdami delegatów/członków, a nie jako kustosza materiałów biurowych.

Natomiast decyzje Prezydium RNPA były, są i będą oceniane merytorycznie przez najbliższy Zjazd Delegatów organizacji członkowskich. Zaś w sprawach nagłych wypadałoby najpierw interweniować bezpośrednio w Prezydium lub Komisji Arbitrażowej RNPA, a nie lecieć do mediów czy wykorzystywać sytuację jako pretekst do pisemnego podlizania się obecnym suwerenom (czytaj: cerberom kasy państwowej).

 
Odnośnie punktu iii.

Prezes M. Pawlik w swym liście (przypominam - czytał go marszałek Senatu Karczewski) bardzo nieładnie imputuje prezesowi L.Wikarjuszowi (LW), iż sam mianował się kandydatem do Rady Konsultacyjnej, powołując się na sprawozdanie LW odczytane podczas 48. Zjazdu RNPA. 

Nie ma takiego ustępu w tym sprawozdaniu, gdzie byłoby napisane tak, jak MP fantazjuje. Cytuję stosowny akapit:

(...) "nie podjęto żadnych decyzji jak taka reprezentacja będzie wyłaniana. Prezydium RNPA stoi na stanowisku, że reprezentacja taka powinna odzwierciedlać interesy Polonii w możliwie najszerszym kontekście, i powinna pochodzić z konsultacji z organizacjami członkowskimi Rady Naczelnej. Przypomnę, że reprezentantem Polonii australijskiej w Radzie Polonii Świata jest prezes Rady Naczelnej. Wydawałoby się, że z racji wiedzy i doświadczenia jakie wynosi z kontaków na tym forum jak i forum australijskim, jego obecność w Radzie Konsultacyjnej przy Senacie RP byłaby naturalna. Poddaję jednak tych kilka uwag pod rozwagę Delegatów, bo czas nominacji reprezentanta naszej polonijnej społeczności w Radzie Konsultacyjnej nadejdzie niebawem, i jakąś decyzję trzeba będzie podjąć." (...)

 
Trzeba wyjątkowo złych intencji, aby dopatrywać się samo-mianowania w powyższym tekście.

Wypowiedź: "... obecność (Prezesa) w Radzie Konsultacyjnej przy Senacie RP byłaby naturalna" jest po prostu stwierdzeniem faktu, iż tak było w całej dotychczasowej praktyce działania Rady Konsultacyjnej od 2002 do 2011 r.  Formalnym reprezentantem RNPA był co prawda prezes RNPA, ale zazwyczaj wyznaczał on jakiegoś członka Prezydium na swego przedstawiciela na zebrania Rady w Polsce. W latach 2002-2007 w pracach Rady Konsultacyjnej brały udział - kolejno - 4 różne osoby z Prezydium (między innymi i ja). W latach 2007-11 monokulturę wprowadził ówczesny prezes RNPA Andrzej Alwast, który osobiście brał udział w w/w pracach, ale z których nie zdawał relacji, ani tym bardziej szczegółowych sprawozdań Prezydium.

To była jedna z przyczyn, dla których zrezygnowałem z pracy w prezydium RNPA podczas kadencji prezesa A. Alwasta.

Zaznaczę, że sprawozdawczyni uchwały o Polonijnej Rady Konsultacyjnej, wicemarszałek Senatu Maria Koc (PiS) stwierdziła w Senacie, że nowy kształt Rady będzie „bardzo podobny, jeśli nie identyczny” do tego, w jakim działała ona w latach 2002-2012. (http://www.tvpparlament.pl/aktualnosci/senatorowie-za-zwiekszeniem-liczby-czlonkow-polonijnej-rady-konsultacyjnej/26391441?date=20160804)

 Szkoda, że prezes Pawlik nie pojawił się na 48. zjeździe RNPA, a jego przedstawiciel proxy nie uważała, gdy trwała dyskusja nad sprawozdaniami. Zresztą ulotniła się po paru godzinach ze zjazdu. Oto stosowny fragment z protokołu tegoż zjazdu:

....

Prof. Marian Radny poprosił o wyjaśnienie fragmentu sprawozdania Prezesa RN, dotyczącego Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Marszałku Senatu; jak wygląda aktualna sytuacja oraz kto będzie, i czy będzie, reprezentował w Radzie Polonię Australijską.

Leszek Wikarjusz odpowiedział, że nie ma jeszcze ostatecznych ustaleń co do kształtu Rady. Nie są też znane procedury wyboru reprezentacji polonijnej do Rady. Z informacji zakulisowych, które pojawiły się podczas jego pobytu w Polsce można się spodziewać, że proces wyboru reprezentacji polonijnej do Rady może nie być takim, jakiego Polonia oczekuje.

....

Powyższe jest najlepszym wyjaśnieniem bzdurnego zarzutu M.Pawlika i imputowania L. Wikarjuszowi samodzierżawia, megalomanii i pychy.

 

Odnośnie punktu v.

Prezes M.Pawlik uważa, że prezes L.Wikarjusz myli się, narzekając w swym rocznym sprawozdaniu na skomplikowane relacje RNPA z polską służbą dyplomatyczną w Australii, ponieważ relacje FPOwW z tąże służbą są wyśmienite.  Zapytam: a co ma piernik do wiatraka?

Szkoda też, że takiej opinii (oraz informacji, że FPOwW współpracuje z RP bezpośrednio) nie przedstawił Prezydium RNPA przed Zjazdem Delegatów, co mogłoby zmoderować ocenę Prezydium RNPA w tej sprawie.

Zauważyłem, że podczas niedawnego zjazdu FPO w Melbourne prezes Pawlik informował z dumą, że podczas prywatnego pobytu w Polsce prowadził rozmowy z rządzącymi w kraju politykami (m.in. z marszałkiem Karczewskim), zupełnie nie przejmując się tym, że wykracza to poza obecny statut FPOwW, który jasno precyzuje, że obszarem działalności FPO jest Wiktoria.

Tak to lista „lobbystów” z Polonii zabiegających (poza plecami RNPA) w Senacie RP o specjalne względy i traktowanie zawiera nazwiska co najmniej trzech prominentów z Australii. Przypuszczam, że jest ich więcej....

Odnoszę wrażenie, że organizacje członkowskie RNPA często - niestety - prowadzą swoje własne, indywidualne, zakulisowe i ewidentnie poufne negocjacje/kontakty z władzami federalnymi lub zamorskimi, poza plecami i bez informowania Prezydium. Tym samym - dla ewentualnych paru groszy i kilku medali - podkopując fundamenty jednej z podstawowych zasad przyświecających powstaniu RNPA.

W historii - nawet najnowszej - znaleźć można liczne przykłady szkód/strat jakie ogółowi przyniosła praktyka "każdy sobie rzepkę skrobie" oraz szarpania tego samego sukna w swoją stronę.

Moim zdaniem meandry relacji RP - Polonia AU zasługują na dokładniejsze omówienie w osobnym opracowaniu.

 
18 sierpnia prezes Prezydium RNPA, Leszek Wikarjusz wysyła list do marszałka Karczewskiego , informujący go o tym, że „p. Adam Gajkowski decyzją prezydium Rady Naczelnej Polonii Australijskiej z dnia 9 sierpnia 2016 r. (podjętą po rozmowie z p. Adamem Gajkowskim) nie uzyskał manadatu do reprezentowania Rady Naczelnej Polonii Australijskiej w Polonijnej Radzie Konsultacyjnej.”

Zauważmy, że na ten list prezesa RNPA już czekały na biurku marszałka Karczewskiego listy od dwóch największych federacji stanowych, członków RNPA (sic!), oraz listy od dwóch mikro-organizacji.

Niestety, konsekwencją powyższego jest i to, że jedyną drogą pozostającą RNPA by podtrzymać kontakt z Senatem wiedzie obecnie tylko przez - też powołanego do Rady Konsultacyjnej - przewodniczącego Rady Polonii Świata Jana Cytowskiego. Niestety zaś dlatego, że Jan Cytowski przewodzi organizacji mocnej tylko z nazwy, a do tego popisał się publicznie jawnym lizusostwem wobec obecnej władzy. Ergo: wyleci z Rady z hukiem, gdy tylko zmieni się sezon polityczny w Polsce.

Powyższe potwierdza pragmatyzm zasady skodyfikowanej w statucie RNPA, a także rzeczowości i chłodnego rozsądku Prezydium RNPA, aby w relacjach z Polską nie dać zauroczyć się bieżącą polityką.  Chodzi nie tylko o unikanie czołobitności i padania do stóp, ale także nieuczestniczenie w retoryce cyrku nienawiści i rewanżyzmu.

Krytykanci klauzuli apolityczności RNPA  uważają, że jest ona nie do pogodzenia z patriotyzmem, szczególnie tym praktykowanym przez "prawdziwych Polaków".

Tym niemniej deklarowana apolityczność wcale nie oznacza obojętności na sprawy niezawisłości i bezpieczeństwa kraju, wizerunku, pomyślności i perspektyw Polski, ani lekceważenia aspiracji, poziomu i stylu życia jej mieszkańców.

 

Pobojowisko

Reasumując - z tej wielkiej chmury spadł w rzeczywistości nieduży deszcz, gdyż marszałek Senatu pozostał przy swoim stanowisku, a RNPA przy swoim. Jedynym trwałym efektem jaki pozostanie na długo będzie animozja i brak wzajemnego zaufania - zdawałoby się - naturalnych partnerów współpracy i dialogu pomiędzy Polską a Polonią australijską - Senatu i RNPA.

 Jako przewodniczący Komisji Arbitrażowej RNPA cierpko zauważę, że tak właśnie - od czasu sejmików szlacheckich - kontynuujemy bogatą historię warcholstwa. Również na emigracji.

 A przecież sytuacje takie uwzględniono pół wieku temu w statucie RPNA, którego aktywiści-członkowie najwyraźniej nie znają. Cytuję:

 
§ 38     Duties of the Arbitration Committee

            The Arbitration Committee's duties are as follows:

(...)

(c)   Arbitrate in disputes between the Executive Committee and Member Organisations, Commissions, Sub-Committees and other bodies appointed either by the Congress of Delegates or the Executive Committee when requested by either party.

(...)

 
Ba, ale w tym przypadku najwyraźniej nie chodziło o merytoryczność czy legalność.

Aktywiści-członkowie nie zwracają się ze swymi wydumanymi pretensjami do w/w Komisji, lecz wolą bardziej widoczną i medialnie nośna rolę -  skarżypyty i publicznego rzucania czczych pomówień. No, ale czemuż się dziwić skoro zmitologizowana obecnie „Solidarność” często używała w przeszłości - i to b. skutecznie - identycznej metody w swej hurra-propagandzie, zaś obecni prominenci Polonii (także partii w RP) wywodzą się z buntu lat 80-tych.

 

Epilog

Obie strony określiły się, a A. Gajkowski, którego znam od czasu „okładania się” różnych awanturników i aktywistów byłej „S” na forach dyskusyjnych i witrynie ‘Wirtualnej Polonii” za czasów poprzedniego, schyłkowego rządu PiS, i którego mam za uczciwego oraz bezpośredniego człowieka pozostał - tak, jak tego zażyczył sobie marszałek Karczewski - w reaktywowanej Radzie Konsultacyjnej.  I trzeba życzyć mu powodzenia w tej misji.

Mam swoje wątpliwości co do rzeczywistej roli i znaczenia Rad Konsultacyjnych, ale opisywanie mych obserwacji byłoby sporą dywagacją, mniej istotną dla tematów jakie poruszam w obecnej wypowiedzi.

 
Podczas inauguracji Rady Konsultacyjnej marszałek Karczewski zaznaczył, że Polonia jest zróżnicowana, także ze względu na różne okresy emigrowania z Polski oraz obiecał:

...„Jesteśmy otwarci na wszystkich i będziemy ze wszystkimi współpracować.- Nic o Polonii bez Polonii -. Będziemy Was słuchać i działać razem z Wami”....

 
Adam Gajkowski wyznał Prezydium RNPA, że rozumie swoją nominację jako wyraz zaufania i uznania marszałka Senatu RP dla reprezentanta tej części Polonii australijskiej, która w wyborach parlamentarnych w 2015 roku poparła rządzącą dzisiaj w Polsce koalicję.

 
Ze sprawozdań Państwowej Komisji Wyborczej (PKW) wynika (http://pkw.gov.pl/), że owa część to mniej niż tysiąc osób, czyli mniej niż 1% tutejszej Polonii. Dodatkowo - pomimo intensywnych i dość agresywnych kampanii wyborczych - liczebność Polonii fatygującej się do tutejszych urn wyborczych ma tendencję zniżkową.

W wyborach prezydenckich w 2015 r. na kandydata Andrzeja Dudę oddano w Australii 369 głosów - wygrał w Melbourne i Canberze, na Pawła Kukiza 274 - wygrał w Sydney. Razem 643 głosów - mniej więcej tyle, ile w przeciętnej wiosce w Polsce B. W wyborach parlamentarnych w tym samym roku w całej Australii wydano 1310 kart (plasujemy się w okolicach Luksemburga i Czech); na PiS i Kukiz’15 sumarycznie głosowało 47.71%, czyli 625 osób.

Zagranica najwięcej ze swych 174 tys. oddanych głosów (Polonia, pracownicy MSZ, marynarze, wojskowi, biznesmeni, Polacy na urlopach itp.), oddała na posłów Kaczyńskiego, Kopacz, Kukiza i Mikke. Wśród kandydatów na senatorów zagranica preferowała Annę Marię Anders (PiS) przed Barbarą Borys-Damięcką (PO) i Katarzyną Elżbietą Pawlak (OdP). Głosami warszawiaków senatorem została B. Borys-Damięcka. Szkoda, bo wychowana w W.Brytanii córka gen. Andersa ma na pewno lepsze rozeznanie w sprawach Polonii. Jej partia i wyborcy wprowadzili ją do Sejmu w wyborach uzupełniających, po zwyczajowym wywiezieniu wojewodów na taczkach. Będzie teraz reprezentować wyborców z okręgu Polski B, a nie Polonię.

 
By godnie reprezentować wobec władz RP tych kilkuset „właściwie” głosujących Australijczyków, A. Gajkowski musiałby jakoś wydostać z PKW ich dane kontaktowe, co będzie niemożliwe/nielegalne bo w RP od 20 lat obowiązuje zasada ochrony danych osobistych.

 
Kancelaria Senatu wydała komunikat oficjalny (patrz. Powołanie Polonijnej Rady Konsultacyjnej ), w którym napisano:

... Adam Gajkowski, wiceprezes Stowarzyszenia Nasza Polonia w Australii ...

 
W powyższym komunikacie brak uogólnień co do reprezentowania Polonii. Są natomiast wymienieni reprezentanci pojedynczych organizacji; część z nich to organizacje-mikro, co potwierdza me przeświadczenie o rzeczywistym znaczeniu Rad Konsultacyjnych.

Tym niemniej, aktualnym pozostaje pytanie czy taki skład Rady wypełnia treść i sens następnego punktu Uchwały, jaką selektywnie cytują zbulwesowani. Bowiem w Art. 1 punkt 2. zapisano:

 
Zadaniem Polonijnej Rady Konsultacyjnej, zwanej dalej „Radą”, jest wyrażanie opinii:

1) w sprawach istotnych dla Polonii i Polaków za granicą;

2) na temat projektów aktów normatywnych dotyczących Polonii i Polaków za granicą;

3) o kierunkach działań Senatu i jego organów w sprawach dotyczących Polonii i Polaków za granicą.

 
A więc marszałek Senatu może wyznaczać kogokolwiek do swej Rady Konsultacyjnej, ale czy ogół Polonii w jakimś rejonie zechce daną osobę uznać za swego reprezentanta?

I czy wyznaczona osoba jest w stanie spełnić wymagania  Art.1, czyli reprezentować punkt widzenia większości Polonii w swym rejonie? 

Szczególnie w sytuacjach, gdy reprezentant zdecydowanie samookreśla się publicznie w sprawach  przebrzmiałych, marginalnych lub wysoce kontrowersyjnych.

Jedną z takich spraw traktowanych prestiżowo i preferencyjne przez A. Gajkowskiego jest sprawa lustracji, w szczególności Polonii. To temat na osobny komentarz.

 Tym niemniej, w jednej ze swych wypowiedzi  podczas konferencji “Państwo Polskie a Polonia” zorganizowanej przez Stowarzyszenie Solidarni 2010 w dniach 5-6 listopada w Warszawie (patrz: Adam Gajkowski: "Lustracja w Polonii"   - YouTube )
 AG powiedział:

... W 2006 r. (...) w Radzie Naczelnej brylowali wtedy ludzie, którzy wpisywali się nad wyraz wyraźnie w założenia wynikające z rozporządzenia gen. Kiszczaka, które wygłosił do oficerów SB w lutym 1989 r. (przejmowanie i rozbijanie niepodległościowych organizacji polonijnych)...

 Jak wynika z publikacji-sprawozdań AG, podczas wcześniejszych wizyt w Polsce również aktywnie podnosił ten sam temat (jakoby w imieniu Polonii), od czego zresztą rozpoczął się jego konflikt z resztą prezydium RNPA - istotnie zmienionego od tego z 2006 r., ale nadal najwidoczniej wykonującego dyrektywę Kiszczaka sprzed ćwierćwiecza.

Czy kogoś nadal dziwi lub bulwersuje, iż Prezydium RNPA nie chciało mieć Adama Gajkowskiego za swego „reprezentanta” ?

Wątpię, iż jakiejkolwiek Polonii zależy na tym, aby reprezentowali ją w Polsce bałwochwalcy  kolejnego krótkoterminowego partyjnego kacyka, albo niewolnicy partykularnych idei, bądź osoby-awanturnicy z nielicznych, choć hałaśliwych grupek całego spektrum światopoglądów Polonii.

Pod tym względem niefrasobliwość jaką zademonstrował (być może bezrefleksyjnie) nowy marszałek Senatu nie odbiega daleko od tego, co serwowały Australii władze PRL-u. Owi też wybierali kogo chcieli, byle „byli po linii” (a nawet zakładali dla nich lokalne kanapowe organizacyjki). I też promowano ich jako reprezentantów tutejszej Polonii.  Oczywiście - tej ludowej, zdrowej, uświadomionej, postępowej i "nowoczesnej" części Polonii, wyzwolonej z okowów "Londynu", ciemnogrodu i kleru.

Tym razem być może chodzi o reprezentowanie tych, którzy nie zostali ukąszeni bakcylem ośmioletniej władzy PO/PSL.

A przecież nie jest tajemnicą, że RNPA miała też pod górkę z partyjniakami PO - w szczególności z Kancelarią marszałka Borusewicza (odznaczenia dla kombatantów) i urzędnikami MSZ ministra R. Sikorskiego (wizyty notabli i oficjeli).

Decydenci  AWS z nadania Okrągłego Stołu byli sprytniejsi bo utrzymywali niejawny dualizm, tzn. stawiali świeczkę Australian Institute of Polish Affairs, a RNPA ogarek.

 
Moim zdaniem polski Senat - tak jak i prezydent - powinien umieć wznieść się ponad partyjne podziały, uprzedzenia i animozje, o ile chce zachować jako-taką renomę i szacunek obywateli.

Analogicznie - nawet jeśli członkowie RNPA mają przeciwstawne sympatie polityczne, to Prezydium RNPA powinno utrzymywać (tak, jak zresztą usiłuje to robić od lat) rozsądny dystans pomiędzy Polonią a RP, aby potem nie pluć sobie w brodę z powodu dawnych umizgów bądź bezzasadnej krytyki opozycji, która może znienacka objąć władzę i retrospektywnie zresetować relacje.

 
Włodzimierz Wnuk

___________________

Wlłodzimierz Wnuk - urodzony w 1950 r. w PRL. Spędził większą część swego życia na Ziemiach Odzyskanych (Oleśnica, Milicz, Boleslawiec, Wałcz, Wrocław). W przeszłości instruktor nurkowania swobodnego, żeglarz, ratownik WOPR.
Technokrata:  dwa magisteria i doktorat.  Zawodowo: informatyk, specjalista od baz danych. 
Od 1979 roku działał w dolnośląskiej opozycji. Zasilił "Solidarność Walczącą" Kornela Morawieckiego, obecnie marszałka-seniora z Kukiz'15. W 1983 r. wyjechał z PRL na kontrakt wykładowcy w Trypolisie. W sierpniu 1985 r. uzyskał azyl polityczny w Austrii, skad przybył do Melbourne w październiku 1985. Od 1989 r. udziela się w tutejszym radiu etnicznym 3ZZZ (w zarządzie polskiej grupy radiowej oraz produkując  audycje).  Do 2007 r. współpracownik "Tygodnika Polskiego".  Działa w związku filatelistów oraz klubie siatkówki "Lechia". Członek SPK, koło Nr 8 i Stowarzyszenia "Polonia". Członek Prezydium Rady Naczelnej przez 10 lat, obecnie przewodniczący Komisji Arbitrażowej RNPA.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy